Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zbyt blisko odpowiedzi 1

Obudziła się o 5:30. Podniosła głowę i otworzyła zaspane oczy. Siedziała na krześle oparta o stół i z głową na książce i notatkach.Wstała i podreptała do łazienki. Podeszła I spojrzała w lustro. Była całkiem ładna. Była,dopóki depresja nie wyniszczyła jej organizmu. Ale teraz czuje się lepiej....dużo lepiej.
Wzięła trochę wody na ręce i ochlapała swoją twarz,co trochę pobudziło ją do życia. Zdjęła, wczorajsze ubranie,w którym zasnęła i szybko się Umyła. Założyła szlafrok.I poszła do swojego pokoju.Otworzyła szafę i wyjęła swoje stare wysłużone jeansy i białą bluzkę bez ramiączek,a na nią założyła starą niebieską koszulę. Związała swoje włosy w nieogarniętego koka i zeszła na dół. Wyjęła patelnię i zrobiła ciasto do naleśników,po czym po kolei zaczęła wlewać ciasto na patelnie i smażyć naleśniki. W końcu było tyle naleśników,że można by wykarmić 6 osobową rodzinę. Spojrzała na zegarek. Była 6:30. Przetarła ręką czoło,przez co pobrudziła się resztą ciasta,które miała na ręce. Zaśmiała się i umyła twarz i ręce. Nakryła do stołu,a sama pobiegła na górę i chwyciwszy plecak, spowrotem zbiegła na dół i wyszła z domu wydychając okoliczne powietrze. W ręce trzymała książkę o anomaliach i różne wystające z niej notatki. Czuła na plecach lekki ciężar,przez czarną torbę w której miała swój wynalazek. Miał on posłużyć jako broń,ale tylko w nagłych wypadkach. Poprawiła sobie plecak i ruszyła w stronę lasu. Zatrzymała się na jego krawędzi i westchnęła,patrząc w głąb ciemnego lasu. Było,cicho,jedynym dźwiękiem jakim słyszała był wiatr i odgłos pojedyńczych kroków w głębi miasta. Zamknęła oczy I weszła do środka lasu.
Postanowiła,że pójdzie do miejsca Gdzie był ten dziwny stwór. Szła tak w ciszy często rozglądając się na boki. Słyszała tylko szum jakiegoś strumyka i własne kroki,które robiły dość duży hałas łamiąc gałęzie na ziemi. Wreszcie doszła do dziwnego drzewa. Kłody na której wcześniej siedziała już nie było,ale za dużo ją to nie interesowało. Spojrzała na drzewo. Postukał jeszcze raz w nie paznokciami.Usłyszała ten sam głuchy dźwięk metalu. Otworzyła w tym samym miejscu co wcześniej i ujrzała dziwne urządzenie. Postanowiła podotykać inne guziki.Wcisnęła jeden, ale nic się nie stało.Nacisnęła kolejny ale również nic...Przycisnęła znany jej już guzik i spowrotem spojrzała do środka dziury. W środku nie było już pusto....Był tam list. Abigail wyciągnęła go. Wyglądał na nowy więc nie mógł być tutaj gdy ostatnio tu była, zresztą zauważyłaby...czyli. ..ktoś musiał to teraz włożyć. Rozejrzała się. Otworzyła powoli list. Wyciągnęła kartkę. Były tam napisy...znowu....krew kapała z kartki
,, Nie przychodź tu, jesteś zbyt blisko prawdy Abigail"-Przeczytała i wrzuciła kartkę spowrotem do dziury i szybko ją zamknęła przerażona. Oparła się o drzewo i zjechała po korze, i usiadła. Patrzyła w las i niespokojnie rozglądając się. Przyciągnęła nogi do klatki piersiowej i jednocześnie chwyciła swój plecak. Wyciągnęła zeszyt i zaczęła pisać swoje obserwacje.
,,Las w Wodogrzmotach małych kryje dużo tajemnic,a jedną z nich jest dziwne stworzenie które wydaje odgłosy dziecięcego śmiechu i co jakiś czas słychać szepty. Właśnie nim dzisiaj się zajmę"
Wstała pewnie. Wyjęła dziwne urządzenie z plecaka, przypominający pistolet. Założyła spowrotem plecak i ruszyła w nieznaną część lasu, pozostawiając,metalowe drzewo za sobą. Szła jednocześnie czytając książkę i pisząc szybko na kartkach. ****
-Pośpiesz się - powiedziała dziewczyna do sapiącego ze zmęczenia chłopaka.
-Ja...yhh...już...yhh...idę. ...czekaj - Powiedział i podszedł do tryskającej energią brunetki, która stała czekając na niego z wielkim uśmiechem. Odwzajemnił uśmiech i poprawił swoją biało - niebieską czapkę z daszkiem.
-To gdzie ta rzeźba?-Spytała lekko podskakując. Dipper spojrzał na zakurzone kartki w starej
,,magicznej" księdze. Przejechał palcem po narysowanej mapie.
-Dziennik mówi...że...musimy iść. ..tędy!-Powiedział i wskazał gęstwinę krzaków.
-Okej! -Wykrzyknąła i podskakując pobiegła w wskazaną przez brata stronę. -Sister!Stój!Czekaj na mnie - Powiedział I ruszył za nią potykając się o prawie wszystkie gałęzie, leżące na ściółce. Przeszedł przez krzaki i rozejrzał się po małej polanie na środku lasu.
-Sis???-spytał niepewnie i wsłuchał się. Nic...zero..kompletna cisza, żadnych śmiechów,czy kroków.
-Sis???Halo? Przestań, to nie jest śmieszne!-Powiedział wkurzony i pewny,że jego siostra robi sobie żarty.
Nagle usłyszał cichy chichot.Był trochę przerażający,ale brunet nie zwracał na to uwagi.Podszedł powoli do krzaków.
-Już cię mam Mabel....-Powiedział I przygotował się do skoku na ukrywającą się siostrę, gdy ta wyszła z drugiej strony z lasu.Spojrzał na nią, a potem na krzak
-O!Cześć Dipper, trochę się zgubiłam, ale już jestem!-podeszła do niego - Eeeee....co robisz - spytała osłupionego brata.-Dipper,coś się stało?-Chłopak, spoglądał to na Mabel to na krzak i po chwili patrzenia na siostrę i na kupę gałęzi,powiedział
-Skoro...ty...tu...to...co...jest...tutaj
-Wyprostował się i usłyszał kolejny śmiech,tym razem obok. Kolejny odgłos,i kolejny...następny. Chichoty dobiegały ze wsząd. Dipper chwycił za rękę siostrę i powoli ruszył do tyłu. Nagle uderzył o coś plecami i runął na ziemię,ciągnąć za sobą Mabel,która spadła prosto na jego brzuch. Odwrócili się i ujrzeli....Abigail, która siedziała na ziemi.Dookoła niej leżało, mnóstwo zapisanych kartek a obok jej ręki dziwny przedmiot, wyglądem przypominający pistolet.
-Abigail?Co ty tutaj robisz?-Spytał brunet.Twarz dziewczyny wskazywała na to że chciała zadać to samo pytanie im. Abigail szybko wstała i zebrała papiery po czym wsunęła je do plecaka i złapała za rękę bliźniaków.
-Musimy uciekać! Szybko!-powiedziała i pociągnęła ich za sobą, oni nie protestowali i pobiegli za nią. Usłyszeli tupot,mnóstwo kroków, które zbliżały się niemiłosiernie, słychać było oddech bestii i ich przeraźliwy śmiech. Dzieciaki przyśpieszyły. Powoli brakowało im sił, co jakiś czas zaglądali za siebie i nogi powoli zaczęły im się plątać. Dipper rozejrzał się i zobaczył dziwną szczelinę w drzewie.
-Szybko! Tam!-Krzyknął do pozostałych i pociągnął ich wpychając ich do szczeliny w korze, ale ona wraz z ich upadkiem załamała się i razem sturlali się na dół po metalowej ścianie. Dipper spadł na kawałek zarośnięty trawą, Abigail już nie miała tyle szczęścia i wylądowała na zimnej posadzce, a chwilę później na jej plecy spadła Mabel.
-Ughh..przepraszam - bąknęła dziewczyna w kolorowym sweterku i pomogła wstać dziewczynie.
-Dobrze....ał....nic się nie stało....syyyy - zasyczała cicho z bólu gdy stanęła na prawej nodze.
-Napewno?-spytała
-Napewno, idź pomóc bratu - powiedziała i podniosła książkę, z której ponownie wypadły zapiski. Jedna kartka pofrunęła w stronę Dippera.Chłopak chwilę przed tym jak z pomocą siostry wstał podniósł kartkę.
Była pusta do czasu...zaczęły pojawiać się dziwne napisy pisane...krwią!
,,Pppp...prze...przestań! Masz skończyć rozumiesz! A jak nie to...."
W tej chwili cała kartka zalała się toną czerwonej mazi, w tym samym momencie, usłyszeli krzyk. Rodzeństwo natychmiast odwróciła się w stronę Abigail. Ta leżała na ziemi skulona i trzymała jedną rękę przy piersi.Cały jej rękaw był pokryty krwią.
-Abigail!-krzyknęło naraz rodzeństwo i podeszło do brązowo-włosej dziewczyny.-Co się stało?-spytał Dipper i pomógł jej wstać
-Nn...nie wiem-wyjąkała-tak jakoś nagle na mojej ręce pojawiła się rana, aż nagle powiększyła się...-Spuściła głowę i spojrzała na leżącą na podłodze kartkę od krwi-Chwila...-Podeszła do skrawka papieru i ostrożnie go podniosła...w tym momencie jej oczy zrobiły się białe, widziała milion rzeczy naraz, czuła ból w każdej części ciała.Słyszała śmiech płacz, krzyk wszystko naraz. Widziała każdą najmniejszą chwilę w swoim życiu. Dzień narodzin, jej 4 urodziny...całe życie. A to wszystko w ułamku sekundy. Jej oczy znów stały się normalne. Poczuła czucie w nogach, znów widziała dziwną jaskinię. Spojrza na kartkę...I powoli od niej odeszła pozostawiając ją zakrwawioną na podłodze.
-Abigail...wszystko okej?-spytał z powątpiewaniem Dipper.
-Tak...wszystko okej...-odpowiedziała cicho dziewczyna nie spuszczając z oczu kartki. Z zamyślenia wyrwała ją Mabel.
-Chodź, trzeba cię opatrzyć - Powiedziała
-Nie...nie potrzeba to mała rana - Zerwała kawałek bluski i owinęła ciasno wokół swojej ręki
-Właśnie Widzę - pokazała na zakrwawioną rękę - Abigail chodź, pójdziesz z nami do chaty, a tam się tobą zajmiemy.
-Ale...gdzie my jesteśmy?-Spytał Dipper. Rozejrzeli się,wszędzie było ciemno,a jedynym śródłem światła była mała dziura nad nimi,z której tu spadli. Abigail wyciągnęła telefon i poświęciła przed siebię. Był to jakiś schron czy coś. Bardziej długi metalowy korytarz. Spojrzeli jednocześnie w górę.
-Tędy się nie dostaniemy - Powiedział Dipper - jedyną opcją jest..
-Iście korytarzem - skończyła Abigail i ruszyła w głąb jaskini. Bliźniaki popatrzyły na siebie i również ruszyły za nią podążając jej krokiem.

Cześć! Wiem, wiem dawno nie było rozdziału, ale wiecie....koniec roku oceny, wszystko poprawiać.Do tego miałam 6 dniowy wyjazd...Nawet ten rozdział pisałam trochę na szybko, więc z góry przepraszam za błędy. Naszczęście tak jak mówiłam,zbliża się koniec roku, więc będę wstawiała częściej rozdziały😉

DZIĘKUJĘ ZA 200 WYŚWIETLEŃ! JEST TO DLA MNIE WIELKIE OSIĄGNIĘCIE!

ŻEGNAM!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro