Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Początki bywają trudne cz.2

,,(...)na środku sali leżało łóżko, dookoła było mnóstwo urządzeń a w tle było słychać równomierne powolne pikanie. Podeszłam do łóżka
Zobaczyłam wychudzoną,bladą i nigdzie nie patrzącą postać. Oddychała ciężko, jakby każdy wdech był dla niej ogromnym wysiłkiem.
-Mamo???-Szepnęłam,a ona powoli odwróciła głowę i spojrzała na mnie. Usmiechnęła się powoli i słabo. Po moich policzkach wciąż leciały łzy.
Mama podniosła drżącą dłoń i otarła jedną nową łzę. Ja przytuliłam jej   rękę, i znów szepnęłam ,, mamo".
Ona złapała moją dłoń i coś do niej włożyła. Był to jej zegarek,którego nigdy nie zdejmowała.                    
-Kocham cię córciu. Zatrzymaj to,i nigdy nie zapomnij: zawsze trzy kroki do przodu a potem dwa do tyłu...-Powiedziała cicho i strasznie słabo.
Zdziwiłam się nic nie rozumiałam...
-Też cię kocham mamusiu
Spowrotem przytuliłam jej rękę i zamknęłam oczy.
    Nagle równomierne piki,zmieniły się w jeden długi pik. Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek,nie puszczając ręki mamy.
-Dobrze mamusiu,ale o co chodziło z tymi kroka....mamusiu! -W tym momencie puściłam jej rękę,a ona bezwładnie opadła na brzeg łóżka.Mama leżała z lekko otwartymi oczami które nigdzie nie patrzyły. Miała lekko rozwarte usta. Spowrotem dotknęłam jej ręki. Była zimna...
-Mamo?-Szepnęłam - Mamo? -Powiedziałam trochę głośniej-
MAMO! !! - Darłam się. Zaczęłam nią potrząsać,ale to też nie skutkowało                                       -Nie..nie....NIE!!!!-Dostałam ataku histerii, zaczęłam rzucać czym popadnie drąc się jakbym oszalała.
Gdy straciłam siły położyłam się obok mamy i przytuliłam jej zimne ciało
-Mamo... proszę nie odchodź. .. potrzebuję cię....SŁYSZYSZ POTRZEBUJE CIĘ! NIE DAM SOBIE RADY! BŁAGAM WRÓĆ! NIE MOŻESZ ODEJŚĆ , NIE MOŻESZ! -Mimo, że miałam dopiero 5 lat, wiedziałam co to śmierć. Nagle do sali wbiegli lekarze, zaczęli się ze mną szarpać, ale ja nie chciałam opuścić mamy,darłam się histerycznie, lecz w końcu odciągneli mnie,biorąc mnie za brzuch,a ja dalej rwałam się i krzyczałam że chcę do mamy. Dalej nie pamiętam...pewnie zasnęłam      
    Po obudzeniu się,pojechałam z panią Shirain do jej domu,by tym czasowo u niej zamieszkać. Nie odzywałam się do nikogo,nic nie jadłam,nie piłam. Cały czas siedziałam skulona w zamkniętym pokoju i płakałam. Po tygodniu,pani Shirain przy kolacji odezwała się.
-Posłuchaj....Abigail....nie mogę się tobą wiecznie opiekować, po prostu nie mogę,dlatego....-przerwała
-dlatego,jutro przyjeżdża twój tata,i on się tobą sejmie w twoim starym domu - powiedziała to jednym tchem.
    Nie znałam mojego taty. Nigdy nie przyjeżdżał. Nie interesował się mną ani mamą,więc po co tu przyjeżdżał.
Czułam się dziwnie,nie powiem bałam się tego spotkania,a z drugiej strony ekscytowałam,ale nie okazywałam tego. Po kolacji,znowu zamknęłam się w pokoju,i zastanawiałam się jak wygląda mój tata...
    Następnego dnia około drugiej po południu,stanęłam przed drzwiami, oddychałam szybko i strasznie się stresowałam. Po około 5 minutach rozległ się dzwonek do drzwi. Sąsiadka i ja popatrzyłyśmy na siebię. Pani Shirain westchnęła i po woli otworzyła drzwi. Ich oczom ukazał się wysoki       mężczyzna. Był ubrany w idealnie      czysty garnitur. Jego oczy zasłaniały przeciwsłoneczne okulary.
-Yyy. ..Dzień dobry,proszę wejść!- Powiedziała sąsiadka,z udawanym entuzjazmem. Tata,wszedł i nawet na mnie nie spojrzał. Przeszedł obok mnie obojętnie i usiadł na kanapie w salonie. Pani Shirain poszła za nim,a ja stanęłam w drzwiach.
-M...może się pan czegoś napije-spytała sąsiadka zestresowana.
-Dobrze ale szybko,mam dużo pracy.
-Jasne już niosę!-Powiedziała kobieta i poszła do kuchni,a ja za nią bo nie chciałam zostać sam na sam z ojcem.
    Gdy tata wypił kawę,popatrzył na mnie wrogo i jedyne co powiedział to:,, Ruszaj się wychodzimy.
    Szliśmy w ciszy, co mi odpowiadało.
Gdy doszliśmy do domu od razu pobiegłam do pokoju,i zamknęłam się.
   Tata,był surowy i nie miły. Karcił mnie na każdym kroku. Nie odzywał się w inny sposób. Nie przejmował się mną,a całe dni siedział w swoim gabinecie.
    Ja natomiast,musiałam nauczyć się gotować,sprzątać,prać i tak dalej. Tata groził mi że jak nie będę posłuszna i przydatna,to odda mnie do domu dziecka. Co prawda,nie nawidziłam taty,ale jeszcze bardziej nie nawidziłam i bałam domów dziecka.
Tak więc w wieku lat 7 umiałam gotować,prawie wszystko z książki mamy. Gdy tylko nie miałam nic do roboty siedziałam zamknięta w pokoju i popadadałam w depresję,zamknęłam się w sobie, nie odzywałam się, chyba że naprawdę musiałam. Nie wychodziłam z domu. Wydoroślałam jak nikt inny. Nie pamiętałam jaka kiedyś byłam....nie potrafiłam się uśmiechać.
Nie miałam nikogo bliskiego. Byłam sama.
   W końcu trzeba było pójść do szkoły. Ubrałam bluzę z kapturem, i długie czarne spodnie,zakryłam się i usiadłam sama w ostatniej ławce. Z początku,ktoś tam chciał się ze mną zaprzyjaźnić,ale nic z tego. Nikt mnie nie lubił,byłam klasowym wyrzutkiem, którego wszyscy obgadują. Nie miałam celu w życiu. Do czasu aż nie poszłam do 4 klasy. Tam poznałam prawdziwą matematykę,trochę fizyki i chemii. Nauka szła mi świetnie. Zaczęłam interesować się nauką jak nikt inny. Za własne oszczędności kupiłam sobie książki od fizyki i chemii dla gimnazjum. Uczyłam się nocami. Sprawiało mi to przyjemność i pozwoliło trochę zapomnieć o depresji.
Pewnego dnia,w naszej szkole odbył się ,, Dzień wynalazców" zachwyciłam się tymi wszystkimi sprzętami i      wynalazkami uczniów z liceum. Postanowiłam,że sama spróbuję coś wynaleźć. I tak nie miałam nic ciekawego do roboty. Na moim biurku,wciąż leżały śrubokręty, młotek i inne narzędzia. Wszędzie walały się kartki z obliczeniami. Gdzie niegdzie walały się metalowe części nowych wynalazków .
Odnalazłam nowy cel w życiu.
    W 5 klasie pierwszy raz wzięłam udział w konkursie dla licealistów.Co prawda nauczycielka nie chciała się  zgodzić, ale po wielu moich próźbach, wreszcie się zgodziła...no i chyba się nie zawiodła bo zajęłam 1 miejsce z wyróżnieniem,w końcu siedziałam nad tym z miesiąc. Pierwszy raz od lat naprawdę byłam szczęśliwa."
     Abigail zamknęła dziennik,i  spojrzała na niebieską okładkę. Nagle usłyszała krzyk.
-Co ty tam robisz ile ja mam czekać na tą kolację?!-wrzasnął ojciec. Dziewczyna westchnęła i włożyła dziennik pod łóżko. Zeszła powolnym krokiem na dół. Otworzyła lodówkę. Wyjęła ser,szynkę i masło,na stole położyła jeden talerz i kosz pełen bułek. Zrobiła herbatę i postawiła na stole. Sama wzięła sobie tylko suchą bułkę i pobiegła na górę. Za nic nie chciała jeść razem z tatą. Usiadła na łóżku. Wyjęła dziennik,wyciągnęła ołówek i zaczęła uzupełniać zapiski z dzisiejszego dnia. Po dwóch godzinach, oczy zaczęły jej się klejić. Spojrzała jeszcze raz na słowa ,, Nigdy nie zapomnij, zawsze trzy kroki do przodu, a potem dwa do tyłu" Spojrzała na zegarek. Nie działał. Przestał dokładnie w dzień moich 10 urodzin. Wskazówka zatrzymała się na 3 godzinie i 56 minucie....Nim zauważyła zamknęła oczy i zasnęła.

Jej! Kolejny rozdział skończony! Tym razem trochę dłuższy.Jak wam się podoba?Piszcie! A ja teraz się żegnam i idę spać!
ŻEGNAM!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro