Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kim jesteś?

Obudziła się oparta plecami o swoje drzwi. Twarz miała całą zapłakaną, a w lekko otwartych dłoniach zauważyła kartkę. Mrugnęła kilka razy by trochę się obudzić i podniosła ręce. Znajdował się w nich rysunek naszkicowany na szybko żółtą kredką. Mimo to świetnie było widać, co się na nim znajdowało....Była to kobieta...Mimo że rysunek nie był perfekcyjny, dobrze było widać, że dana kobieta jest piękna...albo była piękna, bo chwilę później Abigail zauważa w górnej części jej głowy wbity nóż. Z każdą chwilą zauważała coraz więcej przerażających elementów rysunku. W pewnym momencie zobaczyła, że kobieta trzyma z tyłu jakąś książkę.
-Dziennik numer trzy-Powiedziała do siebie dziewczyna.
Po wymówieniu ostatniego słowa, pod jej nogami coś się przeturlało, przerywając ciszę. Brunetka położyła rysunek obok, a sama zauważyła żółtą kredkę przy jej lewym kolanie. Drżącą ręką sięgnęła po przedmiot. Unosząc go, z głębi pokoju rozbłyskło oślepiające, złotawe światło. Dziewczyna upuściła kredkę i szybko wstała, zasłaniając sobie oczy. Po chwili błysk zniknął, a jego miejsce zajął przerażający śmiech, a zaraz po nim słowa:
-Well, well, well. Abigail, wreszcie się spotykamy.
Dziewczyna uniosła ręce i ujrzała coś na kształt żółtego trójkąta z rękami i nogami. Cała postać posiadała jedno oko, znajdujące się idealnie po środku górnej części potwora. Niżej jego ciało w połowie było zbudowane z małych , ledwo widocznych cegiełek, na których widniała czarna muszka. Postać nie miała ust, ale za to nad jej głową latał czarny kapelusz.
-Ki-kim ty jesteś, sk-skąd znasz moje imię ?
-Och Abigail, nie pamiętasz mnie? Jestem zawiedziony - Powiedział,lekko kręcąc całym sobą, co chyba miało znaczyć kręcenie głową.
-O co ci chodzi?-spytała lekko się odsuwając.
Istota zaśmiała się, po czym zbliżyła się.
-Oj Skarbeńku, naprawdę nic nie wiesz...Och widocznie potrzeba ci więcej ,a zresztą co ja będę gadać, sama się przekonasz, a na razie pamiętaj -Nagle wokół stwora spowrotem pojawiła się żółta poświata, a sam Potwór był ledwo widoczny - że cięgle cię obserwuję!Obserwuję cię!!! -Podczas ostatniego zdania cały pokój rozbłyskł żółtym światłem.
Abigail obudziła się szybko oddychając, zapłakana pod drzwiami...Spojrzała na podłogę.
Rysunku nigdzie nie było...za to leżała czerwona kredka. Abigail podniosła czerwony przedmiot.W miejscu, w którym leżała, wyłonił się napis: ,,3:56". Znowu, wszędzie te liczby. Spojrzała na zegarek. Nadal nie działał. Szybko wstała i wyjęła chusteczki i zmyła czerwony napis. Po tej czynności, Abigail usiadła przy biurku i patrząc w ścianę myślała nad tym wszystkim, co się stało.
-Trójkąt, który zna moje imię...czy to był sen? Mam nadzieję, ale ta kredka...rysunek, napis...ja tego nie zrobiłam.Więc kto? Potwór? Może ja przez sen?-Abigail myślała i po dobrych 15 minutach zastanawiania się nad własnym życiem, postanowiła te myśli zapisywać. Wyjęła notatnik z szuflady i zaczęła notować.
Wybiła 12:00. W całym domu rozległ się głośny dzwon. Abigail zerwała się znad notatek.Wstała i poszła do toalety. Gdy spojrzała w lustro,zorientowała się , że ciągle ma na sobie wczorajsze brudne, zakrwawione i podarte ubranie. Dziewczyna więc umyła się ,ubrała oraz wymieniła bandaże. Zaraz po tym zeszła po cichu na dół, by przygotować obiad.
Na korytarzu było słycha, jak ojciec rozmawia przez telefon. Krzyczał i widocznie był z czegoś niezadowolony. Abigail szybko przemknęła obok i znalazła się w kuchni. Zrobiła obiad i biorąc sobie małą porcję, wróciła, tak samo cicho, do swojego pokoju.
Postanowiła przejść się tym razem trochę bardziej w głąb miasta.
Spakowała wszystko co potrzebne , po czym założyła na ramię podarty plecak i zeszła ma dół.
Na ulicy o tej porze było bardzo tłoczno.Wszyscy zgarbieni w pośpiechu szli w danym kierunku. Jedyna w tym tłumie, brązowa czupryna, co chwilę się zatrzymywała i zmieniała kierunek podróży. Abigail nie do końca odnajdowała się w takich miejscach, jednak wolała na razie nie zbliżać się do lasu. Dziewczyna szła wolnym krokiem oglądając uważnie każdą ulicę, każdy dom i każdego mieszkańca. W końcu dotarła przed drzwi galerii handlowej.Mimo tłoku, którego nie lubiła, postanowiła tam wejść, ponieważ wszystkie ulice już zwiedziła , a była jeszcze wczesna pora. Abigail weszła automatycznymi drzwiami do gigantycznego budynku. Kolorowe postacie wchodziły i wychodziły z ulubionych sklepów. Dziewczyna szukała czegoś ciekawego.Jednak większość rzeczy dotyczyło mody piękna i zdrowia. Nic ciekawego. Po krótkiej przechadce po galerii, dziewczyna usiadła na jednej z ławek pod ścianą. Ze swojego małego plecaka wyjęła notatnik i ołówek, po czym zaczęła pisać ogólne rzeczy o mieście...Nagle ktoś usiadł obok niej. Abigail czując, że ktoś się o nią niespodziewanie otarł, podskoczyła, przy czym upuściła swój notatnik. Był to mężczyzna, wysoki, młody z twarzy.Ubrany w garnitur,uśmiechnięty i wydający się towarzyski. Miał krótkie kruczo-czarne włosy,jasne zielone oczy i małe prostokątne okulary. Dziewczyna przez parę sekund siedziała w zakłopotaniu,jednak szybko sięgnęła po zeszyt. Nieszczęśkiwie zdarzyło się , że obcy był pierwszy i podniósł otwarty na ziemi notatnik. Dziewczyna przeklnęła pod nosem i z przejęciem patrzyła na mężczyznę , który. zaczął czytać na głos: ,, Miasto, jak mówiłam wydaje się dość okey, jednak ludzie zamieszkujący to miejsce są strasznie dziwni. Widziałam pewną dziewczynę, która..." -w tej chwili jego słowa zagłuszyła muzyka z pobliskiego stoiska z lodami. Po krótkim utworze, mężczyzna skończył, po czym śmiejąc się powiedział:
-Ładnie to tak opisywać kogoś, kogo się nie zna? -Dziewczyna jednak nic nie odpowiedziała, tylko z zaciśniętymi wargami patrzyła na swój notatnik, który chciała jak najszybciej odzyskać.
-Masz-powiedział chłopak, nieustannie się uśmiechając. Abigail szybko wzięła notatnik i wcisnęła go do plecaka, a natychmiast po tym wstała i jak najszybciej odeszła, żałując , że w ogóle wyszła z domu.
Minęła 18:30, za pół godziny zwykle w jej domu była kolacja. Abigail z przerażeniem zaczęła biec do domu, który,jak na złość,był na drugim końcu miasta.Ludzi na ulicach było coraz mniej. W kolejnych domach zapalały się światła i cichły krzyki dzieci.O 18:42 brunetka dobiegła przed drzwi i upewniając się, że jej ojciec jest w biurze, weszła do domu .Szybko zdjęła buty, bluzę i chowając plecak za fotelem , jak najszybciej zaczęła przygotowywać kolację.
Wybiła 19, gdy Abigail kończyła nakrywać do stołu. Na korytarzu usłyszała kroki ojca. Dziewczyna wzięła sobie kubek herbaty i suchą bułkę .Szybko wyjęła plecak zza fotela i drugimi drzwiami wyszła na korytarz akurat,gdy mężczyzna wchodził do jadalni. Abigail przeskakując co drugi schodek, zapomniawszy o herbacie szybko dotarła do pokoju, tracąc połowę napoju.Brunetka usiadła przy biurku i spoglądając za okno zjadła kolację. Zaczęło się ściemniać,gwiazdy pojawiały się na niebie, a półksiężyc oświetlał pokój. Było cicho. Abigail wpatrując się w okno, myślała o wszystkim, o tacie, o mieście, o nowym życiu, starym życiu...mamie...Gdy jej myśli skierowały się ku mamy, dziewczyna spuściła wzrok i dopiła zimną herbatę.
Po wieczornej toalecie, Abigail położyła się. Nie mogła zasnąć. Bała się, że zdarzenia z dzisiejszego ranka się powtórzą.Wzięła książkę z półki i zaczęła czytać o jakiś pół-wampirach. Po 20 stronach dziewczynę tak to znudziło, że wolała juz zasnąć.Odłożyła książkę na stolik przy łóżku i położyła się patrząc w sufit.

Witajcie po niestety dość długim, czasie, ale wreszcie jestem z kolejnym nudnym rozdziałem! Dziękuję za wszystkie komentarze, które mobilizowały mnie do działania. Jeżeli chodzi o rozdział to wiem, że jest nudny i w sumie to narazie nie ma dużo akcji, ale spokojnie, każdy rozdział jest ważny, z czasem się przekonanie.
No to ŻEGNAM

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro