Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bezwartościowy śmieć

     Weszli na poddasze,gdzie mieścił się pokój bliźniaków. Abigail  rozejrzała się. W pokoju znajdowały się dwa łóżka, między którymi stało biurko, a na nim mnóstwo książek. Cały pokój oświetlało światło zachodzącego słońca wydobywającego się z małego trójkątnego okna na końcu pokoju 
-Usiądź - Powiedział Dipper I wskazał na łóżko po lewej stronie. Dziewczyna podeszła do łóżka i usiadła.
-Przyniosę apteczkę - Powiedział brunet po chwili ciszy i wyszedł z pokoju.                                                  
-To ja przyprowadzę Nabokiego! Zobaczysz polubisz go!- Krzyknęła i w podskokach wyszła z pokoju. Abigail została sama. Słońce przedarło się do pomieszczenia i coś zabłysnęło na    podłodze obok nogi łóżka. Brunetka podniosła przedmiot który odbijał promienie słoneczne. Była to książka, a na okładce widniała złota dłoń, która posiadała 6 palców. Abigail Przejechała dłonią po okładce po czym powoli otworzyła księgę i zaczęła czytać pierwszą stronę:

,,Minęło już 3 lata odkąd badam to niesamowite i tajemnicze miasto jakim jest Gravity falls"

Najwidoczniej był to jakiś dziennik.Dziewczyna zaczęła kartkować książkę. W środku było mnóstwo rysunków i informacji o potwórach, stworach i innych istot  oraz anomalii, które znajdują się w Wodogrzmotach. Nie wiedząc dlaczego dziewczyna spojrzała na swój niedziałający zegarek, który jak zawsze pokazywał godzinę 3:56 .
W tym samym momencie zaczęło strasznie wiać, chociaż znajdowała się w  pokoju, a drzwi i okna były również zamknięte. Kartki dziennika, zaczęły się szybko przewracać. Abigail szybko położyła rękę na jednej z nich. W tej chwili wszystko ustało. Dziewczyna trochę zdziwiona i przestraszona spojrzała na stronę dziennika. Znajdował się tam rysunek dziwnej trójkątnej postaci z jednym okiem. Nad nią był duży napis ,,Bill Cipher". Od razu przypomniał jej się teczka z gabinetu jej ojca...czuła, że coraz mniej rozumie..o co chodzi? Miała nadzieję, że to tylko przypadkowa zbieżność imion. Coraz bardziej zagubiona czytała dalej
,, Pod żadnym pozorem nie wzy..."
Usłyszała kroki, szybko rzuciła książkę na swoje miejsce, a sama usiadła na łóżku patrząc w przeciwną stronę. Po chwili do pokoju weszła Mabel trzymając w rękach...świnie...
Abigail zapomniała o wszystkim,i wpatrywała się niedowierzając w zwierzę.
-To jest Naboki, prawda że słodki?-spytała Mabel z uśmiechem i położyła
Nabokiego na podłogę.
-Yyyyyyy....pewnie jest słodki - odparła cicho Abigail.
-Coś nie tak?-Spytała Mabel.
-Yyyyy! Nie, nie! Po prostu nie przywykłam do widoku świni biegającej po domu i to w sweterku- a widząc Mabel posmutniałą dodała -I to taką słodką - Po czym obie zaśmiały się cicho, a Abigail lekko poklepała świnkę po głowie. Chwilę później drzwi do pokoju ponownie się otworzyły. Dipper wszedł do pokoju z apteczką i podszedł do dziewczyny, po czym również usiadł na łóżku. Po chwili niezręcznej ciszy odparł
-Dobrze, trzeba cię opatrzyć...zaczniemy od rąk, ale musisz zdjąć koszulę.
Dziewczyna posłusznie zdjęła powoli podartą koszulę, zostając w równie rozwalonej białej bluzce.Odrazu po zdjęciu części ubrania na rękach dziewczyny ukazały się rozległe rany. Syknęła cicho gdy Dipper dotknął jej rękę chusteczką namoczoną wodą utlenioną Mabel podeszła do Abigail i pomogła bracie, robiąc to samo z drugą ręką.
Dziewczyna czuła się strasznie niezręcznie i niekomfortowo gdy siedziała bezczynnie na łóżku, podczas gdy oni ją opatrywali...
   Wreszcie skończyli, a ona została z toną bandażów na rękach, a na prawej miała jeszcze kilka naklejek z jednorożcami.
-Teraz brzuch - powiedziała Mabel
-To już mogę sama zrobić -powiedziała szybko Abigail
-Ale jesteś pew..
-Tak!-przerwała mu dziewczyna po czym wzięła  bandaże i wodę utlenioną po czym spytała jak zwykle cicho
-Jest tu gdzieś jakaś toaleta?
-Tak, koniec korytarza po prawej - Odpowiedziała Mabel bawiąc się na łóżku brata ze swoją świnią.
Abigail wyszła, po czym skierowała się w stronę toalety. Idąc korytarzem zastanawiała się nad dziwnym dziennikiem, który znalazła pod łóżkiem Dippera. W końcu doszła do końca korytarza i weszła do toalety. Położyła potrzebne rzeczy na umywalce, a sama podwineła               pokrwawioną bluzkę i spojrzała na kawałek koszuli, którego użyła by obwiązać ranę. Cały ,, bandaż" był kompletnie sztywny od wyschniętej   krwi.Powoli odwiązała koszulę i spojrzała na ranę. Wyglądało to obrzydliwie. Cały brzuch był od zaschniętej krwi. Z rany nieustannie ciekła ciemna strużka. Drżącymi rękami dotknęła rany i od razu jęknęła. Strasznie bolało. Dobra, czas zacząć. Odkręciła kran i obmyła wokół rany pozbywając się zaschniętej krwi. Po chwili musiała zająć się najgorszą częścią.Wzięła chusteczkę i ręką od krwi zamoczyła ją  w odrobinie wody   utlenionej. Po czym dotknęła rany na brzuchu. Bolało strasznie, ale dziewczyna jakoś wytrzymała i już zaczęła obowiązywać ranę bandażem. Po nałożeniu kilku dobrych warstw odwinęła swoją już i tak podartą do połowy bluzkę i wyszła z toalety.
  Rodzeństwo siedziało na swoich łóżkach i rozmawiali o tym co się dzisiaj stało.Od razu przestali gdy zobaczyli Abigail wchodzącą do pokoju. Dziewczyna stanęła w progu.
-Ja....chyba już pójdę - Powiedziała I założyła swój plecak na ramię.
-No co ty! Nie póścimy cię o tej porze! -Powiedział Dipper
-Nie...proszę i tak już za dużo tu przesiedziałam
-No co ty możesz zostać, naprawdę! -Powiedziała Mabel.
-Nie...wolę nie, mój tata i tak będzie już dość zdenerwowany.
-Może cię odprowadzić? -spytał Dipper
-Nie dam sobie radę - uśmiechnęła się lekko - I dziękuję bardzo...za wszystko - Powiedziała I wyszła
-Do zobaczenia! - krzykneły za nią Bliźniaki.
   Abigail wyszła z Chaty Tajemnic. Było już grubo po zmroku, więc dziewczyna wyjęła z plecaka latarkę i spojrzała w ciemny las. Po plecach przeszły jej ciarki. Chętnie by się cofnęła do bezpiecznego domu bliźniaków, ale nie będzie pokazywała, że jest taka tchórzliwa. Poprawiła plecak na ramieniu i ruszyła do przodu wchodząc w ciemny las pełen tajemnic.
    Dziewczyna stanęła przed swoim domem. Światło w biurze było zgaszone.Tak!Jej ojciec
prawdopodobnie śpi. Powoli otworzyła drzwi. Nie zdążyła nawet do końca ich otworzyć gdy ktoś walnął ją prosto w twarz z otwartej dłoni
-Co ty sobie myślisz gówniaro?!?!?!-Krzyknął. Abigail nigdy nie widziała go takiego wściekłego. Serce zaczęło jej bić coraz szybciej ze strachu.-Czekałem na obiad 2 godziny!!!! Kolacja to samo!!!! Gdzieś ty była?! Znowu się gdzieś szwędałaś??!!!Jaki z ciebie pożytek, bezwartościowy śmieciu!!!!-Ojciec mówiąc te słowa uderzył z całej siły dziewczynę z liścia , która pod wpływem uderzenia upadła z impetem na podłogę trzymając się za policzek. Z jej oczu poleciały łzy i spojrzała na rozmazanego odchodzącego ojca
-Jesteś taka sama jak matka, głupia i naiwna - Powiedział po czym wszedł do swojego pokoju.
   Dziewczyna jeszcze przez długi czas leżała na ziemi z łzami w oczach patrząc w pusty korytarz. Jej policzek strasznie piekł.Powoli podniosła się i pobiegła do swojego pokoju, zamykając drzwi, po czym usiadła opierając się o nie. Podkuliła kolana i chowając twarz w rękach zaczęła płakać.

Wiem dzisiejszy rozdział jest taki sobie, ale nie mogłam wymyślić nic lepszego...w sumie miałam go dodać już tydzień temu, ale jakoś nie mogłam się zdecydować...

Tak czy siak dosłownie chwilę przed dodaniem tego rozdziału wybiło mi 1000 wyświetleń!!!! Wow! Dziękuję za każdą gwiazdkę czy komentarz, które tylko motywują mnie do dalszego działania, bo widzę, że komuś to się podoba.No to ja już kończę, bo się tu zanudzicie.No to
ŻEGNAM
PS.Piosenki na górze warto posłuchać

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro