8
Pov Alexia
- No nareszcie jesteś - jak przekroczyłam próg mojego pokoju to od razu usłyszałam wyrzuty od mojego brata. Pościel na łóżku była zwinęta, więc to oznaczało, że spał u mnie. Oczywiście nie pytając mnie o zgodę.
- I tak wyszłam od niego jak najszybciej się tylko dało. A poza tym to mam ochotę cię zdzielić za to, że doniosłeś o wszystkim ojcu - usiadłam w fotelu. Emocje tak we mnie buzowały, że prawie wcale nie odczuwałam zmęczenia.
- Ja naprawdę nic nikomu nie mówiłem, nie ruszyłem się stąd nawet na krok. Musiał się w inny sposób dowiedzieć - tylko pozostaje pytanie jaki. To Louis musiał powiedzieć im o wszystkim, a więc ta jego dobroć względem mnie była wymuszona.
- Mogłam się spodziewać, że tak będzie. Zrobił to celowo, chciałbym uwierzyła, że mu się spodobałam.
- Przesadzasz. Możliwe, że dowiedział się w inny sposób, w tym domu jest dużo ludzi, ktoś cię mógł zobaczyć - przyznaję iż po drodze spotkałam Anę, ale wątpię by to ona o wszystkim doniosła, lecz mogę się jednak mylić.
- Może i prawda, ale i tak sądzę, że nie zrobił tego z własnej woli - podniósł się z mojego łóżka, a następnie ustał za moimi plecami i położył dłonie na moich ramionach.
- Nienawidzisz go za to, że zabił Daniela czy oszczędził Adama? - to pytanie sprawiło, że moje serce znowu zostało napełnione goryczą.
***
- Kiedy chciałeś mnie poinformować o tym, że już za trzy tygodnie? - Spytałam ojca jak byliśmy w jego gabinecie. Coraz bardziej zaczynało mnie irytować to, że wcześniej nie raczył mi mówić o swoich planach. Przecież to ja odgrywałam w nich największą rolę.
- To akurat powinno cię cieszyć, mniej czasu z nim spędzisz - przysiadłam na krześle na przeciwko niego. - A jak tam wasza wspólna noc, osiągnęłaś swój cel?
- Tak, ale to głównie z jego inicjatywy. Dziwnie się zachowuje względem mnie, tak jakby miał taki sam plan.
- To niemożliwe - odrzekł pewnie. - Dokładnie naświetliłem jego przeszłość, jest on nieudacznikiem. Robert sądzi, że jedyną jego nadzieją jest to iż to ty dobrze nim pokierujesz. Nie musisz się obawiać - w ogóle nie uspokoiły mnie zapewnienia mojego ojca.
Podniosłam się do pozycji stojącej.
- Ten, którego nazywasz nieudacznikiem kilka lat temu wdarł się do naszego domu i zabił mojego brata.
Jak wychodziłam z gabinetu mojego ojca to na moje nieszczęście natknęłam się na Louisa.
- Wszędzie cię szukałem - zakomunikował na mój widok. - Powinniśmy już jechać do salonu z sukniami ślubnymi - jeszcze tego mi dziś brakowało.
- Musimy dziś?
- Tak, do ślubu zostało jedynie dwadzieścia jeden dni. A przecież twoja suknia ma być szyta na miarę - chwycił mnie za rękę i poprowadził do drzwi.
A tam czekał przed samochodem Adrian.
Czy tylko ja mam problem z dodaniem rozdziału z laptopa?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro