Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

Pov Alexia

Po odbytym stosunku Louis prawie, że momentalnie zasnął. Podejrzewałam, że było to spowodowane podróżą. Nie przeszkadzało mi to w ogóle, a nawet dawało możliwość szybkiego załatwienia sprawy. Mogłam go zabić i to w jeden z najprostszych metod. Była ona dość ryzykowna, lecz jakby udało mi się przekupić lekarza by zeznał, że zgon nastąpił z przyczyn naturalnych to miałabym szybko problem z głowy.

Chwyciłam leżącą obok poduszkę i przycisnęłam mu do twarzy. Miałam nadzieję, że umrze w trakcie snu i nie będzie cierpiał. Zdążyłam już trochę polubić. Lecz po kilku, a może kilkunastu sekundach on się poruszył. A ja sama nie mam pojęcia czemu odrzuciłam poduszkę za siebie.

- Co się stało? - wydyszał. Wyglądał na mocno zdezorientowanego.

- Zgłodniałam, a nie lubię sama jeść. Próbowałam cię jakoś obudzić, ale ty nie reagowałeś, musiałam przejść do radykalnych kroków - z całych sił starałam się zachować kamienną twarz, zrobiłam także jedną z tych swoich niewinny min. A kłamstwo, które mu powiedziałam może i nie było zbyt przekonujące, lecz nic innego nie byłam w stanie wymyśleć.

- Rozumiem, czasem jak zasnę to nawet wystrzał z armaty mnie nie obudzi - on albo był na tyle głupi by mi we wszystko wierzyć, albo po prostu także miał jakiś plan. I to pewnie nie wróżący dla mnie nic dobrego.

- Czyli nie gniewasz się na mnie? - Spytałam dla pewności. On jedynie się uśmiechnął i złożył krótki pocałunek na moim czole. Nie spodziewałam się czegoś takiego. ­Chyba wolałabym żeby trochę na mnie nakrzyczał.

- Oczywiście, że nie. Przecież nie zrobiłaś tego specjalnie.

***

Najwidoczniej nie przemyślałam dobrze przyjazdu to tego przeklętego miejsca. Ilekroć tam byłam to spotykały mnie same nieszczęścia, więc chyba dlatego podświadomie wybrałam ten dom na miejsce śmierci Louisa. On i tak już był przepełniony bólem i cierpieniem.

Wspomnienie

- Jeszcze trochę, dziecko zaraz wyjdzie - pocieszała mnie położna i zachęcała do parcia. Ja jednak robiłam to już od kilku godzin, a to przeklęte dziecko nadal we mnie tkwiło. Nienawidziłam go tak samo jak jego ojca.

- Już nie dam rady - powoli opadałam z sił. A tu co chwila nachodziła mnie coraz to większa dawka bólu.

- Musisz! - byłam zmuszona do rodzenia w domu. Nikt nie mógł przecież się dowiedzieć, że piętnastoletnia Alexia Pirce była w ciąży. Trzeba było zachować te cholerne pozory.

Gdy naszła mnie kolejna fala bólu głośno krzyknęłam i parłam jak najmocniej się tylko dało. Po kilku sekundach zobaczyłam jak wyciąga ze mnie ubrudzone krwią dziecko.

- Czemu nie płacze? - Spytałam. Zmartwiło mnie to trochę.

- Jest martwy i to od kilku godzin. To był chłopiec - jak to usłyszałam to odwróciłam się plecami. Nie chciałam na to patrzeć.

Koniec wspomnienia

Nie mam pojęcia co wtedy czułam, chyba rozczarowanie, a może nawet rozpacz. Nie pragnęłam tego dziecka, ale chciałam by żyło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro