Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13

Siedziałam w fotelu zastanawiając się co ja robię, dla wymysłu mojego ojca wyszłam za mąż za mężczyznę, który zamordował mojego brata, a teraz czekam by zajść w ciążę by następnie pozbawić życia go i nasze nienarodzone dziecko. To jest okrutne otwarcie to przyznaje, nie mam pojęcia jak później będę z tym żyła, na pewno będzie trudno.

Nagle drzwi do mojego pokoju gwałtownie się otworzyły, a przez nie wszedł Louis, miał inny wyraz twarzy niż dotychczas. 

- Teraz zaczniesz być traktowana jak od początku powinnaś - szybkiem krokiem do mnie podszedł. Boleśnie chwycił mnie za ramię i pociągnął tak, że byłam zmuszona wstać. 

- Co ty robisz? - Spytałam wyraźnie zaskoczona jego zachowaniem. 

- Ty naprawdę byłaś na tyle głupia by uwierzyć, że cieszy mnie ten cholerny ślub i będę cię traktował jak księżniczkę - jego ręką z wielkim impentem zderzyła się z moim policzkiem. Gdyby nie to, że moje ramię nadal znajdowało się w jego stalowym uścisku to najpewniej bym się przewróciła. 

- Nie masz prawa! Jesteśmy sobie równi! - Wyraźnie podniosłam głos. Byłam Alexia Pirce i mnie się tak nie traktuje. 

- Skoro tak to przeszkudź mi skarbie - zakomunikował z bardzo wyczuwalną ironią. Moje najgorsze przeczucia zaczęły się właśnie spełniać. Lecz nie mogłam sobie pozwolić na łzy, nie zamiarzałam dawać mu takiej satysfakcji. 

Kopnęłam go w krocze i to na szczęście celnie, gwałtownie mnie puścił i złapał się za bolące miejsce. Wykorzystałam okazję i wybiegłam z pokoju, ale daleko się nie oddaliłam, bo nim się spojrzałam to on już trzymał moje ramię. 

- Jesteś bardzo głupia Alexio - warknął i pociągnął mnie do mojej sypialni. Następnie popchnął mnie tak, że upadłam na na łóżko, chwilę później poczułam jak dobiera się do mojego rozporka i jednym sprawym ruchem pozbywa się moich spodenek wraz z majtakami. 

- Nie masz prawa! - wykrzyknęłam ciągle wierzgając nogami. Za wszelką cenę nie mogłam pozwolić by mnie zgwałcił. Mogłam z nim spać z przymusu, ale nie zamierzała dać mu się gwałcić. 

- Ależ mam śliczna, twój kochany tatuś sam mi cię oddał - moje wiercenie musiało go zirytować, bo chwycił moją głowę i uderzył nią w ścianę tak, że aż mi się w niej zakreciło. Nie straciłam jednak przytomność, byłam na to za silna. 

- Nienawidzę cię - zakomunikowałam mu z jadem w głosie. Nareszcie mogłam ujawnić swoje prawdziwe uczucia wzgledem niego. A pozytywne to one nie były. 

- Ja ciebie także i nawet nie masz pojęcia jak nie mogę się doczekać byś zaszła w ciążę i urodziła mi dziecko, wtedy będę mógł się ciebie pozbyć. Zabije cię w najgorszy możliwy sposób - ostanie zdanie szepnął mi do ucha tak, że aż zadrżałam. 

Nie było już dla mnie ratunku. 

NASTĘPNY WE WTOREK. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro