Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VIII.

- Chcę, żebyś dzisiaj, teraz był najbardziej samolubny, jak tylko potrafisz.

Sens słów detektywa przez dłuższą chwilę nawet nie był w stanie dotrzeć do mężczyzny. Patrząc na niego, po prostu starał się wydukać jakieś pytanie, które jednak nawet nie wiedział, jak miałoby brzmieć. Zamiar jednak był na tyle oczywisty, że Ranpo nie musiał czekać, aż pisarz w końcu wyrzuci z siebie coś sensownego.

- Po prostu skup się na sobie, dobrze? Tylko na tym, co lubisz albo co jest dla ciebie przyjemne, nie martw się o to, co pomyślę, naprawdę nie masz się czego wstydzić, nie będę cię oceniać - mówił bardzo spokojnie i w zaskakująco kojący jak na niego sposób.

Po tych słowach nachylił się bardzo powoli, przyglądając mu się, w sposób jakby uważnie badał reakcję wystraszonego zwierzęcia i ucałował go delikatnie w usta. Ten jeden pocałunek był niesamowicie czuły i słodki. Edgar aż czuł jak, jego ciało rozluźnia się i wypełnia rozkoszną wręcz słodyczą, a z głowy ulatują wszystkie niepotrzebnie stresujące myśli.

Edogawa tymczasem całował go zadowolony. Nie przyśpieszał ani nie pogłębiał pocałunku, który był przyjemnie słodki i niewinny, pomimo że właśnie siedział na ukochanym całkowicie nago. Tak jak teraz było mu naprawdę dobrze, zastanawiał się, o ile dalej mogliby się posunąć. Nie chciał naciskać, ale mógł spróbować zachęcić ukochanego. Zwłaszcza że ten zdawał się nie mieć nic przeciwko. Oczywiście wiedział, że Allana będzie to prawdopodobnie dużo kosztować, ale zawsze była szansa, że przy odpowiednim podejściu pisarz również się skusi. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak kształtowała się ich relacja.

Tymczasem w głowie Poe bezustannie kotłowały się słowa Ranpo. Zupełnie jak zapętlone nagranie, które odsłuchiwał z takim skupieniem, jakby spodziewał się, za którymś razem usłyszeć coś innego, lub doszukać się ukrytego przekazu. Nawet jeśli miał pełną świadomość, że nie było to możliwe.

Pozostawał na tym tak skupiony, że nawet nie docierało do niego, co ukochany właśnie robił z jego ciałem. Ono zdawało się samodzielnie odpowiadać na wszystkie pieszczoty.

Usta jakby w pełni odruchowo odwzajemniały powolny i początkowo bardzo delikatny pocałunek. Edogawa nie doczekał się alarmującej reakcji, nawet kiedy zaczął stopniowo, ale dość intensywnie pogłębiać pocałunek. W momencie, kiedy delikatnie wsunął język do ust ukochanego, ten dalej był zbyt otumaniony, by móc jakoś bardziej się skupić na tym, co właśnie robili.

Kiedy Ranpo odsunął się delikatnie, przerywając tym samym pocałunek, widział jak wargi, pozostają delikatnie rozchylone.

- Już lepiej? - zapytał raczej cicho i bardzo czule. Jednocześnie zaczął głaskać zarumieniony policzek drugiego mężczyzny, samymi opuszkami palców.

Dopiero słysząc te słowa, pisarz się ocknął. Wówczas jego policzki zapłonęły jeszcze bardziej. Jedynie kiwnął szybko głową i odwrócił wzrok, przeklinając w myślach swoją cholerną nieśmiałość i fakt, że czasem aż do tego stopnia nie wiedział, co ze sobą zrobić.

- Masz jakieś plany na jutro? - Edogawa zadał to pytanie tak właściwie tylko po to, aby przerwać ciszę, która pewnie była niezręczna dla Poe.

- Tylko parę spraw do załatwienia, ale nic ciekawego. Czemu pytasz? - mówiąc, przymknął oczy i starał się wyrównać oddech. Ciało mu lekko drżało, a w klatce piersiowej czuł dziwne napięcie, jakby utrudniające oddychanie. Ciężko mu było jednak stwierdzić, czym było ono spowodowane. W końcu niczego się nie bał... chyba...

- Po prostu chętnie bym do ciebie wpadł po pracy - wzruszył ramionami.

Jego dłonie powędrowały na klatkę piersiową pisarza. Jednocześnie znowu usiadł okrakiem na biodrach mężczyzny.

- Jasne, zapraszam - wciągnął powietrze z cichym sykiem i powoli przeniósł wzrok na Ranpo.

Ten przyglądał mu się z delikatnym i czułym uśmiechem, a opuszki jego palców błądziły po klatce piersiowej. Wyraz jego twarzy wskazywał na to, że nie mógł się wręcz nacieszyć zarówno widokiem, jak i dotykiem ciała drugiego mężczyzny.

- Co planujesz? - wyrwało się nagle Edgarowi.

- W sumie to jeszcze nie wiem, pewnie oboje będziemy zmęczeni, to może zamówimy coś do jedzenia, obejrzymy film... - zaczął, nieco zamyślony. Kiedy mówił, jego wzrok błądził po nagim torsie.

- Ale nie jutro, tylko teraz - przerwał mu. W tonie jego głosu dało usłyszeć się nutki stresu lub czegoś do niego podobnego.

- A... - detektyw przeniósł wzrok na jego twarz, nieco zaskoczony. - Sam nie wiem, po prostu jesteśmy już trochę razem... kochamy się... naprawdę lubię twoją bliskość...

Słuchając, Poe stopniowo rumienił się coraz bardziej. Powoli docierało do niego, w jakim kierunku to wszystko zmierzało. Chociaż... czy naprawdę mu to przeszkadzało? W jego głowie ponownie zapętliła się prośba, która padła chwilę wcześniej.

- Coś nie tak? - ponownie odezwał się Ranpo. Smukłe palce sunęły powoli po mostku... później obojczykach... smukłej szyi... szczęce...

Aż do policzka, na którym spoczęła cała dłoń mężczyzny. Poe jakby odruchowo zaczął tulić do niej twarz. Chyba naprawdę coraz bardziej przyzwyczajał się do dotyku ukochanego... albo wręcz się od niego uzależniał.

- Nie, wszystko w porządku - westchnął cicho i poczuł jak Ranpo ponownie się pochyla i składa na jego ustach delikatny i przepełniony tak słodką miłością pocałunek.

Może naprawdę powinien przynajmniej w jakimś stopniu spełnić prośbę partnera?

Odwzajemniając pocałunek, rozluźnił mięśnie i położył dłonie na talii niższego mężczyzny. Chwilę po tym jego drobne dłonie zaczęły czule głaskać rozgrzane boki i plecy. Z czasem zaczął wędrować z pieszczotami coraz niżej...

. . .

Dotyk bywał nieco niezdarny, często nieśmiały. Jednak obaj zdawali się w nim coraz bardziej zatracać. W końcu pieszczoty nie były dla nich czymś nowym, zresztą podobnie jak nagość. Szybko udało im się całkowicie rozluźnić i po prostu cieszyć sobą. Zwłaszcza że przyjemność zdawała się im w tamtej chwili upijać bardziej i szybciej niż wino.

- Chodź do łóżka - zamruczał nagle Ranpo, w uroczo rozchylone usta drugiego mężczyzny. Jego głos stał się już dość mocno chrypły z... raczej wiadomej przyczyny.

- Hm? - to, co powiedział detektyw, nie dotarło do pisarza nawet w najmniejszym stopniu. Cała jego świadomość skupiała się w dolnych partiach ciała i w dłoniach wędrujących na zmianę w okolicach ud i brzucha niższego mężczyzny.

- Łóżka.

- Co z nim?

- No chodź do łóżka.

- Jakiego? - to jedno go niemal załamało.

- Poe do kurwy...

- Hm?

Edogawa już nawet nie miał żadnych większych wątpliwości, że prawdopodobnie już cała krew zdążyła odpłynąć z mózgu jego ukochanego. Jedynie westchnął cicho i wstał ostrożnie, aby się nie przewrócić. Było to o tyle trudne, że lekko szumiało mu w głowie, a nogi drżały nieco intensywniej, niż się tego spodziewał.

Po wyjściu z wanny złapał partnera za rękę i pociągnął go lekko, aby ten również wstał.

- No wyłaź szybciej - jęknął jak zniecierpliwione dziecko. Nie ciągał go jednak w obawie, że zamiast pośpieszenia pisarza, przewróci go. A to zdecydowanie zepsułoby nastrój, który zdawał się popychać ich w naprawdę ciekawym kierunku.

Po wyjściu z wanny Poe aż zadrżał, czując dość gwałtowną zmianę temperatury. Jednak zdecydowanie wyszło mu to na dobre, bo nagły chłód nieco go otrzeźwił.

Spowodowało to niemal natychmiastowy powrót, bolesnego wręcz zażenowania. Tym razem jednak nie był to ten paraliżujący wstyd, który zdawał mu się towarzyszyć przez znaczącą część życia.

Detektyw w tym czasie wziął ręcznik i zaczął starannie wycierać ciało ukochanego.

- Mogę sam... - Edgar wykrztusił to z pewnym trudem.

- Wiem, ale wolę tak - zaśmiał się cicho. Ścierając wodę, obserwował smukłe ciało z lekkim uśmiechem. Zwłaszcza że dalej dość wyraźnie zdradzało podniecenie drugiego mężczyzny. - Jak skończę, możesz się odwdzięczyć tym samym - po tych słowach cmoknął go krótko w klatkę piersiową, przez co Allan aż drgnął lekko. - Podoba ci się taki pomysł? - jego słowa zdawały się brzmieć wręcz okrutnie, pomimo że zostały wypowiedziane łagodnym tonem, któremu towarzyszyły czuły uśmiech i wręcz radosny błysk w oczach.

Przed odpowiedzią Poe musiał wziąć głęboki wdech i policzyć w głowie do pięciu.

- Tak - mówiąc to, nawet zmusił się do delikatnego uśmiechu.

Obawiał się, że ten wyszedł mu nieco krzywy, ale nawet jeśli to detektywowi zdawało się to w ogóle nie przeszkadzać. Zwłaszcza że aż cichutko pisnął ze szczęścia i wrócił do przerwanej czynności z jeszcze szerszym uśmiechem.

Między innymi to sprawiło, że w żadnym momencie Edgar nie był w stanie żałować swojej decyzji. Zarówno kiedy był wycierany, jak i kiedy sam zaczął nieśmiało i jakby ostrożnie osuszać ciało ukochanego drugim ręcznikiem.

Jednocześnie nie był w stanie powiedzieć, która część była dla niego bardziej zawstydzająca. Cholera, całe jego ciało zdawało się wręcz płonąć zarówno kiedy stał w bezruchu, czując wzrok i dotyk ukochanego, na niemal każdym fragmencie swego ciała, jak i wtedy kiedy musiał zająć jego miejsce.

Był w stanie niemal fizycznie czuć, jak Ranpo obserwuje każdy jego ruch. Miał jednak świadomość tego, jak bardzo jego partnera cieszyło to, co właśnie robili. Dość mocno go to pocieszało.

Nie miał za to pojęcia o tym, że niedługo to, co będą robili, miało się dla niego stać jeszcze bardziej onieśmielające.

. . .

Kiedy tylko padli na łóżko sypialni, która była niemal całkowicie zatopiona w ciemnościach, dotarło do niego, co miało się niebawem między nimi wydarzyć.

Jednak o dziwo nie był w stanie nawet pomyśleć o tym, aby to wszystko przerwać.

Pościel pod jego ciałem zdawała się być zaskakująco wręcz zimna. Ten szczegół jedynie uzmysłowił mu to, jak rozgrzana musiała być jego skóra.

Kiedy drugi mężczyzna zawisnął nad nim z łobuzerskim wręcz uśmiechem, Edgar aż gwałtownie nabrał powietrza. Bardzo dokładnie widział, w jakim stanie były oczy detektywa, w których już od dawna był tak niesamowicie zakochany. Obecnie były tak nienaturalnie rozżarzone, że w półmroku zdawały się niemal świecić zielonym blaskiem.

- Ranpo...? - głos pisarza stał się rozkosznie wręcz chrypły.

- Przysięgam, że nie masz się czego obawiać kochanie - brzmiał tak czule i kojąco.

Po tych słowach wpił się w delikatnie rozchylone usta mężczyzny, z namiętnością, która zdawała się nie pasować do jego poprzedniego tonu. Poe jednak to wcale nie przeszkadzało.

Mimowolnie zacisnął palce na pościeli i przymknął oczy, odwzajemniając pocałunek, który stopniowo stawał się coraz bardziej intensywny. Tymczasem zwinne dłonie detektywa zaczęły błądzić po nagim ciele Edgara. Po prostu nie mógł się nacieszyć dotykiem rozpalonej, dość delikatnej skóry. Zwłaszcza że pocałunki zdawały się w tamtej chwili działać na nich jak jakiś narkotyk.

Nawet nie dostrzegli, kiedy z ust obu zaczęły się wydawać odgłosy, dość jasno zdradzające co właśnie działo się w ich głowach... i innych częściach nagich ciał...

Tak samo, jak nawet nie zarejestrowali, kiedy dłonie ich obu już dość zachłannie oddawały się pieszczotom. Jednak kiedy to do nich dotarło i tak było im trudno zachować, choć pozory wstydu.

- Powiedz, że tego chcesz - niemal wyjęczał Ranpo, centralnie w usta ukochanego.

- Hmm? - Allan otworzył piękne i obecnie zamglone oczy. Zupełnie jakby nie docierał do niego pełen sens prośby drugiego mężczyzny.

- Błagam kochanie, powiedz to... - ton głosu stawał się aż dziwnie bliski skomleniu - Chcę mieć pewność, że cię nie skrzywdzę - mówiąc to, wplótł palce w jego przydługie włosy.

- Chcę... i to nawet bardzo... tak strasznie cię teraz potrzebuję - nie miał pojęcia, jakim cudem przeszło mu to przez gardło, ale tak się stało.

Na szczęście dla niego nawet nie miał czasu myśleć o tym, co właśnie powiedział. Kiedy tylko te przeklęte słowa opuściły jego usta, po raz kolejny wpił się w nie detektyw. Zrobił to nawet z dużo większą zachłannością niż wcześniej.

Natomiast jego dłonie wróciły na boki pisarza, którego mięśnie się przez to lekko napięły. Później blade dłonie powędrowały na podbrzusze. Jego powolne pieszczoty wywoływały u Allana jeszcze lekkie, ale rozkoszne drżenie.

Drżenie, które stało się jeszcze bardziej intensywne, kiedy dłonie powędrowały na blade uda. Początkowo Edogawa je chwilę ugniatał, a następnie rozsunął, starając się przy tym nie robić nic zbyt gwałtownie.

Jednak kiedy drobne palce powędrowały w górę uda, coraz bliżej tych najczulszych miejsc, usłyszeli, jak drzwi się powoli uchylają. Jeszcze to nie byłoby trudne do zignorowania. Gorzej z tym, co nastąpiło chwilę później.

Niezbyt głośne, ale szybkie tuptanie małych stópek wyposażonych w pazurki. Słysząc je, Poe lekko zamarł, a Ranpo aż jęknął, w sposób idealnie wręcz pasujący do jakiegoś męczennika.

- Karl, wyjdź! - rzucił przez ramię, jakby zapomniał, że zwierzę raczej nie będzie w stanie go zrozumieć.

Pomimo nadziei detektywa szop nie zareagował na polecenie. Karl jakby zadowolony z siebie podreptał w stronę w łóżka, na które - ku niemal załamaniu obu mężczyzn - wskoczył. Po tym zaczął podstawiać im pyszczek, w którym trzymał jakąś zabawkę.

- Mały, atencyjny szatan... - westchnął Edogawa, ale i tak pogłaskał słodką, puchatą główkę.

- Nie mów tak - mruknął Poe i ku niezadowoleniu detektywa wykręcił się spod niego. - Zaraz wracam.

Następnie wziął na ręce szopa i wyszedł z sypialni, lekko go tuląc.

Ranpo aż cicho jęknął i przewrócił się na plecy, przymykając przy tym oczy. Naprawdę nie czekał na powrót Poe długo, ale już ta krótka chwila zdawała mu się trwać całą wieczność.

Kiedy w końcu usłyszał zbliżające się kroki pisarza, podniósł się na łokciach i wbił w niego wzrok z szerokim uśmiechem.

- Ale nie patrz tak na mnie... - kiedy to mówił, nawet nie miał świadomości, że jego dłonie zaczęły niekontrolowanie błądzić w okolicach różnych części ciała, jakby nawet nie mógł się zdecydować, co powinien zasłaniać.

Taki widok zdawał się jeszcze bardziej rozczulać detektywa.

- No co ja ci poradzę, że mój ukochany jest tak niesamowicie piękny? - niemal zamruczał.

Te słowa wywołały u Edgara aż żałosny jęk, po którym usiadł na podłodze i skrył głowę między kolanami.

- Skarbie, no chodź tu - Edogawa poklepał miejsce na materacu, obok siebie. Jednak w odpowiedzi doczekał się jedynie trudnego do zinterpretowania pomruku. - No chodź, bo będę cię tu musiał przenieść - co prawda żartował, ale wizja bycia niesionym od razu podziałała. Allan dość szybko znalazł się z powrotem na łóżku, obok partnera.

Ranpo niemal od razu pchnął go delikatnie na plecy i zawisnął nad nim.

- To na czym stanęliśmy, kochanie? - zapytał z rozbrajającym wręcz uśmiechem.

- Wydaje mi się, że jednak pamiętasz - mówiąc, z całej siły starał się nad sobą zapanować. Naprawdę zależało mu na tym, aby rozluźnić, w końcu chciał się w pełni cieszyć tym, co właśnie robili.

- Racja - dłonie Edogawy niemal natychmiast wróciły na jego ciało. - Więc zostało nam tylko mieć nadzieję, że już nikt nam nie będzie przeszkadzać.

- Również na to liczę... - aż przełknął ślinę i dość powoli podniósł rękę do twarzy ukochanego. Po tym zaczął początkowo bardzo delikatnie i jakby ostrożnie głaskać słodki jego zdaniem policzek.

Na szczęście reakcja drugiego mężczyzny dość mocno zachęciła go do kontynuowania. Detektyw aż pisnął i zaczął słodko tulić policzek do drobnej dłoni. Pisarz nawet nie miał pewności, czy byłby w stanie ubrać w słowa to jak bardzo rozczulił go taki widok.

Z delikatnym uśmiechem wziął twarz Edogawy w dłonie i zaczął już w najlepsze puciać jego policzki. Już po chwili zaczął się nawet zastanawiać, czemu nie robił tego nigdy wcześniej.

Ranpo w tym czasie mruczał cichutko, z rozkosznym wręcz uśmiechem i przyglądał się ukochanemu. Widok, który właśnie miał pod sobą miał się później stać jednym z jego przyjemniejszych wspomnień. Zresztą prawdopodobnie jak cały ten wieczór.

Leżący pod nim mężczyzna zdawał mu się wyglądać w tamtej chwili jak anioł... no może nie zgodnie z biblijnymi opisami... Długa grzywka całkowicie opadła w tył i na boki, odsłaniając tym samym całą, zalaną rumieńcami twarz. Zdobił ją szeroki jak na Edgara uśmiech, którego widok wręcz topił serduszko drugiego mężczyzny. Podobnie z resztą jak widok oczu Poe - były one tak cudownie roziskrzone i przepełnione tą słodką miłością, od której obaj byli już od dawna uzależnieni.

Edogawa nie był w stanie przez cały czas wisieć w bezruchu nad ukochanym i go podziwiać. Nawet jeśli była to niesamowicie wręcz kusząca wizja. Po raczej niedługim czasie jego dłonie zaczęły błądzić po nagim ciele. Początkowo robiły to raczej powoli i jeszcze omijając najczulsze miejsca, na wypadek, gdyby pisarz potrzebował się na nowo przyzwyczaić do tego rodzaju dotyku.

Kiedy dłonie ponownie spoczęły na nieco kościstych biodrach, a później wewnętrznej stronie ud, w głowie Poe zaczęły się pojawiać raczej mało przyjemne myśli. Były to głównie obawy, które nawet pomimo stresu miał świadomość, że były raczej bezzasadne.

Po reakcjach detektywa naprawdę łatwo dało się ocenić, że pisarz nie miał żadnych powodów, aby wstydzić się swojego ciała, ani reakcji. Niestety ten niemożliwy do przeoczenia zachwyt w oczach Edogawy bardziej go peszył, niż mu schlebiał.

Jednak te najczarniejsze myśli wciąż toczyły jego umysł niczym choroba. Różnego rodzaju obawy i wstyd były czymś, co towarzyszyło mężczyźnie przez znaczącą część życia, więc naprawdę trudno było liczyć na to, że uda mu się nad nimi zapanować w tak intymnej chwili.

Pomimo tego naprawdę starał się, aby te wszystkie myśli nie przeszkadzały mu w cieszeniu się wspólnymi chwilami.

Ranpo również był nieco zestresowany, jednak z powodów nieco innych niż jego ukochany. Edogawa już od jakiegoś czasu stopniowo coraz częściej myślał o tej chwili. Wydawało mu się to głupie, ale wręcz ją planował. Cholera, pierwszy raz z ukochaną osobą... to wręcz nie powinno mieć prawa pójść źle, ale jednocześnie miał świadomość, że brak doświadczenia i stres nie były czymś, co dałoby się łatwo obejść.

Jednak pomimo takich myśli, nie denerwował się jakoś szczególnie. Nie był pewien, czy była to kwestia jego charakteru, czy znajomości drugiego mężczyzny. Zresztą to pewnie nawet nie miał większego znaczenia.

Na jego twarzy zagościł jeszcze szerszy uśmiech, kiedy za pomocą pieszczot udało mu się wyrwać ze słodkich ust partnera pierwszy jęk.

Poe wtedy odwrócił wzrok intensywnie zarumieniony i jakby odruchowo położył dłonie na ramionach ukochanego. Trochę jakby chciał go odsunąć, chociaż nawet nie przeszło mu to przez myśl. Sam nie spodziewał się, że takie reakcje pojawią się u niego tak szybko. Cholera i nawet nie wiedział, czy powinien to uważać za coś złego, czy wręcz przeciwnie.

Chyba chciał coś powiedzieć, ale zamiast słów z jego garda wyrwał się kolejny jęk. Po tym po prostu zacisnął zęby, starając się już być ciszej i przesunął dłonie na klatkę piersiową niższego mężczyzny. Zamknął oczy i starał się nie myśleć zbyt dużo, a jedynie skupić na pieszczeniu rozgrzanej skóry, szukając przy tym czułych punktów. W końcu co innego mu zostało w momencie, kiedy jego ciało zdawało się już wręcz płonąć od nieznanej do tej pory przyjemności i podniecenia?

Kiedy był już całkowicie rozluźniony, a jego dłonie już całkowicie bezwstydnie drażniły te najczulsze partie ciała partnera, usłyszał nagle odgłos, który sprawił, że Poe dość gwałtownie napiął mięśnie i otworzył oczy. Był to odgłos otwieranej szuflady.

- Co ty robisz? - nawet nie wiedział do końca, czemu to bezsensowne pytanie padło z jego ust.

- A co? Wolałbyś na sucho? - zaśmiał się Ranpo i pokazał mu opakowanie, które zdążył już wziąć do ręki.

Edgar aż przełknął ślinę trwając w niepokojącym wręcz dla Edogawy bezruchu.

- Nie chcesz jednak? - ton detektywa stał się zupełnie inny. Brzmiał na wręcz wystraszonego. Sprawiło to, że pisarz wręcz ocknął się z jakiegoś transu.

- Chcę, chyba po prostu na chwilę odpłynąłem - potrząsnął głową, a jego wzrok uciekł gdzieś w bok.

Po tych słowach dość mocno drżącą ręką wyjął sobie poduszkę spod głowy i podłożył ją pod biodra. Jego ruchy były dość mocno niezdarne, niemal jakby mężczyzna był ledwie przytomny.

- Kochanie, naprawdę możemy przestać... - Edogawa dalej wyglądał na nieco zestresowanego.

- Wiem, że możemy, ale nie chcę, żebyśmy przestali... - Allan nawet zmusił się do uśmiechu. - ...zbyt długo fantazjowałem o tej chwili... aż musiałem o niej pisać... - żaden z nich nie miał pojęcia, jakim cudem Poe był w stanie powiedzieć coś takiego.

- Będę musiał to później przeczytać, chcę wiedzieć, o czym moje „niewinne" kochanie fantazjuje... może to kiedyś odegramy? - na twarz detektywa znowu wkradł się ten pełen zadowolenia uśmiech. Oj to, co usłyszał, bardzo zachęciło go do kontynuowania.

Krótko po tym ponownie rozległy się jęki, które coraz trudniej było tłumić.





Szczerze mówiąc, to aż nie czułam, jak bardzo pisanie tego rozdziału się wydłużyło. Spokojnie, nie porzucę tego tytułu, doczeka się zakończenia, nawet jeśli pojawią się dłuższe przerwy.

Nie miałam pewności czy czytelnicy będą zainteresowani scenami 18+, ale korciło mnie, aby je wprowadzić, w ramach naturalnego rozwoju relacji i trochę przez to, jak dziwnie bywają one przedstawiane na Wattpadzie. Dlatego zdecydowałam się na nieco delikatniejszą, ale dłuższą formę, tak aby nieco wyśrodkować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro