14. Debil jakich dużo
Bill skierował się ku mnie gdy leżałam na łóżku. Przeraziłam się. Już wiedziałam co ten parszywy zboczuch chce zrobić.. Zajebie dziada.. Ale czekaj. Przecież ty nie masz siły mu nic zrobić! On jest od ciebie dużo silniejszy.
-Bill.. Ogarnij dałna, proszę..- poprosiłam go.
-Wiem, że tego chcesz..- zbliżał się coraz bardziej do mnie.
Postanowiłam zrobić to, co w tym momencie było odpowiedne. Wydarłam się ma cały akumulator:
-POOOMOOOCY!!! GWAŁCICIEL!!! HELP ME!!!G W A Ł C O!!
-Mabel! Zamnij ryj!
Założyłam szybko spodnie, wzięłam jeden z żółtych płaszczy Billa i wybiegłam z jego domu. Po drodze włożyłam japonki, bluzkę od piżamy włożyłam w spodnie, a płaszcz zapięłam. Ludzie chodzili w krótkich spodenkach, a ja w jeansach i płaszczu. Zajebiście.
Udałam się na najbliższy przystanek autobusowy, który był kilometr stąd.
Ludzie patrzyli na mnie jak na jakiegoś dziwaka. No w sumie tak wyglądałam. Tak mi było gorąco, do tego droga była tak długa. Myślałam, że nie dam rady pójść na ten przystanek, jednak się udało.
Wsiadłam do autobusu pierwszy raz w życiu na gapę. To znaczy weszłam za jakąś panią, która płaciła za bilet.
Po ponad trzydziestu minutach drogi nadszedł czas by wysiąść z autobusu (również tak jak wcześniej) niezauważonym.
-A pani była tu wcześniej?- zapytał mnie kierowca.
-Tak.. A co?- zapytałam przestraszona.
-A bilecik pani ma?- zapytał się.
-Jasne..- mruknęłam cicho..
Zaczęłam szukać po kieszeniach chociażby paragonu by oszukać tego jebanego kierowcę.
-Spokojnie. Niech się pani nie denerwuje. Ja tylko żartowałem. Miłego dnia!.
-Dzięki. Nawzajem..
Co za podły szczur. Jak on tak mógł?! Debil jakich dużo..
Taki krótki rozdział. Do następnego. Pa♥♪
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro