Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

*pół roku później*

- O tak! Jedźmy na domki! - Zawołał zadowolony Tendou, skacząc w miejscu.

Amaya spojrzała na niego i zapisała pomysł na tablicy, przed którą siedzieli chłopcy.

- No dobrze, na domki, ale gdzie? - Podniosła jedną brew, stukając markerem o tablice.

- Hm...Wydaje mi się, że moja ciocia ma niedaleko ośrodek. Domki też tam są. - Powiedział Taichi, uśmiechając się delikatnie - Mógłbym z nią porozmawiać na ten temat.

- To świetnie, Tai-Chan! - Pokazała na niego markerem - Ja załatwię transport i ktoś z was będzie musiał mi pomóc z zakupami na ten wyjazd.

- Ja mogę!

- Ja też!

Spojrzała na Semiego i Tsutomu, którzy mordowali się spojrzeniami.

- Ushi-Chan, pójdziesz ze mną? - Spytała, patrząc na atakującego.

- Pewnie. Żaden problem.

Uśmiechnęła się z wdzięcznością i znów spojrzała na tablice.

- Dobra, to teraz ustalmy, kto ma z kim pokój i co najważniejsze, ilu osobowe są tam domki. - Spojrzała na blokującego.

- Dwu, cztero i szczęścio osobowe. - Odpowiedział jej Taichi.

- Okej... To jak? Kto chce z kim?

I to zaczęła się ostra wymiana zdań między Semim i Tendou. Ale skąd Mały As mógł wiedzieć, że Eita specjalnie go prowokuję?

Nakamura pokręciła głową ze zrezygnowaniem. I westchnęła.

- Okej, to wy się sami dogadajcie kto z kim, ja nie mam na to głowy. - Opuściła zrezygnowana dłonie wzdłuż ciała.

Odeszła od nich na moment i skierowała się do składziku. Chciała zabrać stamtąd swój zeszyt z notatkami, ale przy okazji coś wpadło jej w oko.

Spojrzała na leżący pod stolikiem magazyn. Schyliła się i podniosła go. Był nieco zakurzony, więc złapała ściereczkę leżącą nieopodal, po czym przetarła magazyn.

Spojrzała na jego okładkę i westchnęła, przejeżdżając po niej palcem. Zgryzła dolną wargę i otworzyła go, przeglądając kolejne strony.

- Pięć lat, a to dalej jeszcze nie zostało spalone? - Podniosła jedną brew i przewróciła stronę.

Spojrzała na dwie uśmiechnięte twarze. Widać było na nich prawdziwe szczęście. Nagłówek brzmiał : "Młode talenty gimnazjalne".

Westchnęła kolejny raz, patrząc na swoją byłą rozgrywająca. Niespodziewanie, na jej ustach pojawił się delikatny, łagodny uśmiech.

- Byłyśmy takie potężne... - Szepnęła, zamykając na moment oczy - A ja... Wszystko spieprzyłam...Przepraszam.

Na magazyn opadła jedna, słona kropla. A potem kolejna i kolejna.

- Oi, Tsutomu! Idź po Amaye! - Zawołał Satori - Dogadaliśmy się w sprawie pokoi z Taichim już.

Mały As pobiegł do składziku i z szerokim uśmiechem, wpadł do niego.

- Amaya-San! Już wszystko ustalo... Amaya-San? - Spytał zdziwiony, patrząc na dziewczynę, która opierała dłonie na stoliku.

Dziewczyna syknęła pod nosem i odwróciła powoli głowę w stronę Tsutomu, ocierając oczy rękawem bluzy.

Chłopak podszedł do niej powoli, a ona niespodziewanie, przytuliła się do niego. Owinęła dłonie wokół jego talii, szlochając w jego koszulkę.

- Jestem beznadziejna... - Zapłakała i wzięła gwałtowny oddech - Spieprzyłam wszystko! Zniszczyłam swoją drużynę!

Tsutomu nie odezwał się. Zamiast tego przytulił ją mocno i zaczął głaskać po głowie, próbując ją uspokoić.

Zerknął kątem oka na magazyn, gdzie na jednej stronie była widoczna Amaya podczas odbioru, a na drugim jej była rozgrywająca, podczas Przerzutu Rozgrywającego.

- Amaya-San... - Zaczął cicho, pocierając jej plecy - Nie mów tak o sobie, to nie twoja wina.

- Nie wiesz co się stało... - Zacisnęła pięści - Więc nie wiesz, co zrobiłam...

- Ty też nie wiesz wszystkiego, Amaya-San. - Spuścił wzrok, patrząc na czubek jej głowy.

Dziewczyna na moment przestała płakać. Zamrugała powoli i odsunęła się od niego, zadzierając nieco głowę. Tsutomu westchnął i złapał jej twarz w swoje duże dłonie.

- Posłuchaj. Byłaś... - Wziął głęboki wdech - I nadal jesteś wspaniałą Libero. Wiem, co stało się tamtego dnia i to nie twoja wina, że straciłaś sprawność. - Mówił, uporczywie patrząc jej w oczy - Ale spójrz. Spójrz jak silna się stałaś dzięki temu, nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co ja bym zrobił na twoim miejscu...

Patrzyła, jak w jego oczach również pojawiają się małe łezki.

- Jesteś niesamowita, Amaya-San! I nigdy nie zmienię swojego zdania o tobie! - Uśmiechnął się delikatnie - Przestań żyć przeszłością, spójrz na to, co się dzieje teraz! Masz nas, nową drużynę... - Zastanowił się nad kolejnymi słowami, które padły później z jego ust - Masz mnie!

- Oi, co on tak długo tsm robi? - Spytał Taichi, zerkając w stronę składziku.

- Spokojnie, Taichi. Bez nerwów. - Tendou poklepał go uspokajająco po ramionach - Pewnie rozmawiają. To dobrze, Tsutomu musi się z nią do końca oswoić. Nie zamartwiaj się tym tak.

Amaya wypuściła cicho powietrze spomiędzy warg, a po jej policzku spłynęła ostatnia, samotna łza. Zniknęła pod palcami siatkarza, którego przyjemny dotyk rozluźniał ją.

- Ja nie pozwolę cię skrzywdzić. - Powiedział twardo.

Nakamura zdjęła jego dłonie ze swojej twarzy i jednym, sprawnym ruchem, przylgnęła do niego. Oparła swoją głowę na jego ramieniu.

- Dziękuję, Tsu-Chan.

***

Chodziła po markecie razem z Ushijimą, robiąc zakupy na wyjazd.

- I może to? - Spytała, wskazując na kolejne składniki, które Ushijima ściągnął z najwyżej półki - Dzięki tobie nie muszę się tak męczyć, Ushi-Chan. Dziękuję. - Uśmiechnęła się do niego, pchając wózek.

- Nie ma za co. Daj ten wózek. - Zabrał go od niej i szedł równo z jej tempem.

Dziewczyna wkładała po kolei produkty, które będą im potrzebne. Szybko się z tym uwinęli i wrzucili do samochodu mamy Ushijimy, która zgodziła się zawieźć ich pod szkołe z zakupami.

W jednym z dwóch skladzików mieli wystarczająco miejsca, by schować potrzebne na wyjazd rzeczy.

Wysiedli przed szkołą, gdzie czekała reszta chłopców i pomogła Amayi i Ushijimie zanosić rzeczy.

Czarnowłosa podziękowała mamie Asa za pomoc i pożegnała się z nią uprzejmie, zabierając ostatni karton z jedzeniem.

Mogło się wydawać, że przesadzili z kupnem tyłu rzeczy, ale...Bądź co bądź to nastoletni siatkarze. Jedli bardzo dużo, a i tak Amaya zastanawiałs się, czy wystarczy im to wszystko na ten tydzień.

***

- Mam pewien pomysł. - Ushijima zawołał dłonią wszystkich z drużyny, gdy Amaya wyszła na zewnątrz, żeby czegoś poszukać.

- Co znowu wymyśliłeś, Wakatoshi-Kun? - Tendou objął go ramieniem.

- Amaya za miesiąc ma urodziny, ale to pewnie wiecie. - Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami - Chyba mam coś, co moglibyśmy jej sprezentować wspólnie. Nie obiecuję, że się uda, ale...

- Oi, Wakatoshi-Kun? Kogo obchodzi, czy się uda? Ważne, że zrobimy coś dla Amayi! - Zawołał czerwonowłosy - Ale mów dalej, chcemy poznać szczegóły twojego planu.

- Na początek, będą mi potrzebne filmy z treningów Amayi. Prześlę je do odpowiedniej osoby, a potem złożymy aplikację.

- Aplikację? - Spytał zdziwiony Tsutomu - Ale na co?

- Na przyjęcie do młodzieżowej grupy. - Wakatoshi spojrzał na młodszego kolegę - Biorę udział w ich treningach, mam tam znajomości. Złożymy aplikację, a resztę...Będzie musiała już zrobić sama...

Tsutomu rozbłysły oczy z podekscytowania.

- Tak! To będzie najlepszy prezent na świecie! - Zawołał ucieszony.

Amaya weszła na halę.

- Przykro mi, Semi-Chan, ale nigdzie nie widziałam twojego zegarka. - Westchnęła - Może wywieszę ogłoszenie w szkole, powinien się znaleźć.

Eita uśmiechnął się do niej łagodnie.

- Nic się nie stało, Amaya-Chan.

- Oi, Amaya-Chan! Poćwiczmy! - Hayato złapał ją za dłonie i pociągnął w kierunku boiska - Muszę Ci pokazać, czego się nauczyłem. To jest naprawdę niesamowite! - Uśmiechnął się do niej szeroko.

- Um...Dobrze.

***

- Trenerze? - Do pomieszczenia weszła wysoka dziewczyna - I jak? Mamy ochotniczki?

- Tak, przyszło mi parę zgłoszeń. Jedno nawet z polecenia jednego z naszych młodzików, Ushijimy. - Mężczyzna westchnął i kliknął w załącznik - Chcesz obejrzeć ze mną?

- Um...Mogę.

Dziewczyna zajęła miejsce obok Trenera i patrzyła jak ładuje się filmik.

- Oi! Amaya-Chan! Dobra obrona!

Patrzyli, jak czarnowłosa robi wślizg i wybiła piłkę, wprost w dłonie rozgrywającego. Potem piłka odbiła się od bloku, ponownie trafiając w dłonie fioletowookiej.

- Dobrze! Taichi, atakuj!

Trener po kolejnych dziesięciu minutach tego krótkiego filmu, zatrzymał go i zerknął na siedzącą obok niego, brązowowłosą.

- I jak myślisz?

Niebieskooka poczuła, jak po jej dłoniach przechodzi gęsia dreszcz.

- Co prawda, nie jest w stu procentach sprawna, ale... - Potarł brodę dłonią - Można dać jej szansę... - Urwał na moment, widząc zszokowaną minę jego podopiecznej - Mika, znasz ją?

- Ja...Trenerze, ona musi być na tych testach. - Dziewczyna oparła się mocno o stół, aż ten zadrżał - Musi. - Dała nacisk na to słowo.

Starszy mężczyzna podniósł jedną brew ku górze i patrzył, jak w oczach brazowowłosej widać zdeterminowanie.

- Pomyślimy nad tym, Mika. A teraz idź się rozgrzewać, za chwilę gracie mecz.

- H-Hai... - Zatrzymała się przed wyjściem z pomieszczenia - Niech trener to przemyśli, bo...Naprawdę warto.

I wyszła, zostawiając mężczyznę z mętlikiem w głowie.

*************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro