Rozdział 3
Pierwszy oficjalny trening Shiratorizawy na obozie dobiegł końca. Chłopcy skierowali się do szatni, gdzie mieli też prysznice. Amaya razem z menadżerkami Karasuno pomagała w znoszeniu bidonów i ręczników.
- Amaya? - Dziewczyna odwróciła się na dźwięk głosu trenera - Mogłabyś pójść po chłopców?
- Aktualnie biorą prysznice. - Pokazała palcem za siebie.
- Trudno. Przyprowadź ich, mam ważną sprawę.
Pokiwała głową i przepraszając na moment dziewczyny, pobiegła w stronę szatni Shiratorizawy. Zapukała do niej parokrotnie, ale nie usłyszała odpowiedzi.
Westchnęła i spróbowała ponownie. Znowu cisza. Nieco się zirytowała.
- Dobra! Chciałam po dobroci!
Chłopcy usłyszeli dopiero teraz jej głos, gdy wyłączyli prysznice.
- Ubrani czy nie, wchodzę!
Większość chłopaków zbladła, gdy to usłyszeli, a sekundę później drzwi się otworzyły. Stanęła w nich Amaya ze znudzonym wyrazem twarzy.
- Trenej Washijo was prosi.
- Amaya! Ty zboczeńcu! - Tendou schował się za ścianką, ale słyszała jego śmiech - Jak chciałaś popatrzeć to mogłaś powiedzieć to na osobności!
Dziewczyna podniosła brew i pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
- Jeśli myślicie, że nigdy nie widziałam faceta... - Skrzywiła się - W całej okazałości to jesteście w błędzie. W gimnazjum miałyśmy szatnie z chłopakami. Ale mniejsza o to, ubierajcie się i do trenera!
Semi stanął obok czarnowłosej i nachylił się ku niej.
- Wiesz, że jesteś zboczuszkiem? - Spytał z podniesioną do góry brwią.
Spojrzała na niego, był w białych bokserkach i z ręcznikiem w dłoniach.
- Dużo ćwiczycie po treningach? - Spytała, ignorując jego wcześniej pytanie.
Eita zmarszczył brwi.
- Nie, te mięśnie to głównie od siatkówki.
- Mogę dotknąć? - Spytała bezczelnie, pokazując palcem na jego ramię.
- Amaya-Chan! Nie dość, że wparowałaś nam do szatni, gdzie większość jest naga, to jeszcze pytasz czy możesz dotknąć moich mięśni? Serio? - Spytał rozbawiony.
- Nie śmiej się tak. Wejdę kiedyś do szatni, jak ty będziesz goluśki. - Zażartowała, a Semiemu zrzedła mina.
- No dobra, możesz...Ale tylko trochę! - Udawał, że pozwala jej na to z łaską.
Położyła mu dłoń na ramieniu i faktycznie, było twarde jak kamień.
- Fajne. - Skomentowała krótko, a potem spojrzała na resztę - Za dwie minuty widzę was przed szatnią i idziemy do trenera. - Po czym wyszła z pomieszczenia.
Semiemu drgnęła dolna powieka.
- Fajne?! Tylko fajne?! - Krzyknął I wybiegł za Amayą - Jak to, tylko fajne?!
Menagerki drużyn, stojące na korytarzu i czekające na swoich kolegów z drużyn, poczerwieniały na policzkach na widok Semiego w bokserkach. Pojawiła się również część składu Karasuno.
- Semi... - Spojrzała na niego - Ubieraj się.
Platynowłosy spojrzał na nią nieco ofuczony i skrzyżował ramiona na torsie.
- Semi grabisz sobie. - Ostrzegła, pokazując na niego palcem.
On jednak nic sobie z tego nie zrobił i dalej stał we wcześniejszej pozie. Dziewczyna westchnęła i nim Semi mógł zareagować, został dosyć brutalnie wrzucony do szatni.
Amaya otrzepała dłonie, a wtedy z szatni wyszedł Ushijima i Tsutomu.
- Idziemy? - Spytała miło do nich, a oni kiwnęli głowami - To chodźmy!
Ujęła ich ramiona, idąc pomiędzy nimi i z uśmiechem ruszyli na halę. Kiedy przechodzili obok Karasuno, Amaya zerknęła na menadżerki.
- Do jutra, Kiyoko-Chan, Yachi-Chan! - Uśmiechnęła się do nich miło i odeszła z siatkarzami.
- Kiyoko-San, też chcę być taka odważna wobec chłopców, jak Amaya-San. - Westchnęła zrezygnowana blondynka.
Tanaka i Noya złapali ją pod ramiona, szeroko się uśmiechając, jednak to poskutkowało tym, że Yachi zrobiła się blada jak ściana.
***
- Jesteś menadżerką...Shiratorizawy? - Spytał zdziwiony szatyn.
- No tak. Chyba widzisz po samej bluzie. - Podniosła jedną brew ku górze. - Nie trzeba być geniuszem, żeby się domyślić.
Oikawa syknął cicho pod nosem.
- Mogłabyś coś przekazać ode mnie Ushijimie?
- A co? Strach ci nie pozwala samemu podejść? - Uśmiechnęła się niewinnie, opierając dłonie na biodrach.
- Po prostu mu to przekaż. - Schylił się i zaczął jej szeptać do ucha.
- Jak z dziećmi. - Pokręciła zrezygnowana głową - Na razie. - Kiwnęła mu dłonią i odwróciła się, odchodząc.
- Iwa-Chan, ty też zauważyłeś, że czasami trochę utyka? - Spytał szatyn, zerkając na przyjaciela.
- Ma protezę. - Skomentował, nawet nie patrząc na rozgrywającego.
Oikawie zrzedła mina. Iwaizumi pokręcił głową.
- Nie mów, że nie pamiętasz. - Wyprostował się - W gimnazjum ich drużyna pokonała nasze dziewczyny w eliminacjach na krajowe. Zapomniałeś?
Oikawa spojrzał na nią przez ramię i zmrużył oczy, patrząc jak odchodzi.
- Oh...A więc mały demon powrócił... - Zacisnął szczękę - Nie sądziłem, że tak się zmieni. - Westchnął - Ale bez nogi jest bezużyteczna, tak czy, siak. - Machnął dłonią lekceważąco - Więc nie zagraża naszym dziewczynom.
Iwa-Chan zerknął na znikającą za zakrętem Amaye, a potem spojrzał na przyjaciela.
- Nie byłbym tego taki pewien, Oikawa.
- Huh? Co masz na myśli, Iwa-Chan?
- Nic.
Czarnowłosy powrócił do ćwiczenia zagrywki.
***
- Oi, Ushi-Chan! - Amaya podeszła do Atakującego z lekkim uśmiechem - Mam dla ciebie wiadomość od Oikawy Tooru.
Zielonowłosy spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami, jednak nie odezwał się w oczekiwaniu, co dziewczyna ma do powiedzenia.
- Ekhem...Cytując... - Odkaszlnęła i uśmiechnęła się - "Powinieneś był pójść do Aoba Johsai, Głupku~!" - Ściągnęła dolną powiekę i pokazała mu język.
Ushijima zrobił jeszcze bardziej poważną minę.
- Oi, ale nie patrz tak na mnie, ja tylko przekazuje. - Wzruszyła ramionami i przechodząc obok niego, zatrzymała się i strzeliła go z bioderka - No już, gburze, rozluźnij się trochę.
Ushijima wywrócił na to oczami, a gdy odeszła, delikatnie się uśmiechnął. Ta dziewczyna po prostu potrafiła poprawić mu humor, nieważne w jakim stanie był.
- Widziałem to, Wakatoshi-Kun! - Zawołał Tendou z uśmiechem - Wiedziałem, że ty też ją polubiłeś!
- Jest pewna siebie. Zachowuje się, jakbyśmy się znali lata, a to dopiero drugi miesiąc. Mimo to...Coś wewnątrz mnie, chce jej ufać...To dziwne.
- Ah, więc to tak... - Satori położył dłonie na swoich biodrach - Nic dziwnego, w końcu kiedyś była jedną z najlepszych Libero. Musieli jej ufać.
Wakatoshi spojrzał na niego.
- Może przyjmie się do naszego żeńskiego składu.
- Nie sądzę. - Satori machnął dłonią - Tylko by się tam zmarnowała. Nie oszukujmy się, gra naszych dziewczyn jest o kant tyłka rozbić i doskonale o tym wiesz, Wakatoshi-Kun~
- Nie jest wcale tak źle.
Tendou spojrzał na niego sceptycznie.
- Porównaj odbiory Amayi i drużyny dziewcząt.
- Amaya jest Libero.
- Nieważne!
- A jednak.
- Wakatoshi-Kun, nie kłóc się!
- Nie znasz się, to nie mów nic, Tendou.
***
- A-Amaya-San.
Czarnowłosa wrzuciła ostatnią piłkę do dużego kosza i spojrzała przez ramię na zestresowanego Goshikiego.
- Coś się stało, Tsu-Chan?
Twarz nastolatka przybrała czerwonych kolorów. Tsu-Chan. Nigdy żadna dziewczyna nie zwróciła się do niego w tak uroczy sposób.
- Ja...Um... - Potarł zestresowany kark.
- Patrz, Tsutomu wyruszył na podryw. - Parsknął śmiechem Satori, siedzący na drugim końcu hali.
Semi podniósł jedną brew i również się zaśmiał.
- Mówię ci, Eita-Kun. Z tego coś kiedyś będzie. - Zarzucił dłoń na ramię platynowłosego - O ile nasz mały As w końcu przestanie schodzić przy niej na zawał.
- Oi, uspokój się trochę. - Amaya położyła dłoń na ramieniu Goshikiego - Weź porządny wdech i powtórz, co chciałeś powiedzieć.
Tsutomu zrobił, jak poleciła.
- Proszę, pomóż mi w ćwiczeniu odbiorów! - Zawołał i zgiął się w pół, czekając na jej odpowiedź.
- Nie mogłeś tak od razu? Pewnie, chodźmy. - Puściła go i przeszła na siatkę - Oi, Semi-Chan! Chodź nam serwować!
Ugh, dlaczego akurat on?!
Tsutomu zmierzył się z rozgrywającym morderczymi spojrzeniami. Minęli się, a Tsutomu ustawił się obok Amayi.
- Dobra, Semi-Chan zaserwuje, a ja zobaczę, co robisz źle. - Odsunęła się nieco do tyłu i czekała na odbiór Goshikiego.
Problem był w tym, że Tsutomu nawet nie wiedział jak zabrać się do odbioru serwisu Semiego. A to był za blisko, a to za daleko.
Amaya westchnęła i podeszła do nastolatka. Położyła mu dłonie na biodrach i ustawiła go, jak do odbioru.
- Nie możesz stać sztywno, musisz być rozluźniony. Szeroko na nogach, dłonie przed siebie... - Mówiła, ustawiając go - I obserwuj.
To co miała zrobić, było nieco ryzykowne, ale chciała spróbować. Ustawiła się troszkę obok niego i złapała za jego dłonie, by były odpowiednio ustawione.
- Patrz, gdzie serwuje, jak wysoko skacze, gdzie leci piłka i jak mocno. - Mówiła, zerkając co jakiś czas na niego - Kiedy już to wszystko będzie Ci wiadome, masz serwującego w garści. Pozostało tylko ją odebrać.
Pociągnęła go bardziej do siebie, a wtedy piłka wpadła w jego dłonie i odbiła się do góry.
Semi opadł na stopy i rozchylił wargi, po czym zacisnął szczękę. Nie mógł dać za wygraną. Tsutomu nigdy nie potrafił odbić jego serwów, a teraz zrobił to tak po prostu.
Czarnowłosa położyła dłoń na głowie Tsutomu i szeroko się uśmiechnęła.
- I widzisz?! To wcale nie takie znowu trudne! - Roztrzepała jego włosy, cicho się śmiejąc razem z nim.
- Amaya-San, dziękuję!
Spojrzała na jego szczęśliwą twarz i sama poczuła się dumna. Odwzajemniła jego uśmiech.
***
- Basen?! - Zawołał zszokowany Tendou - Jeszcze pytasz?! - Złapał Amaye za ramiona - Oczywiście, że idziemy!
Uśmiechnęła się, przymykając powieki.
- Więc widzimy się za dwadzieścia minut przed budynkiem. Ubierzcie się już w stronę i weźcie coś na przebranie.
Odeszła do swojego pokoju, zostawiając siatkarzy. Tendou zerknął na Tsutomu, uśmiechając się złowieszczo. Uwiesił się na ramionach młodszego kolegi.
- Basen. Wiesz, co to znaczy, Tsutomu? - Złapał palcami jego policzek, radośnie go ciągnąc - Amaya będzie w stroju kąpielowym!
Goshiki zbladł, a potem zrobił się czerwony jak wisienka.
Chłopcy szybko pobiegli do swoich pokoi, żeby się przebrać, a potem stali przed budynkiem w spodenkach.
Czekali już tylko na Amaye, która poszła powiadomić trenera, że idą drużyną na basen. Wyszła na zewnątrz i zobaczyła czekających na nią chłopców.
- Jestem. Możemy iść! - Zawołała, a wszyscy na nią spojrzeli.
Miała na sobie spodenki i koszulkę, żeby nie paradować po całym ośrodku w dwuczęściowym stroju.
Basen znajdował się na zewnątrz, ale był bardzo przestronny i wokół niego także było wiele miejsca do odpoczynku.
Niektórzy chłopcy wskoczyli do wody, a Amaya podeszła do jednego z foteli, zostawiając tam swoje rzeczy.
- Oi, Amaya-Chan! Chodź pływać! - Zawołał Satori i wszedł do wody - Ah! Jaka cieplutka! - Zawołał zadowolony i zaczął pływać na plecach.
Dziewczyna zdjęła spodenki i podciągnęła bluzkę, zostając w dwuczęściowym, bordowym stroju kąpielowym. Teraz dopiero mogli zobaczyć jej protezę w całej okazałości.
Miała również pasy, które otaczały jej biodra, będąc podporą dla protezy. Rzuciła bluzkę na fotel i odwróciła się przodem do drużyny.
- I na co się tak gapicie, zboczeńcy? - Spytała poważnie, siadając na brzegu basenu.
Podpłynął do niej Semi i położył dłonie po bokach jej ud, na brzegu.
- Nie wchodzisz, Amaya-Chan?
- Właśnie się zastanawiam. - Potarła dłonią kark - Odkąd straciłam kończynę, nie pływałam i nie wiem czy dam sobie radę.
- Spokojnie! Pomożemy Ci! - Uśmiechnął się i wystawił dłoń w jej stronę, stojąc pewnie na dnie.
Dziewczyna z delikatnym uśmiechem je przyjęła i biorąc głęboki oddech, wsunęła się do wody. Zaraz za nią, pod wodą czaił się Cudowny Chłopiec.
- Dobra, teraz cię puszczę bo widzę, że sobie radzisz. - Semi delikatnie się od niej odsunął - Jakby co to krzycz, jestem blisko. - Uśmiechnął się i zaczął pływać.
Amaya podpłynęła bliżej Tsutomu, chcąc go zapytać o następny trening odbiorów, ale coś jej przeszkodziło.
- Hej, Tsu-Chan, kiedy następny trening od... - Urwała, czując jak ktoś rozwiązuje sznurek od góry jej stroju kąpielowego.
- Zemsta, skarbie! - Zawołał Tendou, śmiejąc się.
- Tendou-San, jesteś bezczelny! - Powiedział Tsutomu i spojrzał na górę stroju dziewczyny.
Woda już miała go podnieść, a Goshiki podjął najważniejsza decyzję w swoim życiu. Przytrzymał jej strój w miejscu, kładąc swoje dłonie na jej piersiach.
A gdy zrozumiał co zrobił, niemalże nie spłonął rumieńcem. Semi podpłynął bliżej i sprawnie zawiązał sznurki jej kostiumu, po czym spojrzał przez ramię Libero na Tsutomu.
- Oi, Tsutomu, możesz już ją puścić. - Uśmiechnął się rozbawiony.
Chłopak spojrzał na swoje dłonie, a potem na twarz Amayi i ponownie zbladł.
- Przepraszam! - Krzyknął I zanurkował w wodzie, odpływając od nich.
Fioletowooka zmarszczyła brwi, odwracając się przodem do Semiego.
- Przecież nie stało się nic złego, pomógł mi. - Podniosła jedną brew - Ah, jest taki niewinny. - Pokręciła zrezygnowana głową.
- Zawiązałem ci te sznurki na supełki, żeby Tendou znowu nie przyszło do głowy ci ich rozwiązać - Semi parsknął śmiechem - A teraz, kiedy jesteś już bezpieczna... - Spojrzał w kierunku, zadowolonego z siebie blokującego - Możemy go utopić.
- Z wielką chęcią, Semi-Chan.
********************
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro