Rozdział 23
*dwa lata później*
Amaya czekała, opierając się plecami o ścianę jednego z budynków.
- Yo! Amaya-Chan!
Spojrzała w bok i zobaczyła Semiego i Tendou, którzy podążali w jej stronę. Amaya dużo wcześniej wyszła z domu, żeby załatwić parę najważniejszych spraw, a chłopcy mieli jej pomóc z prezentem dla Tsutomu.
Chłopak od długiego czasu mówił Amayi, że w końcu wybierze się do schroniska i przygarnie jakiegoś psiaka.
Tak więc postąpiła Libero, kilka tygodni wcześniej osobiście zawitała w schronisku i wybrała psiaka, którego zaadoptowała.
Tego dnia, w urodziny atakującego, miała odebrać szczeniaka, ale wcześniej chciała wybrać się do sklepu zoologicznego po wyprawkę.
Mieli kupić najpotrzebniejsze dla zwierzaka rzeczy, by Goshiki nie musiał się o to zamartwiać.
Kilka minut później, cała trójka przechadzała się po zoologicznym, w poszukiwaniu odpowiednich rzeczy.
Amaya zatrzymała się przy dziale ze smyczami, obrożami i tym podobnymi. Wzięła w dłonie fioletową obrożę. Była skórzana i bardzo wytrzymała, więc wrzuciła ją do koszyka i przeszła do wyboru szelek oraz smyczy.
Tendou miał zająć się zabawkami dla psiaka, a Semi zamiast pomóc, siedział w dziale ze zwierzątkami klatkowymi i zachwycał się puchatym króliczkiem.
Kiedy mieli już wszystko, co potrzebne, poszli do kasy i wyszli.
- Dobra, teraz to będzie trzeba zapakować w jakieś ładne pudełko. - Podała największą siatkę Satoriemu - Smycz, szelki i obroże biorę ze sobą, bo się przyda. - Uśmiechnęła się - Leć do domu i to ładnie zapakuj.
- Robi się! - Zawołał i pobiegł w kierunku mieszkania.
Amaya i Semi za to poszli w stronę schroniska.
- Jak myślisz? Będzie szczęśliwy? - Spytała, patrząc na osprzęt w swoich dłoniach.
- Wiesz, odkąd pamiętam bardzo dużo mówił o tym, że chce mieć psa. - Wzruszył ramionami, chowając dłonie do kieszeni - Ale ciągle jakoś mu wypadało to, żeby iść do schroniska i złożyć papiery o adopcję.
- Wiesz, jeśli się okaże, że nie będzie mógł go wziąć, pies dalej jest zapisany na mnie. - Powiedziała z uśmiechem - Więc nie wróci do schroniska, ale zostanie ze mną. Niemniej jednak Tsutomu co jakiś czas będzie mieć wizyty wolontariuszy, czy psiak ma się dobrze.
Semi pokiwał głową i otworzył drzwi schroniska, przepuszczając Amaye przodem.
- Dzień dobry! - Amaya radośnie przywitała się z wolontariuszką - Przyszłam odebrać psiaka.
Kobieta od razu skojarzyła Amaye, ponieważ przez ostatnie tygodnie dziewczyna przychodziła codziennie i poznawała się ze szczenięciem.
Libero podniosła w dłoniach z szerokim uśmiechem obrożę i szelki z przyczepioną do nich smyczą. Kobieta kiwnęła głową i zaprosiła przybyłą dwójkę do jednego z pomieszczeń, gdzie znajdowały się boksy.
Przeszli na sam koniec, gdzie w środku znajdował się mały, energiczny szczeniak.
Amaya wybrała go ze względu jego niemiłej przeszłości, której doświadczył w swoim jeszcze naprawdę krótkim życiu.
Matka go odrzuciła, przez co był słaby i nie miał szansy walczyć z rodzeństwem o mleko czy inne jedzenie, potem okazało się, że miał groźną infekcję, ale dzięki upartym wolontariuszom, szczeniak wrócił do pełni zdrowia i czuł się świetnie.
Amaya weszła do boksu, a psiak od razu do niej podleciał, skacząc i liżąc po policzkach. Libero zamknęła na moment oczy i na oślep złapała go, głaskając.
Semi patrzył na to z uśmiechem, gdyż szczenię było naprawdę urocze i pocieszne. Amaya założyła mu obrożę i wyregulowała ją, by nie była zbyt ciasna.
Psiak usiadł i przechylił głowę na bok, gdy zobaczył w dłoniach dziewczyny szelki. Amaya sięgnęła dłońmi w jego stronę, a wtedy pupil chwycił w pysk osprzęt i zaczął z nim uciekać.
- O ty! - Dziewczyna poszła za nim i próbowała złapać - Chcesz się bawić w berka? Dobra.
Po kilku minutach ganiny, Amaya w końcu zdołała złapać sukę i założyła jej szelki. Wtedy do Semiego zadzwonił Hayato.
Platynowłosy odebrał.
- Tak?
- Jak długo wam jeszcze zejdzie? - Usłyszał głos Hayato - Tsutomu chcę wracać już do domu i trochę ciężko go nakłaniać na kolejne dokładki jedzenia albo gier.
- Załatw nam jeszcze piętnaście minut. - Semi obserwował, jak Amaya dziękuję starszej kobiecie, trzymając smycz z przyczepionym do niej szczeniakiem - Mamy psa i już zaraz lecimy do domu Tsutomu.
- Nic nie obiecuję, ale się postaram. - Burknął Hayato - Nie więcej, niż piętnaście minut. Dobra...Wraca z łazienki, kończę.
Yamagata rozłączył się i uśmiechnął do przyjaciela.
- No to może jeszcze ramen?
Semi razem z Amaya szli dosyć szybkim krokiem w kierunku domu Małego Asa. Psiak z zadowoleniem biegał na smyczy, wystawiając na zewnątrz język.
Amaya wyciągnęła telefon i wybrała numer do Tendou.
- Co tam, Amaya-Chan?
- Już wchodzimy na działkę Tsutomu, jesteś u niego już?
- Tak~ Czekamy wszyscy w jego pokoju~
- Dobra, my już właśnie wchodzimy do domu.
Rozłączyła się i przywitała z mamą siatkarza, która w całej niespodziance im pomagała.
- O jejku...To ten słodziak? - Spytała, kucając przy psiaku - Jest śliczny.
- Prawda? - Amaya tego dnia miała bardzo entuzjastyczny głos - Mam nadzieję, że mu się spodoba.
- Dobrze, lećcie się schować, a ja załatwię resztę. - Poklepała Amayę i Semiego po ramionach.
Weszli z psem na górę, do pokoju Tsutomu. Od razu w oczy rzucił im się dosyć uroczy wystrój pokoju.
Było dużo balonów, tort na biurku chłopaka, a reszta drużyny stała na środku pokoju.
- Jesteśmy! - Zawołała czarnowłosa, zwracając na siebie uwagę - I mamy naszego towarzysza!
- O matko, jaki słodki! - Zawołał Tendou, patrząc na psa, który merdał radośnie ogonkiem.
- No wiadomo. - Zaśmiała się Amaya - Dobra, ja chowam się z nią w łazience i wyjdę, jak zrobicie mu już niespodziankę.
Amaya otworzyła drzwi do łazienki chłopaka, która była w jego pokoju. Weszła do środka i modliła się, by suczka nie zachciała nagle szczekać.
Zostawiła uchylone drzwi i cofnęła się, kucając obok psa. Zaczęła ją głaskać, a suczka położyła się na ziemi, zamykając oczy.
Tsutomu spokojnie wszedł do domu i oddychając z ulgą, położył torbę w salonie. Hayato trochę wcześniej się z nim rozstał i wszedł do jego pokoju po drabinie, którą zostawili tam wcześniej chłopcy.
Odpalił telefon i stanął w najlepszym miejscu, żeby wszystko ująć na nagraniu.
- Wróciłem! - Zawołał atakujący, a wtedy jego mama wychyliła się z kuchni.
- Miałeś posprzątać w pokoju, Tsutomu. - Powiedziała, otrzepując dłonie z wody.
- Przecież posprzątałem. - Zmarszczył brwi w niezrozumieniu na uwagę rodzicielki.
Jego mama spojrzała na niego wymownie.
- Słońce, proszę cię. - Parsknęła śmiechem - Nie nazwałabym tego posprzątaniem. Więc leć, leć, pokój sam się nie ogarnie.
- Ale mamo...
- No już, spadaj do pokoju sprzątać. - Wygoniła go na górę.
Atakujący wywrócił oczami i ze zabolałą miną, powoli poczłapał na górę, do swojego pokoju.
Otworzył drzwi i wszedł do środka.
- Najlepszego!
Wzdrygnął się na krzyk przyjaciół z drużyny. Spojrzał zdziwiony na chłopaków, którzy w uroczych, fioletowych czapeczkach stali i szeroko się uśmiechali.
Tsutomu odwzajemnił uśmiechy i zamknął za sobą drzwi. Chłopcy zaśpiewali mu sto lat i złożyli życzenia.
- Um...Amayi nie ma? - Spytał, nagle nieco przygaszając swój zapał.
Tendou zrobił specjalnie dosyć krzywą minę.
- No wiesz... - Zaczął wymijająco - Amaya...Miała dzisiaj inną sprawę.
- Oh...Rozumiem. - Uśmiechnął się smutno - Pójdę umyć ręce do łazienki.
Kiedy atakujący się odwrócił w stronę toalety, Tendou i Semi przybili sobie żółwika.
Goshiki otworzył drzwi, a wtedy stanął jak wryty.
- Najlepszego, skarbie! - Zawołała Amaya, trzymając w ramionach szczeniaka.
Tsutomu milczał, dalej trzymając dłoń na klamce. Patrzył to na ucieszoną mordkę psa, to na swoją ukochaną.
- Co...Co to za pies? - Spytał, w końcu będąc w stanie coś z ciebie wydusić.
Amaya podeszła do niego bliżej i pozwoliła mu wziąć zwierzaka na ręce. Suczka polizała go po brodzie, merdając radośnie ogonem.
- Już twój. - Przyznała i uśmiechnęła się ciepło w jego stronę.
Tsutomu spojrzał na Amaye i odstawił szczeniaka, który poleciał do chłopców do pokoju, wywołując ich piski radości i rozczulenia.
Mały As powoli zamknął drzwi do łazienki i podszedł do Amayi, łapiąc ją w pasie.
- Sto lat. - Zaśmiała się i skrzyżowała dłonie za jego karkiem, gdy się do niej przybliżył - I jeszcze więcej.
Tsutomu ścisnął mocniej jej talię i pochylił się w jej stronę, całując usta Libero. Odwzajemniła pieszczotę, mrucząc cicho, przez co Tsutomu się uśmiechnął.
Kiedy przyjechał językiem po jej dolnej wardzę, ona odsunęła się nieco i przechyliła głowę, posyłając mu pytające spojrzenie.
- Ty coś chcesz. - Stwierdziła, uśmiechając się z rozbawieniem.
- Chce ci tylko podziękować. - Wzruszył ramionami i schylił się, tym razem całując jej szyję.
- Tsu-Chan... - Odsunęła się od niego - Takie rzeczy tylko w nocy. - Zażartowała, śmiejąc się - Teraz chodź, świętujmy wszyscy razem. - Skradła mu buziaka i wyszła z łazienki.
Tsutomu zarumienił się, ale podążył za Amayą i wrócił do swojego pokoju, gdzie reszta na niego już czekała.
***
- I jak? Podobały ci się urodziny? - Spytała Amaya, pomagając sprzątać Tsutomu w jego pokoju.
- Było cudownie. Jeszcze raz dziękuję. - Podszedł do niej i pocałował w skroń.
Amaya w odpowiedzi posłała mu swój szeroki uśmiech. Goshiki wyniósł na dół śmieci w worku, a Libero zaczęła przecierać biurko, które gdzieniegdzie było ubrudzone tortem.
Oparła się drugą dłonią na biurku i już kończyła wycierać blat mebla.
Mały As wszedł do pokoju i zamknął drzwi, cicho ziewając.
- Co robisz? - Spytał i zerknął na swoją ukochaną.
Siatkarka pochylała się nad blatem biurka, próbując doczyścić plamę, która zaschła i nie chciała zejść.
Tsutomu cicho przełknął ślinę, jeżdżąc po niej wzrokiem od góry do dołu.
- Jak widzisz, sprzątam na biurku. - Mruknęła, sięgając najdalej dłonią jak tylko mogła - A co? Stało się c...
Urwała, gdy usłyszała cichy oddech atakującego przy uchu. Odwróciła głowę w bok i spojrzała na twarz Tsutomu.
- Co ty się tak lepisz do mnie dzisiaj? - Spytała podejrzliwie, opierając się obydwiema dłońmi o blat, w przeciwnym razie ciężar Tsutomu by ją przygniótł.
Chłopak objął ją dłońmi w talii i przylegając do niej ciałem, delikatnie ucałował jej ramię.
- Wszystko okej? - Spytała dla pewności, a wtedy chłopak ją pocałował.
Obrócił ją i położył na biurku, nie przestając całować. Objęła go nogami w w pasie i skrzyżowała dłonie za jego karkiem.
- Zostań na noc. - Wyszeptał, a potem poczuła jego zimne palce pod swoją koszulką.
Przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Spojrzała na jego zarumienioną twarz i choć mogło to być tylko złudzenie, to wydawało się jej, że słyszy bicie serca siatkarza.
Zmrużyła oczy, obserwując go uważnie.
- Zostać mogę, ale na nic więcej nie licz. To stanowczo za wcześnie na takie rzeczy.
Tsutomu poczerwieniał na twarzy.
- Nie martw się, kiedyś będzie na to czas. - Podniosła się i poczuła jego dłonie pod pośladkami.
Podrzucił ją do góry, stając prosto i westchnął, opierając czoło o jej ramię.
- Przepraszam. Poniosło mnie... - Powiedział cicho i usiadł z nią w ramionach na łóżku - Nie chciałem cię urazić, Amaya-San.
- Spokojnie. - Uśmiechnęła się, ujmując jego zażenowaną twarz w dłonie - Ufam ci jak nikomu innemu, ale na takie rzeczy nasz związek jeszcze nie jest gotowy. - Ucałowała jego czoło - Potrzeba czasu.
Przytulił ją mocno i dziękował za to, że Amaya była taka wyrozumiała i opanowana.
- Wiesz, że cię kocham, Tsu-Chan? - Spytała, chcąc jakoś odciągnąć jego myśli od tej nieco niezręcznej sytuacji - Tak, jak nigdy nie kochałam nikogo innego?
- Naprawdę? - Spytał, patrząc jej w oczy.
- Pewnie! Jesteś takim moim małym skarbem! - Potarła jego policzki kciukami, przymykając powieki podczas uśmiechu.
******************
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro