Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Amaya poszła do łazienki, chcąc przemyć twarz zimną wodą. Weszła do pomieszczenia i pochyliła się nad umywalką, odkręcając wodę.

Wzięła głęboki wdech i przemyła twarz, nieco się uspokajając.

Jednak kiedy się wyprostowała, w odbiciu lustra zobaczyła stojącą za nią, blondwłosą atakującą Holandii.

Amaya zacisnęła szczękę i powtórzyła wcześniejszą czynność, biorąc w dłonie nieco chłodnej wody.

Wzięła ręcznik papierowy i otarła nim twarz oraz ręce. Potem wyrzuciła go do kosza i chciała wyjść.

Poczuła uścisk na ramieniu. Zatrzymała się i starając się uspokoić emocję, odwróciła.

Blondwłosa, która trzymała na jej ramieniu rękę, odsunęła się i wystawiła ją w stronę Libero.

- Dziękuję za dobry mecz. Jestem zaszczycona, że mogłam grać przeciwko tobie.

Usłyszała jej spokojny ton głosu. Zwróciła się do niej po angielsku. Amaya westchnęła i uścisnęła jej dłoń, po czym wyszła z łazienki w ciszy.

Kiedy tylko wyszła, usłyszała krzyki. Spojrzała w bok, a wtedy wpadła na nią całą drużyna. Oczywiście wszyscy się przewrócili.

Amaya westchnęła I przytuliła tych, których dała radę objąć. Tsutomu oczywiście musiał rzucić się na nią pierwszy, więc najbardziej czuła jego ciepło.

- Jesteśmy z ciebie dumni! - Zawołali, bliscy płaczu.

Amaya zamknęła oczy, opierając czoło na ramieniu Małego Asa i milczała. Kiedy wszyscy się podnieśli, Goshiki od razu przyciągnął do siebie Libero, szczelnie ją otaczając ramionami.

- Nie przejmuj się.

Słysząc słowa Tsutomu, Nakamura nie wytzrymala. Zaskomlała i wtuliła się w niego mocno, zaczynając płakać.

Ten dźwięk rozdzierał chłopców od środka. Amaya poświęciła tyle serca, tyle czasu na treningi, a i tak przegrała.

No cóż, nie można było mieć wszystkiego. Reprezentacja Holandii tego dnia była lepsza i nikt nic na to nie poradzi.

Amaya wiedziała o tym bardzo dobrze... Aż za dobrze. Mimo to i tak czuła wewnątrz siebie żal o to, że nie odbiła tej jednej piłki. Że nie mogła walczyć dłużej.

Zepsuła.

Ale nie w oczach innych, jedynie w swoich.

- Przepraszam... - Powiedziała cicho, biorąc głęboki wdech - Niepotrzebnie tu przyjeżdżaliście... - Ścisnęła bluzę Tsutomu w dłoniach - Zmarnowałam wasz czas.

- No coś ty... Nie mów tak. - Ucałował czubek jej głowy - Chodź...Pójdziemy na coś do jedzenia, posiedzimy i spędzimy miło czas. Co ty na to?

Pokiwała głową i jeszcze przez chwilę się do niego tuliła, czekając, aż uspokoi emocję.

***

Wszyscy siedzieli w knajpce przy kilku dużych stołach i zajadali ze smakiem różne potrawy.

Amaya siedziała z głową na ramieniu Tsutomu. Nie była głodna. Zamiast tego złapała wolną dłoń Goshikiego, która leżała na jego udzie i zaczęła się w nią wpatrywać.

- Amaya-San, nie jesteś głodna? - Spytał zaniepokojony atakujący.

Pokręciła przecząco głową w odpowiedzi. Mały As patrzył, jak bawi się jego palcami.

Próbowała udawać, że wszystko jest okej, ale ciężko było jej ukryć smutek.

- Oi, Amaya-San! - Zawołał Yaku, patrząc na dziewczynę z uśmiechem - Co ty na to, żeby kiedyś zagrać towarzyski mieszany?

Amaya podniosła na niego wzrok i wymusiła uśmiech, kiwając twierdząco głową.

Tendou westchnął. Wiedział, że przez najbliższe dni Amaya będzie przybita. Mimo to, chcieli poprawić jej humor. Nie mieli jednak pojęcia, jak to zrobić.

~

Amaya wyszła na zewnątrz, żeby się przewietrzyć. Usiadła na schodkach i westchnęła, przecierając dłońmi twarz.

Poczuła wibrację w kieszeni spodni. Wyciągnęła telefon i patrzyła na nieznany numer, który się wyświetlił.

Przeciągnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.

- Tak?

- Gratuluję i współczuję jednocześnie.

Zmarszczyła brwi na męski głos.

- Kto mówi?

- Serio mnie nie kojarzysz?

- Nie.

Usłyszała westchnienie ze strony chłopaka.

- Yaho~!

Amayi od razu drgnęła powieka.

- Oh...To ty. - Burknęła bez entuzjazmu - Czego chcesz i skąd masz mój numer?

- Chciałem pogratulować. Pokazałaś poziom na zawodach, mimo przegranej.

- Jeśli zadzwoniłeś tylko po to, by wytykać mi, że przegrałam...To się po prostu rozłącz i nie marnuj mojego czasu.

- Przecież wcześniej cię pochwaliłem. - Parsknął do telefonu - Ogółem to... Zwracam honor. Zaimponowałaś mi.

Nie odpowiedziała. Zamiast tego oparła brodę na dłoni i zamknęła oczy.

- Gówno prawda. To ja wszystko zepsułam. - Mruknęła po chwili ciszy - Nie musisz mówić tego tylko dlatego, że jest ci mnie żal.

- Ale mi nie jest ciebie ani trochę szkoda.
- Zaśmiał się - Dzwonie z własnej, nieprzymuszonej woli i przyznam ci jedno...

Amaya przestała na moment oddychać, czekając na jego słowa.

- To był naprawdę dobry mecz. Świetnie się spisałaś.

~

- Wracamy? - Spytała Amaya, siadając obok Tsutomu - Jestem zmęczona.

- Źle się czujesz?

- Nie. Jest okej, po prostu chce się położyć. - Mruknęła, chowając dłonie pod stołem.

- Za chwilę i tak wszyscy się zbierają. Chodź, przytul się i za chwilę pójdziemy.

Mały As objął ją ramieniem i uśmiechnął się ciepło, żeby jakoś poprawić jej humor swoim uśmiechem. Odwzajemniła gest i wtuliła się w niego, zaczynając miętolić materiał jego bluzy w palcach.

Nekoma i Karasuno zmyło się wcześniej, musząc spieszyć się na lotnisko. Pożegnali się więc ze wszystkimi, a w knajpie została już tylko Shiratorizawa.

- Wiecie co...Tak ostatnio nad tym myślałem... - Zaczął Ushijima, upijając łyk napoju - Już wiem, dlaczego Oikawa nie chciał przejść do Shiratorizawy...

Amaya momentalnie głupio uśmiechnęła się pod nosem, co zauważył Wakatoshi.

- Na jego miejscu, gdybym wiedział, że Yuki w niej jest, to też bym nie chciał tu przyjść.

Wszyscy się zaśmiali, włącznie z Amayą. Uwielbiała takie żarty ze strony Wakatoshiego.

- I jak, trochę ci już lepiej? - Spytał Kapitan patrząc na czarnowłosą.

- Trochę.

- To dobrze. Nie przejmuj się już tym, za rok będą kolejne mistrzostwa, w których i tak wystartujesz. - Uśmiechnął się delikatnie.

Amaya odsunęła się od Tsutomu i westchnęła, po chwili uśmiechając się miło. Tsutomu podstępnie podsunął jej pod nos talerz ze smażonym mięsem i szklankę z zimnym napojem.

Spojrzała na niego pytająco, co skomentował szerokim uśmiechem.

- No dalej, zjedz coś. Nic dzisiaj nie tknęłaś. - Potarł jej plecy dłonią.

- Nie jestem głodna. - Pokręciła przecząco głową, a wtedy zaburczało jej głośno w brzuchu.

Chłopcy zaslśmiali się i kilkanaście minut później, wreszcie ją wybłagali, żeby zjadła razem z nimi.

Amaya dopiero cztery godziny po przegranym meczu, zdawała się rozluźnić w ich towarzystwie i próbowała dobrze się bawić.

Była wdzięczna, że chłopcy się o nią troszczyli i byli z nią w tej sytuacji.

- Czyli wyjeżdżamy jutro rano na lotnisko, tak? - Spytał Shirabu, opierając brodę na dłoni. 

Ushijima mu przytaknął i wszyscy zaczęli znowu zajadać, przez co zasiedzieli się kolejną godzinę.

***

Tsutomu wyszedł z łazienki, odziany jedynie w białe bokserki. Osuszał głowę ręcznikiem, a gdy skończył, odłożył ręcznik na grzenik.

Amaya była u Miki w pokoju już od przeszło godziny. Dlatego Goshiki położył się w łóżku na brzuchu, przytulając się do poduszki i czekał na Libero.

Mimo tego, oczy powoli mu się już zamykały. Był śpiący, co chwilę ziewał i choć z całych sił próbował się bronić przed zaśnięciem, ale w końcu nie dał rady i poddał się. Wtulił twarz w poduszkę i zasnął.

~

Amaya weszła do pokoju, przecierając zmęczoną twarz dłonią.

- Tsu-Chan, wróciłam... - Mruknęła, ziewając.

Nie odpowiedział jej, więc zamknęła drzwi i spojrzała w kierunku łóżka. Podeszła do posłania i usiadła na jego skraju, tuż obok śpiącego, Małego Asa.

Położyła mu dłoń na plecach i delikatnie go po nich pogłaskała. Schyliła się i schowała twarz w jego miękkich włosach.

Przez moment się tak do niego przytulała, aż stwierdziła, że pójdzie wziąć kąpiel.

Cichutko westchnęła i całując go w głowę, wstała i zniknęła za drzwiami łazienki.

Goshiki poruszył się, cicho mrucząc pod nosem i westchnął przez sen.

***********************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro