Rozdział 22
Amaya poszła do łazienki, chcąc przemyć twarz zimną wodą. Weszła do pomieszczenia i pochyliła się nad umywalką, odkręcając wodę.
Wzięła głęboki wdech i przemyła twarz, nieco się uspokajając.
Jednak kiedy się wyprostowała, w odbiciu lustra zobaczyła stojącą za nią, blondwłosą atakującą Holandii.
Amaya zacisnęła szczękę i powtórzyła wcześniejszą czynność, biorąc w dłonie nieco chłodnej wody.
Wzięła ręcznik papierowy i otarła nim twarz oraz ręce. Potem wyrzuciła go do kosza i chciała wyjść.
Poczuła uścisk na ramieniu. Zatrzymała się i starając się uspokoić emocję, odwróciła.
Blondwłosa, która trzymała na jej ramieniu rękę, odsunęła się i wystawiła ją w stronę Libero.
- Dziękuję za dobry mecz. Jestem zaszczycona, że mogłam grać przeciwko tobie.
Usłyszała jej spokojny ton głosu. Zwróciła się do niej po angielsku. Amaya westchnęła i uścisnęła jej dłoń, po czym wyszła z łazienki w ciszy.
Kiedy tylko wyszła, usłyszała krzyki. Spojrzała w bok, a wtedy wpadła na nią całą drużyna. Oczywiście wszyscy się przewrócili.
Amaya westchnęła I przytuliła tych, których dała radę objąć. Tsutomu oczywiście musiał rzucić się na nią pierwszy, więc najbardziej czuła jego ciepło.
- Jesteśmy z ciebie dumni! - Zawołali, bliscy płaczu.
Amaya zamknęła oczy, opierając czoło na ramieniu Małego Asa i milczała. Kiedy wszyscy się podnieśli, Goshiki od razu przyciągnął do siebie Libero, szczelnie ją otaczając ramionami.
- Nie przejmuj się.
Słysząc słowa Tsutomu, Nakamura nie wytzrymala. Zaskomlała i wtuliła się w niego mocno, zaczynając płakać.
Ten dźwięk rozdzierał chłopców od środka. Amaya poświęciła tyle serca, tyle czasu na treningi, a i tak przegrała.
No cóż, nie można było mieć wszystkiego. Reprezentacja Holandii tego dnia była lepsza i nikt nic na to nie poradzi.
Amaya wiedziała o tym bardzo dobrze... Aż za dobrze. Mimo to i tak czuła wewnątrz siebie żal o to, że nie odbiła tej jednej piłki. Że nie mogła walczyć dłużej.
Zepsuła.
Ale nie w oczach innych, jedynie w swoich.
- Przepraszam... - Powiedziała cicho, biorąc głęboki wdech - Niepotrzebnie tu przyjeżdżaliście... - Ścisnęła bluzę Tsutomu w dłoniach - Zmarnowałam wasz czas.
- No coś ty... Nie mów tak. - Ucałował czubek jej głowy - Chodź...Pójdziemy na coś do jedzenia, posiedzimy i spędzimy miło czas. Co ty na to?
Pokiwała głową i jeszcze przez chwilę się do niego tuliła, czekając, aż uspokoi emocję.
***
Wszyscy siedzieli w knajpce przy kilku dużych stołach i zajadali ze smakiem różne potrawy.
Amaya siedziała z głową na ramieniu Tsutomu. Nie była głodna. Zamiast tego złapała wolną dłoń Goshikiego, która leżała na jego udzie i zaczęła się w nią wpatrywać.
- Amaya-San, nie jesteś głodna? - Spytał zaniepokojony atakujący.
Pokręciła przecząco głową w odpowiedzi. Mały As patrzył, jak bawi się jego palcami.
Próbowała udawać, że wszystko jest okej, ale ciężko było jej ukryć smutek.
- Oi, Amaya-San! - Zawołał Yaku, patrząc na dziewczynę z uśmiechem - Co ty na to, żeby kiedyś zagrać towarzyski mieszany?
Amaya podniosła na niego wzrok i wymusiła uśmiech, kiwając twierdząco głową.
Tendou westchnął. Wiedział, że przez najbliższe dni Amaya będzie przybita. Mimo to, chcieli poprawić jej humor. Nie mieli jednak pojęcia, jak to zrobić.
~
Amaya wyszła na zewnątrz, żeby się przewietrzyć. Usiadła na schodkach i westchnęła, przecierając dłońmi twarz.
Poczuła wibrację w kieszeni spodni. Wyciągnęła telefon i patrzyła na nieznany numer, który się wyświetlił.
Przeciągnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.
- Tak?
- Gratuluję i współczuję jednocześnie.
Zmarszczyła brwi na męski głos.
- Kto mówi?
- Serio mnie nie kojarzysz?
- Nie.
Usłyszała westchnienie ze strony chłopaka.
- Yaho~!
Amayi od razu drgnęła powieka.
- Oh...To ty. - Burknęła bez entuzjazmu - Czego chcesz i skąd masz mój numer?
- Chciałem pogratulować. Pokazałaś poziom na zawodach, mimo przegranej.
- Jeśli zadzwoniłeś tylko po to, by wytykać mi, że przegrałam...To się po prostu rozłącz i nie marnuj mojego czasu.
- Przecież wcześniej cię pochwaliłem. - Parsknął do telefonu - Ogółem to... Zwracam honor. Zaimponowałaś mi.
Nie odpowiedziała. Zamiast tego oparła brodę na dłoni i zamknęła oczy.
- Gówno prawda. To ja wszystko zepsułam. - Mruknęła po chwili ciszy - Nie musisz mówić tego tylko dlatego, że jest ci mnie żal.
- Ale mi nie jest ciebie ani trochę szkoda.
- Zaśmiał się - Dzwonie z własnej, nieprzymuszonej woli i przyznam ci jedno...
Amaya przestała na moment oddychać, czekając na jego słowa.
- To był naprawdę dobry mecz. Świetnie się spisałaś.
~
- Wracamy? - Spytała Amaya, siadając obok Tsutomu - Jestem zmęczona.
- Źle się czujesz?
- Nie. Jest okej, po prostu chce się położyć. - Mruknęła, chowając dłonie pod stołem.
- Za chwilę i tak wszyscy się zbierają. Chodź, przytul się i za chwilę pójdziemy.
Mały As objął ją ramieniem i uśmiechnął się ciepło, żeby jakoś poprawić jej humor swoim uśmiechem. Odwzajemniła gest i wtuliła się w niego, zaczynając miętolić materiał jego bluzy w palcach.
Nekoma i Karasuno zmyło się wcześniej, musząc spieszyć się na lotnisko. Pożegnali się więc ze wszystkimi, a w knajpie została już tylko Shiratorizawa.
- Wiecie co...Tak ostatnio nad tym myślałem... - Zaczął Ushijima, upijając łyk napoju - Już wiem, dlaczego Oikawa nie chciał przejść do Shiratorizawy...
Amaya momentalnie głupio uśmiechnęła się pod nosem, co zauważył Wakatoshi.
- Na jego miejscu, gdybym wiedział, że Yuki w niej jest, to też bym nie chciał tu przyjść.
Wszyscy się zaśmiali, włącznie z Amayą. Uwielbiała takie żarty ze strony Wakatoshiego.
- I jak, trochę ci już lepiej? - Spytał Kapitan patrząc na czarnowłosą.
- Trochę.
- To dobrze. Nie przejmuj się już tym, za rok będą kolejne mistrzostwa, w których i tak wystartujesz. - Uśmiechnął się delikatnie.
Amaya odsunęła się od Tsutomu i westchnęła, po chwili uśmiechając się miło. Tsutomu podstępnie podsunął jej pod nos talerz ze smażonym mięsem i szklankę z zimnym napojem.
Spojrzała na niego pytająco, co skomentował szerokim uśmiechem.
- No dalej, zjedz coś. Nic dzisiaj nie tknęłaś. - Potarł jej plecy dłonią.
- Nie jestem głodna. - Pokręciła przecząco głową, a wtedy zaburczało jej głośno w brzuchu.
Chłopcy zaslśmiali się i kilkanaście minut później, wreszcie ją wybłagali, żeby zjadła razem z nimi.
Amaya dopiero cztery godziny po przegranym meczu, zdawała się rozluźnić w ich towarzystwie i próbowała dobrze się bawić.
Była wdzięczna, że chłopcy się o nią troszczyli i byli z nią w tej sytuacji.
- Czyli wyjeżdżamy jutro rano na lotnisko, tak? - Spytał Shirabu, opierając brodę na dłoni.
Ushijima mu przytaknął i wszyscy zaczęli znowu zajadać, przez co zasiedzieli się kolejną godzinę.
***
Tsutomu wyszedł z łazienki, odziany jedynie w białe bokserki. Osuszał głowę ręcznikiem, a gdy skończył, odłożył ręcznik na grzenik.
Amaya była u Miki w pokoju już od przeszło godziny. Dlatego Goshiki położył się w łóżku na brzuchu, przytulając się do poduszki i czekał na Libero.
Mimo tego, oczy powoli mu się już zamykały. Był śpiący, co chwilę ziewał i choć z całych sił próbował się bronić przed zaśnięciem, ale w końcu nie dał rady i poddał się. Wtulił twarz w poduszkę i zasnął.
~
Amaya weszła do pokoju, przecierając zmęczoną twarz dłonią.
- Tsu-Chan, wróciłam... - Mruknęła, ziewając.
Nie odpowiedział jej, więc zamknęła drzwi i spojrzała w kierunku łóżka. Podeszła do posłania i usiadła na jego skraju, tuż obok śpiącego, Małego Asa.
Położyła mu dłoń na plecach i delikatnie go po nich pogłaskała. Schyliła się i schowała twarz w jego miękkich włosach.
Przez moment się tak do niego przytulała, aż stwierdziła, że pójdzie wziąć kąpiel.
Cichutko westchnęła i całując go w głowę, wstała i zniknęła za drzwiami łazienki.
Goshiki poruszył się, cicho mrucząc pod nosem i westchnął przez sen.
***********************
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro