Rozdział 14
*miesiąc później*
Goshiki siedział przed komputerem, bujając się na krześle i czekając, aż Amaya odbierze od niego połączenie video. Ziewnął cichutko akurat w momencie, gdy Libero odebrała i na ekranie pokazała się jej uśmiechnięta twarz.
- Dzień dobry, Tsu-Chan! - Zawołała, patrząc na zaspanego przyjaciela.
- Za jakie grzechy tak wcześnie, Amaya-San? - Spytał w trakcie ziewania.
- Dziś mam swój pierwszy mecz. - Wytłumaczyła, na moment stając się poważna. - A rozmowa z tobą mnie uspokaja. - Przyznała, patrząc jak się rumieni - Więc to było dla mnie ważne, żeby z tobą porozmawiać przed rozgrywkami.
Goshiki patrzył w monitor, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Tęsknił za nią niemiłosiernie, wiedziała to. Ale także był szczęśliwy, że zwykła rozmowa była dla niej tak bardzo ważna.
- Wiesz...Trochę się boję. - Przyznała, patrząc w kamerkę - Że nie dam rady i że zmarnuje te ciężkie miesiące naszej wspólnej pracy.
Tsutomu patrzył, jak Amaya siada wygodniej w fotelu i obejmuje dłońmi podciągnięte pod brodę kolana. Oparła na nich głowę.
- Zostało parę godzin do meczu, a ja już czuję się tak bardzo przytłoczona tym wszystkim. - Spuściła wzrok - Chce, żebyście byli ze mnie dumni. Boję się was zawieść.
Tsutomu milczał, wysłuchując jej słów. W końcu jednak cicho westchnął.
- Nieważne, czy przegrasz czy nie. - Powiedział, zwracając na siebie jej uwagę - My i tak będziemy z ciebie dumni, Amaya-San! - Zawołał, uśmiechając się szeroko - Nie znam bardziej niesamowitej siatkarki od ciebie!
Amaya uśmiechnęła się wdzięcznie.
- Dziękuję, Tsu-Chan. Nawet nie wiesz, ile radości sprawiają mi twoje słowa.
Porozmawiali jeszcze chwilę, ale w końcu Amaya musiała się zbierać. Spojrzała na Tsutomu z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Tęsknię za wami, Tsu-Chan. - Przyznała, ciężko wzdychając - Jeśli mi się uda, zadzwonię dziś wieczorem. Trzymajcie kciuki i...Do zobaczenia. - Uśmiechnęła się do kamerki, a gdy Tsutomu również ją pożegnał, rozłączyła się.
Patrzyła w konserwację z siatkarzem, gdzie widniał dymek zakończonego połączenia video. Zamknęła na moment oczy, próbując nie myśleć o tęsknocie, która rozrywała ją od środka.
Minął dopiero miesiąc. Swoją drogą był on istną katorgą dla Nakamury. Była mniej energiczna, przygnębiona i dużo częściej ćwiczyła po treningach z Wakatoshim, by jakoś wszystko odreagować.
Otworzyła oczy, powstrzymując łzy smutku. Wtedy w ikonce jej konwersacji z Tsutomu wyskoczyły trzy, poruszające się kropeczki.
Mały As :
Powodzenia! Na pewno będziemy oglądać i ci kibicować.
Westchnęła, zaciskając mocno szczękę. Po kilku chwilach przyszła kolejna wiadomość ze strony Tsutomu.
Mały As :
Kocham cię, Amaya.
Dziewczyna skrzywiła się, a po jej policzku spłynęła łza. Schowała twarz w dłoniach i wzięła parę głębokich oddechów.
- Tak bardzo tęsknię... - Szepnęła, pociągając nosem.
Tsutomu złapał się za głowie, wyzywając w myślach.
- Ah! Ty debilu! Powiedziałeś do niej bez "San"! Pewnie teraz cię ma za idiote bez kultury!
Przetarł czerwoną od wstydu twarz.
***
- Patrzcie! Jest! - Zawołał Tendou, pokazując palcem na telewizor.
Chłopcy spojrzeli w daną część ekranu, wtedy kadr się zmienił i pokazał z bliska zawodniczki, każdą z osobna. Amaya stała, obserwując uważnie wszystko wokół.
- Cholera...Stresuję się. - Powiedział Hayato, widząc jej minę - Zawsze jest cicha, kiedy się denerwuję.
Tsutomu siedział na fotelu i obserwował swoją ukochaną. Gdy tylko ją widział, nieważne czy przez kamerkę, czy tak jak teraz, w telewizji, jego serce biło mocniej.
Uśmiechnął się mimowolnie i oparł brodę na dłoni, cicho wzdychając.
Amaya w tym czasie spojrzała na swoje przeciwniczki. Na jej ciele pojawiła się gęsią skórka, gdy patrzyła na szare stroję przeciwniczek.
- Amaya-Chan.
Dziewczyna poczuła dłoń na ramieniu. Spojrzała na uśmiechniętą twarz Miki. Czarnowłosa odwzajemniła uśmiech, rozluźniając się.
Nakamura zrobiła jeden krok w tył, a Mika zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc, co robi.
Amaya wiedziała, że jej miejsce jest z tyłu, za brązowowłosą. I nie chodziło tu jednak o umiejętności.
- Ty swoimi wystawami przebij się przez blok. - Powiedziała Nakamura i wystawiła w jej stronę dłoń zaciśniętą w pięść - Resztę zostaw mnie.
Rozgrywająca pokręciła głową z szerokim uśmiechem i przybiła jej żółwika.
- Tym razem, zostaniemy na boisku do końca.
Libero parsknęła śmiechem.
- No oczywiście, że tak, głupia! - Zawołał i zdzieliła ją nogą w pośladki - Z dwoma kikutami raczej ciężko byłoby mi skopać im tyłki. - Amaya machnęła dłonią lekceważąco - Nie sądzisz? - Zawołała żartobliwie.
Mika parsknęła śmiechem.
- Wygrajmy.
Kiwnęła jej głową i razem z resztą drużyny, skierowały się na boisko.
Z tobą w drużynie...Czuję się spokojniejsza, Amaya-Chan.
***
Amaya przebiegła parę metrów i rzuciła się przed siebie, wybijając wysoko piłkę. Atakująca przeciwnej drużyny syknęła pod nosem.
Mika po chwili wystawiła uratowaną przez Amayę piłkę, która została wbita w boisko przez ich atakującą.
- Tch. Ta Libero jest wkurzająca. - Mruknęła atakująca drużyny przeciwnej - Musimy niedługo wziąć czas i wymyślić coś na nią.
- Ta...Dosyć szybko przyzwyczaiła się do gry.
Mika przybiła piątkę z Amayą.
*tymczasem w domu Semiego, Tendou, Hayato i Amayi*
- Wyratowała to! - Zawołał płaczący Yamagata - Jestem z niej taki dumny!
Chłopcy zachowywali się, dosłownie jak nie oni. Piszczeli, krzyczeli gdy akcja w meczu była naprawdę poważna.
Semi przyniósł napoje i przekąski, stawiając je na stole i usiadł pomiędzy Tendou a Shirabu.
- Ominęło mnie coś?
- Cicho! - Uciszył go Tendou, na oślep wskazując na platynowłosego palcem - Teraz będzie serwować kapitanka tej drugiej drużyny.
Semi podniósł dłonie w geście obronnym i obserwował przebieg meczu.
Tendou pisnął zachwycony, kiedy Amaya odebrała naprawdę potężną zagrywkę.
- Moja krew! - Zawołał, wstając nagle z kanapy.
- Przestań, ty nawet zagrywki z miejsca nie umiesz odebrać. - Prychnął Shirabu, krzyżując ramiona na torsie.
- Morda, Shirabu! Jak mówię, że moja krew, to moja! - Odpowiedział urażony Blokujący.
***
Ostatnia, zwycięska piłka uderzyła w boisko po stronie przeciwnej drużyny. Amaya czuła, jak po jej plecach przechodzą mocne ciarki.
Wzdrygnęła się delikatnie, a Mika podeszła do niej i mocno uściskała, śmiejąc się.
- Wygrałyśmy... - Powiedziała nieobecnie Nakamura, będąc kompletnie w szoku.
Już zapomniała, jaką satysfakcję niesie ze sobą wygrany mecz. Dziewczyny dosłownie rozniosły przeciwną drużynę.
Chłopcy przed telewizorem siedzieli zdziwieni. Tsutomu uśmiechnął się delikatnie, patrząc jak Amaya zaczyna się cieszyć, wychodząc z szoku.
Kiedy w telewizji zakończył się mecz, Goshiki podniósł się i powoli wyszedł na taras, ignorując pytające spojrzenia reszty.
Wyciągnął telefon i wybrał numer do nastolatki. Usiadł na schodkach i westchnął, czekając aż odbierze.
Miał zamiar się już rozłączyć, uważając, że i tak dziewczyna nie odbierze. Osunął telefon od twarzy i wtedy zobaczył, że odebrała.
Poczuł jak robi mu się gorąco.
- Halo? Tsu-Chan? Jesteś tam? - Mówiła do telefonu, gdy chłopak się nie odzywał - Tsu-Ch...
- Jestem. - Powiedział spokojnie, opierając brodę na dłoni i uśmiechnął się - Wiedziałem, że dasz radę.
Nastała cisza. Słyszał, jak westchnęła.
- Dziękuję.
Mały As zmarszczył brwi w niezrozumieniu, choć nie mogła tego zobaczyć.
- Za co?
- Tak po prostu...Dzięki wam spełniłam swoje marzenia. - Uśmiechnęła się do telefonu, patrząc na resztę drużyny, która wchodziła już do aurokaru - Gdyby nie wy, nie byłoby mnie tutaj.
Tsutomu przez pewien czas milczał, nie wiedząc, czy powinien poruszać temat jej wyjazdu. W końcu jednak zdobył się na odwagę.
- Wiesz...Tęsknię za tobą. - Przyznał nieco skrępowany - Bez ciebie to nie to samo, naprawdę...
Nie odpowiedziała mu.
- Wiem, że to głupie, ale czuję się, jakby z tobą wyjechała też część mnie.
Tsutomu przestał się kontrolować, mówił, co mu ciążyło na sercu. Chciał, żeby to wszystko usłyszała.
- Zostało jeszcze pięć miesięcy...Mimo to wiem, że będę wciąż na ciebie czekał pewnie dzień przed twoim przyjazdem będę tak podekscytowany, że nie zasnę. Ale będę czekał...
Wziął głęboki wdech.
- Bo...Stałaś się częścią mojego życia, Amaya-San.
Wyznał, patrząc na czubki swoich stóp. Był w uroczych, fioletowych skarpetkach w małe orzełki. Poruszył palcami u stóp, czekając na jej odpowiedź.
- Tsu-Chan, ty draniu... - Powiedziała biorąc głęboki wdech - Specjalnie to powiedziałeś... - Siąknęła nosem i przetarła rękawem bluzy policzki.
- Nie. Mówię, co czuję. Nie chcę drugi raz zepsuć.
- Muszę już iść...Wyjeżdżamy. - Powiedziała dużo ciszej, niż wcześniej i znowu siąknęła nosem - Do usłyszenia wieczorem, Tsu-Chan.
- Do usłyszenia... - Chciał się już rozłączyć.
- A i...Tsu-Chan?
- Tak? - Spytał, znów przykładając urządzenie do ucha.
- Kocham cię, mój Mały Asie.
Potem usłyszał, że się rozłączyła.
Chłopak zamrugał szybciej, patrząc tępo przed siebie i czuł, jak jego twarz nabiera czerwonych kolorów.
Zawstydził się i schował twarz w dłoniach, cicho mrucząc coś pod nosem.
- Wiem, że mnie kocha...A i tak mnie to zawstydza. Czemu?! - Jęknął żałośnie w dłonie, próbując uspokoić szybkie bicie swojego serca.
Amaya odłożyła telefon do torby i ruszyła w kierunku autokaru.
- Awwww! Amaya-Chan, masz chłopaka? - Spytała miło Mika, stając obok niej.
Amaya poczerwieniała na policzkach.
- Nie...Nie jesteśmy razem. - Mruknęła niemrawo I trochę smutno.
Brązowowłosa spojrzała na nią pytająco.
- Ale go kochasz, no nie?
Nakamura pokiwała twierdząco głową, nie mogąc przestać się rumienić.
- No to na co czekacie? - Rozgrywająca się zaśmiała - Na pewno będziecie bardzo uroczą parą!
**************************
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro