Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

*miesiąc później*

Goshiki siedział przed komputerem, bujając się na krześle i czekając, aż Amaya odbierze od niego połączenie video. Ziewnął cichutko akurat w momencie, gdy Libero odebrała i na ekranie pokazała się jej uśmiechnięta twarz.

- Dzień dobry, Tsu-Chan! - Zawołała, patrząc na zaspanego przyjaciela.

- Za jakie grzechy tak wcześnie, Amaya-San? - Spytał w trakcie ziewania.

- Dziś mam swój pierwszy mecz. - Wytłumaczyła, na moment stając się poważna. - A rozmowa z tobą mnie uspokaja. - Przyznała, patrząc jak się rumieni - Więc to było dla mnie ważne, żeby z tobą porozmawiać przed rozgrywkami.

Goshiki patrzył w monitor, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Tęsknił za nią niemiłosiernie, wiedziała to. Ale także był szczęśliwy, że zwykła rozmowa była dla niej tak bardzo ważna.

- Wiesz...Trochę się boję. - Przyznała, patrząc w kamerkę - Że nie dam rady i że zmarnuje te ciężkie miesiące naszej wspólnej pracy.

Tsutomu patrzył, jak Amaya siada wygodniej w fotelu i obejmuje dłońmi podciągnięte pod brodę kolana. Oparła na nich głowę.

- Zostało parę godzin do meczu, a ja już czuję się tak bardzo przytłoczona tym wszystkim. - Spuściła wzrok - Chce, żebyście byli ze mnie dumni. Boję się was zawieść.

Tsutomu milczał, wysłuchując jej słów. W końcu jednak cicho westchnął.

- Nieważne, czy przegrasz czy nie. - Powiedział, zwracając na siebie jej uwagę - My i tak będziemy z ciebie dumni, Amaya-San! - Zawołał, uśmiechając się szeroko - Nie znam bardziej niesamowitej siatkarki od ciebie!

Amaya uśmiechnęła się wdzięcznie.

- Dziękuję, Tsu-Chan. Nawet nie wiesz, ile radości sprawiają mi twoje słowa.

Porozmawiali jeszcze chwilę, ale w końcu Amaya musiała się zbierać. Spojrzała na Tsutomu z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Tęsknię za wami, Tsu-Chan. - Przyznała, ciężko wzdychając - Jeśli mi się uda, zadzwonię dziś wieczorem. Trzymajcie kciuki i...Do zobaczenia. - Uśmiechnęła się do kamerki, a gdy Tsutomu również ją pożegnał, rozłączyła się.

Patrzyła w konserwację z siatkarzem, gdzie widniał dymek zakończonego połączenia video. Zamknęła na moment oczy, próbując nie myśleć o tęsknocie, która rozrywała ją od środka.

Minął dopiero miesiąc. Swoją drogą był on istną katorgą dla Nakamury. Była mniej energiczna, przygnębiona i dużo częściej ćwiczyła po treningach z Wakatoshim, by jakoś wszystko odreagować.

Otworzyła oczy, powstrzymując łzy smutku. Wtedy w ikonce jej konwersacji z Tsutomu wyskoczyły trzy, poruszające się kropeczki.

Mały As :

Powodzenia! Na pewno będziemy oglądać i ci kibicować.

Westchnęła, zaciskając mocno szczękę. Po kilku chwilach przyszła kolejna wiadomość ze strony Tsutomu.

Mały As :

Kocham cię, Amaya.

Dziewczyna skrzywiła się, a po jej policzku spłynęła łza. Schowała twarz w dłoniach i wzięła parę głębokich oddechów.

- Tak bardzo tęsknię... - Szepnęła, pociągając nosem.

Tsutomu złapał się za głowie, wyzywając w myślach.

- Ah! Ty debilu! Powiedziałeś do niej bez "San"! Pewnie teraz cię ma za idiote bez kultury!

Przetarł czerwoną od wstydu twarz.

***

- Patrzcie! Jest! - Zawołał Tendou, pokazując palcem na telewizor.

Chłopcy spojrzeli w daną część ekranu, wtedy kadr się zmienił i pokazał z bliska zawodniczki, każdą z osobna. Amaya stała, obserwując uważnie wszystko wokół.

- Cholera...Stresuję się. - Powiedział Hayato, widząc jej minę - Zawsze jest cicha, kiedy się denerwuję.

Tsutomu siedział na fotelu i obserwował swoją ukochaną. Gdy tylko ją widział, nieważne czy przez kamerkę, czy tak jak teraz, w telewizji, jego serce biło mocniej.

Uśmiechnął się mimowolnie i oparł brodę na dłoni, cicho wzdychając.

Amaya w tym czasie spojrzała na swoje przeciwniczki. Na jej ciele pojawiła się gęsią skórka, gdy patrzyła na szare stroję przeciwniczek.

- Amaya-Chan.

Dziewczyna poczuła dłoń na ramieniu. Spojrzała na uśmiechniętą twarz Miki. Czarnowłosa odwzajemniła uśmiech, rozluźniając się.

Nakamura zrobiła jeden krok w tył, a Mika zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc, co robi.

Amaya wiedziała, że jej miejsce jest z tyłu, za brązowowłosą. I nie chodziło tu jednak o umiejętności.

- Ty swoimi wystawami przebij się przez blok. - Powiedziała Nakamura i wystawiła w jej stronę dłoń zaciśniętą w pięść - Resztę zostaw mnie.

Rozgrywająca pokręciła głową z szerokim uśmiechem i przybiła jej żółwika.

- Tym razem, zostaniemy na boisku do końca.

Libero parsknęła śmiechem.

- No oczywiście, że tak, głupia! - Zawołał i zdzieliła ją nogą w pośladki - Z dwoma kikutami raczej ciężko byłoby mi skopać im tyłki. - Amaya machnęła dłonią lekceważąco - Nie sądzisz? - Zawołała żartobliwie.

Mika parsknęła śmiechem.

- Wygrajmy.

Kiwnęła jej głową i razem z resztą drużyny, skierowały się na boisko.

Z tobą w drużynie...Czuję się spokojniejsza, Amaya-Chan.

***

Amaya przebiegła parę metrów i rzuciła się przed siebie, wybijając wysoko piłkę. Atakująca przeciwnej drużyny syknęła pod nosem.

Mika po chwili wystawiła uratowaną przez Amayę piłkę, która została wbita w boisko przez ich atakującą.

- Tch. Ta Libero jest wkurzająca. - Mruknęła atakująca drużyny przeciwnej - Musimy niedługo wziąć czas i wymyślić coś na nią.

- Ta...Dosyć szybko przyzwyczaiła się do gry.

Mika przybiła piątkę z Amayą.

*tymczasem w domu Semiego, Tendou, Hayato i Amayi*

- Wyratowała to! - Zawołał płaczący Yamagata - Jestem z niej taki dumny!

Chłopcy zachowywali się, dosłownie jak nie oni. Piszczeli, krzyczeli gdy akcja w meczu była naprawdę poważna.

Semi przyniósł napoje i przekąski, stawiając je na stole i usiadł pomiędzy Tendou a Shirabu.

- Ominęło mnie coś?

- Cicho! - Uciszył go Tendou, na oślep wskazując na platynowłosego palcem - Teraz będzie serwować kapitanka tej drugiej drużyny.

Semi podniósł dłonie w geście obronnym i obserwował przebieg meczu.

Tendou pisnął zachwycony, kiedy Amaya odebrała naprawdę potężną zagrywkę.

- Moja krew! - Zawołał, wstając nagle z  kanapy.

- Przestań, ty nawet zagrywki z miejsca nie umiesz odebrać. - Prychnął Shirabu, krzyżując ramiona na torsie.

- Morda, Shirabu! Jak mówię, że moja krew, to moja! - Odpowiedział urażony Blokujący.

***

Ostatnia, zwycięska piłka uderzyła w boisko po stronie przeciwnej drużyny. Amaya czuła, jak po jej plecach przechodzą mocne ciarki.

Wzdrygnęła się delikatnie, a Mika podeszła do niej i mocno uściskała, śmiejąc się.

- Wygrałyśmy... - Powiedziała nieobecnie Nakamura, będąc kompletnie w szoku.

Już zapomniała, jaką satysfakcję niesie ze sobą wygrany mecz. Dziewczyny dosłownie rozniosły przeciwną drużynę.

Chłopcy przed telewizorem siedzieli zdziwieni. Tsutomu uśmiechnął się delikatnie, patrząc jak Amaya zaczyna się cieszyć, wychodząc z szoku.

Kiedy w telewizji zakończył się mecz, Goshiki podniósł się i powoli wyszedł na taras, ignorując pytające spojrzenia reszty.

Wyciągnął telefon i wybrał numer do nastolatki. Usiadł na schodkach i westchnął, czekając aż odbierze.

Miał zamiar się już rozłączyć, uważając, że i tak dziewczyna nie odbierze. Osunął telefon od twarzy i wtedy zobaczył, że odebrała.

Poczuł jak robi mu się gorąco.

- Halo? Tsu-Chan? Jesteś tam? - Mówiła do telefonu, gdy chłopak się nie odzywał - Tsu-Ch...

- Jestem. - Powiedział spokojnie, opierając brodę na dłoni i uśmiechnął się - Wiedziałem, że dasz radę.

Nastała cisza. Słyszał, jak westchnęła.

- Dziękuję.

Mały As zmarszczył brwi w niezrozumieniu, choć nie mogła tego zobaczyć.

- Za co?

- Tak po prostu...Dzięki wam spełniłam swoje marzenia. - Uśmiechnęła się do telefonu, patrząc na resztę drużyny, która wchodziła już do aurokaru - Gdyby nie wy, nie byłoby mnie tutaj.

Tsutomu przez pewien czas milczał, nie wiedząc, czy powinien poruszać temat jej wyjazdu. W końcu jednak zdobył się na odwagę.

- Wiesz...Tęsknię za tobą. - Przyznał nieco skrępowany - Bez ciebie to nie to samo, naprawdę...

Nie odpowiedziała mu.

- Wiem, że to głupie, ale czuję się, jakby z tobą wyjechała też część mnie.

Tsutomu przestał się kontrolować, mówił, co mu ciążyło na sercu. Chciał, żeby to wszystko usłyszała.

- Zostało jeszcze pięć miesięcy...Mimo to wiem, że będę wciąż na ciebie czekał pewnie dzień przed twoim przyjazdem będę tak podekscytowany, że nie zasnę. Ale będę czekał...

Wziął głęboki wdech.

- Bo...Stałaś się częścią mojego życia, Amaya-San.

Wyznał, patrząc na czubki swoich stóp. Był w uroczych, fioletowych skarpetkach w małe orzełki. Poruszył palcami u stóp, czekając na jej odpowiedź.

- Tsu-Chan, ty draniu... - Powiedziała biorąc głęboki wdech - Specjalnie to powiedziałeś... - Siąknęła nosem i przetarła rękawem bluzy policzki.

- Nie. Mówię, co czuję. Nie chcę drugi raz zepsuć.

- Muszę już iść...Wyjeżdżamy. - Powiedziała dużo ciszej, niż wcześniej i znowu siąknęła nosem - Do usłyszenia wieczorem, Tsu-Chan.

- Do usłyszenia... - Chciał się już rozłączyć.

- A i...Tsu-Chan?

- Tak? - Spytał, znów przykładając urządzenie do ucha.

- Kocham cię, mój Mały Asie.

Potem usłyszał, że się rozłączyła.

Chłopak zamrugał szybciej, patrząc tępo przed siebie i czuł, jak jego twarz nabiera czerwonych kolorów.

Zawstydził się i schował twarz w dłoniach, cicho mrucząc coś pod nosem.

- Wiem, że mnie kocha...A i tak mnie to zawstydza. Czemu?! - Jęknął żałośnie w dłonie, próbując uspokoić szybkie bicie swojego serca.

Amaya odłożyła telefon do torby i ruszyła w kierunku autokaru.

- Awwww! Amaya-Chan, masz chłopaka? - Spytała miło Mika, stając obok niej.

Amaya poczerwieniała na policzkach.

- Nie...Nie jesteśmy razem. - Mruknęła niemrawo I trochę smutno.

Brązowowłosa spojrzała na nią pytająco.

- Ale go kochasz, no nie?

Nakamura pokiwała twierdząco głową, nie mogąc przestać się rumienić.

- No to na co czekacie? - Rozgrywająca się zaśmiała - Na pewno będziecie bardzo uroczą parą!

**************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro