Część 3
Wielka Sala, Hogwart
1 listopada 7:25
Trwało śniadanie. Najgorętszy temat rozmów to oczywiście Harry Potter. Jak czternastolatek który nawet nie uczęszcza do Hogwartu dał radę oszukać Czarę Ognia i Linię Wieku Dumbledore'a, której nawet Bracia Weasley nie mogli wykiwać. Ich sielanka nie trwała długo
Błysk białego światła
BĘC!!
- Sokolica! Bierz te skrzydła!
- Diana! Wbijasz mi łokcie w brzuch!
- Sorki Latarnia. Flash! Gdzie z tymi nogami!
- Ała! Super, złaź ze mnie!
- Imp! Moja peleryna to nie hamak!
- J'onn! Nie przenikaj przeze mnie!
Gdy kłębek różnokolorowych części się rozplątał, oczom zdumionych nauczycieli i uczniów ukazało się osiem najdziwniejszych osób, jakie kiedykolwiek widzieli. Dwie kobiety, czterech mężczyzn i dwóch chłopców.
Jedna z kobiet miała długie czarne włosy spięte diademem i niebieskie oczy. Ubrana była w najbardziej skąpy strój jaki widziała społeczność czarodziejów. Przy boku wisiał jej zwój złotej liny
Druga miała rude włosy, na sobie nosiła zwykłą żółtą koszulkę bez rękawów, czerwoną szarfę dookoła pasa i czarne obcisłe spodnie. Uwagę ściągała dziwna ptasia maska i szare pierzaste skrzydła.
U mężczyzn było nieco większe zróżnicowanie. Najwyższy z nich, prawdopodobnie lider, miał czarne włosy z irytującym kosmykiem na środku czoła i przenikliwe niebieskie oczy. Nosił niebieski kombinezon z dziwnego materiału z czerwonymi butami i czerwoną peleryną do ziemi. Na piersi widniało czerwone stylizowane "S".
Drugi mężczyzna był ciemnoskóry i zielonooki. Ubrany w czarno-zielony kombinezon z białym symbolem na piersi. Wokół niego kłębiła się zielona aura.
Trzeci z nich był zielony z przenikliwymi pomarańczowymi oczami bez tęczówek i źrenic. Nosił niebieską pelerynę w stylu hrabiego Draculi, na piersi dwa skrzyżowane czerwone pasy, niebieskie obcisłe spodenki i niebieskie wysokie buty.
Ostatni z nich miał o wiele drobniejszą budowę w odróżnieniu od muskularnej reszty. Wyglądał jakby najmniejszy podmuch wiatru mógłby go poderwać w powietrze. Miał na sobie czerwony kombinezon ze złotymi butami, ozdobiony złotymi piorunami. Na piersi widniała błyskawica w białym kole, zaś na głowie nosił kaptur z białymi soczewkami zasłaniającymi oczy. Na uszach zamontowane były dziwne słuchawki z antenami wygiętymi na kształt pioruna.
Wyższy z chłopców był zbudowany podobnie jak człowiek w czerwonym stroju oraz też był ubrany w kombinezon, choć jego był biało czerwony i miał żółte przezroczyste gogle na oczach. Góra kaptura była odcięta odsłaniając brązowe przydługie włosy.
Drugi chłopiec miał kruczoczarne włosy. Kolor oczu był nie do ustalenia z powodu maski z białymi soczewkami. Miał na sobie czerwoną kamizelkę z czarnymi rękawami, żółty pas z wieloma torebkami, czarne spodnie i buty bojowe. Na rękach miał czarne rękawiczki a z ramion spływała dwukolorowa peleryna - wnętrze było żółte, na zewnątrz była czarna. Uwagę zwracał symbol na sercu - żółte "R" w okręgu.
Dumbledore wszedł w Tryb Dobrotliwego Dziadka i podszedł do przybyszów.
- Witajcie w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Nazywam się Albus Dumbledore, i jestem tu dyrektorem. Mogę zapytać co tutaj robicie i kim jesteście?
Mężczyzna z "S" na piersi wystąpił krok do przodu.
- Jesteśmy Ligą Sprawiedliwości. Nazywam się Superman. To Wonder Woman, Sokolica, Zielona Latarnia, Marsjanin Łowca, Flash, uczeń Flasha - Impuls, oraz Robin, partner Batmana. Przez nieznany nam incydent wpadliśmy do waszego wymiaru.
Dyrektor uniósł brwi na ostatnią nazwę. Przybyszów było ośmiu, ten cały "Batman" był dziewiąty. Liga chyba też dopiero teraz się zorientowała, że brakuje Nietoperza. Flash chwilę się porozglądał, aż wreszcie zadarł głowę do góry i krzyknął w stronę krokwi.
- Toperz! Wszystko OK! Możesz zejść i nie wisieć tam jak prawdziwy nietoperz?!
Dwie minuty cała Wielka Sala łącznie z Dumbledorem zastanawiała się czemu mężczyzna krzyczy w stronę dachu.
Po dwóch minutach z dachu spadła czarna postać i wylądowała bez najmniejszego dźwięku. Gdy się podniosła, wszyscy odruchowo wciągnęli powietrze. Człowiek, nie istota, ubrana była cała na czarno. Wolny był jedynie niewielki fragment twarzy obejmujący usta. Istota miała demoniczne białe oczy, długie spiczaste uszy i pelerynę owiniętą wokół niego jak koc, przez co niemożliwym było zobaczenie jego ciała. Albus w duchu cieszył się, że istota piorunowała wzrokiem Flasha, a nie jego. Przełknął jednak strach i podszedł do istoty z wyciągniętą ręką. Ta, jakby go wyczuwając, odwróciła się twarzą w jego stronę.
- Jestem Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore. Jestem tutaj dyrektorem.
Czarna postać ani drgnęła, tylko poatrzyła się na niego pustymi oczami.
- Wybacz dyrektorze - wtrącił się Superman - ale Batman nie ufa nikomu
Nieco speszony Lider Światła opuścił rękę. Wewnątrz gotował się ze wściekłości. Białe soczewki kaptura uniemożliwiały mu odczyt umysłu Batmana, a z kolei on sprawiał wrażenie, jakby znał każdą jego myśl.
- Ponad to Batek już z pewnością wie kim jesteś - dodał Flash - w końcu już raz się przedstawiałeś
Obie strony doszły do impasu. Batman dalej stał bez ruchu i dźwięku. Ciszę dzwoniącą w uszach przerwał śpiew feniksa. Do Sali wefrunął Fawkes trzymając w dziobie nadpalony kawałek pergaminu i, ku zdumieniu wszystkich poza Ligą, usiadł Batmanowi na ramieniu. Ten wysunął spod peleryny rękę w czarnej rękawicy i chwycił pergamin. Po uważnym przestudiowaniu podał kartkę Flashowi
- Zdejmij odciski - warknął niskim, groźnym głosem, którego używał tylko przy przestępcach pokroju Jokera, Ra's al Ghula czy Lexa Luthora - Robin, idziesz z nim. Impuls, pozwiedzaj. Latarnia, Sokolica, to samo. Wonder Woman, Superman, Marsjanin Łowca, idziecie ze mną. Chciałbym porozmawiać z zarządem szkoły.
Cała Liga uśmiechnęła się do siebie. Mroczny Rycerz był w "Trybie Detektywa łamane na Tryb Lidera", co nieco zdezorientowało dyrektora, który zakładał że to naiwny z wyglądu Superman jest liderem. Flash skinął do Rycerza i podbiegł do skołowanego śmiałością Nietoperza dyra.
- Jest tu może jakieś labolatorium? Albo w miarę duże pomieszczenie z bieżącą wodą?
Albus dał sobie mentalnego kopa i naprawił popękaną emocjonalną maskę, co nie umknęło uwadze Flasha i Batmana.
- Oczywiście że jest. Sewerusie, proszę zaprowadź pana Flasha i Robina do pracowni eliksirów i zadbaj o nich - w wolnym tłumaczeniu: "Nie spuszczaj ich z oka i dowiedz się kim są i czy mogą być użyteczni, nawet jeśli będziesz musiał włamać im się do umysłów"
- Oczywiście dyrektorze - odparł Snape wściekły na Batmana, że ukradł mu tytuł Nietoperza i do tego przeraża samym wzrokiem. Nawet Voldemort nie miał takiej mocy
- Co zamierzasz zrobić z tym pergaminem? Co to w ogóle jest? - wtrąciła się McGonagall
Flash z szelmowskim uśmiechem pokazał jej świstek, na którym znajdowało się czarno na białym:
"Harry Potter"
################
Iiiii... Cięcie!
Następna część dla was. Niestety, na następną kiepsko się zanosi, bo zgubiłam notatki T^T
Wasza Nieuchwytna
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro