Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II

Notka od autorki:

Hejcia wszystkim peniskom! Postraram się wstawiać mniej więcej rozdział na tydzień ale nic nie obiecuje! miłego czytania!

P.S. Mam esse

-------------------------

Dopiero następnego dnia zobaczyłem najpiękniejszą osobę w moim życiu...

Słowa wyrwane niczym z komedii romantycznej lub melodramatu. Jednak gdy nasze spojrzenia się spotkały czas wydawał się płynąć wolniej niż w szkolnej ławce na lekcji trygonometrii. Ukłucie w sercu którego nie czułem od tak dawna pojawiło się niespodziewanie i nagle. Strzał amora przeszył mnie na wskroś. Mało brakowało a upuściłbym stos śnieżnobiałych prześcieradeł. Zapewne cudem złapałem je w ostatniej chwili, mało nie wpadając na pielęgniarkę. Ta, choć sympatyczna udzieliła mi krótkiej reprymendy bym bardziej uważał. Szybko oddaliłem się od sali w której leżał chłopak o kasztanowych włosach.

Wróciłem jednak do niego jeszcze tego samego dnia roznosząc z pielęgniarkami posiłki. Chłopak był już przytomny, jednak nie odezwał się ani słowem. Unikał wzroku czujnych pielęgniarek, lub być może jego świadomość jeszcze się nie obudziła w przeciwieństwie do ciała.

- Jak się czujesz, Aleksander? - spytała pielęgniarka ciepłym, lecz lekko ochrypłym głosem. Przyjrzała się chłopakowi przez dłuższą chwilę. Nie otrzymawszy odpowiedzi, poprawiła jedynie jego poduszkę, a tackę z kolacją zostawiła na szafce obok. Tego dnia poznałem imię mojego przyszłego zawodu miłosnego.


Przez następne dni zaglądałem do chłopaka znacznie częściej, chyba nawet za często. Nasze spojrzenia zaczęły się spotykać, mimo panującej w sali głuchej ciszy. Pod nieobecność pielęgniarek poprawiałem mu poduszkę i odgarniałem włosy z czoła. Pewnego dnia nawet przyniosłem mu opaskę do włosów. Nie protestował gdy zakładałem mu ją na głowę. Chciałem wybuchnąć śmiechem gdy tylko zauważyłem iż wygląda w niej niczym Legolas, z dobrze znanej powieści o przeklętym pierścionku. Jakież było moje zdziwienie gdy już następnego dnia nie zastałem go na sali. Spytawszy pielęgniarki ta odparła tylko krótko iż chłopak został wypisany do domu i bym założył czyste prześcieradła.

Wieczorem w domu długo myślałem o Aleksandrze. Nie zamieniliśmy nawet słowa a ja czułem jakbyśmy się doskonale znali. Myślałem o jego zielonych oczach, i o kasztanowych włosach otaczających bladą twarz. Wyobrażałem go sobie uśmiechniętego, jak razem spacerujemy za rękę, i dzielimy ważne chwile. Zdążyłem zaplanować całe nasze życie, ślub, oświadczyny, starość. Byłem niepoprawnym romantykiem, co dobitnie uświadomił mi poranny budzik, oświadczający iż pora wstawać, mimo że nawet się dobrze nie położyłem. Zrezygnowany iż całą noc spędziłem na rozmarzaniu o kimś kogo nie znałem, postanowiłem wrócić na ziemię. Na nogi postawił mnie zimny prysznic, i za gorąca kawa, która zdążyła oparzyć mój język i usta. Minęło jeszcze sporo bezsennych nocy zanim zdążyłem zapomnieć o nim. 

Gdy już myślałem że wróciłem do porządku dziennego, uderzyło mnie to ponownie niczym grom z jasnego nieba. Niecały miesiąc później spotkaliśmy się ponownie. Siedział na wózku, wcześniej tego nie zauważyłem, ale pozbawiony był nóg od kolan w dół. Zadrżały mi usta. Bałem się podejść. Nie miałem pojęcia jak się zachować. Nie chciałem go urazić nietaktownym zachowaniem, ani odstraszyć. Co miałbym mu zresztą powiedzieć? Hej to ja poprawiałem ci poduszkę miesiąc temu? Wyszedłbym przed nim na idiotę jeśli nie wariata. Zachowywałem się co prawda jak wariat. Nie spałem nocami myśląc o nim, a teraz kręciłem się cały czas w poczekalni obserwując go. Jestem przekonany że to podchodzi pod stalking.

Tym razem nie chciałem przegapić tej okazji. Mimo lęku postanowiłem podejść. Zatrzymałem się przed nim i zapewne niezdarnie wypaplałem "cześć". Mój wybranek skierował na mnie wzrok.

-Przepraszam, czy my się znamy? - oczywiście że się nie znamy, pomyślałem do siebie.

- Tak jakby... widziałem cię tu miesiąc temu.

- oh... - oh?! tylko oh?! Dla takiej odpowiedzi robiłem z siebie idiotę? Pragnąłem zapaść się w tym momencie pod ziemię. Nastała niezręczna cisza, chciałem przerwać ją jak najszybciej.

- Nazywam się Mateusz, a ty? - i tak znałem już odpowiedz, ale tonący brzytwy się chwyta.

- Aleksander - wyciągnął w moją stronę dłoń a ja niczym podniecony szczeniak uścisnąłem ją.

- Olek? ładne imię.

- Jak już musisz to Aleks, nie Olek. - Aleks? dziwne ale na dobrą sprawę logiczne zdrobnienie. przytaknąłem więc i szybko się przedstawiłem. Usiadłem na ławce obok niego. Nie był zbyt wylewny, wręcz małomówny. Zdążyłem jednak się dowiedzieć że za tydzień o tej samej porze również ma wizytę. 

W ten sposób na nowo zaczęły się moje bezsenne noce, były gorzkie, doprawione nutą rozczarowania. Lecz osładzała je myśl o możliwym następnym spotkaniu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro