~9~
Po całym tygodniu wyczerpującej nauki wiedziałam o wiele, wiele więcej. Ale byłam padnięta...
Niestety, w sobotę też miałam zajęcia: łucznictwo i dwie godziny pływactwa.
Te pierwsze zajęcia miałam już raz, ale tylko organizacyjne i z teorią. Podobno dziś mieliśmy zacząć praktykę, i kontynuować: czwartek - teoria, sobota - praktyka.
Pełna na wpół entuzjazmu połączonego ze zmęczeniem ubrałam się w strój, który sobie przeznaczyłam - sportowe buty, leginsy i koszulkę z krótkim rękawem. Tak, codziennie musimy chodzić w mundurkach, ale na zajęcia sportowe możemy mieć na sobie co chcemy.
Jak zwykle zeszłam na śniadanie, krzywiąc się z powodu zakwasów po wczorajszej jeździe konnej. Mimo że był to pierwszy raz, i całą pierwszą godzinę instruktorka tłumaczyła jak czyścić, siodłać i rozsiodływać, to i tak wykonywaliśmy diabelnie dużo ćwiczeń (pamiętajcie, anglezowanie to zakwasogenne gówienko), więc praktycznie chodzić nie mogę.
Po zjedzeniu od razu udałam się na pole ćwiczebne. Na miejscu czekał już instruktor.
- Wszyscy są? To zaczynamy. - oświadczył instruktor po sprawdzeniu obecności.
Przez następną godzinę uczyliśmy się postawy, naciągania łuku, nakładania cięciwy i innych rzeczy tego typu. Wstyd się przyznać, ale bardzo słabo mi szło.
Po łucznictwie nadszedł czas na trening pływacki. Pływam od dziecka, ale nie wiem jak to wyjdzie. Cholerne zakwasy!
W szatni spotkałam inne pływaczki: Arcaenę Jekvorrę Ceusfah, Errhię Mehistinę Ovetreie i Daahlpeoę Niteeaę Verrgazzi. Mało ich było, ale z drugiej strony to było do przewidzenia - w końcu w praktycznie każdej szkole praktycznie nikt nie chodzi na basen, no i jest mnóstwo innych zajęć do wyboru.
Po przebraniu w stroje i ubraniu czepków i okularków wyszłyśmy na halę basenową. Niestety, w pięcioosobowej grupce chłopaków dostrzegłam przebrzydłą twarz Gheirnena.
Na moje szczęście pływaliśmy na osobnych torach. W dodatku zostaliśmy jeszcze bardziej podzieleni po krótkim teście na umiejętności. Ja wylądowałam w grupie zaawansowanej dziewczęcej.
Popływaliśmy dość długo, na pierwszych zajęciach mieliśmy czas wolny, co mnie ucieszyło.
Potem, po wysuszeniu i ubraniu się, podążyłam do mojego dormitorium. Wszystkie moje współlokatorki siedziały na kanapie w salonie i gadały. Na mój widok Dia podniosła się i oznajmiła, że na mnie czekały.
Prędko odłożyłam rzeczy z pływactwa, po czym do nich dołączyłam. Netta poszła i mi zrobić herbatkę, więc po chwili mogłam się delektować jej smakiem. Oczywiście wzięłam zieloną, a jakże inaczej.
- Tak więc - zaczęła Terwynn - widziałyśmy, że ktoś zalazł ci za skórę.
- Noo, tak, ale to nic... - spojrzałam w dół.
- Żadne nic! - przerwała mi Linette. - To cud, że żaden nauczyciel nie zwrócił uwagi na twoją tiarę!
- No bo zaklęcie iluzoryczne... - zaczęłam tłumaczyć.
Czekajcie. Skąd one wiedzą?
- Na Tiary nie działają żadne - uśmiechnęła się Torlynn.
Jakby na zawołanie rozległo się pukanie do drzwi. Chwilę potem do pokoju weszła pani Asparagus.
- O cholera - wyszeptałam, blednąc.
Lynn przybrała przyjazną, niewinną posturę.
- Witam, psze pani. Cóż panią tu sprowadza?
- Przyszłam po Fantassię. Chodź za mną, moja droga - zwróciła się do mnie.
Rzucając zaniepokojone spojrzenie dziewczynom podążyłam za wychowawczynią. Szybko się zorientowałam, że zmierzamy do niezwiedzonej jeszcze przeze mnie części szkoły.
Zatrzymałyśmy się przed drzwiami z plakietką z napisem "Dyrekcja". Pani Asparagus je otworzyła, a moim oczom ukazał się dziwny widok.
Witam państwa!
W końcu minął mój writer's block, yay!
Hahha, polecam moment gdy po ilu? sześciu? miesiącach czytasz opowiadanie od początku i jedyne co czujesz to cringe ale wiesz, że gdybyś wzięła się za rewrite to byś nigdy nie skończyła :')
I, jakby się ktoś zastanawiał dlaczegóż to publikuję ten rozdział ponownie, to wiedzcie, że tu był plot hole.
W każdym razie, przygotujcie się na więcej niedługo i miłego dnia!
Loivissa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro