Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~3~

Został już tylko tydzień. Jestem spakowana, Caralyn zresztą też.

Z Ceidth bardzo się zżyłam, wszędzie ze sobą chodzimy. Jest już zaszczepiona i perfekcyjnie pilnuje mojego pokoju przed braćmi.

Często przyglądam się Vassie i Umerimowi. Pierwsza jest jakby klatką z powyginanych gałęzi, więżącą... Coś. Nikt nie chce - lub nie umie - mi wytłumaczyć . Natomiast drugi przedmiot to prosty kijek z maleńkimi inskrypcjami, których nie jestem w stanie odcyfrować, nawet mimo magii powiększającej, gdyż nie znam języka i liter.

Z Caralyn całe dnie przesiadujemy naprzemiennie u mnie lub u niej i przeczesujemy domy w poszukiwaniu zagubionych rzeczy, śmiejąc się i plotkując.

Na nieszczęście pogoda jest okropna - nieustanne burze i porywisty wicher uniemożliwiają mi wyjście poza osłonę miasta, do Parku Wirujących Liści, za którym przepadałam i którego będzie mi brakować.

Po prawdzie, chyba tylko ja odwiedzam Park, swoją drogą przecudny, ponieważ ludzie mają dziwną opinię na jego temat. Mówią, że tam straszy, co jest absolutnym nonsensem.

Po coś chyba nazwano go Parkiem Wirujących Liści, prawda? To tylko jeden z założycieli nałożył czar na to miejsce, i to tylko dodaje mu uroku.

Jednak dzisiaj postanowiłam, że muszę ten oto park odwiedzić. Oczywiście musiał zerwać się wiatr. Nie ma tak prosto!

Tak więc, okutana we wszystkie możliwe szaliki ( trzy! ) i czapkę z wełny Merino, mając na sobie najlepszą kurtkę i kalosze, wyruszyłam do obranej destynacji.

Po półgodzinie dotarłam do celu. Jak zwykle po przekroczeniu furtki wiatr nie był odczuwalny, ale i tak liście wzniosły się do góry, formując kolorowe wiry rozsiane po całym terenie.

Od razu podążyłam do mojego ulubionego miejsca - ławeczki na wzniesieniu w środku parku. Nie padał tu, w parku, deszcz, więc było nader przyjemnie. Usiadłam na ciepłych deskach, a wir liści otoczył mnie prawie natychmiast.

Dałam się porwać zaklęciu, tańcując wśród kolorowych plam. Straciłam poczucie czasu, a gdy w końcu odczułam zmęczenie, zorientowałam się, że poza Parkiem jest ciemno.

Wspomniany areał był otoczony barierą nieprzenikalności. Nic się nie zmieniało - pora dnia także nie.

Spanikowana, wybiegłam błyskawicznie i skierowałam się do domu, zapominając o zapięciu kurtki.

W środku na szczęście dopiero jedzono kolację. Tata tylko się na mnie spojrzał, ale jego wzrok mówił wszystko.

Następnego dnia niestety dostałam przeziębienia. Na szczęście minęło bardzo szybko, bo już dwa dni potem.

A teraz jest ostatni dzień w domu przed wyjazdem. Już nie mogę się doczekać nowej szkoły!



A oto i najnowszy rozdzialiczek, może "zapychacz", może nie ;D

Następny - o nowej szkole! (w końcu!!!) - będzie 19. 09. 2016

Wasza
Loivi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro