~ 1 ~
W końcu nadszedł dzień moich urodzin. A także dzień, w którym mogę otworzyć listy!
Postanowiłam bowiem, że jako mam urodziny w połowie wakacji, to otworzę wszystkie trzy listy z Akademii właśnie wtedy.
Szybko robię toaletę poranną i schodzę na parter. W kuchni przygotowuję sobie kanapkę z serem i wracam do pokoju.
Po skonsumowaniu kromki siadam przy biurku i rozrywam pierwszą kopertę - z okręgówki.
Pfft, to było oczywiste, że się dostanę.
Druga koperta - Akademia Hifae.
" W związku z dużymi osiągnięciami w nauce mamy przyjemność panią poinformować, iż dostała się pani do Akademii. Prosimy o potwierdzenie do... "
I ostatnia.
Akademia Visca.
Drżącymi z napięcia i poddenerwowania dłońmi otwieram list. Wodzę oczami po tekście.
Nie mogę w to uwierzyć!!! Naprawdę się dostałam? Do najlepszej Akademii w kraju?!
Aż podskoczyłam ze szczęścia i wydałam najgłośniejszy śmiecho-pisk w życiu.
Szybko przejechałam dłonią po linijkach tekstu, aby upewnić się, że dzieje się to naprawdę.
Zaalarmowana hałasem mama wbiegła do mojego pokoju.
- Wszystko okej? Czemu pisczałaś? Co... Ooooo... Listy. Dostałaś się? Aż trzy? Skąd? - mamie też udzielił się entuzjazm.
- To z okręgówki, a to z Akademii Hifae. I... - zaczęłam miętosić jeden z kosmyków moich włosów - z Akademii Visca.
Podniecenie mamy przygasło, wręcz zamarzło.
- Hmm... Fass, wiesz, że, ymmm... Nie do końca popieramy ideały i... założenia Viscy... Ale nie, nie, nie, wcale nie zabraniam ci iść, to twój wybór! Z tym, że możesz dostać, ymmm... Coś w rodzaju, no, szoku, bo tam są jakby... Odmienne zasady i... No nie wiem jak to wytłumaczyć.
- Nie, jest okej, mamo. W sumie Visca to najlepsza szkoła w kraju i zawsze o niej marzyłam. To... Teraz wiesz... No i, jutro idę na szkolne zakupy... Życzę miłej pracy! - Rzuciłam, bo moja rodzicielka rzuciła się w ekspresowym temppie do wyjścia.
A ja powoli wyszłam w ślad za nią i skierowałam się do mieszkania Caralyn, mojej przyjaciółki.
Pociągnęłam za sznurek połączony ze dzwonkiem umieszczonym w środku. Naprawdę, matka Cary lubiła ekscesy.
Po chwili otworzyła mi siostra Lyn. Erwina miała na sobie różową rozkloszowaną spódnicę i pomarańczowy sweter, co wyglądało uroczo. Cara natomiast próbowała dojrzeć coś zza "Wina", jak ją żartobliwie nazwałam, i pokazywała mi, że mam przyjść.
- Hej Eri, przyszłam do Caralyn. Mogę?
- Tak, jasne. Wchodź.
- Fass! W końcu mnie odwiedziłaś! Chodźmy na górę! - zakrzyknęła entuzjastycznie moja przyjaciółka.
Gdy tylko dobiegłyśmy do jej pokoju, rzeczona osoba zatrzasnęła drzwi i uścisnęła mnie.
- Fa, Eri chciała mnie wcisnąć w sukienkę! Stokrotne dzięki!
Caralyn nienawidzi sukienek, z wzajemnością. Zawsze była tym typem "spodnie, a w ostateczności spódnica".
- Nie, no, jest okej. Dostałaś już listy?
- Tak, i wiesz co?! Patrz!
Podsunęła mi pod nos papier... Z Akademii Visca!
- Aaaaa! Też się dostałaś?! Wspanialeee!
Wykonałyśmy nasz układ - "W ręce klaszcz, podskocz razy dwa, biodrem stuk! i na ziemię huk!".
Po tym Cara zakrzyknęła "wszystkiego najlepszego!" i wręczyła mi piękny srebrny łańcuszek z zawieszką w formie klepsydry - szklanej, z kamyczkami w środku.
Spędziłyśmy tak prawie cały dzień (w międzyczasie doradzając Erwinie w wyborze kreacji na randkę).
- Jutro idę na szkolne zakupy. Dołączasz się? - zapytałam.
- No jasne! To do jutra!
Uśmiechnięta wróciłam do domu. W samą porę, aby zastać tatę wysiadającego z powozu. Właśnie wrócił z delegacji.
- Jak tam? Dostałaś listy?
- Tak! Chodź do środka, to ci opowiem!
Tata zaśmiał się, wziął bagaże i podążył za mną do domu.
Weszłam, ale nikogo nie zastałam. Przeszłam więc do salonu, a tam... Wielki tort i sterta prezentów!
Mama i bracia przeszli samych siebie! Mój ulubiony, jagodowy smak i lody waniliowe!
Do tego tata dołączył jeszcze jedną paczuszkę od siebie i wszyscy zaczęli śpiewać "Sto lat".
Następnie zdmuchnęłam świeczki - zażyczyłam sobie powodzenia w szkole - i wszyscy zjedliśmy po kawałku tortu i gałce lodów. Niebo w gębie - i zostało trochę na jutro.
Przeszłam do prezentów. Od cioci Muirin dostałam bransoletkę z szafirem pośrodku, a od wujka Tamina książkę "Nadmoc - zastosowania i informacje. Od moich trzech braci dostałam kolejno bluzkę, buty i spodnie, od taty dwa dziwaczne przedmioty - powiedział mi, że to Vassa i Umerim i że przydadzą mi się w szkole.
Mama natomiast dała mi dość duże pudło. Otworzyłam je i nie mogłam uwierzyć własnym oczom!
W środku było malutkie, puchate, biało-czarne kociątko! Do tego rzeczy, które potrzebne są dla kota.
- Ojejku! Dziękuję mamo! - zapiszczałam.
- A, to nic takiego, koleżanki kotka się okociła i dała mi jedno. Pomyślałam, że dotrzyma ci towarzystwa w Akademii.
Podziękowałam wszystkim i poszłam do pokoju, zabierając prezenty. Odwiesiłam rzeczy i zajęłam się kociątkiem.
W pudle znajdowały się: transporter, posłanie, kuweta, miski na wodę i jedzenie, obroża, karma, żwirek, szczotki, kosmetyki, szelki i parę zabawek.
Ustawiłam kuwetę, wsypałam żwirek, rozłożyłam posłanko i nalałam wody do miski. Następnie wypuściłam kociaka z transportera. Obwąchał całe pomieszczenie, często odskakując i najeżając się, ale potem widocznie się zrelaksował. Szybko umyłam siebie i zęby, po czym kot obwąchał mnie i dał się podrapać za uszkami.
Zrobiło się późno. Położyłam kocię na posłaniu i wskoczyłam do łóżka. Szybko zasnęliśmy.
Bardzo przepraszam za opóźnienie. W ramach rekompensaty, jak tylko wstawię rozdział do "Śmiertelnej Gry", opublikuję dziś kolejną część "Nieostrożnej".
Miłego wieczoru,
Loivi
Gwiazdki i komentarze mile widziane.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro