Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 1 ~

W końcu nadszedł dzień moich urodzin. A także dzień, w którym mogę otworzyć listy!

Postanowiłam bowiem, że jako mam urodziny w połowie wakacji, to otworzę wszystkie trzy listy z Akademii właśnie wtedy.

Szybko robię toaletę poranną i schodzę na parter. W kuchni przygotowuję sobie kanapkę z serem i wracam do pokoju.

Po skonsumowaniu kromki siadam przy biurku i rozrywam pierwszą kopertę - z okręgówki.

Pfft, to było oczywiste, że się dostanę.

Druga koperta - Akademia Hifae.

" W związku z dużymi osiągnięciami w nauce mamy przyjemność panią poinformować, iż dostała się pani do Akademii. Prosimy o potwierdzenie do... "

I ostatnia.

Akademia Visca.

Drżącymi z napięcia i poddenerwowania dłońmi otwieram list. Wodzę oczami po tekście.

Nie mogę w to uwierzyć!!! Naprawdę się dostałam? Do najlepszej Akademii w kraju?!

Aż podskoczyłam ze szczęścia i wydałam najgłośniejszy śmiecho-pisk w życiu.

Szybko przejechałam dłonią po linijkach tekstu, aby upewnić się, że dzieje się to naprawdę.

Zaalarmowana hałasem mama wbiegła do mojego pokoju.

- Wszystko okej? Czemu pisczałaś? Co... Ooooo... Listy. Dostałaś się? Aż trzy? Skąd? - mamie też udzielił się entuzjazm.

- To z okręgówki, a to z Akademii Hifae. I... - zaczęłam miętosić jeden z kosmyków moich włosów - z Akademii Visca.

Podniecenie mamy przygasło, wręcz zamarzło.

- Hmm... Fass, wiesz, że, ymmm... Nie do końca popieramy ideały i... założenia Viscy... Ale nie, nie, nie, wcale nie zabraniam ci iść, to twój wybór! Z tym, że możesz dostać, ymmm... Coś w rodzaju, no, szoku, bo tam są jakby... Odmienne zasady i... No nie wiem jak to wytłumaczyć.

- Nie, jest okej, mamo. W sumie Visca to najlepsza szkoła w kraju i zawsze o niej marzyłam. To... Teraz wiesz... No i, jutro idę na szkolne zakupy... Życzę miłej pracy! - Rzuciłam, bo moja rodzicielka rzuciła się w ekspresowym temppie do wyjścia.

A ja powoli wyszłam w ślad za nią i skierowałam się do mieszkania Caralyn, mojej przyjaciółki.

Pociągnęłam za sznurek połączony ze dzwonkiem umieszczonym w środku. Naprawdę, matka Cary lubiła ekscesy.

Po chwili otworzyła mi siostra Lyn. Erwina miała na sobie różową rozkloszowaną spódnicę i pomarańczowy sweter, co wyglądało uroczo. Cara natomiast próbowała dojrzeć coś zza "Wina", jak ją żartobliwie nazwałam, i pokazywała mi, że mam przyjść.

- Hej Eri, przyszłam do Caralyn. Mogę?

- Tak, jasne. Wchodź.

- Fass! W końcu mnie odwiedziłaś! Chodźmy na górę! - zakrzyknęła entuzjastycznie moja przyjaciółka.

Gdy tylko dobiegłyśmy do jej pokoju, rzeczona osoba zatrzasnęła drzwi i uścisnęła mnie.

- Fa, Eri chciała mnie wcisnąć w sukienkę! Stokrotne dzięki!

Caralyn nienawidzi sukienek, z wzajemnością. Zawsze była tym typem "spodnie, a w ostateczności spódnica".

- Nie, no, jest okej. Dostałaś już listy?

- Tak, i wiesz co?! Patrz!

Podsunęła mi pod nos papier... Z Akademii Visca!

- Aaaaa! Też się dostałaś?! Wspanialeee!

Wykonałyśmy nasz układ - "W ręce klaszcz, podskocz razy dwa, biodrem stuk! i na ziemię huk!".

Po tym Cara zakrzyknęła "wszystkiego najlepszego!" i wręczyła mi piękny srebrny łańcuszek z zawieszką w formie klepsydry - szklanej, z kamyczkami w środku.

Spędziłyśmy tak prawie cały dzień (w międzyczasie doradzając Erwinie w wyborze kreacji na randkę).

- Jutro idę na szkolne zakupy. Dołączasz się? - zapytałam.

- No jasne! To do jutra!

Uśmiechnięta wróciłam do domu. W samą porę, aby zastać tatę wysiadającego z powozu. Właśnie wrócił z delegacji.

- Jak tam? Dostałaś listy?

- Tak! Chodź do środka, to ci opowiem!

Tata zaśmiał się, wziął bagaże i podążył za mną do domu.

Weszłam, ale nikogo nie zastałam. Przeszłam więc do salonu, a tam... Wielki tort i sterta prezentów!

Mama i bracia przeszli samych siebie! Mój ulubiony, jagodowy smak i lody waniliowe!

Do tego tata dołączył jeszcze jedną paczuszkę od siebie i wszyscy zaczęli śpiewać "Sto lat".

Następnie zdmuchnęłam świeczki - zażyczyłam sobie powodzenia w szkole - i wszyscy zjedliśmy po kawałku tortu i gałce lodów. Niebo w gębie - i zostało trochę na jutro.

Przeszłam do prezentów. Od cioci Muirin dostałam bransoletkę z szafirem pośrodku, a od wujka Tamina książkę "Nadmoc - zastosowania i informacje. Od moich trzech braci dostałam kolejno bluzkę, buty i spodnie, od taty dwa dziwaczne przedmioty - powiedział mi, że to Vassa i Umerim i że przydadzą mi się w szkole.

Mama natomiast dała mi dość duże pudło. Otworzyłam je i nie mogłam uwierzyć własnym oczom!

W środku było malutkie, puchate, biało-czarne kociątko! Do tego rzeczy, które potrzebne są dla kota.

- Ojejku! Dziękuję mamo! - zapiszczałam.

- A, to nic takiego, koleżanki kotka się okociła i dała mi jedno. Pomyślałam, że dotrzyma ci towarzystwa w Akademii.

Podziękowałam wszystkim i poszłam do pokoju, zabierając prezenty. Odwiesiłam rzeczy i zajęłam się kociątkiem.

W pudle znajdowały się: transporter, posłanie, kuweta, miski na wodę i jedzenie, obroża, karma, żwirek, szczotki, kosmetyki, szelki i parę zabawek.

Ustawiłam kuwetę, wsypałam żwirek, rozłożyłam posłanko i nalałam wody do miski. Następnie wypuściłam kociaka z transportera. Obwąchał całe pomieszczenie, często odskakując i najeżając się, ale potem widocznie się zrelaksował. Szybko umyłam siebie i zęby, po czym kot obwąchał mnie i dał się podrapać za uszkami.

Zrobiło się późno. Położyłam kocię na posłaniu i wskoczyłam do łóżka. Szybko zasnęliśmy.






Bardzo przepraszam za opóźnienie. W ramach rekompensaty, jak tylko wstawię rozdział do "Śmiertelnej Gry", opublikuję dziś kolejną część "Nieostrożnej".

Miłego wieczoru,

Loivi

Gwiazdki i komentarze mile widziane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro