5. Ciężki dzień
*Suga POV*
Co za wariatka. Przeszukałem juz prawie cały Seoul i kiedy nareszcie znalazłem wizjer, którego wszędzie szukałem, to nie ona musiała mi przeszkodzić. Asshi, dlaczego oczywiście teraz musiało mi sie to przydarzyć.
Miałem wyjść sobie na świeże powietrze porobić zdjęcia, bo mamy na razie wolne, ale nie moi kochani mankae musieli mi to zepsuć.
Flashback
Był piękny dzień, pracowałam prawie całą noc nad naszymi piosenkami. Chciałem teraz odpocząć, zwłaszcza że teraz mieliśmy dwa dni wolnego. Podniosłem do góry swoje cudo, swój świat, mój aparat. Chciałem porobić ładne zdjęcia na świeżym powietrzu. Zauważyłem, że świeciło jasno słońce więc potrzebowałem swojego wizjonera. Posłem po mój plecaczek ze wszystkim do aparatu, kiedy
" Gdzie on jest?" Powiedziałem głośno swoje myśli, zauważając, że nie ma w plecaku wizjera. To dziwne normalnie zawsze odkładam rzeczy na swoje miejsce, zwłaszcza jeśli chodzi o moje kochane życzy. Wyszedłem ze swojego pokoju rozglądając się dookoła czy może nigdzie go nie zostawiłem.
" Za pozuj dla mnie jak te moje francuskie dziewczyny." Usłyszałem dochodzący hałas z salonu. Nie wiedziałem co ta dwójka najmłodszych robi, ale miałem złe przeczucie co do tego. Wszedłem do salonu zatrzymując sie przy za ścianą i obserwując co tam się dzieje.
Widziałem Tae pozującego dla Kookiego, który robił mu zdjęcia aparatem. Nie mogłem uwierzyć, a im co odbiło? Pewnie oglądali Tytanika i teraz sie z niego nabijają. Zacząłem sie śmiać z nimi, kiedy zacieli głupio pozować.
" Coś na pewno wstawię na twoje urodziny." Powiedział Jungkook oglądający zdjęcia z Taehyungiem. Odszedłem do ściany dalej szukając mojego wizjera. Gdzie ja moglem go podziać. Poszedłem do Namjoona może on go pożyczy. Zawsze tak jest jak cos nam ginie to idziemy do Namjoona. On albo zapomniał nam to odąć, albo to zlałam.
Miałem nadzieje, że mój wizjoner jest cały i zdrowy. Miałem zapukać, kiedy po całym domu było słychać jak coś upada na podłogę i rozbija sie. Szybko pobiegłem do salonu. Przeszyłem horror. Mój wizjer leżał na podłodze złamany.
" Co się?... Jak?... Dlaczego?..." Tylko tyle udało mi sie wydukać, kiedy podchodziłem bliżej podłogi. Jin hyung mnie jednak zatrzymał, mówiąc, że mogę wdepnąć na ostre kawałki mojego skarbu. Kiedy Jin hyung zmiótł z podłogi moje cudeńko do worka i podał mi worek czułem sie pusty.
Chłopaki stali pomiędzy mną a tymi idiotami. Chciałem ich teraz udusić własnymi rekami. Dlaczego oni ruszają moje rzeczy bez mojego pozwolenia. Wstałem z podłogi i spojrzałem się na nich moim wściekłym wzrokiem. Był on zimny i ostry jak milion dobrze na ostrzonych noży.
" Hyung my nie..." Zaczął sie tłumaczyć Jungkook i Taehyung. Składając razem ręce, klęcząc przede mną i błagając o wybaczenie. Posunąłem z mojej drogi Namjoona i Jimina. Stanąłem przed nimi i się zamachnąłem.
Chłopaki byli przerażeni, ale położyłem zaciśniętą moją dłoń w pięść na dół i westchnąłem. Odwróciłem się od nich i poszedłem prosto do mojego pokoju. Jednak wyjdę dzisiaj, ale nie porobić zdjęcia, a kupić nowy wizjer. Przebrałem się, ubrałem maskę, czapkę z daszkiem i okulary słoneczne, wychodząc bez słowa.
End of Flashback
Wróciłem do domu, zdjąłem buty. Wszedłem do salonu i zobaczyłem jak wszyscy siedzą i oglądają razem z Jungkookiem Iron man. Siadłem obok Jungkooka i wyrwałem mu paczkę z popcornem.
" Ej hyung." Powiedział Jungkook patrząc się na mnie. Olałem go jedząc cały popcorn garściami. Chłopaki przestali się interesować filmem i teraz patrzeli się na mnie.
" Co ci?" Spytał sie Seokjin, patrzący na mnie nie rozumieć, dlaczego się tak zachowuje. Próbowałem go ignorować tak samo, jak resztę pytań chłopaków, ale zaczęli mnie denerwować.
" Spotkałam wariatkę w sklepie. Myśli, że jako obcokrajowiec umiejący mówi po koreańsku to może wszystko. Ha, głupia baba." Burknąłem wstając z kanapy nie dbając, że chłopaki się ze mnie śmiali. Ale ich śmiech ucichł, kiedy pieprznąłem drzwiami, kiedy je zamykałem chciałem im przekazać, żeby mnie nie denerwowali, bo nie ręczę za siebie.
*Katherine POV*
Kiedy powiedziałam dziewczyną ich obowiązki związane z domem i swoje tak samo. Poszłam z ciężkimi krokami do swojego pokoju, trzaskając drzwiami za sobą i opadając na łóżko zrezygnowana. Dlaczego akurat teraz musiał się pokazać ten facet.
Patrzałam się w sufit i czułam jak frustracja, agresja i nienawiść zaczyna mnie wypełniać. Wzięłam swój telefon w dłoń i wyszłam ze swojego pokoju. Zeszłam po schodach i stawiałam cały czas ciężkie i machinalne kroki. Nie zwracałam uwagi na moja przyjaciółki.
Wyszłam do ogrodu, przeszłam przez wkładkę albo taki most. Pod tym płynęła rzeczka. Nagle jedno miejsce mi sie bardzo spodobało. Było spokojne i tajemnicze. Wyciągnęłam swój telefon i zaczęłam robić zdjęcia temu miejscu. Aparatem byłoby lepiej no ale cóż.
Poszłam dalej i usiadła na ławeczce. Zaczęłam przeglądać zdjęcia. Wybrałam jedno najładniejsze i zaczęłam je poprawiać. Końcowy efekt był cudowny. Tylko zostało mi je wysłać. Nie miałam pojęcia co ja napisze do tego. Nagle miałam pomysł.
Życie jest podłe. Pamiętaj dziecko. Nie trzeba umrzeć, żeby przeżyć piekło.
Parę sekund po wysłaniu dostawałam różne komentarze typu:
" Piękna focia."
" To twój ogród?!?"
" Dlaczego tak sadzisz?"
" Jesteś zła?"
I wiele innych. Wyłączyłam telefon i schowałam go z powrotem. Moje myśli wędrowały razem z wiatrem. Były chłodne i ponure, w tym samy czasie delikatne i dzikie. Nie dawno zauważyłam, że moje życie kręci się dookoła fotografii i niczego więcej. Rozumiem chciałam zostać profesjonalnym fotografem, ale bez mojego aparatu moje życie wydawało mi sie... nudne... tak, nudne. Takie szare i nie jakie. Patrząc na ten wspaniały widok zrozumiałam, że jest niejaki, ale jeśli patrzałabym sie na niego za kadru aparatu, byłby najpiękniejszym widokiem na świecie. To było straszne, a w tym samy czasie wspaniałe.
" Hej Kathe, coś się stało?" Podeszła do mnie Ashley. Miała taką samą minę jak ja, chciałam powiedzieć ja się starałam przynajmniej uśmiechać od czasu do czasu, ale ona była cała z frustrowana i ponura. Jej oczy za to były takie same jak moje, puste, smutne i chłodne. Jej też czegoś brakowało, tak samo, jak mi.
" Dlaczego sądzisz, że coś mi jest?" Spytałam się z wymuszonym uśmiechem. Nie lubiłam, żeby dziewczyny martwiły się o mnie, same miały swoje zmartwienia. Dodawanie jeszcze moich do tego, nie pasowałoby.
Ashley wyciągnęła z kieszeni swój telefon, pokazując mi zdjęcie, które przed chwila wysłałam. Czyli ona też wie, że słowa mają głębsze znaczeni, niz tylko te, które pisze. Mój niby promienny uśmiech zmienił sie w suchy grymas.
" Czy ty też uważasz, że bez tego jednego hobby jesteś nikim?" Nareszcie byłam zdolna kogoś o to zapytać, to pytanie było ze mną od samego początku przygody z aparatem i fotografią.
Flashback
Pewnego słonecznego dnia na Karaibach, chodziłam sobie wzdłuż wybrzeża, na złoto piaszczystej plaży. Miałam zawieszony na szyi swój aparat. Byłam tylko w samym bikini i na to miałam nałożona krótką, zwiewną, cienką bluzę gdzie w kieszeni miałam schowany telefon.
Chodząc tak sobie po plaży robiłam zdjęcia, palmom, ptakom, które przelatywały nade mną, oceanu, o kolorze tęczówek Vanessy, rośliną, które rosły po drugiej stronie plaży. W tym momencie obaliłam sie od swojej rodziny. Miałam wtedy 13 lat, Lawnada jeszcze mieszkała z nami, jako że miała tylko 16 lat. Isabella miała wtedy 19 lat, była już w szczęśliwym związku z Jamesem, jej przyjacielem od dzieciństwa. Była wtedy zaręczona, a ja chodziłam sobie po plaży robiąc zdjęcia od czasu do czasu.
Interesowałam sie fotografią, odkąd skończyłam 8 lat i moja babcia ją kochała też. To ona nauczyła mnie wszystkiego co umiem teraz. Lecz wracając do historii, konto na Instagramie miałam odkąd skończyłam 9 lat. Jak skończyłam niecałe 12 lat zaczęłam sie robić sławna. Myślałam wtedy, że nikt nie jest ode mnie lepszy lub bardziej utalentowany. Oh, jak bardzo sie wtedy myliłam. Moje zmartwienia związane z fotografią zaczęły sie od tego dnia.
Jak już wspominałam tego dnia chodziłam sobie na plaży, obalając sie coraz bardziej od miejsca, gdzie była moja rodzina. Nagle na mojej drodze stanęły dwie ładne dziewczyny, wyglądały jakby były w moim wieku, albo były troszeczkę starze ode mnie.
" Co robisz nerdzie?" Spytała się mnie złośliwie jedna z nich. Wiecie w tym wieku to ja nie byłam tak piękna jak jestem teraz. Miałam aparat na zębach, moje włosy były uczesane w dwa warkocze, miałam trochę pryszczy na twarz i ciele i do tego byłam płaska jak deska. Pewnie Myślice normalne jak na 12-latke? Nie, to była inna historia, kiedy mieszkałaś w Los Angeles.
" Kogo nazywasz nerdem?! Wiecie kim ja jestem? Jestem Katherine Bell ta Katherine Bell wstająca gwiazda fotografii." Powiedziałam zadzierając nosa. Tak można było powiedzieć, że w dzieciństwie byłam odważna, a nawet głupio śmiała. Te dwie dziewczyny tego dnia zaczęły sie śmiać.
" I? Ja też jestem wielka xx xx. Ale znam sie na więcej rzeczach niż tylko jednej gównianej fotografii. Jestem modelką, aktorką, muzykantką i mądrą studentką, a ty? Fotografem amatorką, każdy w tych czasach umie robić durne zdjęcia, nawet pies. Więc nie wiem czym ty sie w ogóle przechwalasz, a w ogóle jak bym była tobą to bym sie wstydziła, że jestem do bani i taką brzydulą." Powiedziała ta druga dziewczyna z pogardą na twarzy. Zerwała mi ze szyi aparat i popchnęła mnie na piasek.
" Co chcesz zrobić z moim aparatem?" Spytałam się, kiedy moje ciało przeszył horror. Bałam się, że one chcą coś zrobić mojemu kochanemu aparatowi. Nie, spodziewałam się, że one tak zrobią.
" Przysługę, patrz i ucz się!" Uśmiechnęła sie do mnie złowieszczo, kiedy wypowiadała te słowa w zwolnionym tępię, ja próbowałam wstać, ale ta druga dziewczyna trzymała mnie na piachu. Ona zamachnęła się i rzuciła mój aparat do oceanu. Nie rzuciła go jednak daleko, więc aparata roztrzaskał się na kawałeczki o brzeg.
" Nie!!!" Tylko to słowo uciekło z moich ust. Te dziewczyny śmiały się, śpiewając sobie pod nosem " Brzydula, brzydula..." Łzy same cisły mi się do oczu, zaczęłam płakać, nie kontrolowałam tego, swoje trzęsące ciało podniosła z ciepłego piachu i pomału kierowałam się w stronę mojego biednego skarbu. Ocean połowę aparatu wciągną do siebie, ale niektóre kawałeczki wkopały się w piasek. Klękłam przy nich, fale delikatnie pchały mnie z powrotem na plaże, po czym ciągnęły do siebie. Jednak ja nic nie robiła, tylko płakałam cicho podnosząc kawałeczki. Gdy zacięłam się jednym i zobaczyłam jak czerwona ciecz, znana też mi jako krew, zaczęła płynąc ciurkiem z mojego palca. Przyłożyłam swoje dłonie do twarzy i płakałam, krzycząc z całej siły. Od tego dnia, nie jestem tak pewna, jeśli chodzi o fotografię, a koszmary, że tracę odczucie dotyku, rozróżnianie kolorów, lub wzrok nie dawały mi spokoju, nadal mi nie dają.
Przypominając sobie to straszne wspomnienie, łzy spłynęły mi delikatnie po policzku. Oczywiście czułam je, więc odrazu je wytarłam ze swoich policzków. Byłam tak wdzięczna, że Ashley dawno sobie poszła, kiedy ja wspominałam sobie ten feralny dzień. Wstałam z ławki i szybkim krokiem poszła do swojego pokoju.
Zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam sie do klatki, gdzie spał spokojnie mój króliczek. Uśmiechnęłam się słabo, na ten uroczy widok. Poszłam później do łazienki, by przygotować sie do snu. Zmyłam swój makijaż, wzięłam szybki prysznic, ubrałam swoją ulubioną piżamkę i wskoczyłam pod pierzynę.
Wyłączyłam światło, bo przełącznik miałam obok łóżka i przytuliłam sie do poduszki.
ciąg dalszy nastąpi
______________________
Hejka 🤗
Wybaczcie, że tak późno ale była w stolicy. Pojechałam w piątek bez laptopa i wróciłam dzisiaj w nocy. Byłam wczoraj na kabarecie Ani mru mru, którzy przyjechali do Reykjaviku. Tak bardzo się uśmiałam, o Boże... a w jednej scence śmiałam się praktycznie najgłośniej co zrobiło, że jeden z nich spojrzał się na mnie. Przeraziłam się bo nie chciałam być wezwana na scenę, ale obeszło się bez tego.
Przyjechałam o 2 w nocy do domu, poszłam spać o 3:30, a do szkoły wstałam na 6:40. Boże, że ja jeszcze normalnie funkcjonuje to niesamowite.... bardziej cud.
Dziękuje za przeczytanie i 100 czytelników... Boże dziękuje tak bardzo 😘😍😍😍😍😍
Widzimy się w piątek 😘
-Sweetybell00❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro