Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Biały dupek

*Katherine POV*

Dzwonek, klasyczna muzyka

Usłyszałam piękną melodię pianina razem ze skrzypcami. Przewróciłam się na drugi bok, podniosłam swój telefon, wyłączyłam budzik i sprawdziłam godzinę. Była 8:30. Stęknęłam i położyłam się na plecach. Patrzałam się na sufit, kiedy to pokoju zajrzała Natasha.

" Hej Katherine wstałaś?" Spytała się mnie.

" Teraz tak" Burknęłam na nią. Nienawidzę wstawać z łóżka, zwłaszcza jeśli naprawdę tym razem udało mi się zasnąć. Dlatego, że ostatnio ciężko mi zasnąć.

" To nie będę przeszkadzać." Powiedziała z niewinnym uśmiechem, zamykając pomału drzwi. Zaczęła mnie denerwować więc podniosłam poduszkę co była mnie naj bliżej, zamachnęłam się i rzuciłam w jej stronę. Szybko zamknęła drzwi, prowadząc do tego, że poduszka uderzyła drzwi.

Stęknęłam jeszcze głośniej i opadłam z powrotem na łóżko podenerwowana.

Nie minęła sekunda, kiedy jednak postanowiłam, że wstanę. Dzień był idealny, żeby porobić zdjęcia i wysłać je na mojego Insta dla fanów. Szybko wyskoczyłam z łóżka, podeszłam do klatki Ruby i się z nią przywitałam. Ruby piła sobie spokoje z (tego, co króliki piją z). Zmarszczyła swój nosek, a ja tylko powiedziałam Ouuhhh albo Ahhh, kiedy to zrobiła.

Podeszłam do szafy złapałam jakież ubrania, ale staranie wybrane, żeby nie wyglądać jak dziwak albo bez guście. Poszłam do łazienki wzięłam zimny prysznic, żeby dostać zastrzyku Energi. Tak się stało, miałam energie, żeby wyjść z domu i porobić zdjęcia.

Ubrałam się, pomalowałam i poszłam do mojej szafy z torebkami. Jak by ktoś nie wiedział to mam obsesje na punkcie torebek. Mam ich 125 sztuk. Kocham je jak własne dzieci. Dzisiaj zamierzałam wziąć torebkę przestronną, żeby zmieścić Aparat, telefon, klucze do domu, Aparat Polaroid, miejsce, na którego wizjera kupie dzisiaj i inne ważne pierdoły. Wzięłam branżowa i wyszłam z pokoju.

Zeszłam na dół, trochę spóźniona, bo nie słyszałam nikogo w całym domu. Weszłam do jadalni i zobaczyłam siedzącą przy stole Vanesse słuchającą coś ze swojego iPhona, Ashley patrząca się przez okno i Natashe pokazująca, żebym obok jej siadła.

Kiedy siadłam obok niej, odwróciła się do mnie z wielkim uśmiechem. " No, no, no Katherine, ale się odstrzeliłaś. Wyglądasz zjawiskowo." Chciałam jej podzienkowac, ale powiedziała coś jeszcze. " Brakuje ci jednak biżuterii, jakiegoż dodatku... Wiem trzymaj." Powiedziała wyciągając ze swojej torebki, złoty, długi naszyjnik. Nałożyła go na mnie i pokazała mi kciuka. Zaśmiałam się na jej zachowanie. Cornelia podeszła i siadła obok mnie, a Rachel poszła w drugą stronę. Wiedziałam, że znowu poszło o coś, ale nie chciałam się pytać Corneli, bo bym była wtedy w to zamieszana.

Siedziałyśmy już wszystkie przy stole. Jennifer po przynosiła nam nasze śniadanie... Owsiankę. Było mi to obojętne, ponieważ jedzenie to jedzenie, a ja jestem głodna. Cornelia coś mruknęła pod nosem i zrobiła minę, która jest obrzydzona. Za to Scarlet prawie nie spadła z krzesła ze szczęścia.

" Wiem, że niektóre z was nie lubią owsianki, ale nie tylko jest zdrowa, ale to jedyne co było w tej kuchni. Więc jedzcie szybko, bo idziemy na wielkie zakupy." Powiedziała Jennifer tłumacząc się nam, chociaż bardziej tłumaczyła Corneli.

Zjadłyśmy spokojnie śniadanie i poszłyśmy wszystkie do swoich pokoi. Podniosłam swoją torebkę z mojego łóżka, bo ją tam zostawiałam przed śniadaniem. Nagle złapał mnie pęcherz i potrzebowałam do łazienki. Postawiłam ją delikatnie z powrotem na lóżko, bo nie pozwolę mojej torebusi ucierpieć. Kiedy ją odłożyłam, pobiegłam do łazienki.

Po naprawieniu awarii pęcherza wzięłam swoją torebkę, pożegnałam się z Ruby i wyszłam z pokoju. Doszłam do schodów prowadzących na dół. Na nich schodziła Daffne, Vanessa i Leila. Cornelia już była na dole. Poszłam za nimi.

" A gdzie jest Scarlet?" Spytała się zdziwiona Leila. Cornelia odwróciła się w stronę Leili, spojrzała się później na nas i z powrotem na Leile, po czym powiedziała coś jakby dopiero to sobie przypomniała.

"Natasha powiedziała mi żebym wam przekazała, że ona, Jennifer, Ashley, Rachel i Scarlet pojechały pierwsze na zakupy. Jeśli coś chcecie specialnego to napiszcie do nich. A my jedziemy do sklepu zoologicznego po rzeczy dla naszych pupili." Odpowiedziała Cornelia na pytanie Leili z uśmiechem. Przytaknęłam i nałożyłam swoje szpilki. Spojrzałam się do góry, a dziewczyny już wyszły z domu. Wiec jako ostatnia zamknęłam drzwi i wsiadłam do taksówki.

---------------------------------------------------

W sklepie nie działo się nic nadzwyczajnego. Kupiłam wszystko, co potrzebowałam dla Ruby. Po zakupach podszedł do nas starszy mężczyzna, którego znała Vanessa. Był to pan Adam. Do Natashy, Ashley i tamtych dziewczyn poszedł pan Zachary. Pan Adam będzie tylko naszym lokajem. Nie będzie dla nas sprzątał, gotował czy prał więc to nasze obowiązki. Pan Adam wziął nasze zakupy i powiedział, że resztę dnia możemy spędzić zwiedzając nasze nowe miasto.

Poszłam w całkiem inną stronę niż dziewczyny. Porobiłam dużo zdjęć z moim aparatem Polaroid. Może tak z 50... Tak na pewno coś dookoła 50. Chciałam je wkleić do albumu, który specjalnie trzymałam dla tego dnia. No i mam jeden album na najpiękniejsze zdjęcia po całym świecie.

Chodziłam sobie, bo mieście aż zobaczyłam sklep z obudowami na telefon. Weszłam do środka i nie wiedziałam gdzie patrzeć, było tu pełno obudów na telefony. Od uroczych do strasznych. Chodziłam sobie po sklepie i zauważyłam, że dużo ludzi się na mnie patrzy. Próbowałam to zignorować, ale kiedy zaczęli mi robić zdjęcia zaczęłam się zastanawiać czy to moi fani.

Uśmiechnęłam się do nich i zobaczyła obudowę na telefon króliczka. Była taka urocza, kolory były różne, ale ten niebieski jak moje oczy przykuł moją uwagę. Podeszłam do niego i zauważyłam, że nie był drogi. Wzięłam go i podeszłam do kasy.

" Anny..." Nie mogłam się przywitać, kiedy sprzedawczyni powiedziała. " I don't speaku englishu... sorry." Chciałam się zaśmiać, ale potrząsnęłam tylko głową i się przywitałam.

" Ah, to nic. Ja umiem koreański." Powiedziałam, a kobieta była zaskoczona. Dziewczyny patrzały się na mnie jeszcze z większym zaskoczeniem i podziwem niż wcześniej.

" OMO, Taka śliczna dziewczyna i jeszcze jest tak mądra, że aż potrafi mówić po koreańsku." Pochwaliła mnie, a ja się spojrzałam na podłego i się zarumieniłam.

" Ah, Kamsahamnida Ajumma." Powiedziałam patrząc się jej prosto w oczy i uśmiechając się do niej.

" Ajigo, Gwiyeowoyo (urocza)."

Zapłaciłam za obudowę i w sekundę ją nałożyłam. Kiedy wyszłam z sklepu zatrzymały mnie 3 młode dziewczyny.

" Annyeong." Powiedziała jedna i się przedstawiła. Powiedziały, że znają moje konto na Insta i kiedy dowiedziały się, że przeprowadzam się tutaj, chciały strasznie mnie spotkać i dostać autograf. Wow, nawet w Korei mam fanów. Zrobiłam sobie z nimi zdjęcie i dałam im mój autograf. To były bardzo miłe młodsze dziewczyny, bo zaczęły mnie nazywać eonni co oznacza starsza siostra.

Włóczyłam się tak, kiedy doszłam do jakiegoż parku. Byłam w świetnym miejscu. Wyjęłam swój telefon. Podniosłam go do góry. " Idealnie." Powiedziałam, robiąc zdjęcie miejscowi. Była u nas wiosna, ale podał jeszcze śnieg, lecz tylko czasami. Przynajmniej tak słyszałam. Spojrzała się na zdjęcie i byłam dumna z niego. Od razu weszłam na Instagrama, poprawiłam je trochę i wysłałam.

KatherIne BelL: Piękna wiosna w parku Olimpijskim w Seulu ()

Żałowałam, że nie mogłam zrobić normalnych zdjęć. Westchnęłam i usiadłam na ławkę, patrząc się na ten piękny widok. Nagle mnie olśniło przecież ja miałam cel w tej podróży, a było to kupić nowy wizjer, bo stary zapomniałam w domu w Stanach. Wstałam z ławki z wielkim uśmiechem i powiedziałam do siebie. " Już nie długo będę mogła poszaleć z moim aparacikiem."
-----------------------------------------------------

Znaleźć ten przeklęty sklep nie było łatwo, ale po 2 godzinach intensywnych poszukiwań, znalazłam. Weszłam do sklepiku. Zobaczyłam tyle cud dla mojego maleństwa. Mogłabym kupić... Nie Katherine opanuj się, przyszłaś tylko po wizjer.

Moje oczy zaczęły się świecić, a z buzi zaczęła lecieć mi delikatnie ślinka. Czułam się jak w raju, jak kot, kiedy poczuł koci Miętkę. Byłam tak zafascynowana, że nie zauważyłam, jak o kogoś uderzyłam.

" Uważaj jak chodzisz!" Warknął na mnie. Spojrzałam się na plecy tego faceta. Był ubrany cały na czarno, miał na sobie do tego jeszcze czarną czapkę z daszkiem i czarną maskę na twarzy. Co za dziwak.

OOOOOOOO!!!!! To jest to, do mojego życia potrzebuje go. Pobiegłam w jego stone. Tak jak kochankowie biegną do siebie. Zwolnione tępo i ta muzyczka. Zaczęłam zacierać ręce ze zachwytu, delikatnie sięgając po niego. Co do....!!!!

Nie tylko ja złapałam ten wizjer, ale ten gość też. Spojrzałam się na niego, a on podniósł swoją głowę, ale nie wiedziałam, czy się na mnie patrzy, bo nosił okulary słoneczne. Zacisnęłam mocniej dłoń. On jest mój.

Ten gość się wyprostował i zdjął swoje okulary słoneczne. Patrzał się na mnie krew mrożącym w żyłach spojrzeniem, ale ja się nie bałam. Ten wizjer jest woj.

" Puszczaj pierwsza go złapałam." Warknęłam agresywnie jak wilk pilnujący swojego terytorium. Spojrzał się na mnie jeszcze mocniej i wiedziałam, że ma uśmieszek, chociaż nie widziałam jego ust.

" Oh obcokrajowiec umie koreański i myśli, że morze wszystko. Spadaj lala." Powiedział chłodno. Co on powiedział? LALA!?! Ten kolesz chce chyba umrzeć.

Nie zamierzałam puścić. Między nami była cisza, ale muzyczka grała jak w filmach z kowbojami. Koniec wybiła jego godzina. Zamachnęłam się drugą ręką i rzuciłam jego czapkę. Chłopak był zaskoczony i puścił moje cudo. Uśmiechnęłam się zwycięsko i pobiegłam do kasy.

Już prawie byłam, kiedy chłopak złapał mnie za nadgarstek i pociągnął mnie do tyłu. Z moich ust wyszedł tylko cichy, zaskoczony pisk. Chłopak mi wyrwał wizjer i pobiegł do kasy. Upadłam na podłogę tyłkiem. O nie koniec tego, koniec miłej Katherine.

Podłożyłam mu świnie. Nie, dobra moją nogę. Chłopak upadł i puścił wizjer. Sprzedawca powiedział nam wcześniej, że to ostatni, dlatego walczyliśmy o niego. Wizjer był w powietrzu, kiedy upad z wielkim hukiem na podłogę roztrzaskując się na małe kawałeczki.

Ten chłopak i ja spojrzeliśmy się na sobie z przerażeniem. Później nasz wzrok powędrował do sprzedawcy, który stał z założonymi rekami i tupał jedną stopą na podłodze.
------------------------------------------------------

Ah, niech to go pieron kopnie. Musiałam razem z tym gościem zapłacić za wizjera, ale nikt go nie dostał. Jak ja tego gościa znowu spotkam, to go zabije. Boże pilnuj tego chłopaka, bo jak nie to go nie długo spotkasz w niebie, a ja pójdę do piekła.

Nadal pamiętam jak wyglądał. Miał Miętowe włosy. Ha! Co za idiota. Kto farbuje swoje włosy na takie.... Okay nie było pytania. Był cały ubrany na czarno i był niższy niż ja, ale to chyba dlatego, że ja miałam na sobie szpilki. Jego oczy były brązowe i trochę przypominały oczy kota. Jego biała karnacja była czystsza niż śnieg na ulicach, a to jest wyczyn.

No i tak. Mission Impossible... Porażka. Poszłam do domu cała na burmuszona, Cornelia opowiedziała nam wszystkim swoją historie jak dostała prace. Hmm, przynajmniej ona jest szczęśliwa. Pod koniec dnia i tak nie udało mi się porobić zdjęć. Przeklęty biały dupek.

ciągdalszy nastąpi
__________________________
Hejka ludziska. Kochani chce was przeprosić ale nie miałam pomysły. Jednak, jeśli czytacie ten rozdział to oznacza, że? Mam pomysł i zwalczyłam leniuszka, który ostatnio się u mnie zatrzymał na trochę długi czas

Dziękuje za przeczytanie. Jak ci się podobało zostaw gwiazdkę i komentarz. Polecam przeczytać moje inne dzieła.

Widzimy się w niedziele 😘

-Sweetybell00❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro