3. Nareszcie doleciałam
*Katherine POV*
Doleciałyśmy nareszcie do Korei. Odprawa sama była ciężka, bo pokłóciłam się z Jennifer i Daffne, ale Ashley uspokoiła atmosferę. Kupiłam sobie zawieszkę z Pandory z aparatem. Gadałyśmy sobie, kiedy postanowiłam, że poszukam kierowcy, który ma nas z stąd zabrać.
Poszłam mówiąc tylko Rachel o tym, ale pewnie ona opowie, tak czy siak, dziewczyną.
Wyszłam na dwór i zaczęłam szukać kogoś kto może wyglądać jak ta osoba.
Kręciłam się już takie dobre 15 minut, kiedy ktoś do mnie podszedł.
" Annyeonghaseyo agassi, czy pani to Daffne?" Spytał się mnie starszy ode mnie facet. Spytał się o Daffne, więc to musi być on.
" Anyo, baegopayo Katherine." Powiedziałam, na co on się uśmiechnął.
" Agassi, ja i moi koledzy czekamy na pani i pani koleżanki. Bo pani to Katherine Bell, prawda?" Spytał się mnie. O mój, to on? Na reszcie! Czekaj ja i moi koledzy?
" Ne." Powiedziałam, na co on się uśmiechnął.
" Agassi, więc dlatego, że panienek jest aż 10, to będziecie jechać w 3 samochodach. Czy to pani przeszkadza?" Spytał się mnie kierowca. Oczywiście, że mi nie przeszkadzało, my wszystkie umiemy koreański, ale Cornelia najlepiej... nie bo jeszcze jest Rachel i Vanessa.
" Ani, to mi nie przeszkadza, ale pójdę teraz zawiadomić moje przyjaciółki. Zaczekają panowie?" Powiedziałam do panów kierowców, a oni tylko przytaknęli, więc zostawiłam moje walizki przy nich i Ruby, biegnąc po tym, po dziewczyny.
Weszłam z powrotem na lotnisko i podbiegłam do nich, żeby zobaczyć, jak się śmieją. Ah zepsuje wam na chwile humor.
" Hej dziewczyny mam dobre i złe wieści. Które chcecie wiedzieć wpierw?" Powiedziałam do nich z poważną i zmartwiona mina. Tak się starałam nie śmiać, żeby one się nie domyśliły.
Przestały się śmiać i spojrzały się na siebie, na mnie po chwili i znowu na siebie.
" Złe!" Krzyknęły głośno w chórku. Były takie poważne, a ja tak poważnie chciałam się śmiać.
" Więc będziemy jechać w trzech samochodach. W jednym będzie Cornelia, w drugim Vanessa, a w trzecim Rachel." Powiedziałam. One były takie poważne, gdy słuchały, a ja w środku umierałam ze śmiechu.
Rachel się na mnie spojrzała z mina ' na prawdę to ma być złe'. A ja tylko wystawiłam język.
" Aha, więc jakie są dobre?" Spytała się mnie Daffne.
" Dobre są, że w każdy jednym będzie najlepsza z nas w koreańskim, czyli Cornelia, Vanessa i Rachel i one wybierają kto wsiada do którego." Odpowiedziałam Daffne.
" Chce Jennifer." Powiedziała Cornelia, a Jennifer do niej podbiegła.
" A, ja chce Leile." Powiedziała Vanessa. Leila podeszła do niej i dalej zajmowała się swoimi sprawami, na telefonie.
" Ja chce Daffne." Powiedziała Rachel. Daffne tylko do niej podeszła.
" Teraz ja... tak, chce.... Katherine." Powiedziała Cornelia. Wtedy ja się tylko na nią spojrzałam i przytaknęłam.
" To ja biorę ze sobą.... Natashe." Powiedziała Rachel.
" To ja Scarlet." Powiedziała Vanessa.
" Wiec ja jadę z Cornelią." Powiedziała Ashley, która szła w moją stronę.
" To do samochodu." Powiedziałam idąc w stronę wyjścia z lotniska.
Doszłyśmy już na dwór i Cornelia pokierowała się do jednego z samochodu. Zaczęła rozmawiać z nim i pomachała nam na znak, że możemy już wszamać.
Ja, Ashley i Jennifer wsiadłyśmy do tyłu, a Cornelia z przodu. Włożyłam sobie słuchawki z klasyczną muzyką. Po pięciu minutach wsiadł kierowca i zaczął rozmawiać z Cornelia. Ja wyciągnęłam notatnik i jeszcze raz sprawdziłam jak zmieniłam nam obowiązki.
Więc ja i Scarlet zajmiemy się praniem, Rachel i Jennifer gotowaniem, Natasha i Vanessa odkurzaniem, Cornelia i Ashley myciem podług, a Leila i Daffne wycieraniem kurzów.
Nagle odwróciła się do nas Cornelia i powiedziała " Hej, dziewczyny możemy spać, on nas obudzi, kiedy dojedziemy." I się odwróciła z powrotem.
Zamknęłam notatnik, schowałam go do torebki i zamknęłam oczy, by odpłynąć do krainy snów.
Przy posesji
Miałam piękny sen, kiedy usłyszałam śmiech, który mnie obudził. Była to Cornelia, która się śmiała.
" Co? To my już jesteśmy?" Spytała się Jennifer, w połowie obudzona w polowie śpiąca.
Rozejrzałam się przez okno i zauważyłam, że reszta też już tu jest.
" Tak jesteśmy i reszta też przyjechała." Powiedziałam wysiadając z samochodu. Zabrałam walizkę i klatkę z Ruby. Rachel do mnie podeszła.
" To, co teraz idziemy spać i dopiero jutro rozpakujemy się, pochodźmy po mieście i kupimy najważniejsze rzeczy." Powiedziała Rachel. Przytaknęłam jej i zatrzymałam się w miejscu, kiedy zobaczyła dom, w którym będziemy mieszkać.
Po paru minutach w zachwycie, obudziłam się i zaczęłam iść do środka. Weszłam i zobaczyłam piękny salon i jadalnie.
Panowie nam pomogli z walizkami. Więc sięgnęłam po walizkę Ruby.
Rozejrzałam się i zobaczyłam, że Rachel, Scarlet, Vanessa i Cornelia poszły podziękować za pomoc, a reszta pobiegła do góry.
Tak jak reszta, ja też poszłam do góry i ujrzałam raj za drzwiami z moim imieniem. Ten raj to mój raj, czyli mój pokój. Szybko rozpakowałam moją walizkę, umyłam się i przebrałam, włożyłam Ruby do nowej klatki i rozpakowałam jej walizkę.
Zauważyłam, że zabrakło jej karmy i jakichś smakołyków.
Sięgnęłam po moją torbę z aparatem i usiadłam na łóżko. Otworzyłam torbę i zauważyłam, że brakuje mi jednej części do mojego aparatu.
" Ah, pewnie zapomniałam jej w domu. Pięknie, po prostu pięknie." Powiedział do samej siebie, kiedy spuściłam głowę w dół i rozczochrałam sobie włosy.
' Wiem kupie ją jutro, kiedy pójdę na miasto.' Pomyślałam. Zamknęłam torbę, położyłam ją na podłogę i wsunęłam się pod wygodną kołdrę.
" Dobranoc Ruby. Jutro czeka nas ciekawy dzień, w nowym mieście." Powiedziałam do Ruby wyłączając lampkę i przytulając się do poduszki.
ciąg dalszy nastąpi
___________________________
Hej wszystkim ❤️
Następny rozdział nie miałam czasu by wysłać w niedziele i poniedziałek, więc wysyłam dzisiaj. Chce tylko przeprosić jeszcze raz 🙏🏻🙏🏻
Dziękuje wam za przeczytanie tego rozdziału. Zostawcie komentarz i gwiazdkę jeśli wam się podobało. Dziękuje i widzimy się w niedziele 🤗
A Suga jest bliżej pokazania się, niż sądzicie 😏
-Sweetybell00❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro