☆★☆
⊰ Prolog: Ciemność ⊱
_________
*Katherine POV*
Widzę ciemność. Czarną, samotną, przerażającą ciemność. Słyszałam smutne głosy, moich rodziców, moich przyjaciółek, które płakały lub próbowały mnie pocieszyć, jednak ja nie potrafiłam nic z tych głosów wyczytać.
Wiedziałam, że siedzę na łóżku szpitalnym, wiedziałam, że w dłoń miałam wbity wenflon, wiedziałam, że lekarz teraz coś do mnie mówi, jednak ja nic nie potrafiłam w tym momencie zrozumieć. Teraz istniała tylko ciemność i ja.
Widziałam te czarne tło, które nie zmieniało się nieważne, w którą stronę się spojrzałam. Te czarne tło, które było wszędzie i mnie pochłaniało. Za tym tłem dochodzi strach, panika, histeria, samotność i bezradność.
Czułam się w tym momencie jak małe, kruche dziecko, który chce być przytulne przez kogoś, ale, tak czy siak, nieważne ile osób, które to dziecko kocha ją przytuliło, ona nigdy nie poczuje się bezpieczna, szczęśliwa, silna.
W tym momencie żałowałam wszystkiego czego się bałam. Żałowałam, że nie ceniłam swojego talentu, żałowałam, że nie kochałam wystarczająco mojego aparatu, że nie potrafiłam się cieszyć wszystkimi tymi pięknym krajobrazami, żałowałam, że nie doceniałam siebie. Bo to, co spotkało mnie teraz nie sadziłam, nie myślałam, nie wierzyłam, że mi się przydarzy.
Czułam jak po moim policzku spływają łzy, gdy sama czułam się przegraną.
" Katherine wszytko będzie dobrze." Przytulia mnie do siebie Lawanda, która płakała. Chciałam się do niej uśmiechnąć, przewrócić na jej emocje oczami i zaśmiać się, mówiąc ' Nie znasz mnie Law, jestem prawdziwym czempionem. Taki wypadek mnie nie przeraza'... Jednak nie potrafiłam tego zrobić, wiedziałam, że to koniec tej szczęśliwej, zadziornej, stawiającej na swoim Katherine Bell.
" Słuchaj to tylko chwilowe." Powiedziała któraś z dziewczyn. Nie wiedziałam, która, bo ich glosy zlewały się w jeden. Czułam pustkę, ale bezsilność. Powinnam w tym momencie krzyczeć, wrzeszczeć, rzucać poduszkami we wszystkich, przeklinać lekarza i mówić mu ze się myli... Ale nie mogłam.
" Katherine, córeczko..." Słyszałam złamany głos mojej kochanej mamy, która cierpiała równo jak ja. Która patrzała się na swoje dziecko, które zamknęło się w sobie, które nie miało nawet siły na płacz. Mój tata próbował cos wymyślić z lekarzem, ale ja wiedziałam, że to nigdy się nie stanie. Potrzebowałam cudu, a taki nie istnieje.
" Co to ma znaczyć, że nie ma szans!!" Krzyknął mój tata na lekarza z frustracji, a moja starsza siostra mówiła coś do niego, by go uspokoić. Isabella, przyszła sama od razu. To ona pierwsza się o tym dowiedziała. Czułam się źle, że teraz musiała tu być i się o mnie martwić, kiedy ma ona na głowie swoją własną rodzinę i zmartwienia. Choć w tym momencie wiedziałam, że wszyscy cierpią, ja chciałam zachować się egoistycznie i ciekawiłam się czy oni w ogóle wiedzą jak ja się czuje!? Bo ja sama nie wiedziałam.
" Przykro mi." Powiedział lekarz przed wyjściem, a mój tata pobiegł za nim. Isabella przeprosiła za zachowanie naszego taty i tez pobiegła. Lawanda nigdy mnie nie puściła i przy moim uchu słyszałam cichy, stonowany szloch, który w każdym momencie, mógł się zmienić w płacz.
" Katherine..."
" Katherine..."
" Katherine..."
" DOŚĆ!!" Krzyknęłam, a moja siostra wzdrygnęła się i pościła swój uścisk na moim jakże teraz martwym ciele. Miałam dość słuchania tego, jak wszyscy mnie wołają mając nadzieje że się na nich spojrze, że dam im swoją uwagę. Miałam dość, że zamiast zostać sama, to musiałam słuchać jak najważniejsi ludzie w moim życiu, cierpią przez ze mnie.
" Możecie choć przez minute dać mi spokój!" Postanowiłam się odezwać, miałam dość faktu, że oni mogą mówić co chcą i w ogóle nie interesuje ich moje uczucia, mój stan psychiczny.
" LEPIEJ BY BYŁO, JEŚLI W TYM WYPADKU BYM UMARŁA!!" Krzyknęłam z całej siły w moich płucach. Nie chciałam tutaj siedzieć z faktem, że już nigdy nie będę taka, jaka byłam. Nie chciałam przyjmować do siebie tego, że już nigdy nie będę się cieszyła tym widokiem co obiektyw mojego aparatu. Wolałabym umrzeć i zostawić to wszytko za sobą, tak byłoby lepiej, to byłoby najlepsze wyjście.
"!" I w tym momencie dostałam w twarz od mojej własnej siostry.
≕≔ ⋆ ∗ ✙ ∗ ⋆ ≕≔
-Sweetybell00❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro