3//2
Mogłem już wyjść ze szpitala więc ubrałem na siebie jakieś dresy i bluzę. Podpisałem jeszcze jakieś papiery i wyszedłem z budynku.
Gdzie mam iść? Co mam zrobić? Włożyłem rękę do kieszczeni i wyciągnąłem z niej telefon. Wszedłem w kontakty i kliknąłem "Kochanie"
Jeden sygnał, dwa... odebrał
-h-halo?- powiedziałem cicho do słuchawki
-Co się stało?- powiedział ciepłym głosem...
-mógłbym... Zamieszkać u Ciebie? Znajdę sobie coś, Ale najpierw- przerwał mi
-jadę- powiedział
-dziękuje...
Dołączył się, a ja stałem przed tym głupim szpitalem i czekałem na mojego... Karola.
*Time skip*
Usiadłem na ławce, bo nogi mnie już bolały od stania. W mojej głowie wirowały pytania i brak odpowiedzi na nie...
D-dlaczego?
Dlaczego on Cię już nie kocha?
C-czemu?
Czemu zerwał z Tobą i ma dziewczynę?
C-czy?
Czy dużo zmieniło się kiedy byłem w szpitalu?
Po moich policzkach spływają już łzy i nie mogę ich zatrzymać. Kocham Karola. ALE CZEMU ON MNIE JUŻ NIE? Karol ty...ty... debilu! Kocham Cię i nie moge bez Ciebie żyć, a ty masz to dupie!
-wszystko w porządku? -zapytała mnie osoba którą wyzywałem w myślach
Patrzyłem w góre i otarłem szybko łzy z moich policzków.
-Tak tylko wpadło mi coś do oka i bardzo boli- zaśmiałem się
Co miałem powiedzieć, że płacze przez niego? Że za mną zerwał, a moje serduszko się przez to rozpadło na kilkaset kawałków?
-okej... Chodź do samochodu.- powiedział i zabrał moją torbę
-sam wezmę torbę- powiedziałem i dotknełem rączki od torby
-Nie, ja zaniose, nie możesz się przemęczać- zaczął nieść moją torbę do samochodu
Otworzył bagażnik i włożył tam mój bagaż. Ja usiadłem na miejscu pasażera i zapiołem pasy. Po chwili wszedł Dealer. Odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę jego mieszkania.
Po jakimś czasie staliśmy w korku, ach... Warszawa...
-No kurwa gdzie się pchasz! -zaczął trąbić na mężczyzne który wjechał przed niego
-Co za kutas no- popatrzył na mnie
Uśmiechnąłem się do niego, a on odwzajemnił mój czyn.
-Jak z Youtubem? W-widzowie noecpytali czemu m-mnie nie ma?- zapytałem cicho
-Pytali... Pod każdym moim filmem, serio. Martwią się o Ciebie- uśmiech nie znikał mu z twarzy
-A ty?
-Hm? Co ja?- zapytał
-C-czy ty się o mnie m-matwiłeś?...
-... Cholernie, całe noce płakałem, a od ósmej rano byłem przy twojej sali, bo nie pozwalali mi wejść... - z pod okularów spłyneło kilka łez
-J-ja... Czemu nie jesteśmy już- przerwał mi
-przestań... Proszę przestań...- pojechaliśmy pod dom Karola
Otarł łzy i wyszedł z auta. Zabrał moją torbę i pokazał ręką, żebym wyszedł z samochodu i poszedł do domu.
Karol otworzył drzwi i wszedł do środka, a ja zanim. Zamknąłem drzwi i zdjołem kurtkę, i buty.
-Lunki nie ma cały tydzień więc, mogę zaprosić innych na impreze, co ty na to?
-Rób co chcesz twój dom...- powiedziałem patrząc w dół
-Teraz też twój- podniósł mój podbródek
Haaaaaaj!
Przepraszam że późno
To ten... 475 słów
Jutro może będzie rozdział
Pozdro Ryba
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro