2//2
-Doktorze pacjent się budzi!
Usłyszałem po czym otworzyłem oczy... To jasne światło mi już nie przeszkadzało, było nawet przyjemne. Ktoś usadowił mnie w pozycji siedzącej.
-Jak ma pan na imię?- zapytał jakiś pan
-H-hubert, Hubert Wydra- powiedziałem
-Dobrze, a pamiętasz jak się tu znalazłeś?- znów zapytał
-N-nie, a gdzie tak wogóle jestem?
-W szpitalu w Warszawie, u was w domu był napad, a pan dostał kulką od pistoletu w prawe ramię, i stracił pan przytomność
-Was? Kto był ze mną?- zapytałem
-Twój przyjaciel, Karol Kuter, chcesz żeby przyszedł? Jest w poczekalni- zapytał lekarz
-tak
Lekarz wyszedł, a ja pomyślałem o Karolu, nie powiedział lekarzowi że jesteśmy parą bo chciał uniknąć krzywego spojrzenia. Też bym tak zrobił.
*odgłosy pukania*
-proszę! -krzyknąłem
-Cześć -przywitał się ze mną Karol
-hej kochanie, ile czasu byłem w szpitalu? -zapytałem
-Wieeesz -usiadł na krzesełku obok łóżka szpitalnego- trzy miesiące...
-Naprawdę?! A... Pamiętasz coś z tego "napadu"? -zrobiłem cudzysłów palcami
-A-a ty n-nie pamiętasz? -zapytał jąkając się
-Nie... Wiem tylko że leżeliśmy w łóżku i ktoś do ciebie zadzwonił... Dalej mam pustke...
-Wyparował ten typek... I kazał mi pokazać gdzie może się schować bo gliny go szukają... Ty byłeś przestraszony, a on powiedział że... Takich ja ty to powinno się w burdelu trzymać, ja nie wytrzymałem i go uderzyłem,a on cię trafił...-urwał historie
-Nie twoja wina- przechyliłem się w jego stronę
Położyłem mu ręce na karku i przysunołem go do siebie. Popatrzyłem w jego oczy... Tak mi ich brakowało. Chciałem go pocałować, ale mnie odetchnął.
-Co jest? -położyłem moją ręke na jego włosach ale ją zrzucił
-Hubert... Ja nie chce być już twoim chłopakiem- powiedział patrząc mi w oczy
-C-co...
-Naszego związku nie było okej? Nie kocham cię. Od dwóch miesięcy mam dziewczynę i nie zamierzam z niej zrezygnować dla Ciebie- powiedział z powagą
-Ale Karol... -miałem łzy w oczach
-Ta cała "miłość" To... To było zauroczenie, znajdziesz sobie innego chłopaka -On też płakał
-powiedz mi... K-kim jest ta szczęściara? -zapytałem
(jak ma Lunka na imię?)
-Luna(później zmienię XD)
Karol uśmiechnął się i wstał. Podszedł do drzwi otworzył je. Odwrócił się w moją stronę i bardziej się rozpłakał.
-Kocham Cię... -powiedziałem
-Wiem... -powiedział i wyszedł z sali
SIEEEEEMA
wiem rozdział miał być wcześniej he he he
No ale jest teraz i postaram się wrzucać rozdziały co dwa dni
Paaa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro