60. Dziewczynki szukają pomocy
*Cornelia POV*
" Więc opowiadaj, jak było na randce, z jednym z najbardziej pożądanych mężczyzn na świecie?" Zapytała mnie Jongnam eonni, mieszając cukier i mleko, które dodała do swojej czarnej kawy. Siedziałam teraz w pobliskiej kawiarence z Jongnam, Seonah, Choonhee, Naeun, Sangkyeong i Jonghyeon oppą. Dawno nie widziałam się z moimi przyjaciółmi z dawnej pracy. To było niesamowite, jak spotkaliśmy się w tej samej kawiarence. Nie spodziewałam się takiego zbiegu okoliczności.
" Co tu mówić. Jimin zaskoczył mnie totalnie. Nie sądziłam, że spędzę tak przyjemnie moją pierwszą randkę." Odpowiedziałam, czując się nieśmiale z tą całą uwagą, skierowaną na mnie. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Tego, jak Jimin patrzył na mnie, tego, jak czule i namiętnie mnie całował, jego śmiechu, jego zapachu, jego smaku i tego, jak przyjemny był jego dotyk na mojej skórze.
" Ziemia do Cornelii." Pomachała mi przed twarzą Choonhee eonni, powodując wielki rumieniec na policzku, gdy ocknęłam się z moich fantazji o idolu. Dziewczyny zaczęły się śmiać ze mnie, a oppy kręcili głową z niedowieżenia.
" Rozumiem, że teraz on jest właścicielem twoich myśli." Powiedział Jonghyeon, a w jego glosie słyszałam ból i trochę zazdrości. Seonah zauważyła tę dziwną atmosferę między mną, a Jonghyeonem oppą. Sądziłam, że oppa zrozumiał, że między nami nigdy nie będzie niczego innego niż przyjaźń, ale widzę, że się myliłam. Współczuje mu, ale nie mogę mu pomóc. Należę do Jimin'a i tak zostanie.
" Przestań, oczywiście, że dziewczyna myśli tylko o swoim chłopaku i nikim innym." Na moją obronę, odezwała się Seonah, która sama wiedziała jakie to uczucie. Atmosfera między nami stała się ciężką, kiedy nikt się nie odzywał.
" Wiesz co, a wczoraj w wiadomościach była wieść, że twoja mama prowadzi jedną z najbardziej sukcesyjnych firm kosmetycznych na świecie." Przerwała ciszę Naeun eonni, która przez całą naszą rozmowę, była zajęta swoim telefonem. Wszyscy byli zaskoczeni, wieściami, którymi moja mama pochwaliła się wczoraj, nie dając mi spać tamtej nocy.
" Gratulacje Cornelia"
" Pogratuluj swojej mamie, od nas Cornelia."
Wszyscy zaczęli mi gratulować, jak i mojej rodzicielce. Sama byłam zaskoczona, kiedy mama zadzwoniła do mnie o pierwszej w nocy i krzyczała podekscytowana w słuchawkę. Mówiła tak szybko, że nic nie zrozumialam bo jeszcze spałam. Powiedziałam jej by się uspokoiła i wtedy gdy zaczęła mówić powoli zrozumiałam, o co jej chodziło.
Zauważyłam, że wszyscy zaczęli rozmawiać o moich rodzicach, będąc zaskoczeni jak sukcesyjne są ich firmy w świecie biznesu. Nie było już między nami ciężkiej i niezręcznej atmosfery, tylko ożywiona rozmowa o moich rodzicach. Uśmiechałam się do nich ciepło, czując się niezręcznie, ale byłam bardzo wdzięczna Naeun eonni, że zmieniła temat naszej rozmowy.
------------
Wyszłam z kawiarenki i pożegnałam się z paczka ex- współpracowników. Machając na dowidzenia, szłam w stronę Big Hita z Seonah i Jongnam eonni. Trzymałam kubek mojej zimnej herbaty, będąc ubrana delikatnie, ale kobieco w tym samym czasie. Spędzając czas z Jimin'em, wytłumaczyłam mu o moim sposobie ubioru do pracy czy na co dzień i jak ważne jest to dla mnie. Oppie ciężko był zrozumieć, że lubiłam się ubierać szykownie, ze stylem i kobieco. Nie chciał się zgodzić żebym ubierała sie w taki sposób, ale po długiej rozmowie i słodzeniu mu słodkimi słówkami i tym, co chciał słyszeć, przekonałam go do mojego stylu.
( ubranie)
Seonah wygadała przesłodko w swojej sportowej sukience i adidasach. Miała rozpuszczone swoje naturalnie falowane włosy, które pięknie komponowały się z konceptem jej ubioru. Jongnam po drugiej stronie, w prostej białej bluzce z dżinsami dzwonami, miała niedawno zmianę fryzury i teraz jej krótkie brązowe włosy, były platynowe. To był bunt przeciwko jej mężowi i jego matce. Miała dość, że jej rozkazują. Kochała go całym swoim sercem, ale często nam wspominała, że on już nie jest tym samym mężczyzną, w którym się zakochała.
Rozmowa o związku eonni była ciężka. Żadna z nas nie miała męża, więc nie wiedziałyśmy, jakie porady dać eonni, aby ja wesprzeć. Rozmawiałam z moją mamą o tych tematach, tłumacząc jej, że to dla mojej przyjaciółki. Najpierw spanikowała, że to ja i że wzięłam tajny ślub z nie znanym jej mężczyzną. Na ten komentarz, przewróciłam znudzona oczami. Wytłumaczyłam jej, jak wyglądała sprawa Jongnam eonni, a ona zrozumiała, że to nie chodziło o mnie.
Przekazałam Jongnam eonni chyba wszytko co moja rodzicielka, miała do powiedzenia. To jednak było za mało, nawet Seonah próbowała jakoś pomóc, tak samo, jak Choonhee i Naeun, ale na nic. Eonni miała potężny kryzys w małżeństwie, który na moje oko wisiał na włosku.
" Hej Cornelia teraz tak na poważnie, jak była randka?" Zapytała Seonah, idąc w dłoni ze swoją mrożoną kawą. Widziałam, że była ciekawa detali tamtego dnia, chciałam powiedzieć w detalach też Choonhee i Naeun, ale Jonghyeon oppa był zbyt zazdrosny i obrażony, żebym o tym opowiadała.
" Więc Jimin przyjechał po mnie do domu. Poznał Daffne, Ashley i Rachel. Zabrał mnie do oceanarium i upewnił się, że nikt mnie nie rozpozna, jak zaczną węszyć nad naszym związkiem, jego fanki. Później zabrał mnie do swojego apartamentu i oglądaliśmy razem mecz piłki nożnej." Opowiedziałam im o całym zajściu unikając, mówienia o naszych prywatnych sprawach. Eonni's słuchały uważnie, uśmiechając się podejrzliwie w moją stronę. Wiedziałam, że one myślały o różnych rzeczach, które zostaną między mną a Jimin'em.
" Oglądaliście mecz piłki nożnej, siedząc razem na kanapie?" Spytała się Seonah, poruszając sugestywnie brwiami, a ja przewróciłam na jej słowa oczami, rumieniąc się po drodze. Probowałam unikać ich wzroku, gdy te próbowały z mojej reakcji i miny wyczytać coś, co potwierdziło by ich podejrzenia.
" Miałaś ciekawą środę, kochaniutka." Skomentowała Jongnam, która szła przed nami i śmiejąc się, gdy ja probowałam unikać jej spojrzenia. Wzięłam łyka mojej herbatki i przyspieszyłam w moich szpilkach. Eonni's tylko się śmiały rozbawione, na mój sposób unikania tego typu rozmów.
" Na pewno nie taką jak myślicie." Powiedziałam przez zaciśnięte zeby, czując jak fala ciepła uderza moje ciało, na samą myśl o idolu, w erotyczny sposób. Czułam jak serce zaczyna bić mocniej w mojej klatce piersiowej i głupio mi sie zrobiło, że miałam takie myśli w miejscu publicznym.
" A jak my myślimy?" Zapytała niewinnie Seonah, próbując zrobić ze mnie zboczeńca. Poczułam frustrację, która przemieszczała się przez całe moje ciało, powodując, że zaczerwieniłam się jak pomidor i nie potrafiłam tego ukryć. Jongnam próbowała mi zrobić zdjęcie, gdy ja uciekałam z daleka od niej. Nie chcąc pokazać im mojej płonącej twarzy, zasłaniając ją dłońmi.
" Przepraszam?"
Uciekałam od dziewczyn, kiedy usłyszałam znajomy mi język. Odwróciłam się w stronę dwóch dziewczynek, które próbowały zatrzymać kogokolwiek na ulicy. Seonah i Jongnam śmiały się, będąc zadowolone, że się zatrzymałam, ale widząc moja dziwną postawę i zapatrzenie w jedno miejsce. Stanęły obok mnie.
" Co jest?" Zapytała Seonah, zerkając w tą samą stronę co ja. Przyglądałam się dwóm dziewczynkom, które nie wyglądały na starsze niż 7 i 3-latka. Jedna dziewczynka, blondyneczka o niebieskich oczach w białej sukieneczce, a druga dziewczynka szatynka o zielonych oczach, przytulająca do siebiez przerażeniem misia Pikachu.
" Widzisz te dwie dziewczynki?" Spytałam się eonni's, widząc jaki problem miały w dostaniu pomocy.
" Biedactwa. Pomogłabym im ale nie umiem angielskiego." Powiedziała, dając dziewczynkom tylko spojrzenie współczucia i odwróciła się w stronę, która prowadziła do firmy. Jongnam przytaknęła, też czując się źle dla dziewczynek, ale nie posługując się tym jakże potrzebnym w tych czasach językiem, tylko przymknęła na to oko.
" Ale ja umiem. Nie czekajcie na mnie. Pomogę tym dziewczynką, a wy wracajcie. Powiedzcie oppie, że dzisiaj mam ważną sprawę do załatwienia i nie będzie mnie." Powiedziałam, biegnąc do dziewczynek, czując jak serce mi się łamie, z myślą, że zostawiłabym je tu same.
" Cornelia?!" Słyszałam tylko wołanie eonni's mojego imienia, ale byłam zbyt daleko, by się odwrócić. Dochodząc do dziewczynek, widziałam jak starszy mężczyzna, posługujący się tylko językiem koreańskim, próbował je gdzieś zabrać.
" Zostaw je. One są ze mną." Krzyknęłam na mężczyznę, wyrywając mu ostrożnie, by nie skrzywdzić dziewczynkę, jej dłoń. Mężczyzna nie starszy niż 50 spojrzał się na mnie gniewnie, ale że zrobiłam zamieszanie, odszedł w pospiechu.
Odetchnęłam, próbując złapać oddech i uspokoić bijące szybko serce. Spoglądając na dziewczynki, zauważyłam jak mi się przygadają.
" Słyszałam jak pytacie się o pomoc. Chce wam pomóc, nie musicie się bać." Widząc jak trzęsły się ze strachu, ich Male ciałka, starałam się mówić powoli i spokojnie z miękkim tonem głosu, by nie wystraszyć je bardziej.
" Nareszcie ktoś, kto umie angielski." Powiedziała z ulgą starsza dziewczynka, czując, że może mi zaufać i nie ma się czego obawiać w stosunku do mnie. Uśmiechnęłam się do nich ciepło, kucają, by być na jej poziomie wzroku.
" Widzi pani, zgubiłyśmy się i nie umiemy znaleźć drogi z powrotem do domu." Powiedziała blondynka, rozglądając się po nieznajomych jej ulicach Seulu. Młodsza dziewczynka przyglądała się mi, dalej chowając się za straszą dziewczynkom.
" Zgubiłyście swoich rodziców?" Spytałam, będąc gotowa na potwierdzenie, ale posmutniały, a na twarzy starszej dziewczynki wymalował się grymas. Nie spodziewałam się takiej reakcji, gdy tylko usłyszały o rodzicach.
" Nie. My nie mamy rodziców. Jesteśmy sierotkami i nie wiemy jak wrócić do domu." Na ich słowa, ukuło mnie mocno serce, a łzy napłyneły gwałtownie do oczu. Przełknęłam wielką gulę w gardle, która uformowała się, gdy usłyszałam ‚ sierotkami'.
" Moje kochane biedactwa." Powiedziałam, otwierając ramiona, gdy zobaczyłam jak w ślicznych niebieskich jak ocean oczach dziewczynki, formowały się łzy. Blondyneczka ze smutnym wzrokiem i cudnie różowiutkimi policzkami pociągnęła nosem i przybiegła w moje ramiona, wtulając się we mnie.
" Nie martwcie się, pomogę wam. Nazywam się Cornelia i zrobię wszytko co w mojej mocy byście wróciły całe i zdrowe." Powiedziałam czując jak malutkie, szczuplutkie ciało blondyneczki, trzęsie się ze szlochu. Szatynka przyglądała mi się i czując jak starsza mi zaufała, też przybiegła do mnie. Przytulałam obie dziewczynki równo mocno, głaszcząc plecki starszej.
" Miło cię poznać Cornelia. Ja jestem Agnes i mam 8-lat, a to jest Gwenethy, albo Gwen i ma 3-latka." Przestawiła mi się blondynka, gdy odsunęła się ode mnie, a ja wycierałam kciukiem jej policzki. Młodsza dziewczynka, dalej była do mnie przytulona i nie planowała mnie puścić.
" Mi również miło was poznać. A teraz Agnes, Gwen pomogę wam wrócić." Powiedziałam do dziewczynek z ciepłym uśmiechem, podnosząc się z pozycji kucającej z Gwen na rekach. Dziewczynka trzymała się dookoła moje szyi jedną rączką, a drugą miała zaciśniętą na pluszaku. Trzymałam ją na prawym boku, mając nóżki po obu stronach mojej tali. Choć w takich momentach chciałam, żeby Jimin był ze mną, nie chciałam zostawić dziewczynek, łamiąc ich malutkie serduszka.
" Hehe~" Agnes zachichotała, gdy wyciągnęłam do niej swoją lewą dłoń. Widząc jak bezpiecznie i wygodnie czuły się dziewczynki, było mi ich szkoda, że nie miały swoich rodziców.
" A więc jak to się stało, że wyszłyście z sierocińca , same?" Spytałam się , bo to pytanie zakrzątało moje myśli od samego początku . Gwen wtuliła się we mnie bardziej, czując się senną, a Agnes zacisnęła swoją małą dłoń, spoglądając na młodszą dziewczynkę.
" Widzi pani-"
" Cornelia. Mów mi Cornelia."
" Dobrze... Cornelia. Gwen uwielbia lody, a pod nasz sierociniec podjechał samochód z lodami. Gwen spytała się Pani Kang czy może, ale ona się nie zgodziła. Gwen jako 3-letnie dziecko, obraziła się i pobiegła za samochodem. Zauważyłam ją, jak wybiega przez nie domkniętą bramę i pobiegłam za nią. No i właśnie tak się tu znalazłśmy." Agnes zaczęła mi wszytko tłumaczyć, nie pobujać niczego zwalić na młodszą dziewczynkę. Zauważyłam z zachowania blondynki, ze Gwen znaczyła dla niej dużo i traktowała ją, praktycznie jak swoją własną siostrę. Na ten widok, w serduszku robiło się ciepło.
" Widzisz tę dziewczynę? Taka młoda, a już jest matka dwójki." Oczywiście idąc tak ubrana z dwójką młodych dziewczynkę, wyglądałam jak młoda matka, która pewnie zaszła w ciążę w młodym wieku. To naturalne, że opinie innych ludzi przychodzą z widokiem czegoś niecodziennego w ich społeczeństwie. Spojrzałam się na dziewczynki. Gwen zasnęła, będąc wygodnie wtuloną w moją klatkę piersiową, a Agnes rozglądała się, robiąc urocze miny na przeróżne widoki. Byłam wdzięczna niebiosom, że dziewczynki nie rozumiały koreańskiego i nie zamartwiały się zdaniem innych. Pewnie były przyzwyczajone do uwagi Koreańczyków, będąc inne tak samo, jak ja.
-------------------------
Chodziłam z nimi dobrą godzinę, szukając wszedzie ich sierocińca. Dziewczynki nie przypomniały sobie żadnej uliczki czy drogi, więc musiałam się pytać ludzi. Oczywiście wszyscy dali mi krzywe spojrzenie, sądząc, że to ja chciałam porzucić swoje własne dzieci. Chodząc w kółko 45 minut, planowałam się poddać i pójść z nimi na policje, żeby mi pomogli, gdy odezwała się Gwen, mówiąc motylek, a Agnes sobie wszytko przypomniała i pokierowała mnie w lewą stronę od centrum, w bardziej odludne miejsce.
15 minut szłyśmy pod górkę, a Gwen, która ponownie zasnęła, nie pomagała mi w ogóle. Nie planowałam jednak narzekać, sama planuje mieć w przyszłości dzieci i co mam na nie narzekać i je obwiniać, bo nie umiem się nimi zająć? Nie, tak dobry rodzic nie postępuje.
Idąc wzdłuż chodnika, który prowadził przez bardziej tradycyjną część Seulu, zauważyłam na samym końcu stary, trochę zniszczony budynek. Przed bramą, ktoś chodził w kółko, cały czas mówiąc coś pod nosem.
" Yeong-Ja!!" Krzyknęła Agnes, zwracając uwagę osoby chodzącej przed bramą. Zauważyłam, że była to starsza ode mnie kobieta, która miała niecałe 30 lat. Ubrana dość ubogo i zwyczajnie, pobiegła w naszą stronę.
" Agnes-ah, Gwen-ah!!" Wolała z desperacją w głosie kobieta, a Agnes puściła moją dłoń i pobiegła z łzami w oczach do znajomej jej kobiety. Gwen obudziła się, rozglądając się po okolicy i uśmiechając się po raz pierwszy, od kiedy ją poznałam.
" Ah... Agnes-ah. Boże dziecko gdzie ty się podziałaś." Powiedziała kobieta, opadając na kolana i przytulając dziewczynkę do siebie. Nie chciałam im przeszkadzać, ale musiałam jej pokazać, że Gwen tez się znalazła.
" Przepraszam Yeong -Ja. Gwen pobiegła za samochodem od lodów, a ja pobiegłam za nią." Agnes zaczęła się tłumaczyć z łzami w oczach, używając łamanego koreańskiego, który przypominał trochę mowę 2-letniego dziecka. Jedynie wypowiedziane przez nią imiona, było prawidłowo wypowiedziane i podkreślone jej angielskim akcentem.
" Nic się nie stało dziecko. Oh boże dziękuje ci, że je przyprowadziłaś całe i zdrowe." Starsza kobieta spojrzała się na mnie i odetchnęła, gdy zobaczyła Gwen. Postawiłam dziewczynkę na ziemie, a ona wolnym i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę przytulających się dziewczyn.
" Gwen ile razy ci mówiłam, że Pani Kang ma prawo ci odmawiać, a ty masz się słuchać." Kobieta, odsunęła od siebie Agnes, zwracając uwagę na młodszą dziewczynkę. Pani nakrzyczała na Gwen, przytulając ją mocno do siebie.
" Dziękuje agassi." Brązowe tęczówki starszej kobiety, spotkały moje, dziękując mi z całego serca. Patrząc się na to, jak kobieta zwracała się do dziewczynek i jak wzruszone dziewczynki były, widać było, że nawet jeśli były sierotkami, były kochane przez pracowników.
" Nie ma, po co pani dziękować." Powiedziałam, ale kobieta zaciągnęła mnie do środka sierocińca, zanim mogłam cokolwiek więcej powiedzieć. Wchodząc do środka budynku, zauważyłam jak ubogo dzieci mieszkały. Agnes pobiegła przed nami witając się ze swoimi przyjaciółmi/ znajomymi z sierocińca. Doszliśmy do wielkiego salonu, gdzie znajdowało się mnóstwo kanap i przestrzeni dla dzieci. W prawym koncie stało stare duże pianino, które promieniowało ciepłem. Były też po lewej stronie półki z książkami, na środku ściany był wielki kominek, który ocieplał to pomieszczenie. Widać było dwa duże fotele i wiele małych, kolorowych poduszek.
" Kang-nim, dziewczynki wróciły całe i zdrowe." Oznajmiła starsza kobieta, gdy tylko weszłyśmy do salonu. Spojrzałam się niepewnie na starszą kobietę, która stanowczo patrzała się w stronę dwóch foteli. Mój wzrok powędrował za jej, nie widząc nic specjalnego, może oprócz tego, że dookoła fotela siedziały dzieciaczki na swoich kolorowych poduszkach.
" Naprawdę, ale ja się ciesze Yeongja-ah." Usłyszałam drzwięk zamykajacej sie ksaizki, później ukazała mi się niska, drobna starsza kobieta, która wyglądała jak moja babcia. Kobieta z tradycyjną urodą koreańską, wygląda bardzo elegancko i szykownie. Wstała z fotela, odkładając książkę na stoliczek obok fotela.
" Agnes. Gwen. Wiecie jak się o was martwiłam." Pani Kang podeszła z pełną gracją do dziewczynek, a Agnes wtuliła się w prawy bok kobiety. Gwen trzymała mnie za rękę i kiedy została wezwana przez starszą kobietę, schowała się za mną.
" Gwen?" Kobieta uśmiechnęła się ciepło do Agnes, głaszcząc jej głowę. Pani Kang, widząc, że tylko blondynka jest u jej boku, podniosła głowę i zaczęła się rozglądać za młodszą dziewczynką, która chowała się za mną. " Oh... A pani to?" Brązowe, prawie czarne tęczówki starszej kobiety, spotkały niepewne zielone moje. Pani Kang patrzała się na mnie zaskoczona, ale ciekawa w tym samym czasie.
" Ta dziewczyna pomogła i przyprowadziła dziewczynki." Powiedziała trzydziesto-letnia kobieta, odchodząc od mojego boku i kierując się do starszej Koreanki. Czułam się skrępowana. Czułam się taka mała, pod poważnym i szykownym wzrokiem pani Kang.
" Annyeonghaseyo. Chorun Cornelia Roberts imbinda." Przedstawiłam się formalnie, robiąc idealny skłon 90. Chciałam dać kobiecie duży szacunek, nie chciałam jej urazić, zwłaszcza że kobieta mierzyła mnie tak wzrokiem, że czułam się niezręcznie.
" Ne... Annyeonghaseyo." Odpowiedziała, nie będąc zbyt zachwycona moją osobą. Przyglądała mi się uważnie, notowała w swojej głowie pewnie wszytko zwiazane ze mną. Czułam się nieswojo, ale nie planowałam się odzywać.
" Gwen choć do mnie." Odezwała się kobieta, wyciągając dłoń w stronę małej dziewczynki, chowającej się za moimi nogami. Szatynka nawet nie drgnęła, łapiąc mocniej za skrawek moich spodni. Starsza kobieta nie była zadowolona z jej zachowanie, marszcząc czoło niepewnie, gdy nie rozumiała dlaczego dziewczynka, nie reagowała na jej wołanie.
" Gwen pani Kang cię woła." Powiedziała młodsza Koreanka, pokazując czule na jej szefową. Gwen pokręciła głową i schowała się za moim nogami jeszcze bardziej, aż zniknęła ze oczu obu Koreanek.
" Rozumiem. Czyli polubiłaś panią Roberts. Dobrze..... Pani Roberts, czy zechce pani z nami zostać i zjeść kolacje? Przynajmniej tak możemy się odwdzięczyć." Pani Kang schowała swoją wyciągniętą dłoń i wyprostowała się, znowu wyglądając elegancko jak wcześniej. Zmrużonym wzrokiem spojrzała na mnie i zaproponowała wspólny posiłek. Nie umiałam odmówić.
ciągdalszy nastąpi
________________
Hej, kolejny rozdział po pewnych opóźnieniach się ukazał. Zaczęłam pisać z wszystkimi znaczkami nad, pod i na literach. Poprawianie rozdziałów, nie długo, będzie szybsze.
Dziękuje za czytanie. Zostawcie gwiazdkę i komentarz. Do zobaczenia nie długo, mam nadzieje.
Całuski 😘
-Sweetybell00❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro