Rozdział XIX
Od świąt mineło już kilka dni, dokładnie to jutro jest sylwestrer
Oczami Jeffa
Wstałem najciszej jak tylko mogłem, żeby nie obudzić Klaudii, która spała tak słodko jak pierwszego dnia i poszłem na dół
- O Jeff, musimy pogadać - powiedział do mnie E.J, który siedział akurat wtedy na kanapie w salonie
- Co jest? - zapytałem i usiadłem pomiędzy nim a Liu
- Kiedy powiesz jej prawdę?
- Komu?
- Świętemu Mikołajowi.. Klaudii
- Nigdy.. Lepiej będzie jak nigdy jej nie pozna
- Powinna wiedzieć dlaczego to ona została wybrana, i powinna wiedzieć co się stało jej rodzicą
- Eyless, nie wiesz jak to jest to,się nie wtrącaj - spowazniałem i poszłem na góre do Klaudi
Weszłem do jej pokoju, i to co zobaczyłem mnie zdziwiło, Klaudi nie było w pokoju, ani w łazience. Była u mnie w pokoju. Siedziała na łóżku, kiedy weszłem ona podeszła do mnie i mnie przytuliła
- Coś się stało? - zapytałem odpowiadając na uścisk
- Obiecaj że nigdy mnie nie zostawisz - odpowiedziała Klaudia, wtulając się we mnie mocniej
- Obiecuje, ale.. - nie zdązyłem dokończyć bo Klaudia mnie pocałowała a ja to odwzajemniłem
Oczami Klaudii
W nocy śniło mi się że Jeff mnie strasznie okłamał i że nie byliśmy już razem, a moje sny są zazwyczaj prorocze. Reszta dnia mineła normalnie. Położyłam Sally spać, pograłam chwile na konsoli z Benem, pozowałam Helenowi do obrazu, kłóciłam się z Niną. Dzień jak codzień. W nocy nie zmruzyłam oka, nie mogłam zasnąć, bałam się że gdy zasne Jeffa nie będzie obok. Zasneła dopiero koło 9 a wstałam koło 17 - 18. Wszyscy sprzątali i szykowali dom
- Co dzisiaj jest? - zapytałam Shadow
- Sylwester - powiedziała podekscytowana Shadow
- Aaa - powiedziałam troche smutniejąc
- Co jest?
- Nie pamiętam zabardzo jak świętuje się normalny sylwester. Ostatni raz świętowałam przed śmiercią rozdziców
- To będzie najlepszy sylwester w twoim roku, bo spędzisz go z nami
Kiedy skończyliśmy się szykować i cały dom było po 23 i wszyscy już wychodzili
- Klaudia, idziesz? - zapytał mnie Jeff
- Zaraz dojdę - powiedziałam uśmiechając się miło i wchodząc po schodach na góre
- Ale się nie spóźnij - powiedział Jeff wychodząc na dwór
Kiedy byłam na górze zaważyłam Nine, i starałam się nie zwracać na nią uwagi. Siedziała na parapecie z wódką w ręce
- Wiem co sie stało z twoimi rodzicamy, Jeff też tak wie. Był świadkiem ich śmierci
- Aż tak zazdrość dokucza że musisz kłamać? - zapytałam z łzami w oczach, miałam tak zawsze jak ktoś przypominał mi o rodzicach
Mówiąc to stałam przy schodach. Po chwili Nina sie na mnie rzuciła, spadłam ze schodów a ona stała z tym psychicznych uśmiechem. Miałam przecięty łuk brwiowy i dolną wargę
- Jeff zabił twoich rodziców razem ze mną. Ich zabiłam bez problemu z tobą też pójdzie łatwo - powiedziała siadając na mój brzuch z nozem w ręku
- Nie boje się ciebie. Jesteś nic nie warta. Gdyby nie Jeff byłabyś zwykła, jak ludzie, których zabijasz
- Twoi rozdzice błagali o śmierć, ale Jeff wolał ich męczyć - mówiąc to Nina przecieła mnie na starej bliznie, wydłuzając ją
Łzy ciekły mi strumykiem, tak samo jak krew z policzka
Nina chciała zadać mi ostatni cios w klatke piersiową
- Nina zostaw ją - powiedział Jeff, który właśnie wszedł do środka
- Robie to dla nas kochanie - odpowiedziała po chwili
Jeff pokazał mi pasek od spodni, wtedy przypomniało mi się że tam trzymałam nóz od Jeff. Jeff kontynuował rozmowe a ja ostroznie wyjełam nóz i wbiłam jej go w klatke piersiową a wtedy ona znikneka. Wtedy ostatni raz widziałam Nine the Killer. Kiedy Nina znikała wszyscy weszli do środka a Jeff do mnie podbiegł
- Klaudia nic ci nie jest? - zapytał Jeff a wszyscy sie na nas patrzyli
- Dlaczego zabiłeś moich rodziców!? Dlaczego nic mi o tym nie powiedziałeś?!
- To nie tak ja ci to wytłumacz. Nasi rodzice sie przyjaźnili po tym jak Nina stała sie zabójcą to ona ich zabiła, bez mojej wiedzy. A ja cię szukałem i znalazłem wtedy w parku i się zakochałem. Nie miałem z tym nic wspólnego. Uwerz, po prostu bałem sie za uznasz ze ja ich zabiłem. Proszę wybacz. Klaudia ja.. ja cię kocham i chce spędzić z tobą reszte życia - mówiąc to Jeff pocałował mnie w policzek
- Jeff ja, ja też cię kocham. Ale boje ci się zaufać. Przepraszam.. - powiedziałam to ze łzami w oczach i uciekłam do lasu..
KONIEC
Mam nadzieje że się spodobało. Może napisz kolejne opowiadanie, albo jak wpadne na inny pomysł to napisze ciąg dalszy. Dziękuje za czytanie i przepraszam za błędy ortogragiczne. Pozdrawiam czytających ;**
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro