Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VIII

Spędziłam noc z Tobym po tym jak poszedł się wykąpać i przebrać (był cały od krwi). Przez całą noc rozmawialiśmy Toby zasną przed 5. A ja nie mogłam spać. Dzisiaj najbardziej potrzebowałam Lindy. A Slendi nadal mi nie odpowiedział czy ona też może zostać proxy. Wstałam koło 6 i najciczej jak mogłam poszłam do kuchni. Chciałam zrobić dla wszystkich śniadanie. Ale nadal nie pamiętałam co kto lubi najbardziej i nie chciałam robić dużego chałasu. Więc zrobiłam kanapki. Zrobiłam ich kila talerzy, żeby dla wszystkich starczyło. Po 8 wszyscy wstali. Oprucz Tobyiego i Jeff. Wszyscy popatrzyli na stół a potem na mnie
- Ty to zrobiłaś? - zapytał Masky
- Tak, odkąd tu jestem to wy robicie jedzenie. Chciałam się w jakiś sposób zrewanżować - powiedziałam uśmiechając się miło a oni odwzajemnili uśmiech
Usiedliśmy i zaczeliśmy jeść po chwili usłyszeliśmy chałasy i krzyki. Szybko pobiegliśmy na góre. Krzyki dobiegały z mojego pokoju. Powodem krzyków i awantur był Jeff i Toby
- Co tu się dzieje?! - krzyknął Slendi
Chłopacy nadal się kłócili i bili. Kiedy nagle Jeff rzucił się na Tobyiego
- Nic z tym nie zrobicie? - powiedziałam do chłopaków
- Nie, to jest norma. I w sumie to jest to troche smieszne - powiedział Hoody
Podeszłam do nich i próbowałam ich rozdzielić. Niestety na marne. Skończyło się to dla mnie tylko tym że Jeff który siedział na Tobym zamachnął się i uderzył mnie z łokcia. Chłopacy natychmiast zrobili się powazni a Jeff i Toby przestali się bić. Wszyscy staneli w kółko a ja zasłoniłam nos ręką. Po chwili na nią popatrzyłam i była cała we krwi
- Czyba masz złamany nos - powiedział Ben
- Nie, tylko krew mi leci - uśmiechnełam się żeby nie zacząc kolejnej kłótni z Jeffem
- Jest ok? - zapytał Ben
- Tak, moglibyście przynieś mi lód i jakiś ręcznik? - zapytałam po czym wstałam. Jeff podał mi ręke a ja to olałam
- Przepraszam.. to było przez przypadek uwierz - powiedział cicho Jeff
- To że się pobiliście też? - powiedziałam i wyszłam z pokoju. Został tam tylko Jeff i Toby
Oczami Jeffa
Weszłem do jej pokoju a w łózku zastałem Tobyiego. A uderzyłem ją naprawde przez przypadek
- Czemu to zrobiłeś? - zapytał Toby
- Bo szlak mnie trawia kiedy któryś z was z nią gada a co dopiero śpi.. A ty przecież kochasz kogoś innego..
- Zrozum że tylko rozmawialiśmy. Przez całą noc płakała a ja ją pocieszałem. A w ogóle skoro ją nie kochasz to co by ci przeszkadzało gdybym z nią był
- Bo chyba ją kocham! - krzyknąłem a potem usiadłem na ziemie
- No właśnie chyba.. i związek zbudowany na kłamstwie nie jest jakiś magiczny - powiedział Toby i wyszedł
Oczami Klaudii
Zatamowałam krwotok z nosa i poszłam zmienić bluzke. Po jakiś 15 minutach chciałam wyjść kiedy Hoody powiedział mi że musze iść do Slendiego. Kiedy była pod drzwiami usłyszałam "Wejdź".
- Klaudia, jesteś już tutaj od 6 dni. Musisz zacząć zabijać. Wiem że jesteś do tego zdolna. Pójdziesz dzisiaj wieczorem z Jeffem. On już o tym wiem.
- Dobrze - powiedziałam uśmiechając sie szczerze bo wiedziałam że to jedyny sposób żeby zobaczyć Linde
Kiedy było koło 19 Jeff przyszedł na dół ze swoimi ulubionymi nozami. Wział dwa swoje. I kazał mi jeden wybrać. Wziełam najostrzejszy jaki tam był, był dojść ładny. Wyszliśmy punktualnie o 19
- Najpierw pójdziemy w jedno miejsce - powiedział do niego
Kiedy byliśmy już pod domem Lindy Jeff zaproponował żebyśmy weszli na drzewo Linda nie zamkneła okna. I było słychać jak rozmawia z kimś przez telefon to była Wiktoria - największ diva w mojej starej szkole. Z ich rozmowy można było wywnioskować że się przyjaźnią "Od kiedy Klaudia zagineła mogę mieć normalnych przyjaciół. Szczerze to nigdy jej nie lubiłam" po tych słowach miałam łzy w oczach
- Zabijmy ją. To ci pomoże - powiedział Jeff
- Nie. Zabijemy Wiktorie. Wiem gdzie mieszka choć
Kiedy doszliśmy Jeff otworzył okno i weszliśmy. Zabiłam ją bardzo brutalnie było to moje pierwsze zabójstwo. Kiedy skończyłam była już 00:00 doszliśmy do parku a dokładnie dobieliśmy. A ja nie mogłam ze zmęczenia. Zasypiałam idąc. Jeff zaproponowałam że mnie zaniesie. Jak zaproponiwałam tak zrobił.. Dziwne że Jeff to osoba która mnie teraz pociesza..



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro