Rozdział III - początek
Obudziłam się w czarno - czerwonym pokoju. Na duży łóżku. Usiadłam na łóżko i wzrokiem szukałam jakiś drzwi lub okien. Nagle drzwi prawie w koncie pokoju (których wcześniej nie widziałam) otworzyły się. Wszedł przez nie chłopak z bladą twarzą i uśmkechem na policzkach "To Jeff the killer i chłopak z parku" - pomyślałaś odsuwając się na łózku.
- Witaj księżniczko. Jestem Jeff ale to już pewnie o mnie wiesz - powiedział czarno włosy chłopak
A ja nadal nic nie mówiła. Nie wiedziałam czy się bałam czy po prostu byłam zszokowana faktem że od 3 tygodni myślałam o zabójcu.
- Nie wiedzieliśmy w czym chodzisz. Wieć masz 3 komplety ubrać. Jak się ubierzesz to przyjdź na dół. Slendi chce z Tobą porozmawiać - powiedział Jeff po czym wyszedł z pokoju.
Podeszłaś do stołu, na którym leżały komplety ubrań. Wziełaś czarne jeansy czerwoną koszule w krate i białe trampki. Po czym wyszłaś z pokoju. Pokój znajdował się na końcu korytarza więc miałaś troche to przejścia. Kiedy miałaś już schodzić usłyszałaś głos jakieś dziewczynki:
- Jeśli masz zostać proxy to powinnaś coś w sobie zmienić - powiedziała Sally uśmiechając się do mnie
Patrzyłam na nią jakbym zobaczyła ducha a ona podeszła do mnie, chwyciła mnie za ręke i pociągneła za sobą. Sally pomalowała mi włosy na czarno z czerwonymi pasemkami i grzywką na bok. Nie wspominając już o ty że ścieła mi je do biustu. Poszło jej to zwinnie i szybko jak na 9-10 latke. Kiedy skończyła zeszłam na dół, byłam wystraszona i nie mogłam się uspokoić ale udawałam że się ich nie boje. Stałam chwile na schodach i patrzyłam się na chłopaków znałam ich wszystkie imiona bo Linda mi ciągle o nich mówiła. Kiedy zeszłam Jeff mówił Tobiemu że się mi przyglądał i że słodko śpie. Zarumieniłam się kiedy ktoś krzyknął że już zeszłam wszyscy nie mogli oderwać ode mnie oczu.
Oczami Jeffa
Była jeszcze piękniejsza niż wcześniej. Chłopaką chyba też się podobała
- Jeff miał racje. Jesteś śliczna - powiedział Toby
A ja i ona się zarumieniliśmy
Oczami Klaudii
Dobrze się tu czułam jak na to że jestem w domu z mordercami. Nagle przyszedł Slenderman i kazał wszystkim usiąś. Usiadłam obok Maskiego i Hoodiego
- Jestem Slendereman ale to już pewnie wiesz. Potrzebuje dziewczyny w domu i szczerze mówiąc ty wydajesz się idealna - powiedziała Slender
A ja od razu pomyślałam dlaczego akurat ja, dlaczego nie Linda? Przecież wie o nich praktycznie wszystko a ja prawie nic
- Twoi rodzice zgineli - powiedział patrząc się na moją twarz
- Skąd o tym wiesz?
- Kazałem Cię obserwować
- Co dokładnie miałabym tu robić? - spytałam żeby się nie rozpłakać gdy zaczął mówić o moich rodzicach
- Mieszkałabyś tu, bawiłabyś się z Sally i zostałabyś proxy.
Zgodziłam się ponieważ bałam się tego co będzie gdy odmówie
- A co będzie z moim dawnym życiem?
- Zaczną się poszukiwania a po kilku tygodnich upozorujemy Twoją śmierć - włączył się Ben
- A Linda? To moja najlepsza przyjaciółka. Niech ona też zostanie tym całym proxiem czy jak - powiedziałam podnosząc ton
- Przemyśle to. Jeff wszystko ci pokaże - powiedział Slendi
A ja już nic nie mówiłam. Bo po co?
Oczami Jeffa
Ma charakterek nikt oprucz mnie nie podniósłby tonu na Slendera. Przez cały czas nikt nie mógł oderwać od niej wzroku.
- Idziemy? - zapytałem
- Skoro musimy - Klaudia uśmiechneła się wrednie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro