"O mój boże!"
- Zbladłaś - stwierdziła uważnie mi się przyglądając. - Dobrze się czujesz?
- Dobrze, ale nie jestem pewna, czy dam radę, powiedzieć ci coś na ten temat. - zerknęłam w stronę grających w piłkę dzieci.
- Zaczekam, jak będziesz mogła. - oznajmiła przytulając mnie. - Możesz mi zaufać.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się odwzajemniając uścisk.
- Przejdziemy się do kawiarni The Griddle cafe? - zaproponowała wstając zaraz po mnie.
- Jasne - Przypomniało mi się spotkanie z Michaelem, jak po roku nienawiści, znów staliśmy się przyjaciółmi.
♦♦♦♦
Moje myśli zmieniły inny tor. Zastanawiam się, dlaczego mój tato opuścił nas, i wrócił dopiero teraz... To niedorzeczne! Tak nie można! Pieprzony egoista! Dodatkowo Harry jest strasznie wkurzający. Obrzydliwy, zboczony kosmita!
- Nad czym tak myślisz? - zapytała zaciekawiona Gwen.
- Zagapiłam się, to wszystko. - skłamałam siorbiąc colę.
- Na tym świecie nie ma nic równie trudnego do zdobycia i równie łatwego do stracenia jak zaufanie. - powiedziała zaskakując mnie. Może jednak powinnam jej zaufać?
- Lepiej jest zaufać i zostać zdradzonym niż nie dowierzać nikomu i niczemu. - odparłam.
- Zostańmy przyjaciółmi - szepnęła zawstydzona.
- Dobrze, i wiesz co? Powiem ci. - uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
- To pójdziemy do mnie, okey? - spytała podekscytowana.
- Spoko - odpowiedziałam zbierając się w stronę wyjścia.
♦♦♦♦
- Dzień Dobry - przywitałam się.
- Witaj kochanie - uścisnęła mnie uradowana starsza kobieta. Musiała być to jej matka, ponieważ kobiety były do siebie niemal identyczne!
- Mamo to Naomi, moja przyjaciółka. - przedstawiła mnie, delikatnie się uśmiechając.
- Miło mi. Mogłabyś powiedzieć coś o sobie? Chciałabym cię poznać. - poprosiła serdecznie.
- Od niedawna chodzę z Gwen do klasy, a jeśli chodzi o zainteresowania, to interesuję się muzyką i sztyką. - mruknęłam speszona - I chyba to wszystko.
- Znamy się dwa dni, ale nie martw się mamo. Nami jest najcudowniejszą osóbką jaką znam!
- Dobrze - zaśmiała się.
- Idziemy do pokoju? - spytała pieguska.
- Mhm - bąknęłam.
Będąc już w pokoju, usiadłyśmy na łóżko, będąc na przeciwko siebie.
- A więc zacznę. - Wzięłam wdech i wydech, abym mogła się uspokoić. Ehh, wspomnienia...
- Słucham.
- Moim rodzinnym miastem był Sydney. Miałam zwyczajne dzieciństwo i rodzinę, ale jakiś czasem temu ojciec opuścił nas. Tak po prostu odszedł, uciekł. - zaczęłam łzawiąc. - W wieku trzynastu lat poznałam, Ann moją byłą przyjaciółkę, a miesiąc później Davida. Zaczęliśmy się umawiać na randki, aż w końcu zostaliśmy parą. Rok wcześniej przyłapałam go całującego się z Ann. Wszystko się zmieniło, ja się zmieniłam. Zaczęłam być wyzywana, poniżana przez najlepszego przyjaciela. Miałam dość życia, i ja po prostu, nie wytrzymałam. Próbowałam się zabić, lecz zostałam uratowana przez Zeyna, brata. Postanowiłam zacząć od nowa, dlatego się przeprowadziliśmy, niestety do ojca, który wrócił. - zakończyłam historię, przecierając rękawem spływające mi po policzku łzy. Spojrzałam na Gwen, ona również płakała.
- Nie wiedziałam! - pisnęła zamykając mnie w szczelnym uścisku.
- Skąd mogłaś wiedzieć. - odpowiedziałam drżącym głosem. - Gorączka samotności, to chorować na nieufność do innych i kaszleć brakiem wiary w siebie samego.
- Nie pozwól, by twoja zbytnia nieufność doprowadziła do zatracenia szans na piękniejszą i lepszą przyszłość. - rzekła.
- Dziękuje - podziękowałam.
- Jak mieli na nazwisko David i Ann? - spytała zaciekawiona.
-David Hood, Ann Irwin. - odpowiedziałam patrząc w krajobraz za oknem.
- Co?!
- O co ci chodzi? - zapytałam zdziwiona.
- Oni przyjaźnią się z Harrym, a także należą do naszej szkolnej elity. - powiedziała zaskoczona.
- O mój boże!
- Przykro mi - szepnęła cicho. - Ann i David wciąż się przyjaźnią.
- Mam to gdzieś! - krzyknęłam - Zaraz przecież ona miała przeprowadzić się do Londynu.
- Widocznie plany się zmieniły.
- Jezuu! - rzuciłam się na łóżko.
- Nami?
- Hm?
- Jeśli któregoś dnia poczujesz, że chce ci się płakać. Zadzwoń do mnie... Nie obiecuję, że cię rozbawię, ale mogę płakać razem z tobą. Jeśli któregoś dnia zapragniesz uciec, nie bój się do mnie zadzwonić... Nie obiecuję, że cię zatrzymam, ale mogę z tobą pobiec. Jeżeli któregoś dnia nie będziesz chciała nikogo słuchać. Zadzwoń do mnie... Obiecuję być wtedy z tobą i być cicho. Ale jeżeli któregoś dnia zadzwonisz i nikt nie odbierze... Przybiegnij do mnie szybko. Mogę cię wtedy potrzebować. - spojrzałam na nią, kolejny raz zaskoczona.
- Dziękuję! - wrzasnęłam ucieszona. - Na mnie zawsze możesz liczyć!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro