Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"A więc to tylko sen?"

Jestem na dużej łące pełnej kwiatów. Słońce grzeje bardzo mocno, o czym świadczy moja opalenizna na ciele. Ptaki podśpiewują na gałęziach, a sowy śpią. Na drzewach znajdują się dojrzałe już owoce. Sięgam po jedno czerwone jabłko, które po chwili puszczam na zieloną trawę zdając sobie sprawę z zaistniałej sytuacji. Gdzie ja jestem? Jestem w niebie? Umarłam przez sen? W oddali widzę uroczego pudelka z napisem na obroży "Pusia", ale on uciekł do lasu, więc pobiegłam za nim. Znalazłam go leżącego między korzeniami drzewa z krwawiącą łapką. Moje małe biedactwo się skaleczyło. Opatrzyłam jego ranę i pocałowałam w czółko biorąc go na ręce. Nagle wyskoczył z moich dłoni przez co upadłam. Ten pies rosnął i rosnął, aż stał się tak wielki jak drzewa w tym lesie. W krótce wyrosły mu duże, czarne skrzydła. Oczy zmieniły swoją naturalną barwę na czerwone ślepia. Co tu się dzieje? Gdzie zapodział się mój mały piesek? Spojrzałam na niego pełna obaw. Otworzył paszczę i nachylił się w moją stronę. Teraz to już nic nie rozumiem. Nie czekając na moją reakcję zjadł mnie w całości.

Powoli otworzyłam oczy łapiąc się za bolącą głowę. Gdzie ja jestem? Rozejrzałam się po pomieszczeniu aby odpowiedzieć sobie na pytanie. Jedynie co widzę to niebieskie ściany, białe drzwi, krzesło obok łóżka, pikający komputer i małą szafkę z lekarstwami. Jestem w szpitalu, ale jak się tu znalazłam? Z moich rozmyślań wyrwał mnie głośny huk zamykanych drzwi. Do pokoju wszedł, tak mi się zdaje, lekarz.

- Dzień Dobry nazywam się Tomas Justice i jestem pańskim lekarzem. - przedstawił się nieznany mi męszczyzna. Przeleciałam wzorkiem jego sylwetkę, więc mogę stwierdzić, że facet nie jest zbyt przystojny. Stary człowiek z siwizną, piwnymi oczami i wielkim brzuchem, który ma dziwny kwadratowy kształt. 

- Co ja tu robię? - zadałam pytanie kierując wzrok za okno. No źle pada deszcz i za chwilę pojawi się burza, która przywołuje wspomnienia jak wszystko w tym mieście. Kiedyś wraz z tatą podczas takiej pogody, gdy korki nam wysiadły zawsze zapalaliśmy świecie w salonie i opowiadaliśmy różne straszne historie. Niestety to przeszłość, a ojca już nie ma. - A więc to tylko sen?

- Tak - oznajmił przeglądając jakieś kartki. - Zemdlała pani przed szkołą na skutek silnego zderzenia z ziemią. Wcześniej przebudziła się pani ale tylko na chwilę.

- Kiedy mogę dostać wypis? - zapytałam znudzona. Chcę do domu, bo jest tu strasznie.

- Teraz - odpowiedział podając mi świstek. - Proszę tylko podpisać w dolnym prawym rogu.

- Dziękuję - burknęłam zabierając i podpisując papierek. Dziwny z niego koleś... bo kto normalny trzyma w kieszeni wziernik uszny? Poza tym nie może wypuścić mnie z szpitala. Jestem jeszcze niepełnoletnia, ale jest mi to na rękę. 

Wstałam pakując wszystkie swoje rzeczy do torby. Podreptałam do toalety by się ogarnąć aby choć w najmniejszym stopniu przypominała kobietę. Rozczesałam włosy, umyłam twarz i dłonie, a także przebrałam się w czyste ubrania. Gotowa wyszłam z szpitala po drodze wręczając ksero sekretarce. Um, która godzina? Mój telefon jest rozładowany, wiec nie miałam jak skontaktować się z bratem. Krótko mówiąc byłam w czarnej dupie. Czekajcie! Nad szpitalem jest wielki zegar. Odwróciłam się by zaraz potem spojrzeć w górę na wskazówki, jest 20;35. Za pięć minut powinień być autobus, więc nie jest tak źle. Tak jak mówiłam bus przyjechał równo z czasem. Pół godziny później byłam już u siebie w pokoju. Na całe szczęście nikt mnie nie zauważył. Byli zbyt zajęci własnymi sprawami. Z wielką ulgą wskoczyłam pod pościel mrucząc jak kot. Wiadomo, że dziwne, ale mam tak od dziecka. Jestem po prostu nienormalna, jakby to ujął Zeyn. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro