Chapter 17
Po wczorajszym dziwnym zdarzeniu postanowiliśmy puścić to w nie pamięć i zachowywać się jak wcześniej. Lecz nadal nie potrafię zapomnieć tego jak był blisko mnie.
...Nasze nosy się stykały tak jak usta. Justin prawie mnie pocałował, gdyby nie to, że do pokoju wparowała mała Anna siostra Michaela. Szybko odsunęliśmy się od siebie jak poparzeni.
-Zapomnij o tym, co się przed chwilą działo - warknął.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić i okey, bo i tak chciałam zapomnieć
-Cieszę się, że się rozumiemy - uśmiechnął się perfidnie. Po chwili już go nie było.
Nie rozumiem, dlaczego ja tak na niego reaguję. Przecież to tylko człowiek... Boże jakie ja głupoty gadam. Obecnie siedzę w pokoju na łóżku i rozmyślam. Eh, po co mam tak myśleć? Idę na dół po herbatę. Potem obejrzę jakiś film.
Tak jak powiedziałam tak i zrobiłam. Po nalaniu sobie do kubka ciepłej cieczy usiadłam ze spokojem na kanapie. Wypiłam łyk herbaty i odłożyłam ją na stół. Włączyłam internet na telewizorze i wpisałam film pod tytułem "Legion Samobójców" . Najbardziej w tym filmie uwielbiam Harley Quinn, a nienawidzę Jokera. Bo nie jest on dla mnie przystojny, no ale cóż dla nie których jest boski. Nie rozumiem dlaczego. Bo co w nim jest takiego fajnego? Zielone włosy, ułożone jak lizus oraz blada skóra prawie, że śnieżna jak trup. Pomalowana twarz na jeszcze bledszą niż miał dotychczas, a usta pomalowane jak klaun. Zapomniałabym wspomnieć o tych srebrnych zębach i obrzydliwym uśmiechu. Masakra.
-Wbijam! - usłyszałam rozbawiony głos. Po chwili zmiażdżyło mnie męskie ciało. Czarnowłosy chłopak, chyba Azjata. - Ej, Justin masz bardzo wygodną kanapę. Wygodniejszą od mojej, a ja mam bardzo wygodną. Gdzie kupiliście?
Do pokoju wszedł również Justin, i dwóch chłopaków. Jeden to ciemny blondyn o czekoladowych oczach, a drugi to jasny blondyn o niebieskich. Za Azjatą skoczyli na mnie ci dwaj, a na koniec Justin.
-Na serio ta kanapa jest bardzo wygodna - Rozmarzył się niebieskooki.
-Dziękuję za komplement i moglibyście ze mnie zejść? - warknęłam. Ile oni ważą? Sto tonów?
-Sorry nie zauważyliśmy ciebie. Jesteś strasznie wygodna. Poza tym Jestem Luke. - Przedstawił się ten niebieskooki.
-A ja jestem Ashton, wiesz brat Ann twojej byłej przyjaciółki. Jestem tym o którym tak często opowiadała tobie. - Uśmiechnął się ciemny blondyn.
-Zamierzasz ze mnie zejść? - spytałam rozbawiana.
-Mów Calum i nie, nie zamierzam - Odpowiedział rozbawiony.
I tak przesiedzieliśmy cały wieczór wygłupiając się. Oczywiście nie odbyło od marudnych komentarzy Justina.
-Mogę cię pomalować? - Zapytał Calum.
-Okey - Odpowiedziałam podając mu moją dużą torbę wszystkich kosmetyków.
-Co to jest? - Spytał pokazując mi eyeliner.
-Do oczu, poprawiam tym rzęsy - odpowiedziałam.
-Boże, ile tego jest! Po co ci to wszystko? To wszystko masz na twarzy? A co to? A to? Albo nie to!
-Boże Calum przestań, bo wykończysz tę dziewczynę - Zaśmiał się na głupotę swojego kolegi, Ash.
Po godzinie Calumowi udało się mnie umalować, więc zrobiłam zdjęcie i wstawiłam na Instagrama. Czując się śpiąca, pożegnałam się z chłopakami i pobiegłam do pokoju. Przebrałam się w piżamę i położyłam na łóżko. Po pięciu minutach zasnęłam.
Hej! Mam nadzieję, że ten lekki rozdział się podobał. Do następnego! Buziaczki! :**
Zrobiłby mi ktoś na podstawie tej książki zwiastun? Tak? To proszę na priv. Bardzo was o to proszeeee....
Następnego rozdziały będą o wiele dłuższe, obiecuję :**
Magda dla ciebie dedykowałam rozdział drugi raz, za to, że jesteś wierną fanką mojej książki. Dziękujęęęęęę :***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro