Autoportet
Moja twarz już zmęczona, taki prezent od życia
Jej wyraz wciąż niezmienny, nie ma nic do ukrycia
Zbyt często patrząc w lustro, widzę kogoś innego
A przechodząc przez ulicę, spotykam siebie samego
Moje oczy, niegdyś świeciły się niczym latarnie
Teraz szare, jak ja skończyły żywot swój marnie
Niżej zmarszczki, choć zmęczony bardziej niż stary
Na szczęście przysłonione przez za słabe okulary
Moje usta, już od picia trochę wysuszone
I nos, lekko przekrzywiony w lewą stronę
Teraz wykończony staraniem, a kiedyś nieśmiały
Nikt nie wie, czy we mnie jakieś emocje zostały
Tak bardzo chciałbym urodzić się anglikiem
Chciałbym żeby płacz nie była moim nawykiem
Chciałbym znów być szczęśliwy, a wiele nie trzeba
W końcu zrobić to co pragnę, potem pójść do nieba
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro