Bomba na Czechowie
("Zapraszam, Zapraszam, usiądziemy na ławeczkę.
Może puszeczkę Lecha, a może Perełkę?
Popatrz tylko jak tu pięknie, jak tu spokojnie.
Idealne miejsce dla młodego człowieka, takiego jak ty.
No to pochwal się mistrzu, jak ci idą te twoje poezje...")
.
.
.
Ostatniej nocy bomba wybuchła na Czechowie
Lecz wciąż jest to dziura zabita dechami
Przybyła policja, przybyło pogotowie
Został jedynie czarny pył nad głowami
Kolejny nudny dzień, bomba na Czechowie
Witajcie szare domy i schody
Nikt tu nie jest szczęśliwy, nawet w połowie
Choć ja niby jestem wciąż młody
Tu się urodziłem, tu wychowałem,
Pierwsze wzloty a także upadki
Tu pierwszy raz po mordzie dostałem
A przecież płaciłem podatki
Tu pierwszy raz zobaczyłem, jak wygląda dziewczyna
Gdy próbowałem utrzymać kontakt wzrokowy
W ten sposób się właśnie życie zaczyna
I kończy przy pierwszej próbie rozmowy
Bomba na Czechowie
Tu dorastało najbrzydsze dziecko na świecie
To bomba na Czechowie
Właśnie go słuchasz, najbrzydszy człowiek na świecie
Tu pierwszy raz się przytulałem
Tu poznałem jak smakuje pocałunek
Byłem na samej górze i sam zostałem
Tak jak ten wybuchowy ładunek
Przy łóżku nasze zdjęcie, a obok żyletki
W dzień tu byłaś, chcę byś mnie uścisnęła
Wieczorem wziąłem jakieś dziwne tabletki
Przepraszam, nie chciałem abyś zniknęła
Tak długo płakać, żem się zasiedział
Autobus uciekł, choć się starałem
Na przystanku chłopak płacząc, powiedział
"Nigdy w życiu nie zaruchałem"
Jak mogłaś samego mnie tu zostawić
W telefonie mam ciągle twe zdjęcie
Choć z jednej strony chciałbym cię zabić
To chciałbym cię kochać zawzięcie
Gdybym tylko zobaczył, ty bez ubrań?
Bóg tylko wie, co wtedy się stanie
Szkoda gadać, ja bez ubrań?
"Wiesz co, chyba zmieniłam zdanie"
Czechów, oni nie wiedzą nic o miłości
Proszę cię skarbie, proszę cię, nie bądź zła
Widzę jak jesteś czerwona ze złości
Jebać falubaz tak mocno, jak tylko się da
Bomba na Czechowie, lecz nic się nie stało
Wciąż musimy się męczyć tym krajobrazem
Ktokolwiek to zrobił, nic to nie dało
Więcej szczęścia następnym razem
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro