Owoc zakazanej miłości *63*
Szaroomi patrzył na męża, dobrze sobie zdając sprawę z powagi sytuacji, właśnie teraz mieli przedyskutować warunki ich dalszego, wspólnego życia, albo je całkowicie skreślić. Wstał i podał chłopakowi kwiaty. Ten przyjął je i patrzył na nie nie widzącym wzrokiem. Tobias nawet nie wiedział kiedy bukiet został uniesiony w górę, oraz dlaczego dostał nim.
- Nie będziemy rozmawiać - oznajmił poważnie zielonooki i odrzucił połamane rośliny w bok. - Inaczej sprawdzę, czy nadajesz się do małżeństwa ze mną - szepnął i pchnął go na łóżko. Od razu, gdy ten tylko przysiadł, zabrał się za rozpinanie jego koszuli. Na początku, czarnowłosy był bardzo zdziwiony. Nie wiedział co ma robić, a z doświadczenia z Ericem, nie mogło tak zostać. Zupełna bierność w łóżku przekreślała seks. Nie rozumiał natomiast dlaczego właśnie tak ukochany chce się godzić. Gdy go zrozumiał, od razy przewrócił go, by górować.
- Porozmawiamy po seksie - szepnął cicho i delikatnie nakrył jego usta swoimi. Zaczął nimi usunąć, delikatnie po jego żuchwie, potem szyi oznaczając go malinkami. Podniecały go seksowne ciche, delikatne jęki, gdy przygryzał jego skórę i zachęcające wbijanie pazurków w barki. Pieścił go wargamii dłońmi, powoli przesuwając je i masując słabe punkty męża. Były nimi pachwiny, biodra i oczywiście tyłek. Zielonooki oddał mu się zastanawiając jak ta zachcianka pomoże mu z rozwiązaniem ich problemów. Prawdopodobnie ostatni raz się kochają, więc ma nadzieję, ze ten stosunek będzie wyjątkowy. Nie chaotyczny i szybki, tylko namiętny i długi.
Jęknął głośniej, gdy poczuł w sobie palce, na ślinie głupek je wsadził! Nie zaczął od jednego, a dwa, od razu zaczął go powoli, ale dokładnie rozciągać. Położył klatkę na jego klatce i zsuwał ją powolutku niżej, ale zatrzymał się gwałtownie. Usłyszał płacz swojego maleństwa z pokoju obok. Chciał się poderwać, ale Tobias był za ciężki, sam zresztą też nasłuchiwał. Płacz ustał, więc jasne było, że Olivier zajął się ich synem. - Chcesz do nich iść? - zapytał Tobias i pocałował go w usta.
- U-Ufam Olivierowi... - szepnął ukeś i drżącymi dłońmi złapał jego twarz, przysunął ją i połączył ich wargi w namiętnym pocałunku. Palce w jego dziurkę na nowo zaczęłyswoją pracę. Kochankowie starali się oddać przyjemności, bo wiedzieli, że Arte jest bezpieczny, czysty, najedzony i ma sucho w pampersie. - Om - Ericowi wyrwało się, gdy mąż dał trzeci palec do kompletu. - Jestem gotowy - jęknął po dłuższej chwili. - W-więc wejdź - oznajmił i pocałował go. Ten położył sobie jego nóżkę na bark i wsunął się w jego wnętrze powoli, jego głośny cudowny jęk tak go podniecił, że zaczął się poruszać, dość szybko i mocno. Ukeś nie protestował, lubował jak ten przejmował kontrolę nad jego ciałem i brał co mocno i szybko. Nie powstrzymywał się od jęków, ani komentarzy.
- Tobias, jak panienka! - jęknął, by rozbudzić swojego chłopaka. Poczuł mocnego klapsa, przez którego pisnął. - T-tak, proszę! - jęczał, gdy ten dorzucił drugą nogę na swój bark i wchodził głębiej, byli tak napaleni, że nie zdawali sobie sprawy, że ich stosunek trwał dwadzieścia pięć minut. Łącznie z pieszczotami. Tobias padł na niego i westchnął cicho wychodząc i kładąc się obok. Ukeś wtulił się w jego ciało i uspokoił oddech.
- starzejesz się skoro raz Ci wystarcza i wyglądasz jakbyś zaraz miał paść - śmieje się cicho ukeś i patrzy chwilę na męża. Potem się wtulił i po prostu zamknął oczy. - Dlaczego mnie zdradziłeś, Tobias? - wyszeptał bojąc się odpowiedzi. Co jeżeli to przez niego?
- Byłem głupi - mężczyzna zaczął głaskać plecy chłopaka poduszkami palców. - Ale mogę przyrzec na Arte, że to się nigdy nie powtórzy. - szepnął i uniósł jego podbródek patrząc mu w oczy. - Kocham Cię, i będę kochać do udanej śmierci. Obiecuje, że nigdy więcej Cię nie zdradzę. Obiecuje.
- Powiem tak - szepnął. - Mamy jeszcze sporo do omówienia, ale nie przekonasz mnie do niczego tak słabym seksem - oznajmił i podniósł się do siadu.
- Słabym? - zapytał oburzony czarnowłosy i wstał jak burza. - Ja Ci pokaże - złapał męża za dłoń i gwałtownie pociągnął, ten wpadł na niego, a Tobi to wykorzystał i przyparł do ściany. - Zaraz zobaczysz - warknął na niego. - Zobaczysz dużo! - odwrócił go do siebie tyłem. Trzymał go przy ścianie i rozsunął jego pośladki. Gwałtownie się w niego wsunął, a Eric aż wrzasnął. Poczuł zaciskające się palce na biodrach i mocne pchnięcie, krzyczał, jęczał, stęknął i błagał, by ten zwolnił, ale jego mąż miał gdzieś prośby. Robił to tak jak lubił i tyle. Mimo bólu, oboje doszli ciężko dysząc.
- Wiesz co skarbie? Zabawimy się jeszcze raz - oznajmił, a chłopak pokręcił głową, ten nic sobie nie zrobił z odmowy tylko rzucił go na łóżko i wziął od tyłu. Jeszcze kilka razy zbrukał jego dziurkę, a mógł się nie odzywać! Wtedy by go nie bolało! I spokój by był!
A tak, Tobiasowi się spodobało. Jak będzie nim rzucać przy każdym seksie to go rzuca na serio... Cały obity, w spermie... matko... - I jak? Jeszcze raz? Nie masz dość? - zamruczał leżąc obok męża, a ten energicznie pokręcił głową.
- Wystarczy. Pięć razów wystarczy. Zostaw mnie już, bo mnie w chuj boli! - burczy.
- Spokojnie, kupię masc. Ale przekonałeś się, że seks ze mną jest moją kartą która mnie ptzeniesie na polemizacje.
- Gadasz głupoty. Nie umiesz być delikatny? A tak, umiesz. Ale nie jesteś. - warknął obrażony odwracając się tyłem.
- Kochanie... Nigdy już Cię nie zdradzę, chce byśmy byli szczęśliwą rodziną. Bardzo bardzo - zamruczał cicho do niego i zaczął maskować jego pupę. - Błagam, wybacz mi. Będę się starał, będę na każde twoje zawołanie!
- Jasne... - prychnął cicho i leżąc z zamkniętymi oczami rozmyślał nad tym wszystkim. - Nie chce Cię rzucać - oznajmił bardzo cicho. - A-ale ta zdrada... Bardzo mnie zabolało, to że nie odbierałeś telefonów, nie odpisywałeś na wiadomości... A ja tak cierpiałem bez Ciebie i Arte.
- Kochanie, już jestem - oznajmił. - Nigdzie się nie wybieram, a na każdym służbowym wyjeździe będziemy dużo rozmawiać i pisać. - Chce szczęścia, A Ty i nasz syn ni go dajesz, a nie jakieś dziwki. Ty jesteś moją prywatną dziweczką, Z której nie zrezygnuje - wyszczerzył się.
- Ja Ci dam dziwkę, poczekaj tylko - warknął głośno chłopak i ścisnął jego krocze, na co chłopak pisnął. - Oh, jak niemęsko - uśmiechnął się diabolicznie i pocałował go. - Postaraj się tylko. Wiesz, że nie rzucam słów na wiatr. - uśmiecha się szeroko.
Skarby! Zróbcie mi przyjemność i komentujcie ten rozdział rozprawką, proszę! Bardzo mi zależy, byście wyrazili opinię o całej drugiej części. Która wam się bardziej podobała? Pierwsza, czy druga? Zostawcie gwiazdkę i mnóstwo komentarzy, chodź raz tak długi, chciałabym to przeczytać!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro