Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Owoc Zakazanej Miłości *50*

Eric ubrał swojego ukochanego synka i posadził w wózeczku. Spakował torbę  i zrobił mleko dla Arte. Przygotował  ubranka i  karmiąc malucha musem czekał na swoją matulę. Gdy usłyszał dzwonek to wstał z kanapy i poszedł otworzyć.

- Cześć mamo - uśmiechnął się  I przytulił matulę. - Dziękuję, że się nim zajmiesz.  Dziękuję.  Ale naprawdę nie musisz brać go tak wcześnie.  - powiedział i zaprowadził matkę do salonu. Chłopczyk właśnie pogłębiał relację ze swoim gryzakiem.

- Aa, mój królewicz! - mówiła kobieta, a chłopiec się uśmiechał. - Przestań głuptasku, to sama przyjemność, wiesz? - śmieje się do syna. - Siódma to już późno - mruczy. - Po za tym muszę się jakoś odwdzięczyć, w końcu Tobias usrał się,  że załatwi mi tą robotęw laboratorium. Większość czasu mam wolne to wiesz. Będę  go zabierała  - dała buzi wnuczkowi.

- Jesteś kochana mamo. Chcesz może kawy, herbaty? - zapytał ją pakując rzeczy do torby o których zapomniał.

- Nie synciu.  Będę się zbierać. A Ty się wyluzuj.  -  sprawdzała czy wszystko jest zbierając myśli. - A ty może obudź Tobiasa...No wiesz, w jakimś wielkim stylu. Takim jak to ukesie robią. - zachichotała  I pogłaskała syna po policzku.

- Jasne...  - szepnął zarumieniony chłopak. - Będę dzwonił co jakiś czas. Przyjadę po niego po szesnastej...

- Po dziewiętnastej.  Wcześniej Ci co nie oddam. Baw się dobrze kochanie.

- Nie wiem czy to dobry pomysł.  Dla Tobiasa dobra zabawa to seks. Nie wstane jak cały dzień będzie mnie ruchał - zrobił pauzę. - Znaczy jak będziemy się kochać!  - znowu się zarumienił.

- Oj głuptasie, cudowny z Ciebie mąż i ojciec Ale nie masz ciężkiej ręki.  Niech za służy na bzykanie.  Trzymaj go za worek!  Ale nie zbyt dosłownie - śmiała się i po pożegnaniu wyszła. Eric przygryzł wartę i poszedł wybrać strój.  Zdecydował się na pokojóweczkę. Ubrał się i rozpuścił włoski.  Spojrzał na siebie w lustrze.  Dobrze.
Ruszył do sypialni, jego ukochany leżał na boku śpiąc, więc obrócił go na plecy i usiadł na nim okrakiem.  Wystarczyło,  że zaczął sunąć  dłońmi po jego klatce a powieki podniosły się ukazując szare oczka.

-Cześć maluchu - zamruczał dominat.  - Która godzina? Dzwonił budzik? - mamrotał zmęczony.

- Nie, dopiero siódma - szepcze mu w ucho przygryzając je. - Była moja mama... zabrała nasze maleństwo na kilka godzin.  Kazała mi się Tobą zająć jak należy.  - powiedział siedząc i uśmiechając się delikatnie.

- Tak? Ale ja zamierzam Cię zerżnąć, jesteś na to gotowy?- zamruczał.

- Taaak, nawet posmarowałam dziurkę. Naładuj mnie tym życiodajnym płynem! - powiedział  podekscytowany. Zaraz znalazł się pod mężem, a ten, nad nim  Zaczął działać.

*********

I  W górę i w dół,  powoli,  Nie za głęboko. Spokojnie...

- Olivier, ujeżdżaj mnie szybciej! Błagam! - stęknął Liam.

- Nie! Wejdzie za głęboko i co?! - pisnął. Poczuł dłonie na biodrze
i plecach, jego mężczyzna położył go na łóżku i wyszedł z niego. - Chce seksu! Wejdź we mnie! - uderzył w pościel.

- Doprawdy, kochanie, słyszałeś lekarza. Dziecku nic nie będzie,  możemy się kochać jak chcemy.  - burknął.

- No to pieprz mnie! - krzyknął i podniósł się, wypinając. Trzymał jedną dłonią dół brzuszka a drugą podtrzymywał się, by nie upaść.  Gdy poczuł, że ten wsadza w niego kutasa zajęczał.  Jęczał jeszcze długo i głośno, a na koniec opadł na łóżko. 

- I jak się czujesz? - zapytał go Liam, gładząc brzuch ukochanego, a ten położył dłoń na jego dłoni.

- Wszystko dobrze - uśmiechnął się.   - Zjadłbym gofry z bitą śmietaną... I czekoladą. Umyj się i zrób mi, dobrze? - zapytał całując męża w kącik ust.

- Umyjmy się razem. Zaczyna grzmić. - zamruczał cicho.

- Co?! Burza!? Chroń mnie! - wtulił się w niego drżąc ze strachu. Od kiedy zszedł w ciążę naprawdę różnie  się zachowywał na zmianę pogody.

- Chodź,  kąpiel weźmiemy, umyję ciebie i siebie - uśmiechnął się  delikatnie i wziął go na ręce. - To co? Prysznic?

- Yhym, Olivier wtulił się w niego i dał się wnieść do łazienki,  A także postawić pod prysznicem.

***

Zajadałsię już drugim gofrem,  kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie spodziewał się gości dlatego z blatu wziął pistolet i schował za paskiem.  Ruszył do drzwi, kiedy inni mężczyźni żyjący w domu głównym patrzyli na niego gotowi zaatakować w razie potrzeby, albo chronić cieżarnego.  Otworzył drzwi, na dworze, na deszczu stała osoba, miała na głowie kaptur, była zgarbiona, a ręce chowała w kieszeni. 

- Eric?! Co ty robisz na takim deszczu?! Gdzie Arte?! - zapytał wciągając przyjaciela do środka.

- Jest... U mojej matki - wykrztusił tylko i spojrzał na okularnika, po jego policzkach płynęły łzy, a jego oczy wydawały się smutne. - Były przywiązanedo kamienia... ktoś mi wybił  okno w kuchni. - podał mu kopertę, w której były zdjęcia. Niepokojące i ukazujące kogoś bardzo ważnego dla zielonookiego. Ciężarny przeglądał je niedowierzając.

- On... Miałby Cię zdradzić? - wykrztusił z siebie patrząc na przyjaciela. - Niemożliwe!  Z pewnością to fotomontaż.

- Film jak go pieprzy, też?  - wyszeptał i  podał mu płytę. - Muszę się napić....

- Posłuchaj. Oddam to innemu swietnemu grafikowi.  Zobaczysz to nie prawda.  A my... idziemy na karaoke! Tak! Lbiam nas zawiezie.  - oznajmił z uśmiechem  izaprowadził go do kuchni. Czerwonowłosy zabrał chłopaka, by ten się wykąpał i przebrał, a Olivier wydał kilka  rozkazów. Na koniec wydał mężowi rozkaz by ten go przytulił, bo czuł się przytłoczony.

- Nie pij tylko. I zadzwoń jak  będziesz chciał wracać.  I nie daj się napić Erickowi. Weźcie Arlika ze sobą.  - poprosił dowódca przytulając swojego maluszka.

******
Mały Arte raczkował po dywanie kiedy usłyszeli delikatne płukanie do drzwi. Kobieta wzięła malucha i otworzyła  drzwi.

- Dzień dobry - powiedział  Olivier i wszedł do środka, a Arlik podtrzymującypijanego Erica za ramię  zamknął drzwi, gdy byli w środku.

- Synku!  Mamusia już jest! - zaświergotał chłopak i wyciągnął ręce do dziecka, a to zrobiło to samo. Jednak kobieta jedynie się cofnęła.

- Co tu się dzieje?! - zapytała patrząc zdegustowanym wzrokiem na syna.  - Dlaczego Eric jest pijany?! - zapytała zła.  - Nie oddam mu dziecka jak jest w takim stanie!

-  Proszę go zrozumieć. Dostał zdjęcia i film,  że Tobias ... to zdradza  - powiedział okularnik. -  Weźmiemy dziecko. Będziemy przy nim ja i Arlik więc  wszystko będzie w porządku.

- Oddaj mi moje dziecko! - Eric zaszarżował na matkę,  aby odebrać małego Ale Arlik go powstrzymał. - Chce je wziąć na ręce!  Moje dziecko! Owoc miłości mojej i Tobiego - zapłakał upadając na kolana. Kobieta podeszła i uklęknęła przy nim. Podała mu dziecko, ale pilnowała by nic mu się nie stało. Brązowowłosy od razu się rozpromienił.

- Gdzie jest Tobias? - zapytała i posadziła syna na kanapie A ten zaczął bawić się z maluszkiem. Prawdziwa, kochającą matka nawet jak jest pijana to ma jasność umysłu jak chodzi  o dziecko.

- Powiedział Ericowi, że musi skoczyć do pracy. Ale nasi informatorzy mówią co innego - szepnął okularnik do ucha matki pijanego mężczyzny.

- A to dupek... Szmaciarz. Kurwiarz. - warknęła kobieta.

- Mamusiu, nie klnij, nie przy małym - mamrotał cicho chłopak tuląc maluszka.

- Pojadę z wami. - zdecydowała kobieta. - Zadzwonię do Brada,  zaraz będę  - poleciała na górę, by się spakować.

*******

W domu Eric rozłożył kocyk i maty, aby dziecko mogło pochodzić.  Sam położył się przed nim, by go popilnować. Na szczęście, był w pobliżu Oliv, Arlik i mama, bo chłopak zasnął. Nikt nie miał mu tego za złe.  Wszyscy byli źli na Tobiasa, było zbyt wiele dowodów,  zdjęcia, film...  Chyba każdy by chciał by był to blew, ale czy to możliwe?

Po dwóch godzinach Eric wstał, gdy nie zauważył malucha poderwał się.  Wydawał się całkiem trzeźwy.

- Spokojnie, śpi - powiedział okularnik siadając na kanapę.  - Tobias jeszcze nie wrócił.  - dodał z cichym westchnieniem. - Chodź,  połóżmy się.  Będę spał z tobą, bo jest burza  - szepnął cichutko  I podniósł się.   Chłopak wstał z ziemi i ruszył za nim. Zajrzał do łóżeczka  Ale nie było tam jego dziecka. - Śpi z twoją mamą.  A Ty musisz się wyspać i wytrzeźwieć - stwierdził i ubrał koszulkę swojego męża,  którą zajumał i położył się do łóżka.  

- Nie chce wierzyć... - zaczął Świerzno upieczony rodziciel kiedy do sypialni wpadł czarnowłosy.

- Cześć kochanie, wybacz, nie mam czasu na wyjaśnienia. Muszę wyjechać na konferencję, wracam za tydzień.  Pilnuj malucha, papa - gdy spakował torbę ruszył do wyjścia.

- A nie jedziesz do kochanka? - zapytał go zły i bardzo blisko  płaczu.

- Co?! - warknął. - O co Ci chodzi? - zapytał go zły odwracając się przodem. Dopiero zauważył okularnika.

- Mam zdjęcia i film. Zdradzasz mnie? - zapytał go a po jego polikach poleciały łzy.

- Oszalałeś! Oszalałeś do reszty! Nie zdradziłbym Cię!  A teraz wychodzę!  - warknął na niego.  Wściekły wyszedł z sypialni i było słychać tylko trzaśnięcie drzwiami. Chłopak  chlipiąc udał się do pokoju, który zajmowała matka. Wziął malucha i  zabrał go do siebie do sypialni.

Nikt się nie spodziewał, że  tej nocy stanie się rzecz straszna, nikt nie potrafił sobie odpowiedzieć dlaczego tak się stało i kto za tym stał.

Było koło czwartej, Eric właśnie karmił swojego synka, kiedy usłyszał kroki na schodach.  One tak charakterystyczne skrzypiały. Pomyślał, że to Tobias więc nawet się nie ruszył.  Jednak gdy do sypialni weszły dwie postacie krzyknął głośno. Mężczyźni mieli w rękach pistolety. Brunet od razu wziął malucha i przytulił do siebie, a Olivier poderwał się do góry.
Tak szybko się wszystko stało.  Szarpanina, krzyki, płacz malucha... A efekt końcowy był taki, że zielonooki, okularnik i kobieta leżeli nieprzytomny, a Arlik postrzelony w trzech miejscach. Dorwałsię do telefonu i zadzwonił po wsparcie. Przybyli natychmiast. Czarwonowłosy ocuciłmęża,  pomógł mu się pozbierać,  A potem obudził Erica.

- G-gdzie moje dziecko?! Zabrali moje maleństwo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro