Owoc Zakazanej Miłości *43*
Cyber jeżeli coś robił to naprawdę się w to wciagał albo olewał po całości.
Sprawa ciotki Erica pochłonęła go na prawie cały dzień. (Odejmujemy co trzy godziny drzemki i przerwę na siku co trzydzieści minut.). Szperał , szukał, zapisywał, a potem łączył je. Gdy był coraz bliżej rozwiązania to coraz mniej spał, jadł i mówił.
W końcu zamknął z trzaskiem laptopa i podniósł się głaszcząc ogromny brzusio, poprzechadzał się, Ale tak cholernie go ciągnęło do tego laptopa.
Warknął pod noskiem i ruszył do wyjścia.
Po dwudziestu minutach był już w szpitalu. Wszedł do pokoju męża i myślał, że wyrwie kłaki kobiecie, która pochylała się nad jego mężem.
Cycata blondyna z toną makijażu pochylała się nad Liamem i machała tym swoim sztucznym tłuszczem przed twarzą jego ukochanego. Ten jednak patrzył na niego z uśmiechem, ignorował blondynke.
- Słuchaj tępa lampucero - warkął podchodząc do niej. - Zabieraj implanty z przed twarzy mojego męża i wypierdalaj.
- No cóż, nie dziwię się, że patrzy tu A nie na Ciebie, ile Ty w ogóle wazysz? - zapytała piszczącym głosem. Irytująca.
- Słuchaj głupia pindo. Wypierdalaj albo ja Cię stąd wyrzuce. I więcej nie wrócisz.
- Groźby są karalne! - pisnęła a on otworzył drzwi na oscież.
- George! CHODŻENONACHWILE! - wrzasnął A po chwili w pomieszczeniu znalazł się szef lampucery.
- Szefie, ten mężczyzna się awanturuje - mruczała dziewczyna marudnie.
- Macha tym plastikiem przed moim mężem. Zabierz ją! I jeszcze mnie obraża! - warknął i poczuł ramiona otulające się wokół jego talii. Uspokoił się momentalnie, odwrócił się przodem do mężczyzny i wtulił w jego tors. Szef blondyna wyglądał jakby miał zacząć ciskać gromami.
- Ten chłopak jest w ciąży. Ostrzegam Cię, jeżeli zacznie rodzić pozwolę mu by roztrzaskał Ci łeb trzymając za kudły jak będzie przeć. Ile razy mam Cię powtarzać, że masz nie podrywać pacjentów?! - zapytał ją.
- A-Ale kochanie... - wydukała
- Żadne kochanie. Jesteśmy po rozwodzie. Wyjdź - oznajmił, A ona posłusznie to zrobiła. - Przepraszam Was za nią. Już dawno powinienem ją zwolnić - westchnął i zostawił ich samych. Małżeństwo milczało dłuższą chwilkę. Ciężarny wstał i wyjął na stoliczek pokrojone owoce i koktajle. Włożył je do małej lodóweczki.
- Ja też mam złożyć papiery rozwodowe? - zapytał Cyber i uniósł brew odwracając się do niego.
- Absolutnie najdroży. Absolutnie. Nie wytrzymalbym bez Ciebie - przyciągnął go do siebie.
- A jak wpadnę w śpiączkę po porodzie? - zapytał go i wszedł na szpitalne łóżko wtulając się w niego.
- Byłbym przy tobie cały czas - oznajmił z uśmiechem i pocałował go delikatnie. Ten oddał pocałunek.
- Mam ochotę na seks - mruknął marudnie Olivier. Zszedł z niego i zamknął drzwi na klucz. - Uprawiaj go ze mną - mruczy. - Przez pół roku... pół roku go nie czułem w sobie.
- A to celibat mi się już skończył? Już? - zapytał go i zrobil mu miejsce by ten usiadł. - I nie jestem przekonany kochanie. Jesteś w zaawansowanej ciąży.
- Będziesz ze mną uprawiał seks i koniec. Pytałem lekarza. Od tyłu nie mocno i nie za głęboko. - zaczął się rozbierać, a Liam wstał by zamknąć okno, by ten się nie przeziębił. Gdy wrócił ten już leżał nagi na jego łóżku, a w ręce miał lubrykant. - Musisz mnie rozciągnąć. Ja już nie dosięgam. - powiedział, A starszy zasmiał się i zabrał do roboty.
***
Czarnowłosy był cholernie bliski płaczu. To prawie nie możliwe, ale jednak. Dziecko, które trzymał w ramionach płakało nieprzerwanie od godziny. Miał sucho, nie chciał jeść, Ani też za gorąco mu nie było. Wpadł na sale i spojrzał na łóżko i osobę na nim leżącą. Podszedł tam i położył dziecko obok brązowowłosego. To, jak na komendę przestało płakać. Tobias złapał dłoń męża i przesunął do malucha. Przykrył go jego ulubionym kocykiem i obserwował jak ten łapie paluszek mamusi i zamyka oczka. Po chwili już spał. Szarooki westchnął.
- Dlaczego się nie budzisz kochanie? - zapytał Erica i wziął jego drugą dłoń by ją ucałować. - Tęsknie za tobą. I to cholernie mocno. Wróć do mnie, potrzebuje Cię. Chce byś wreszcie poznał naszego maluszka. Jest piękny. Ma twoje oczka, wiesz? Gdy w nie patrzę widzę Ciebie. - szepnął. - Kocham Cię - podniósł się z krzesła i ruszył do drzwi. Wyjrzał za nie i zawołał pielęgniarkę. - Czy coś się zmieniło w stanie mojego męża? - zapytał cicho nie mając już tak naprawdę nadzieji na to, że ten obudzi się ze śpiączki.
- Przykro... dziecko! - wrzasnęła, bo maluch prawie się zturlał, ale w jednej chwili Eric przekręcił się i przyciągnął malucha do piersi zakleszczając go, by ten nie wyleciał. Tobiasowi zabiło szybciej serce i upadł na kolana przed łóżkiem.
- Eric, kochanie? Kochanie?! - zaczął nawoływać. Dlaczego jego mąż się poruszył, ale nie obudził?! Pielęgniarka poleciała po lekarza, a ten z wielkimi oczami z niedowierzania wpadł na sale. Kazał się odsunąć Tobiasowi i zaczął badać chłopaka uważając na dzidzie.
- Niestety, w jego stanie nic się nie zmieniło. Może otulił dziecko przez instynkt chociaż.... muszę się naradzić. Przepraszam - powiedział i wyszedł.
A Eric tak jak spał od sześciu miesięcy tak spał dalej.
Cyber jest naprawdę bardzo zazdrosny. Nawet o płeć piękną, ktora jego mąż totalnie olewa.
W końcu dowiedzieliśmy się, , że Eric jest w śpiączce. Niestety nie ma żadnych dobrych wieści. Nie zapowiada się, by się obudził w najbliższym czasie.
Dzieciątko lgnie do mamusi co jest cholernie urocze. A jak myślicie? Jak ma na imię?
I jak wrażenia rozdziałem?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro