Owoc Zakazanej Miłości *25*
Eric był zadowolony z seksu jaki zafundował mu mąż. Było delikatnie, ale namiętnie i z dużą ilością pieszczot. Brązowowłosy czuł się... Dobrze. Brzuszek go nie bolał, nie miał zawrotów głowy, nie miał problemów z poruszaniem.. Nic. Miał nadzieje, że będzie tak do końca ciąży, ale z drugiej strony... Musiał być powód, że poraniali. Może mikstura nie zadziałała prawidłowo? Jednak dlaczego? Co niby z tymi chłopakami było nie tak? U niego działa, a u nich nie?
- To łaskocze - powiedział do męża, który składał czułe buziaki na brzuszku leżącego mężczyzny.
- No to co? - zamruczał i wznowił buziakowy atak. Muskał skóre delikatnie, ledwo jej dotykając.
- Dlaczego wcześniej nie mogłem wrócić do domu, a teraz już mogę? - zapytał go wplątując palce w jego włosy. Ten spojrzał na niego uważnie i podniósł się, aby zaszeptać mu do ucha.
- Miałem dziką orgię.
- Dupku! - krzyknął Eric słysząc śmiech ukochanego, strzelił go w potylice i założył ręce na piersi.
- Zrobiłem totalne rozpierdziej w domu. Tak jakby... Wymieniłem całą swoją i twoją garderobę, zmieniłem meble, malowałem sciany... - przyznał się, a Eric zrobił duże oczy.
- Wyrzuciłeś moje ulubione dżinsy?! - pisnął, a w jego oczach można było zobaczyć zranienie.
- Twój tyłek się już w nie by nie zmieścił - powiedział całując go delikatnie. - Kupie ci tyle dżinsów ile będziesz chciał. Pójdziemy na zakupy.
- Następnym razem się obraże, ale faktycznie masz racje... Przytyłem - westchnął. - Ale jestem po ślubie i mogę - zachichotał i pocałował męża. - A teraz... Chce jeszcze raz. - zamruczał wsuwając dłoń w jego bokserki.
***
Czarnowłosy leżał, a jego ukeś spał w niego wtulony. Głaskał Dropsa, który niepewnie ułożył się obok niego jakiś czas temu. Podziwiał piękno chłopaka. Jego spokojną twarz i rysy twarzy. Wydawał się być zadowolony z takiego obrotu spraw. Codzień Cyber, albo jego chłopak relacjonowali mu jak czuł się jego mąż, w dodatku rozmawiali wieczorami. W sumie, Eric nie wydawał się zły za to, że Tobias otacza go taką troską. Znaczy, jak wyjeżdżał to tak, ale widać, że się wyciszył u przyjaciela i jest w porządku. Szarooki na początku szalał. Chciał się nachlać, ale podziękował wiedząc, że gdyby zielonooki się dowiedział to by się tylko niepotrzepnie zdenerwował, a chciał tego uniknąć. Co z tego, że nie pił skoro i tak wszystkie meble były do wymiany? Nie pytajcie co się z nimi stało, bo niedowiecie się prawdy. Swoją drogą powinien iść ćwiczyć coś co pomogło by mu się wyrzyć. Mąż czasem wyzwalał w nim dawnego chłoptasia. Miał go ochote zlać, wybzykać i znowu zlać. Powstrzymywał się, ale czasem musiał klepnąć kochanka w pośladek. Musiał. Teraz był spokojny. Nie martwił się o dzidzie i o męża. Kochał go. Wiedział, że mężczyzna jego życia jest wyjątkowy i on z pewnością donosi to maleństwo.
Odsunął kosmyk włosów z jego czoła, ale coś mu się nie spodobało. Włosy były mokre, chłopak się pocił, a także drżał jakby było mu zimno. Tobias poderwał się i przyłożył dłoń do czoła ukochanego. Okazało się, że ma gorączkę więc czym prędzej zszedł z łóżka, ubrał bokserki i nie kłopocząc się z spodniami wybiegł z pokoju. Znał drogę do pokoju chłopaków więc wszedł tam bez pukania. Cyber czytał książkę, a czerwonowłosy wtulał się w jego bok, był zmęczony, było to po nim widać.
- Okularniku! Dzwoń po lekarza! Eric ma gorączkę! - powiedział spanikowany.
- Ej, spokojnie.. - próbował go uspokoić i uciszyć, bo mąż potrzebował odpoczynku.
- Nie, nie spokojnie! - wrzasnął, a seme poderwał głowę półprzytomny. Olivier wyszeptał mu do ucha, że wszystko dobrze i żeby spał dalej. Okrył go kołdrą i zszedł z łóżka, uśmiechnął się, gdy ten wtulił się w poduszkę. Złapał Tobiasa i wyprowadził. Cicho zamknął za sobą drzwi.
- O co chodzi z tą gorączką? - zapytał zirytowany.
- Od gorączki się zaczyna - wyszeptał, ruszyli do pokoju Erica. - Potem są wymioty, krwawienie z odbytu... Poronienie - wyszeptał zduszonym głosem, doszli do drzwi i usłyszeli odgłos wymiotowania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro