Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*47*

Eric zasnął. Zrobili to dwa razy, raz na kanapie a raz na podłodze. To było piękne i dzikie. Tobiasa bolały plecy i cebulki włosów. Brunet nie powstrzymywał się, gryzł, drapał, szarpał za włosy ... Nie ograniczał się. Teraz czarnowłosy wygląda jak po pierwszej wojnie światowej a jego chłopak nie ma na sobie żadnego zadrapania, nawet zasinienia. Jemu zostaną blizny a jego aniołek będzie bez skazy. Jakoś specjalnie mu to nie przeszkadzało. Aktualnie leżeli na kanapie w salonie, a raczej zielonooki na swoim chłopaku, przykryci kocem. Brunet niedawno zasnął. Może to i lepiej? Podczas ich stosunku szarooki został skrytykowany z trzysta razy. "Źle!" "Szybciej do cholery!" " Wchodzisz we mnie jak w dziewicę, rusz że się!" "Sprawiasz tym sobie przyjemność? Bo mi nie!", to tylko przykłady. Musiał tego wysłuchiwać. Obiecał, że odpukotuje. Jest pewien, że Eric będzie się w jakimś stopniu nad nim " znęcał" za to co mu zrobił Jakby było mało, że już czuł się jak ścierwo i podły sukinsyn za to wejście bez przygotowania. A on go jeszcze utwierdza, że jest beznadziejny. Cudo nie chłopak. Czuć sarkazmem. Bardzo żałował. Nie wiedział dlaczego. Dlaczego jego sumienie zbuntowało się na jego czyny? Kiedyś nawet bez dobrego nawilżenia wchodził w mężczyzn, oni płakali, błagali a on nic. Pustka. Liczył się tylko on. "Eric nie jest twoją zabawką! Jest twoim partnerem!" odezwał się irytujący głosik. Może to właśnie sumienie.
- Tobias ... - usłyszał od strony chłopaka. Ten patrzył na niego trzymając ręce na jego klatce piersiowej. - Mógłbyś zanieść mnie do łóżka? Zimno mi pod samym kocem - szepnął. Cały drżał. Widać, że był wykończony. Czarnowłosy wziął go na ręcę a on jak koala się do niego przytulił. Został jeszcze okryty kocem i ruszyli do sypialni.  Został przykryty zimną pościelą a jego ukochany chciał odejść. Złapał go za rękę i zatrzymał. - Zostań ze mną, proszę. - wyszeptał. Pomijając fakt, że obaj byli nadzy Tobi wsunął się pod kołderkę. Brunet zaczął robić dłonią wzorki na jego klatce. - Przepraszam za te wyzwiska. Kocham cię, wybaczysz mi? - wymruczał. Szarooki nadal był nie przyzwyczajony do tego, że jego ukochany wyznnawał mu miłość.
- Nic się nie stało. To ciebie teraz czekają tygodniowe bóle tyłka. Idź spać. Jesteś zmęczony.
- Yhym ... Branoc kochanie.
***
- Nie, nie, nie, nie - wymamrotał brunet gdy czarnowłosy chciał mu zwiać. - Zostajesz ze mną.
- Chciałem iść do łazienki.
- Nie, zostań ze mną. Nie zostawiaj - wywamrotał w jego ramię.
- Yhym - mruknął głaszcząc go po  główce.  Eric był cudowny. Najcudowniejszy. Był jego. Teraz było cudownie. Czy będzie tak też wtedy gdy zrealizuje to co zamierzał? Przecież chłopaczek był taki delikatny, kruchy. Dlatego się w nim zakochał. Podrywacz, który pieprzy kogo popadnie. Ale w środku miał delikatne nadzienie. Ukazywane tylko tym, których kocha.
- Kochanie ...? - wymruczał mężczyzna.
- Taaaak? - zapytał cicho wtulając się.
- Co byś powiedział na trójkącik? - zielonooki otworzył oko i spojrzał na niego.
- Trójkącik?
- Yhym. - przygryzł wargę głaszcząc go po pleckach.
- Jasne.
- Naprawdę?! - zapytał podekscytowany.
- Oczywiście, skoro moja dziurka już ci nie wystarcza to nie będę cię ograniczał. - burknął odczepiając się do niego i odwracając tyłem.
- Chodziło mi raczej o dwóch dominujących. - westchnął przytulając go od tyłu.
- Jeszcze lepiej - fuknął brunet. -  Niby jestem twój a chcesz pozwolić by jakiś facet pieprzył moją dziurkę. - prychnął odsuwając się jednak zaraz został przyciągnięty do gorącego ciała.
- Żadnych trójkącików. A teraz ... Mógłbyś mi pokazać, że jesteś mój - zrobił mu malinkę na karku.
- Teraz to co najwyżej możesz mnie w dupę pocałować.
- Twoje życzenie jest dla  mnie rozkazem. - wymruczał czarnowłosy i zsunął się na dół pod kołderkę. Przewrócił chłopaka na brzuch a sam zaczął całować jego nagie pośladeczki. Gdy były wycałowane rozsunął je dłonią i zaczął namiętnie lizać jego dziureczkę. Eric był w niebowzięty. Jego gorący języczek i jego dziurka. Głośno oddychał i zaciskał pięści na pościeli wypychając obolały tyłeczek w góre. Gdy poczuł, że Tobi wsuwa w niego mokry narząd zapragnął jego chuja w sobie, głębooooko. Pojękiwał cicho gdy jego chłopak maltretował jego odbyt.  Nie dość, że miał powstańca to zaraz będzie go błagał by ten go przeleciał. Ostro i brutalnie. - Naśliń - rozkazał szarooki swoim głosem nieznoszącym sprzeciwu. Zielonooki otworzył usta pozwalając mu wsunąć w nie palce i patrząc mu w oczy zaczął je ssać i lizać. Gdy jego jama ustna była pusta poczuł mokry paluszek w okolicach odbytu.
- Włóż go! - krzyknął na niego, w prezencie dostał dwa. - Tooobi, ko-kochanie - wyjęczał cicho wypinając pośladki.
- Tak, maluszku? - zapytał tuż przy jego uszku i dodał trzeci paluszek.
- Pieprz mnie. - wystękał.
- Nazwij mnie Tatusiem. - rozkazał dociskając swoje paluszki.
- T-Tatusiu ... Proszę - wyjęczał nabijając się na palce. - C-chce go głęboko w sobie, nie każ mi cierpieć - wystękał. Teraz Tobias był w niebie. Jeżeli dobrze to rozegra to być może wdrąży w życie kilka swoich fetyszy. Ale pokolei.
- Byłeś niegrzeczny maluszku, dlaczego mam ci sprawić przyjemność a nie ból?
- Proszę, Tobi ...
- Nie "Tobi" tylko "Tatusiu"! -warknął dając mu potężnego klapsa. Brunet zajęczał przeciągle. Podobała mu się ta zabawa. Obrócił się i przylgnął do mężczyzny.
- Byłem niegrzecznym maluszkiem. Ukaraj mnie, wejdź we mnie, zacznij od razu, tak jak lubisz. Tylko błagam, wsadź go we mnie już! - wyjęczał ciągnąc go by położyć go na sobie. Jego błagania zostały wysłuchane. Szarooki wsunął się w niego do końca mocno się dociskając. Młodszy krzyknął wyginając się. Starszy zaczął od razu, tak jak lubił. Szybko, brutalnie i mocno. Pieprzył go. Oni się nie kochali, oni się pieprzyli. Żadnemu to nie przeszkadzało. Chłopak pod nim jęczał i wił się z przyjemności. A Tobias czerpał z tego przyjemność. Doszli razem z imionami partnerów na ustach. Może uda mu się namówić go na jeszcze jedną rundkę?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro