Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*35*

Eric wszedł do pokoju z smakowicie wyglądającym gulaszem.
- Mam dla ciebie jedzonko, kochanie - oznajmił z uśmiechem. Miał dobry humor po wyjściu z tamtego pokoju.
- Nie chcę. - usłyszał burknięcie. Tobias leżał do niego tyłem w pozycji prawie embrionalnej.
- Dlaczego? - zapytał podchodząc do niego.
- Bo boli.
- Co cię boli, kochanie? - zmartwiony brunet zmarszczył brwi, położył tacę na szafce nocnej i usiadł przy nim głaszcząc go po ramieniu.
- Penis - mruknął starszy kuląc się jeszcze bardziej.
- Biedactwo ... - wyszeptał cały czas głaskając go po ramieniu. Czarnowłosy odwrócił się w jego stronę.
- Kochanie, błagam. Daj mi. Będziesz mógł mi dać nawet miesięczny celibat. Błagam. On tak boli. - wyjęczał wtulając twarz w koszulkę młodszego od siebie chłopaka. Było widać, że zielonooki bił się z myślami.
- Dobrze ... ale później wszystko ładnie zjesz.
- Dziękuje, dziękuje, dziękuje - wyszeptał, w jego głosie można było wyczuć ulgę. Eric położył się obok niego i go pocałował go niepewnie. No bo jak niby mieli zacząć? Brunet nie znał się na tym wszystkim. Na szczęście jego chłopak przejął inicjatywę i zawisł nad nim. Jego twarz zawsze była blada a jego twarz obojętna. Zielonookiego to najbardziej pociągało. Ciało szarookiego było idealne. Lekko zarysowane mięśnie, blada skóra, tatuaże, percingi. Najbardziej uwielbiał jego kolczyk w wardzę. Uwielbiał go łapać między zęby i ciągnąć wywołując tym samym cichę, ostrzegawcze warknięcie. Uwielbiał wplatać palce w jego włosy, bo były miękkie i puszyste. Ciągał je odrywając od siebie szarookiego gdy ten samoistnie nie chciał się odczepić.
Dopiero po chwili zauważył, że jest całkiem nagi a w jego wnętrzu są dwa paluszki. Napłynęła do niego fala podniecenia. Sapnął gdy poczuł trzeci. Czarnowłosy poruszał nimi szybko jakby nie mógł się doczekać tego aż będzie mógł w niego wsadzić. Skinął mu głową i paluszki zostały szybko zastąpione czymś innym. Wszedł w niego szybko i bez zbędnych ceregieli. Eric wygjął plecy jęcząc przeciągle i zaciskając ręce na pościeli. Tobias pomyślał sobie, że jego chłopak jest piękny. Taki delikatny, spokojny, kochany. Tak się o niego troszczy, gotuje, sprząta po obiedzie. Był jego ideałem mimo, że na początku sprawiał drobne kłopoty.
- Już? - zapytał zaskoczony Eric robiąc duże oczy w niedowierzaniu. Szarooki poruszał się wolno i delikatnie, w pewnym momencie przyśpieszył i to tyle. Doszedł z głośnym jękiem. Padł na ciało kochanka i wyczerpany nie mógł się podnieść.
- Przepraszam... - wyszeptał. No bo ile ten stosunek mógł trwać? Pięć minut? Eric nie zdążył nawet dobrze odczuć przyjemności a starszy w nim skończył.
- To nic. - pogłaskał go po głowie a po chwili poczuł miarowy oddech na skórze. Naprawdę już po wszystkim? Tyle? Kilkanaście ruchów, w dodatku wolnych i delikatnych i już? Najwyraźniej musiał być strasznie podniecony albo wyczerpany, skoro padł i zasnął jak małe dziecko.
Źle wyglądał. Jego skóra zrobiła się szarawa a nie niematuralnie blada. Miał straszne wory pod oczami.
Westchnął i przykrył ich kocem. Czuł jego przyjaciela w sobie i jego spermę ale nie miał serca go z siebie zrzucić i obudzić.

***
Obudził się i rozejrzał po pokoju.
- Co za wstyd - mruknął gdy przypomniał jak szybko skończył gdy uprawiał seks z swoim chłopakiem. Właściwie ... Go tu nie było. Podniósł się do siadu. Czuł się jakoś lepiej. Może dlatego, że dolne partie ciała go tak nie bolały.
- Nie przejmuj się tym kochanie - usłyszał głos od strony drzwi. - Proszę, obiecałeś, że zjesz - Eric podał mu talerz z gulaszem. Przyjął go ale odłożył na stolin nocny.
-  Ja...
- Kochanie. Rozumiem. Spokojnie. Nic się nie stało.
- Jesteś aniołem - stwierdził Tobias całując go delikatnie.
- Kocham jak mnie tak  całujesz - mruknął popychając go na łóżko i siadając mu na biodrach. Pochylił się i zaczął go całować.
- A ja kocham cię całego - przyznał między pocałunkami.
- Starczy - brunet odsunął  się od swojego chłopaka. - Masz zjeść, bo nie dostaniesz już żadnego całusa.
- Więc zjem nawet dokładkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro