*29*
Następnego dnia czarnowłosy przypomniał swojemu chłopakowi żeby wziął leki. Przygotował mu kąpiel. Nawet zrobił śniadanie ... Ale nie usłyszał żadnego "dziękuje". Dzisiejszego dnia żadne słowo nie wyszło z ust Erica. Brunet pozostawał obojętny na wszystko. Szarooki zaczął się irytować. Wyłączył telewizor i odebrał mu przed ostatnie opakowanie ciastek i odłożył daleko po za zasięg jego rąk.
- Dlaczego się tak zachowujesz? - zapytał ale nie otrzymał odpowiedzi. Zielonooki wziął nową paczkę i zaczął ją pochłaniać. - Zadałem ci pytanie - warknął ale i to nie przyniosło skutku. Gdy przyparł go do kanapy zielonooki obojętnym wzrokiem obserwował jak ciastka zsuwają się z kanapy. Czarnowłosy ma szczęście, że zdążył je złapać.. Starszy przywarł ustami do warg młodszego. Nie całowali się dnia dzisiejszego ani razu. Nie otrzymał odpowiedzi. - Eric, kurwa! - warknął podciągając go do góry za koszulkę. - Gadaj o co chodzi, bo się wkurwie i tyle z tego będzie. - chłopak nadal milczał. Odczepił jego rękę od swojej koszulki i rzucił mu obojętne spojrzenie. Usłyszeli dzwięk przekręcanego klucza i dwa głosy. Brunet zmarszczył brwi rozpoznawając je, wstał i udał się do przedpokoju.
Czarnowłosy usłyszał pisk zachwytu i śmiech dwóch kobiet z czego jeden należał do matki zielonookiego. Po krótkiej chwili stał w przejściu patrząc nienawawistnie na chłopaka obejmującego JEGO Erica, który jakby nigdy nic wieszał mu się na szyji i obejmował go nogami w biodrach.
- Cześć Tobias - matka zielonookiego go zauważyła i przywitała się z nim. Kiwnął jej głową.
- Mam wrażenie czy masz większą dupę - zaśmiał się blondyn o szarych oczach. O nie. Już go nie lubi.
- I tak nic nie przebije twojego kulfona - zaśmiał się zielonooki lekko zachrypniętym głosem. Zeskoczył z chłopaka, złapał go za dłoń i pociągnął za sobą na poddasze gdzie zamknęli się w pokoju uległego.
- Tobias, poznaj moją najlepszą przyjaciółkę.
***
17:27
Tobias: Co porabiasz, kochanie?
17:58
Eric: Oglądam film z Matt'em.
Tobias: To było bardzo nie miłe, że nawet się ze mną nie pożegnałeś.
Eric: Nie widziałem się z nim pięć lat, ty masz mnie na codzień.
Tobias: To nie zmienia postaci rzeczy. Nawet krótkiego "cześć" nie usłyszałem.
18:19
Eric: Nie przesadzaj. Sorka, nie mogę pisać. Pa i dobranoc.
Tobias: Dobranoc.
***
9:30
Tobias: Wybieram się do ciebie. Chcesz coś ze sklepu?
9:37
Eric: Nie przychodź.
Tobias: Dlaczego?
Eric: Chcę spędzić trochę czasu z Matt'em.
Tobias: Jasne.
***
18:57
Tobias: Co tam, kochanie?
19:15
Eric: Zbieram się do kina. Idziemy z Matt'em.
Tobias: Jesteś chory.
Eric: To co?
Thobias: Powinnieneś zostać w domu.
Eric: Nie przesadzaj. Nie możesz nam poprostu życzyć miłej zabawy?
Tobias: Miłej zabawy.
22:38
Tobias: Skarbie.
22:43
Tobias: Kochanie
22:49
Tobias: Wiem, że nie śpisz. Jesteś aktywny na wszystkim co możliwe.
22:56
Tobias: Odezwij się do cholery, albo się osobiście do ciebie pofatyguje.
Eric: Jestem zajęty. Czego chcesz?
Tobias: Co to za zdjęcia na instagramie?
Eric: O co ci chodzi?
Tobias: Dlaczego ten cały Matt cię na nim całuje?
Eric: Daj spokój. To tylko niewinny buziak w policzek.
Tobias: A ta ręka na twoim tyłku?
Eric: Ogarnij się. To przecież nic takiego..
Czarnowłosy rzucił telefon na szafkę wściekły. Nic takiego?! On go jawnie obmacywał na tym zdjęciu a Eric jedynie szczerzył się do aparatu!
***
12:58
Tobias: Co to ZNOWU za zdjęcie?!
Eric: ?
Tobias: Tym razem był to niewinny pocałunek w kark i niewinne ugniatanie twoich pośladków?!
Eric: Masz jakąś paranoje.
Tobias: Ja mam paranoje? Zdradzasz mnie i chwalisz się tym na każdej medii społecznościowej.
Eric: Uroiłeś sobie coś chyba. Ty może weź idź do lekarza.
Tobias: Żeby PRZYPADKIEM ten twój Matt nie wylądował u lekarza z połamanymi rękoma. Nauczył by się nie dotykać tego co nie jego.
Eric: Nie zrobisz tego! Nie możesz!
Tobias: Właśnie, że zrobie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro