*17*
Czarnowłosy mężczyzna oglądał pewien filmik z wielką uwagą. Jego wzrok był skupiony na jednej osobie. Już wiedział gdzie znajduje się jego ukochany. Ubrał kurtkę i zabrał ze sobą dwóch swoich ludzi. Musiał odzyskać to co jest jego.
***
- Zauważyłem jednak, że czegoś mi brakuje. Nie mam pojęcia czego. Nie ważne jak bardzo różniące się od siebie kobiety bajerowałem. Przy żadnej nie było tego czegoś. - mruknął brunet a Will uśmiechnął się.
- Pewnie wacka.
- Co? - zapytał zdekoncentrowany zielonooki
- Może faktycznie jesteś gejem.
- Nie możliwe. Laski mnie podniecają ...
- Nie dopuszczasz do siebie tej myśli. Opowiadałem ci jak było ze mną. Poważnie. Nigdy bym nie pomyślał, że jestem bi. Nigdy. A jednak. Pomyśl. Czy żaden facet nigdy cię nie podniecił? - zapytał a zielonooki zdał sobie sprawę, że tak było. Przecież jego chłopak go podniecał.
Zakrył usta dłonią i spojrzał na przyjaciela zszokowany.
- Nie ...
- Tak, przyjacielu - czarnowłosy poklepał go po ramieniu. - Teraz wystarczy określić jakich facetów wolisz, czyli ...
- Nie, Will nie... Nie chcę
- Idziemy do klubu dla gejuszków - zachichotał.
- Nie chcę się z żadnym pieprzyć.
- Zwykłe przelizanie wystarczy. - sywierdził wzruszając ramionami. - I troszkę macanka.
- Jesteś okrutny - jęknął brunet.
- Też cię kocham - cmoknął w powietrzu - A teraz idź się zrobić na bóstwo.
- Skąd wiesz, że nie jestem seme?
- Nie nadajesz się - stwierdził i machnął ręką. - Ja ci mówię. Znam się.
***
Dotarli do klubu i od razu skierowali się do baru. Zielonooki musiał łyknąć coś mocniejszego by dodać sobie odwagi ...
- Cześć - usłyszał koło siebie i ujrzał chłopaka w blado różowej koszulce i spodenkach.
- Cześć - odpowiedział dość niepewnie.
- Chodź - chłopak pociągnął go za rękę i pociągnął za sobą. Udali się do kanap, a na jednej z nich usiedli. - Chcesz zabawy czy ...
- Zwykłe przelizanie i macanie mi wystarczy. - stwierdził.
- Świetnie. - chłopak nie patyczkował się. Ujął go za podbródek i pocałował delikatnie. Wciągnął go do siebie na kolana i złączyli swoje usta. Na początku było delikatnie, dłoń chłopaka powoli sunęła po brzuchu bruneta. Następnie zmienił się on w dość brutalny a ręcę poleciały na pośladek i go mocno ścisnęła. Nie
To nie to. To nie było to czego szukał.
Następna był dość specificzna osoba. Eric znowu okupował bar kiedy ktoś mocno go złapał za pośladek i ścisnął go aż tak, że brunet aż pisnął.
- Masz ładny tyłeczek, skarbie - usłyszał tóż przy uchu i aż zadrżał.. - Wziął bym cię bardzo chętnie.
- A-ale ja ...
- Nie ma co się wstydzić. Chodź. - objął go ręką w tali i pociągnął za sobą, podobnie jak wcześniejszy mężczyzna, zabrał go na kanapy. Usiadł na nim i pociągnął bruneta na swoje kolana. Wpił się w jego usta agresywnie. Eric oddał pocałunek i jęknął gdy poczuł dłoń mocno zaciskającą się na jego pośladku. Całowali się namiętnie gdy agresywny mężczyzna przygryzł wargę chłopaczka by wtargnąć do jego jamy ustnej językiem.
- Idziemy do mnie czy do ciebie? - zapytał dominujący a zielonooki znieruchomiał.
- J-ja ...
- Nigdzie nie pójdźiecie - usłyszał warknięcie tak dobrze mu znane, że aż odetchnął z ulgą. Właściciel głosu ściągnął go z kolan brutala i pociągnął za sobą.
- Mało brakowało - mruknął brunet.
- Dlatego cię pilnuje - stwierdził Will wyszczerzając się.
***
Eric z rozgoryczeniem stwierdził, że nie znalazł tego czego szukał. Może on nie jest gejem? Sam nie wiedział. Może tak jak William jest bi?
Stop! Skąd w ogóle pomysł, że jest gejem?! Jest w stu procentach hetero! Żadnych więcej eksperymentów!
Jego przemyślenia przerwał huk, krzyk jego matki i głośne "kurwa!" Willa. Wybiegł na korytarz i zauważył rodzicielkę przyciśniśniętą do ściany a obok niej faceta z nożem, który był niebezpiecznie blisko jej szyji. Czarnowłosy był w podobnej sytuacji tylko, że on leżał na ziemi z pistoletem przy skroni. Przeraził się gdy zauważył swojego chłopaka, który stał w przejściu i patrzył się prosto na niego. Odruchowo zaczął się cofać ale szarooki był szybszy. Złapał go za ramię i wprowadził do jakiegoś pomieszczenia, którym okazała się sypialnia matki. Przycisnął go do ściany a Eric głośno przełknął ślinę.
- N-nie rób im krzywdy - poprosił nie potrafiąc mu spojrzeć w twarz. Ten uniósł jego podbródek i to co się stało potem ... Był pewien, że tego nie zapomni...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro