Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Owoc zakaznej miłości *49*

Eric obudził się nad ranem. Jego organizm, mimo że zmęczony budził się  kilka razy w nocy, bo miał wrażenie,  że słyszał płacz jego dziecka,  ale maleństwo było z ojcem w  salonie.  Pamiętał jak przez mgłę, że zszedł z dwa razy na dół,  by zobaczyć czy maluszek śpi, Tobi szybko go wyganiał do sypialni,  by ten się położył zapewniając, że chłopczyk ma się dobrze.
Po prawie całej przespanej nocy czuł się naprawdę nieźle, spojrzał na zegarek. Maluch wstawał koło  szóstej trzydzieści, więc miał jeszcze godzinkę, aby się ogarnąć. Wykąpał się,  ogłosił i zjadł śniadanko. Jego mąż dalej siedział na kanapie, co zdziwiło chłopaka, myślał, że ten śpi. Wszedł do salonu z kanapką w ustach i stanął przed ukochanym w lekkim rozkroku.

- Chcesz mi powiedzieć,  że nie spałeś całą noc?  - uniósł brew przeżywając powoli swoje jedzenie.

- Nie czułem się śpiący. Pilnuje maluszka. Wyspałeś się?  - zapytał go uśmiechnięty przy okazji ciągnąć to na swoje kolana.

- A wiesz... nawet, nawet - mruknął i dał mu szybkie buzi.  - Jak z małym w nocy? - zapytał go patrząc na ich słodką kuleczkę, która spała na boczku ze smoczkiem w buźce.

- Było zaskakująco spokojnie - oznajmił uśmiechnięty czarnowłosy. - Chyba zasłużyłem na dłuższe buzi, kochanie? A nie na takiego skąpego buziaczka? - uniósł brew,  gdy brązowowłosy właśnie kończył kanapeczkę.

- Jasne, tylko umyję zęby - mruknął i podniósł się.  Zanim odszedł dostał klapsa na co zielonooki prychnął cicho.  Wrócił po dziesięciu minutach, rozdział się wygodnie na mężu,  bo okrakiem, oczywiście przodem do niego i uśmiechnął się.  Wokół palce w jego włosy i szarpnął za nie, by ten odchylił głowę. Musiał się zemścić za tego klapsa. Połączył ich usta z pasją i  zaangażowaniem. Tobi zamruczał i ulokował swoje dłonie na jego pupci odzianej w zwykłe szare spodenki. - Zadowolony głąbie? - zamruczał chłopak po dłuższej chwilce wymieniania z mężem śliny.

- A teraz seks na dywanie - zamruczał mu do ucha przygryzając je. Eric nie był mu dłużny, ugryzł go dość mocno w bark.

- Ej! Nie wolno! - ostrzegł brązowowłosy, gdy szarlotki chciał go złapać za jego włosy i go za nie pociągnąć.

- Ty mnie ugryzłeś! - przychnął cicho robiąc obrażoną minę.

- Zrobię śniadanko dla Ciebie, a Ty zajmij się Arte. Może zasłużyła na seks, jak nasz synek zrobi sobie  drzemkę - mruknął mu prowokacyjnie w usta i wstał czym prędzej. Zniknął w kuchni, gdy mały otworzył oczka.

***

Szarookiemu w końcu udało się  uspać małego marudę.  Dziś miał wełnę, dlatego postanowił, że zajmie się synem, w końcu i tak mało czasu z nim ostatnio spędzał. To nic, że przez sześć miesięcy się nim zajmował, ostatnio prawie w ogóle się z nim nie bawił. Co śmieszne,  kiedy on ganiał za raczkującym potwornie, jego małżonek uciął sobie drzemkę. Doprawdy?  Śmieszne.

Zielonooki patrzył na ukochanego, gdy ten odkładał ich kochane maleństwo do łóżeczka.  Przyciągnął się i ziewnął. Podniósł się i przytulił czarnowłosego. Przesunął po jego klatce, pod koszulką, dłońmi i westchnął z rozmarzeniem.

- Twój kaloryfer zmienia się w bojler, kochanie - mruknął z kpiącym uśmieszkiem. Ten szybciutko się odwrócił przodem do niego i zgarnął go w ramiona łapiąc za tyłeczek.

- A twoje dwie bułeczki zmieniają się w rozgotowane pierogi - mruknął ściskając jego własność. Młodszy otworzył usta z niedowierzania. Jak on mógł tak powiedzieć, do cholery?! Urodził dziecko! Miał prawo trochę przytyć i jego tyłek nie musi być idealnie okrągły!
Złapał to za ucho i wściekły pociągnął do salonu. Rzucił go na kanapę przez co w tyłek wbiła mu się jakąś zabawką chłopczyka. Wyjął ją spod siebie patrząc na nią  dziwnym wzrokiem.  W tym czasie uległy zrzucił z siebie koszulkę i spodenki. Złapał za swoją bieliznę i patrząc w oczy swojemu mężowi  zaczął ją powoli ściągać.  Gdy ta leżała na podłodzę podszedł do niego, nie kierując wzroku nigdzie indziej, ciągle wgapiał się w jego oczka. Usiadł na nim okrakiem i wyszeptał mu do ucha.

- Jednak chciałbyś wejść w te rozgotowane pierogi, co? - walnął mu do ucha. Tobi rzucił go na kanapę, zrzucił z siebie podkoszulek,  gdy ten wyciągał z pod siebie  zabawki malucha. Gdy mężczyzna był nagi znalazł się między jego nogami. Przywarł do jego ust gwałtownie i agresywnie. Wziął ze stolika oliwkę, którą zwykle smarował synka po czym wylał ją sobie na rękę.  Ta substancja szybko też się znalazła na jego penisie.  Posmarował wejście ukochanego i nim chłopak zdążył zaprotestować wyginał się jęcząc głośno. Ciężko dyszał, spoglądając na męża.  Po jego polikach popłynęła tylko jedną łza.  - Zabije... - wykrztusił, gdy ten zaczął się szybko poruszać. Chłopak znowu zaczął jęczeć, tym razem z przemności, prawie krzycząc, że chce głębiej i mocniej. Mąż to oczywiście posłuchał,  bo czemu nie i  zaczął się z nim kochać szybko i głęboko.  Tłumił jego jęki swoimi ustami, by ten nie obudził dzidziusia. Rżnął go naprawdę nie mając zahamowań. Tyle czasu bez tej jego cudownej dupi... prawie siedem miesięcy... Nic dziwnego, że  doszedł głęboko w nim już po siedmiu minutach.

- Cholera, to było intensywne - mruknął dominat wychodząc z męża i kładąc się obok niego. Ten wtulił się w jego gorące ciałko.

- Z-Zabije za tę wchodzenie bez przygotowania - warknął w  końcu chlopak. Jego ciało drżało z wysiłku i z doznań, jakie otrzymało. - Nie mogłeś być delikatnym, tylko brutalnym?! - przychnął, a  Jego kochanek przesunął to do siebie i zaśmiał w jego szyję.

- Kocham Cię  - szepnął całując to czułe, co całkiem już rozpuściło serducho naszego ukesia.  Wtulił się w dominata i odszepnął mu to samo.

***

Dni, jakie spędzali razem były długie i wyczerpujące. Mały zaczął ząbkować więc to było jasne jak słońce, że Arte będzie marudzić. Na szczęście Drops zajmował troszkę jego czasu. Bawił się z nim, a gdy ten próbował wstać to pomagał mu. Doprawdy, to co działo się w salonie tej dwójki było rozczulające i piękne. Dziecko w nocy spało głębokim snem dzięki takim zabaw im w ciągu dnia, a jego drzemkę dzienne stały się ciut dłuższe. Urocze i bardzo przydatne.

Akurat terazEric wybrał się z maluszkiem na spacer. Zabrał ze sobą psiaka planując go puścić w parku, by się wybawił.  Wziął koc ze sobą i planował usiąść gdzieś pod drzewem z małym, by poodychał świeżym powietrzem. Właśnie rozglądał się za dobrym miejscem na to, gdy dostrzegł kogoś znajomego niedaleko. Wszędzie by poznał te dziary.  Ruszył do męża z uśmiechem na ustach, ten witał się z jakimś mężczyzną buziakiem w policzek.

- Tobiiii - chłopak uśmiechnął się szeroko, gdy ukochany go zauważył. Ten zmieszał się trochę, ale na jego twarz wyskoczył uśmiech, gdy zauważył Arte i Dropsa.

- Cześć kochanie - przywitał się  Z nim krótkim buziakiem.  - Co tu robisz? - zapytał go szczerze zaciekawiony.

- Umówiłem się tu z moim kochankiem -oznajmił z uśmiechem,  a ten prychnął. Wiedział,  że ten kłamał jak z nut.  - A tak serio to jest cieplutko, dlatego pomyślałem, że zabiorę naszego synka na spacerek, posiedzeniu pod drzewkiem gdzieś tutaj, Dropsik się wylata  - powiedział uśmiechnięty.  - A Ty z kim tu jesteś?

- To.... - czarnowłosy naprawdę nie wiedział jak z tego wybrnąć.  Jego mąż zauważył to, ale nie dał tego po sobie poznać  - Człowiek,  Z którym kiedyś pracowałem nad miksturą. Zaczepił mnie jak wracałem do domu. - oznajmił dość niepewnie, ale chłopak,  chyba w wieku Erica pokiwał głową.

- Nie wiedziałem,  że  Tobi ma męża - chłopak uśmiechnął się do uległego wskazując obrączki. - No to szczęścia, Tobiaszku - mruknął i uśmiechnął się po czym oddalił.

- Tobiaszku? - zapytał chłopak  zdezorientowany.  Spojrzał na dominata szukając  wyjaśnień.

- Alex jest z Polski. Tobias u nich to chyba Tobiasz, tak mi się wydaje - oznajmił mężczyzna wzruszajac ramionami.

- Rozumiem... może dołączysz do nas? - zapytał go.

- Wybacz, najdroższy, ale jestem zmęczony. Dobrze się baw. Idę się położyć  - całował go w czoło i szybkim krokiem ruszył tam skąd jego ukochany przyszedł.  Eric nie rozumiał tego co się właśnie stało. Postanowił później porozmawiać z mężem,  aby nie psuć sobie dobrego humoru. Rozłożył kocyk i posadził na nim dziecko dając mu pić. Potem podał mu zabawkę, a sam zdjął samycz pieskowi i pozwolił biegać. Gdy wrócił po nie całej godzince,  właściciel dał mu wody do jego miseczki, którą zabrał ze sobą i zaczął  mu rzucać patyk, a gdy tylko to przynosił, dostawał chrupeczka. Arte śmiał się z bardzo ruchliwego pieska, a Eric trzymał go na swoich nogach, bo siedział po turecku. W końcu po dwóch godzinach zaczęli się zbierać do domu, bo zbliżał się czas drzemki chłopczyka.  Wsadził to w wózek, dał mu smoka i zaczepił pieska i ruszyli do domu. Gdy do niego weszli było całkowicie cicho, puścił szczeniaka  I spojrzał na synusia, który zasnął.  Wziął od niego kocyk i pozwolił mu spać w wózku tylko postawił przy nim elektroniczną nianię. Po czym zabrał się za obiadek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro