Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Owoc zakazanej miłości *63*

Szaroomi patrzył na męża,  dobrze sobie zdając sprawę z powagi sytuacji, właśnie teraz mieli przedyskutować warunki ich dalszego, wspólnego życia, albo je całkowicie skreślić. Wstał i podał chłopakowi kwiaty. Ten przyjął je i patrzył na nie nie widzącym wzrokiem. Tobias nawet nie wiedział kiedy bukiet został uniesiony w górę,  oraz dlaczego dostał nim.

- Nie będziemy rozmawiać - oznajmił poważnie zielonooki i odrzucił połamane rośliny w bok. - Inaczej sprawdzę,  czy nadajesz się do małżeństwa ze mną  - szepnął i pchnął go na łóżko.  Od razu, gdy ten tylko przysiadł, zabrał się za rozpinanie jego koszuli. Na początku,  czarnowłosy był bardzo zdziwiony. Nie wiedział co ma robić, a z doświadczenia z Ericem, nie mogło tak zostać.  Zupełna bierność w łóżku  przekreślała seks. Nie rozumiał natomiast dlaczego właśnie tak ukochany chce się  godzić. Gdy go zrozumiał, od razy przewrócił go, by górować.

- Porozmawiamy po seksie - szepnął cicho i delikatnie nakrył jego usta swoimi. Zaczął nimi usunąć, delikatnie po jego żuchwie, potem szyi oznaczając go malinkami.  Podniecały go seksowne ciche,  delikatne jęki, gdy przygryzał jego skórę i zachęcające wbijanie pazurków w barki. Pieścił go wargamii dłońmi,  powoli przesuwając je i masując słabe punkty męża.   Były nimi pachwiny, biodra i  oczywiście tyłek. Zielonooki oddał mu się zastanawiając jak ta zachcianka pomoże mu z rozwiązaniem ich problemów.  Prawdopodobnie ostatni raz  się kochają, więc ma nadzieję, ze ten stosunek będzie wyjątkowy. Nie chaotyczny i szybki, tylko namiętny i długi.
Jęknął głośniej,  gdy poczuł w sobie palce, na ślinie głupek je wsadził! Nie zaczął od jednego, a dwa,  od razu zaczął go powoli, ale  dokładnie rozciągać.  Położył klatkę na jego klatce i zsuwał ją powolutku niżej,  ale zatrzymał się gwałtownie.  Usłyszał płacz swojego maleństwa z pokoju obok. Chciał się poderwać, ale Tobias był za ciężki, sam zresztą też nasłuchiwał. Płacz ustał, więc jasne było,  że  Olivier zajął się  ich synem.  - Chcesz do nich iść?  - zapytał Tobias i pocałował go w usta.

- U-Ufam Olivierowi... - szepnął ukeś i drżącymi dłońmi złapał jego twarz, przysunął ją i połączył ich wargi w namiętnym pocałunku. Palce w jego dziurkę na nowo zaczęłyswoją pracę. Kochankowie starali się oddać przyjemności, bo wiedzieli, że Arte jest bezpieczny, czysty, najedzony i ma sucho w pampersie. - Om -  Ericowi wyrwało się, gdy mąż dał  trzeci palec do kompletu. - Jestem gotowy - jęknął  po dłuższej chwili. - W-więc wejdź - oznajmił  i pocałował go. Ten położył sobie jego nóżkę na bark i wsunął się w jego wnętrze powoli, jego głośny cudowny jęk tak go podniecił, że zaczął  się poruszać, dość szybko i mocno.  Ukeś nie protestował, lubował jak ten  przejmował kontrolę  nad jego ciałem i brał  co mocno i szybko. Nie powstrzymywał się od jęków, ani komentarzy.

- Tobias, jak panienka! - jęknął,  by rozbudzić swojego chłopaka. Poczuł mocnego klapsa, przez którego pisnął.  - T-tak, proszę!  - jęczał, gdy ten dorzucił drugą nogę na swój bark i wchodził głębiej,  byli tak napaleni, że nie  zdawali sobie sprawy, że ich  stosunek trwał dwadzieścia pięć minut. Łącznie z pieszczotami. Tobias padł na niego i westchnął cicho wychodząc i kładąc  się obok. Ukeś  wtulił się w jego ciało i uspokoił oddech.

- starzejesz się skoro raz Ci wystarcza i wyglądasz jakbyś zaraz miał paść - śmieje się cicho ukeś i patrzy chwilę na męża. Potem się wtulił i  po prostu zamknął oczy. - Dlaczego mnie zdradziłeś, Tobias? - wyszeptał bojąc się odpowiedzi. Co jeżeli to przez niego?

- Byłem głupi - mężczyzna zaczął głaskać plecy chłopaka  poduszkami palców. - Ale mogę przyrzec  na Arte, że to się nigdy nie powtórzy. - szepnął i uniósł jego podbródek patrząc mu w oczy. - Kocham Cię, i  będę kochać do udanej śmierci. Obiecuje, że nigdy więcej  Cię nie zdradzę.  Obiecuje.

- Powiem tak - szepnął.  - Mamy jeszcze sporo do omówienia, ale nie przekonasz mnie do niczego tak słabym seksem  - oznajmił i podniósł się do siadu.

- Słabym? - zapytał oburzony czarnowłosy i wstał jak burza. - Ja Ci pokaże  - złapał męża za dłoń i gwałtownie pociągnął, ten wpadł na niego, a Tobi to wykorzystał i przyparł do ściany. - Zaraz zobaczysz - warknął na niego. - Zobaczysz dużo! - odwrócił go do siebie tyłem. Trzymał go przy ścianie i rozsunął jego pośladki. Gwałtownie się w niego wsunął, a Eric aż wrzasnął.  Poczuł zaciskające się palce na biodrach i mocne pchnięcie, krzyczał, jęczał, stęknął i błagał, by ten zwolnił, ale jego mąż miał gdzieś prośby.  Robił to tak jak lubił i tyle.  Mimo bólu,  oboje doszli ciężko dysząc. 

- Wiesz co skarbie? Zabawimy się jeszcze raz - oznajmił,  a chłopak pokręcił głową,  ten nic sobie nie zrobił z odmowy tylko rzucił go na łóżko i wziął od tyłu.  Jeszcze kilka razy zbrukał jego dziurkę,  a mógł się nie odzywać! Wtedy by go nie bolało! I spokój by był! 
A tak, Tobiasowi się spodobało.  Jak będzie nim rzucać przy każdym seksie to go rzuca na serio...  Cały obity, w spermie... matko...  - I jak? Jeszcze raz? Nie masz dość?  - zamruczał leżąc  obok męża,  a ten energicznie pokręcił głową.

- Wystarczy. Pięć razów wystarczy. Zostaw mnie już,  bo mnie w chuj boli!  - burczy.

- Spokojnie, kupię masc.  Ale przekonałeś się, że seks ze mną jest moją kartą która   mnie ptzeniesie na  polemizacje.

- Gadasz głupoty. Nie umiesz  być delikatny? A tak, umiesz. Ale nie jesteś.  - warknął obrażony odwracając się tyłem.

- Kochanie... Nigdy już Cię nie zdradzę, chce byśmy byli szczęśliwą  rodziną. Bardzo bardzo - zamruczał cicho do niego i zaczął maskować jego pupę. - Błagam, wybacz mi. Będę się starał, będę na każde twoje zawołanie!

- Jasne... - prychnął cicho i leżąc z zamkniętymi oczami  rozmyślał nad tym wszystkim. - Nie chce Cię rzucać - oznajmił bardzo cicho. - A-ale ta zdrada... Bardzo mnie zabolało, to że nie odbierałeś telefonów, nie odpisywałeś na wiadomości... A ja tak cierpiałem bez Ciebie i Arte.

- Kochanie, już jestem - oznajmił.  - Nigdzie się nie wybieram, a na każdym służbowym wyjeździe będziemy dużo rozmawiać i pisać.  - Chce szczęścia,  A Ty i nasz syn ni go dajesz, a nie jakieś dziwki.  Ty jesteś moją prywatną dziweczką,  Z której nie zrezygnuje - wyszczerzył się.

- Ja Ci dam dziwkę,  poczekaj tylko - warknął głośno chłopak i ścisnął jego krocze, na co chłopak pisnął. - Oh, jak niemęsko - uśmiechnął się diabolicznie i  pocałował go. - Postaraj się tylko. Wiesz, że nie rzucam słów na wiatr. - uśmiecha się szeroko.






Skarby! Zróbcie mi przyjemność i  komentujcie ten rozdział rozprawką,  proszę!  Bardzo mi zależy, byście wyrazili opinię o całej drugiej części.  Która wam się bardziej podobała? Pierwsza, czy druga? Zostawcie gwiazdkę i mnóstwo komentarzy, chodź raz tak długi,  chciałabym to przeczytać!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro