Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Owoc Zakazanej Miłości *17*

Niesprawdzany

Dnia następnego, Tobias wstał przed południem. Zdziwił się, że mąż go nie obudził, aby pomógł mu w przygotowaniach. Podniósł się i po załatwieniu potrzeb zajrzał do pokoju przyjaciela. On także spał. Zszedł na dół, nie kłopocząc się ubieraniem na siebie dresów czy koszulki stanął w kuchni, gdzie stał stół, było na nim sześć talerzów, sztucce, szklanki i inne duperele co powinny być na stole. Jednak nie widział swojego ukochanego. Przeszedł o salonu, pod choinką, którą postawili niedawno leżało kilkanaście paczek, były to zapakowane prezenty od Tobiasa, Erica i Brada. ten ostatni spędzał święta z nimi, bo żona w końcu ujawniła się ze swoim kochankiem. Eric jako bardzo współczujący ukeś pozwolił mu zostać u nich tak długo jak chciał. Tobias nawet nie miał nic do gadania, zresztą cieszył się, że przyjaciel tu jest. Polubił jego towarzystwo, docinki i żarty.

- Nasza śpiąca królewna wstała - brunet pojawił się w pomieszeniu cicho chichocząc. Miał na sobie czerwony sweter i czarne dżinsy, w których wyglądał zabójczo. Za nim wszedł Olivier, a za przyjacielem jego seme, czerwonowłosy. Byli ubrani w koszule i dżinsy. Semeś trzymał w dłoniach kupe prezentów, które poukładał pod choinką po czym przywitał się z Tobiasem skinięciem głowy.

- Jak zwykle, nie potrafiący się zachować, nieogolony gbur. Nie wiem jak ty z nim wytrzymujesz - oznajmił Olivier, a zielonooki wzruszył ramionami. - Weź idź się odśwież wieśniaku - powiedział wtulając się w nienagannie pięknego męża całując go w policzek.

- Ale ty mnie wnerwiasz... Przyszedłeś nie całe pięć minut temu i już mnie zaczepiasz - warknął Tobio mrużąc oczy gniewnie.

- Ktoś cię musi doprowadzić do porządku. Wynocha do łazienki, albo Eric wieczorem jedzie z nami. Nie będziesz robił mu w ten wieczór wstydu - syknął na niego.

- A ty co? W ciąży jesteś, że ci tak humorki skaczą? - zapytał szarooki, a ukeś prychnął. - Nie prychaj, zachowujesz się jak ...

- Dobra, dobra, dość moi drodzy. Dość. - Eric chichotał. Ta dwójka, gdy tylko się widzieli docinali sobie i nikt nie powinnin wchodzić im w drogę, jeżeli nie chciał zostać obrzucony niezbyt miłym tekstem. Oczywiście brunet był wyjątkiem.

****

Ucałował rodzicielkę w policzek i poprosił by przeszła do kuchni. Sam zamknął drzwi i spojrzał na męża. Był ogolony, ubrany w czarną koszulę i dżinsy. Opierał się o ścianę i przypatrywał mu. Eric miał wrażenie, że ten czegoś od niego oczekuje, jednak nie zamierza tego mówić.

- Idziemy do stołu? - zapytał gdy czarnowłosy się nie odzywał. - Dziwnie na mnie patrzysz.

- Dlaczego wczoraj mnie zbyłeś kiedy zapytałem cię, dlaczego płaczesz? - zadał pytanie,a chłopak przetarł twarz dłońmi.

- Mówiłem już. Pokłóciłem się z Olivierem, ale już wszystko w porządku. Nie martw się..

- Będę się martwił, jesteś moim ukochanym. - oplótł go rękona w talii i pocałował. Chwilkę wymieniali się śliną po czym młodszy wtulił się i zachichotał.

- Martw się o ciebie. To ty bedziesz miał przechlapane - zachichotał i ruszył do kuchni trzymając mężczyznę za dłoń. Wszyscy podzielili się opłatkiem, złożyli sobie życzenia, Brad rzucił kilkoma żarcikami patrząc wprost w oczy matki Erica, ale ona nie wyglądała na speszoną. Wigilia przebiegła spokojnie, nikt się nie kłócił, wszyscy się śmiali, rozmawiali. W końcu usiedli na kanapie i w fotelach by otrzymać prezenciki. Pomińmi już to, co dostał Olivier, czerwonowłosy, matka i Brad.
Eric rozerwał papier ozdobny i wyjął z pudełeczka srebny naszyjnik. Był on serduszkiem rozkładał się na trzy części. W pierwszej i trzeciej był Eric i Tobias, a po środku był znak zapytania. Brunecik wzruszył się na ten gest. Przytulił mężczyznę i ucałował w oba policzusie. Potem przyszła pora na szarookiego. Rozerwał on papier i otworzył on pudełeczko... Leżała w nim para malutkich bucików niechodków.

- Drugi tydzień - wyszeptał chłopak z łzami w oczach. Płakał ze szczęścia, nie wiedział dlaczego, to czarnowłosy powinien. Po prostu czuł taką potrzebę.

- E-Eric - wyszeptał starszy i szybko przygarnął go w ramiona. Czuł, że jego mózg nie chce prawidłowo pracować. Nie mógł myśleć. Po prostu zalała go fala szczęścia...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro