Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*41*

Tobias wpadł po same uszy w bagno.. Jak miał się teraz wytłumaczyć? Jego chłopak jest inteligentny, co jeżeli się domyśli i go znienawidzi?
- No ... Muszę wyjechać, do Nowego Jorku ... - zaczął niepewnie.
- To wiem, chcę wiedzieć po co i na ile. - powiedział.
- Mam tam coś do zrobienia ...
- Do kiedy cię nie będzie? - zapytał przyglądając mu się badawczo. Mężczyzna  zszedł z niego usiadł obok. Brunet także się podniósł chodź z wielkim bólem. Jego chłopak unikał odpowiedzi. Widział to. Uciekał wzrokiem i bawił się palcami. Jak dziecko. - Ile? - zapytał.
- Do wakacji. - chłopaka zamurowało. Miało go nie być do czerwca albo lipca? Przecież to ponad dziewięć miesięcy!
- Jak śmiesz mi mówić mi o tym w ostatniej chwili, że jedziesz na tak długo?! - wrzasnął na niego. Nie wiadomo czemu w jego oczach pojawiły się łzy. Wyciągnął rękę i strzelił go z liścia po czym napędzany wściekłością pobiegł do łazienki i zamknął się w niej pozwalając łzom płynąć. Tobias dobijał się do drzwi.
- Kochanie, nie bądź taki! Proszę cię, zrozum, że wcześniej nie mogłem ci powiedzieć! - wykrzyczał uderzając pięściami w drewnianą powłokę.
- Spieprzaj Tobias, wszystko spieprzyłeś - szepnął do siebie chłopak chłowając zapłakaną twarz w kolanach.
***
Rozstali się naprawdę sztywno. W poniedziałek rano Eric cmoknął go w policzek i wyszedł nie korzystając z propozycji podwózki. Całą noc spędził na kanapie w salonie. Nie ulegał gdy Tobias prosił by ten położył się z nim do łóżka, spać. Uznał, że przekima się na kanapie. Czarnowłosy miał wylecieć we wtorek rano. Musiał przeprosić zielonookiego, nie chciał wyjeżdżać na tak długi okres czasu będąc z nim pokłóconym.
Po południu zawitał pod szkołe chłopaka. Stał oparty o swoje BMW z jedną nogą oparty o tablice rejestracyjną. W lewej ręcę trzymał bukiet czerwonych róż a prawą trzymał papierosa, którego cały czas palił. Brunet wyszedł przed szkołe i zatrzymał się gwałtownie a jego przyjaciel wpadł na niego, bo omawiali zagadnienia do sprawdzianu i szedł z nosem w kartkach. Doskonale zdawał sobie, kto stoi przy czarnym samochodzie, z petem w ręku, bukietem czerwonych róż, co wydało mu się słodkie, idealnie na przeciwko wejścia. Sprężystym krokiem podszedł do niego ignorując kolegę i staną przed nim kładąc ręce na biodrach.
- Mogę wiedzieć co tu robisz? - syknął niezbyt przyjaźnie. Szarooki wyrzucił peta i wystawił rękę z bukietem. Gdy chłopak niepewnie go przyjął przyciągnął go do siebie i namiętnie ucałował jego słodkie usteczka. Pocałunek został oczywiście oddany ale nie od razu.
- Kocham Cię - wyszeptał chłopak.
- I myślisz, że to wystarczy dupku?! - zirytował się zielonooki i zdzielił go bukietem po głowie a kilka płatków spadło na ziemie. Wepchnął mu bukiet w dłonie i skierował się w stronę wyjścia z parkingu, za przeproszeniem w dupie mając ciekawskie spojrzenia. Szybko skierował się do domu. Wszedł do niego ignorując nawoływania szarookiego, który pierwyszy przyjechał na miejsce.
Matka bruneta, zaalarmowana trzaśnięciem drzwiami, dotarła za synem do salonu. Zielonooki był w opłakanym stanie.
- Co się stało, synku? - zapytała odkładając szmatkę na stolik.
- T-Tobias wyjeżdża do Nowego J-Jorku. Nie będzie go d-do w-wakacji. - szepnął przygnębiony zaciskając zęby, starał się nie rozpłakać. Jednak, kiedy rodzicielka zgarnęła go w ramiona, wybuchł płaczem.
***

18:35

Tobias: Kochanie, ja przepraszam.

Tobias: Skarbie, proszę cię.

Eric: Spadaj.

Tobias: kochanie! Proszę, wybacz mi, że ci nie powiedziałem!

Tobias: Bardzo cię kocham, nie chcę byśmy byli pokłóceni!

Brunet zagryzł wargę. Nie chciał być z nim pokłócony. Jednak zabolało go to, że powiedział mu dopiero teraz, kiedy wyjeżdża..

Eric: Masz codziennie do mnie pisać SMS-y, dzwonić co trzy dni a w każdy piątek będziemy rozmawiać przez Skype.

Tobias: Wybaczasz mi? O.O

Eric: Mam miękkie serce.

Tobias: Kocham to twoje serce <3

Eric: Jeżeli się dowiem, że zdradziłeś mnie z kimś, przelizałeś albo chociażby klepnęłeś w tyłek, to jak wrócisz to obetnę ci jaja.

Tobias: Nie masz o co się martwić. Wytrzymam nawet cały rok, by znowu przeżyć z tobą taki seks jak ostatnio. Właśnie, boli cię pupcia?

Eric: Boli _-_

Tobias: Szkoda, że nie mogę na nią popatrzeć.

Eric: Uwierz, że ten wyjazd nie będzie dla ciebie przyjemnością. Ja już o to zadbam.

***
Następnego ranka chłopak poprosił matkę by nie musiał iść do szkoły. Uradowany, że mu pozwoliła zabrał torbę i wyleciał z domu jak strzała. Wsiadł w autobus pełen niepewności. Wysiadł i prawie biegł do swojego celu. Wbiegł do wielkiej hali i otworzył usta w zdumieniu a potem szeroko się uśmiechnął. Poszedł pod właściwe wejście. Zauważył go, siedział na krześle w rozkroku i głową do tyłu odchyloną. Podszedł do niego bezszelestnie i usiadł na kolanach w rozkroku, złapał jego twarz i gdy znalazła się naprzeciwko jego pocałował go. Czarnowłosy gdy poczuł ten słodki smak ust swojego chłopaka oddał pocałunek i przyciągnął go bliżej.
- Idziemy do łazienki. Nie dam ci wyjść póki pożądnie nie wypieprzysz mojej dziurki.
- Mam za chwilkę ...
- Masz dwu godzinne opóźnienie, kochanie. Nic ci nie ucieknie, no chyba, że mój tyłek. - wstał i skierował się do łazienki kręcąc biodrami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro