90
− Na ostatnie dwa miesiące ciąży Liv ma wrócić do domu rodzinnego – zaznacza tata. Namówiłam ich obu byśmy we troje usiedli w salonie i na spokojnie porozmawiali. Na razie jednak tata stawia warunki nie do spełnienia.
Jemu chyba naprawdę nie zależy na porozumieniu.
– Wtedy jest właśnie najważniejszy czas. Nie zrezygnuje z wyczuwania ruchów dziecka, bo ty chcesz ją mieć przy sobie. Poród też musi się odbyć w Las Vegas, bo coś mi mówi, że w Doncaster nie pozwolę mi do niej wejść.
Przewracam oczami na ich słowa.
I to ja niby jestem tym dzieckiem.
– My też nie możemy tak po prostu przeprowadzić się do Las Vegas. Mam zbyt wiele zajęć, a Adam musi chodzić do szkoły.
– Czy jak będę chciała do was przyjechać do Nero będzie mógł mi towarzyszyć i przy tym nie spotka go żadna nieprzyjemność? – pytam uważnie patrząc na ojca.
– Nie zrobię nic co by cię mogło narazić na niepotrzebny stres – nie jest to konkretne odpowiedź, ale w miarę mnie zadawala. – Ale niech on mnie też nie prowokuje.
– To, że dotykam mojej żony to nie jest żadna prowokacja.
– Ona jest moją córką i przypominam ci, że jesteś ponad dwadzieścia lat starszy!
– To miała być spokojna rozmowa – przypominam im opanowanym tonem. Na razie nie krzyczę, jeśli mimo tego się nie opamiętają to zapewne podniosę głos.
– Przepraszam kochanie – odpowiada Nero. – Nie chcę odciągać Liv od rodziny, więc na pewno nie będę przeszkadzał w spotkaniach. Kiedy tylko będziecie chcieli to możecie do nas przyjeżdżać.
– Dobrze, ale ja chcę by Chris z wami został – czyli to jest ukryty plan taty. Jeśli mój brat tu zamieszka to będzie mu donosił o wszystkim co się tylko u nas dzieje. Poza tym nie będzie ani chwili spokoju.
Kocham Chrisa, ale często bywa dla mnie przytłaczający.
Już ma zaprotestować gdy Nero pierwszy zabiera głos.
– Nie mam nic przeciwko – gromię wzrokiem mojego męża.
Nie powinien podejmować takiej decyzji samodzielnie.
– Ale on nie będzie miał co tu robić. Nie uważam żeby to był dobry pomysł.
– Coś się dla niego znajdzie – znów wtrąca się Nero, a ja już wiem, że jak tylko zostaniemy sami to będę musiała mu dobitnie wyjaśnić, że w sprawie mojej rodziny ma mnie pytać o zdanie.
***
− Nero mówił, że lubię lasagne? – pytam Tary. Siedzę na krześle przy stole i jem jabłko. Do obiadu jeszcze została ponad godzina, więc musiałam wziąć coś na przegryzienie.
– Nie, to jedno z jego ulubionych dań, ale teraz postaram się gotować pod ciebie. On będzie musiał się dostosować – uśmiecham się na jej słowa. – W szafce jest sporo herbat, Nero ich nie pija, ale ty może się skusisz.
– Szczerze to wolę kawę.
Niestety niedługo będę musiała ją ograniczyć, ale na razie jeszcze nie ma co przesadzać. Dwa cappuccina lub latte w ciągu dnia nie zrobią krzywdy dziecku.
– Co tam robicie? – pyta Nero i do mnie podchodzi.
Jego wzrok jest jednak utkwiony w Tarze, która właśnie doprawia mięso.
– Czego używasz? – pyta poważnym tonem. Czyżby się martwił, że nie będzie nam smakować.
– Ziół, ale ty się w to nie wtrącaj. Wiem co robię – opowiada mu i kontynuuje swoje zajęcie.
– Co to za zioła do cholery! – Nero zaczyna bezpodstawnie krzyczeć przez co prawie podskakuje.
Szybkim krokiem podchodzi do kobiety i zaczyna przeglądać to czego ona używa.
Nagle chwyta za jeden z pojemników i ciska nim o podłogę.
– Nie chcę w tym domu więcej widzieć kozieradki. Nie ugotujesz nic dopóki nie dam ci listy przypraw i ziół, których nie wolno ci używać! – wrzeszczy, a następnie opuszcza kuchnie.
Co się z nim dzieje do cholery?
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro