87
− Marze o swoim łóżku i by przytulić wreszcie Adama mówi mama, a następnie powoli wstaje.
Jeśli teraz nie powiem tego co myślę to później będę bardzo tego żałować. Na dodatek Nero jak się dowie, że wyjechałam to pewnie od razu do nas przyjedzie.
– A ja pragnę spędzić z wami calutki dzień. I nawet nie będę chciał słyszeć ani jednego słowa sprzeciwu – oznajmia tata radosnym głosem.
Szkoda, że zaraz zepsuje mu humor.
– Ja tu zostaje – na moje słowa oboje na mnie spoglądają.
– Jeśli chodzi o rozwód to nasi prawnicy to załatwią. Nie musisz go już oglądać – tłumaczy mi tata. – A ja obiecuję się postarać by on nie dożył tego rozwodu. To będzie najlepsze rozwiązanie.
Tata się do mnie zbliża i zamyka mnie w swoich ramionach.
– On już nigdy cię nie skrzywdzi – zapewnia mnie i składa na moim czole pocałunek.
– Naprawdę chcę tu zostać, mam parę spraw do przemyślenia i załatwienia...– nie jest mi dane dokończyć, bo do pomieszczenia wpada mój brat.
Teraz to już nie jestem zbyt zadowolona z jego obecności.
– Mam nadzieję, że ktoś jej wreszcie wypersfadował ten głupi pomysł z zostaniem tutaj – oznajmia patrząc na rodziców.
– Ona i tak tu nie zostanie, więc nie ma nad czym tu dyskutować.
Znów mówią o mnie beze mnie. Mam już dość takiego traktowania.
– Już mówiłam, że tu zostanę. Nie wykluczone, że za kilka dni do was przyjadę, ale nie obiecuję. To jest moja decyzja.
– Rozumiem cię Liv – nagle odzywa się mama. – Do tej pory cię popierałam, ale teraz gdy zobaczyłam jaki naprawdę jest Nero to nie mogę cię tu zostawić. Nie chcę dostać informacji, że on wyrządził ci jakąś poważną krzywdę. Nie zniosłabym czegoś takiego.
– Ja już zdecydowałam – teraz mam zamiar być twarda. Nie porzucę tak łatwo tego czego chcę.
A muszę się upewnić czy naprawdę pragnę wspólnego życia z Nero. Jeśli tak to mimo wszystkiego na pewno z niego nie zrezygnuje.
– Szkoda, że nie myślisz o swoim dziecku – odwracam się w stronę brata i patrzę na niego ze złością. Jak on mógł to powiedzieć.
Pierwszy raz zawiódł moje zaufanie. Zdradził moją tajemnicę.
– Jesteś w ciąży kochanie? – pyta mama i do mnie podchodzi.
Ma uśmiecha na twarzy. Ona się cieszy, to na pewno nie jest udawane.
– To wspaniale, ale musisz teraz zacząć o siebie dbać. Na tym etapie łatwo jest poronić, a ty ostatnio miałaś dużo stresu. Poprośmy też by cię zbadali.
Kątem oka spoglądam na tatę. Nie jest tak szczęśliwy jak mama, ale też nie wydaje się być zły. Spodziewałam się dużo gorszej reakcji.
– Wydaje mi się, że ten szpital jest pod jego całkowitą kontrolą, więc odradzam – komunikuje tata. – Po powrocie do domu zabierzemy Liv do lekarza.
– Nie – mówię twardo i robię krok do tyłu. – Już mówiłam, że tu zostaje – ruszam do wyjścia, bo dalsza rozmowa i tak jest już pozbawiona sensu. Nie ważne co ja powiem to oni i tak będą wiedzieć ode mnie lepiej.
– Liv – nie zwracam uwagi na wołania mojego taty tylko dalej zmierzam do wyjścia. – Poczekaj kochanie.
Szybko mnie dogania i łapie za nadgarstek.
– Wiem, że ostatnio wiele przeżyłaś. Częściowo przeze mnie, bo zabrałem tu Alexa, ale nie możesz się zamykać na rodzinę. Zaopiekujemy się tobą, teraz naprawdę tego potrzebujesz.
– Przecież wy nie będziecie mogli patrzeć na to dziecko.
– Nie mów tak, ono przecież będzie twoje. Już się na nie cieszę, uszczęśliwiłaś mnie – nie jestem głupia. Wiem, że tata mówi to co pragnę teraz usłyszeć.
– Niedługo się z wami skontaktuje – mówię i chcę iść dalej. Tata jednak nie puszcza mojej ręki.
To przykuwa uwagę mężczyzny, które kręcił się w pobliżu pokoju mojej mamy.
– Pomóc pani w czymś? – pyta mierząc tatę wzrokiem.
– Nie, mój tata zostaje tutaj, a ja wychodzę – wyszarpuje swoją rękę, a następnie idę przed siebie.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro