76
— Jesteś nieznośna, specjalnie zabrałem cię do fast fooda, a ty zamówiłaś sobie sałatkę. A do tego kawa zamiast jakiegoś fajnego shake'a — narzeka wujek dokańczając swoje frytki, a ja dalej dłubię plastikowym widelcem w sałatce.
— Pojedźmy może do szpitala, mama już na pewno się obudziła.
— Jak się okaże, że zabrałem cię na jedzenie, a nie do hotelu to Harry się wścieknie. Nie rozumie, że najpierw trzeba się na jeść, bo z pustym żołądkiem nie da się wypocząć.
Biorę jeszcze dwa kęsy sałatki z makaronem i kurczakiem i wracam do swojej kawy. Wolę picie, łatwiej jest je przełknąć. A ja dopóki nie zobaczę na własne oczy, że z mamą jest wszystko w porządku to się nie uspokoję.
— To może chociaż zadzwonię do taty spytać się co z mamą. Dasz mi swój telefon, bo mój już zdążył paść.
— Harry bardzo się śpieszył i zostawił komórkę w domu. Lydia mnie o tym poinformowała jak byliśmy w samolocie. A i dostałem smsa od Chrisa żeby się nie martwić jak nie będzie odbierał, bo ma słabą baterię.
Pewnie jak zwykle dla relaksu grał w gry na telefonie. Nie raz mi mówił, że go to odpręża.
— To pojedźmy tam chociaż na chwilę, na moją odpowiedzialność, chcę się jedynie przytulić do taty i sprawdzić co z mamą.
Wujek wyciąga dłoń w moją stronę. Chwytam ją.
— Kochanie teraz jest czas byś zaczęła myśleć o sobie. Masz cienie pod oczami i bladą cerę. A w samochodzie wydawało mi się, że masz siniaka na szyi, niezbyt widocznego, ale bardzo mnie to martwi. Czy on oprócz próby wykończenia naszej rodziny i przyczynieniu się do śmierci mojego synka chciał zrobić coś jeszcze by nas dobić?
— Nie chciał mnie zabić — zapewniam go i przytyłam papierowy kubek z kawą do ust. Nie jest zbyt dobra, ale nie zamierzam narzekać.
— Czyli to była zabawa. Ja zawsze bałem się, że mógłbym się nie opanować, przesadzić. On także nie wygląda mi na opanowanego człowieka. To może już pojedziemy do tego hotelu — nagle wtrąca zmieniając temat.
I dobrze. Temat Nero jest bardzo drażliwy dla wujka i nic w tym dziwnego.
— Okej, ale z samego rana jedźmy do szpitala — wujek ochoczo kiwa głową i się uśmiecha.
Jest już prawie północ, a ja zaraz po szóstej poproszę wujka by mnie zawiózł do mamy. A może wcześniej przyjadą do nas tata i Chris.
Wujek nas melduje, a ja rozglądam się po tym hotelu. Jest ładny i wydaje się być dla nas odpowiedni.
Nagle wujek do mnie podchodzi i chwyta mnie za dłoń, a następnie prowadzi mnie do windy..
— Jutro rano polecimy najpierw na jakieś zakupy. Nie możesz chodzić kilka dni w tych samych ubraniach.
— Nie będzie mi to przeszkadzać o ile wreszcie będę mogła zobaczyć mamę.
Wujek mi nie odpowiada, a my wjeżdżamy na czwarte piętro. Później po minięciu kilku pokoi wreszcie natrafiamy na ten o numerze 274. Wchodzimy do pokoju i zauważam, że jest tu tylko jedno łóżko. A z tego co wiem to wykupił tylko ten jeden pokój
— Będziemy tu razem?
— Tak, zdecydowałem, że tak będzie bezpieczniej. Las Vegas nadal pozostaje terytorium Nero.
Nic nie odpowiadam tylko siadam na łóżku. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo jestem zmęczona.
— Zaraz wezmę szybki prysznic i lecę spać — nie mogę się doczekać by przyłożył głowę do poduszki. Czuję, że momentalnie zasnę.
Nagle telefon wujka zaczyna wydobywać dźwięk. Alex spogląda na wyświetlacz i szybkie korkiem rusza w moją stronę.
Popycha mnie tak bym leżała płasko, a następnie kładzie mi dłoń na ustach. Co się dzieje?
— Bądź grzeczną dziewczynką i nie rób żadnego hałasu, bo inaczej zasłonie też nosek i nie będzie ci przyjemnie — jestem przerażona jego zachowaniem. Nie rozumiem czemu tak robi.
Wolna dłonią odbiera połączenie i przykłada telefon do ucha.
— Co tam Harry?
Nie jest dobrze.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Przepraszam też za opublikowanie tego rozdziału w innym opowiadaniu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro