Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

71


— Liv — mówi przerażony Chris. Kula minęła mnie zaledwie o cal, ale to nie ważne. Teraz liczy się moja mama i to, że kawałek materiału, który przyciskam do jej rany zaczyna przemakać krwią. Nie jest dobrze.

Nagle słyszę jak znajome chrupnięcie. Nero znowu komuś skręcił kark.

Wreszcie zrobił to co powinien na początku. Jakby przez tyle czasu nie krył Roberta to nic złego by się nie wydarzyło. Ritchie by żył i mama też by teraz nie leżała cała we krwi.

— Musicie stąd uciekać — mówi mama słabym głosem.

Czemu ta karetka ta długo tu jedzie? Niech oni już tu będą.

— On już nie żyje — oznajmia Nero. Nie patrzeć jednak na niego. Całą swoją uwagę skupiam na mamie.

— Nie zbliżaj się do moich dzieci! — cedzi mama przez zęby. Nie powinna się tak mocno denerwować.

— Odsuń się od mamy i Liv, bo zaraz będzie tu drugi trup. Z chęcią cię zabiję, żałuję, że do tej pory tego nie zrobiłem.

— Daj spokój dzieciaku, i tak nie dasz mi rady, więc lepiej zajmijmy się twoją mamą. A ty Torii się uspokój, bo przez nerwy serce ci szybciej bije i pompuje krew. A ty mój skarbie jesteś bardzo dzielna — zwraca się do mnie, a następnie pociera moje ramię.

— Odsuń się ode mnie i mojej mamy — cedzę przez zęby.

Między nami już wszystko się skończyło. Nie chcę mieć z nim nic do czynienia. Teraz pragnę jedynie tegoż to by moja mama z tego wyszła. Nie wybaczę sobie jeśli coś jej się stanie.

— Słońce — mówi i do domu wchodzą ratownicy.

Odsuwam się, bo wiem, że oni lepiej sobie poradzą. Ktoś zachodzi mnie od tyłu i obejmuje. Rozluźniam się, od razu wyczuwając, że jest to Chris.

— Nie bój się, nasza mama jest bardzo silna i na pewno z tego wyjdzie. Liczy się to, że jesteśmy razem i już nikt nas nie rozdzieli. Wrócimy do domu i znowu będzie kochającą się rodziną.

Pozwalam sobie na płacz, okręcam się i wtulam w mojego brata.

— Mam już tego wszystkiego dość. Ciągle coś złego u nas się dzieje.

— Teraz już wszystko będzie dobrze — odzywa się Nero. Czemu on nie może zrozumieć, że nie chcę mieć z nim już nic wspólnego. Nadal go kocham, to fakt, ale po tym co się stało, nie umiem już z nim żyć. Za bardzo mnie zawiódł. — Twoja mama wyzdrowieje, a my wreszcie będziemy żyć tak jak chcemy. Tutaj, razem.

Wynoszą mamę na noszach, a ja z bratem zmierzamy do wyjścia.

Chris pyta się ratowników gdzie ją zawiozą, a następnie prowadzi mnie do samochodu. Musiał go wypożyczyć, bo nie chce mi się wierzyć, że od razu kupił.

— Ja was zawiozę — oferuje się mój mąż. Mam nadzieję, że szybko rozwiążemy te niedorzeczne małżeństwo.

Odwracam się do niego. Najwyraźniej jeśli nie powiem mu wprost pewnych rzeczy to on nie zrozumie.

— Naraziłeś moją rodzinę, gdybyś zareagował wtedy gdy cię o to poprosiłam to nic takiego by się nie stało. A gdybyś nie zdradził to Ritchie też by żył — po moich policzkach płyną łzy. Nie umiem być teraz silna. — Wpadłeś w szał jak tata chciał cię zabić. Ciągle mówiłeś jaki to jesteś lojalny. Kłamałeś. Ty nie robisz nic innego tylko kłamiesz.

— Kochanie — a ten znowu swoje.

— Między nami już wszystko skończone. Tata pewnie będzie chciał cię zamordować co mi jest już obojętne. Jeśli jednak mu się to nie uda to dasz mi rozwód i już nigdy nie pokażesz mi się na oczy.

— Kocham cię Kitty — spogląda na mnie z bólem. — I wiem, że ty mnie też. Dopiero co leżałaś w moich ramionach. Jest ci ze mną dobrze, nie psujmy tego. Jeszcze jest czas by to naprawić, zajmijmy się naszym wspólnym życiem. Bądźmy szczęśliwi.

Wyciąga dłoń by mnie dotknąć, ale ja robię krok w tył.

Nie dam mu sobą manipulować.

— Chris jedźmy już — mówię do brata, a następnie się odwracam i idę do samochodu.

Liczę na waszą opinię

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro